Łukasz Broź podążył śladem takich graczy jak Janas, Smolarek, Dziekanowski, Łapiński czy Wawrzyniak…
Jednym ze wzmocnień warszawskiej Legii przed batalią o Ligę Mistrzów będzie Łukasz Broź, były kapitan Widzewa Łódź. We włókienniczym mieście żartują, że w XXI wieku Legia jest najpoważniejszym sponsorem Widzewa, bowiem w ciągu ostatnich 13 lat z Łodzi do stolicy przeniósł się już siódmy zawodnik. A w kolejce czekają jeszcze ponoć Thomas Phibel i Bartłomiej Pawłowski…
Urodzony w Giżycku Broź rozegrał w barwach Widzewa 113 spotkań w ekstraklasie, w których zdobył 10 goli, z czego aż osiem w ostatnim sezonie. Za jego transfer Widzew nie zarobi ani złotówki, bowiem wcześniej defensor rozwiązał kontrakt z łódzkim klubem, który – według nieoficjalnych informacji – jest mu winien około 300 tysięcy złotych…
Pierwsi byli Janas i Smolarek
Jako pierwszy szlak między Widzewem a Legią przecierał Paweł Janas. W 1978 roku o wysokiego stopera Widzewa upomniało się wojsko. Jak to za komuny bywało, doszukiwano się mniej lub bardziej absurdalnych powiązań między klubami. „Janosik” opowiadał mi kilka lat temu, że jedną z fabryk wspierających Widzew była Wifama (Widzewska Fabryka Maszyn), produkująca części do maszyn wykorzystywanych w wojsku. Na tej podstawie skierowano Janasa do Legii. W trakcie służby wojskowej „Janosik” mundur miał na sobie jedynie raz – podczas przysięgi. Janas w Widzewie rozegrał 70 meczów ligowych, zdobył w nich dwa gole. Wraz z kolegami w 1977 roku wyrzucił za burtę Pucharu UEFA słynny Manchester City. Z Legią nigdy nie zdobył mistrzostwa Polski, a po jego odejściu Widzew dwukrotnie zasiadał na mistrzowskim tronie…
Na początku 1978 roku wojsko upominało się o kolegę Janasa z Widzewa, 19-letniego wówczas Włodzimierza Smolarka. Na treningi do Widzewa Smolarek docierał właśnie z „Janosikiem”. Obaj dojeżdżali do Łodzi z ościennych miast – Janas z Pabianic, Smolarek z Aleksandrowa Łódzkiego. Punktem spotkań był… cmentarz przy ulicy Szczecińskiej w Łodzi. Smolarek wówczas przesiadał się z samochodu ojca do auta Janasa i tak docierali na trening. Gdy wracali, Smolarek senior czekał na swoją latorośl.
Popularny „Sołtys” w Legii zaliczył swój ligowy debiut, tam też strzelił pierwszą bramkę. W ciągu dwóch sezonów w wojskowym klubie rozegrał 18 spotkań, w których zdobył cztery bramki. Legendarny prezes Widzewa Ludwik Sobolewski na tyle skutecznie zabiegał o powrót wychowanka Włókniarza Aleksandrów Łódzki, że ten kończył karierę w stołecznym klubie jako specjalista od oporządzania koni w sekcji jeździeckiej. Po powrocie do Widzewa stał się ikoną klubu – 181 spotkań i 61 bramek. Gdy dorobił się własnego samochodu, trasę z Aleksandrowa na Widzew pokonywał w 20 minut, a gdy drużyna jechała na mecz wyjazdowy, „Sołtys” siadał obok kierowcy i przekonywał go, by mocniej nacisnąć pedał gazu, bo on tę trasę pokonuje dwa razy krócej…
[tube]9nLXXHCUreg[/tube]
Zamieszanie wokół „Dziekana”
Tuż po sezonie 1982/83, zakończonym wielkim sukcesem Widzewa, czyli awansem do półfinału Pucharu Mistrzów, prezes Sobolewski ubiegł Legię i za astronomiczną wówczas kwotę 21 milionów złotych sprowadził do Łodzi gwiazdę Gwardii Warszawa, Dariusza Dziekanowskiego. Według wielu był to największy transferowy błąd „Sobola”, bowiem popularny „Dziekan” w Łodzi nie potrafił się odnaleźć, a po dwóch latach gry na odchodne naopowiadał w gazetach, że nie służy mu łódzkie powietrze, a Widzew bez Smolarka niczym nie różni się od Radomiaka. Dziś tych słów żałuje… Z Widzewa Dziekanowski trafił do Legii. W łódzkim klubie zagrał 57 meczów, strzelił 20 goli.
[tube]Df9jUjg8zvo[/tube]
Na kolejne głośne transfery z Widzewa do Legii trzeba było czekać 15 lat. Wówczas w przerwie zimowej sezonu 1999/2000 z rozlatującego się drugiego wielkiego Widzewa do stolicy przeniosły się ikony klubu z Alei Piłsudskiego: Tomasz Łapiński i Marek Citko. Ten pierwszy w barwach Legii rozegrał tylko jeden mecz, potem zmagał się z kontuzjami. Więcej w Legii grał Citko (36 meczów, 6 goli), jednak do wielkiej formy z czasów Wembley i gola z Atletico w Lidze Mistrzów w Warszawie nie wrócił.
Legia sponsorem Widzewa
Po następnych transferach między Widzewem a Legią we włókienniczym mieście żartowano, że wojskowy klub jest głównym sponsorem łodzian. W trakcie sezonu 2003/04 (zakończonego spadkiem Widzewa z ekstraklasy) łódzki klub łatał dziury w budżecie, niemal hurtowo wyprzedając resztki porządnych piłkarzy. Z Łodzi do Warszawy przeniósł się najskuteczniejszy wówczas snajper Widzewa Piotr Włodarczyk, dla którego było to trzecie (najbardziej udane) podejście do Legii. Po zakończeniu rozgrywek ówczesny boss łódzkiego klubu Andrzej Grajewski oddał warszawiakom za bezcen 16-letniego wówczas Jakuba Rzeźniczaka. Na Alei Piłsudskiego długo pluli sobie w brodę, że pozwolili menedżerowi (?!) z Niemiec wypuścić taki talent…
Widzew wrócił do ekstraklasy w 2006 roku Trzynaście jesiennych spotkań i cztery gole w czerwono-biało-czerwonych barwach wystarczyły, by o Bartłomieja Grzelaka biło się pół ligi. Najkorzystniejszą ofertę, opiewającą na ponad 600 tys. euro, złożyli legioniści i to oni ściągnęli do siebie porcelanowego napastnika. W Łodzi sprzedaż Grzelaka odbiła się szerokim echem i budziła wiele emocji. Gazety pisały o warszawskich srebrnikach. Niepotrzebnie. To w barwach Widzewa płocczanin notował najlepsze swoje występy, takie jak ten w Łęcznej:
[tube]IZU2YB7WOP4[/tube]
Pół roku później tropem Grzelaka podążył Jakub Wawrzyniak. W ekstraklasie dla łódzkiego klubu zagrał 21 spotkań. Wcześniej przez półtora sezonu grał w jego barwach na zapleczu ekstraklasy. Dla niego jednak szybko znaleziono następcę – Tomasza Lisowskiego. Gorzej było z następcą Grzelaka…
Tylko Szczęsny i Michalski
W drugą stronę, czyli z Legii do Widzewa, podążali mniej znani zawodnicy. Wyjątkiem od tej reguły byli w 1996 roku Maciej Szczęsny i Radosław Michalski. Wówczas Widzew sięgnął po pierwszy od 14 lat tytuł mistrzowski. W „Sportowej Niedzieli” ówczesny trener Widzewa Franciszek Smuda, zapytany przez Dariusza Szpakowskiego, jakich piłkarzy Legii chciałby mieć w swoim składzie, wypalił: Szczęsnego i Michalskiego. Działacze Widzewa prośbę trenera spełnili. Szczęsny zagrał w Widzewie tylko jeden sezon – zakończony mistrzostwem wiosną 1997 roku. W kolejnym nie pojawił się na boisku ani razu, bowiem leczył kontuzję, jakiej nabawił się po ostrym wejściu Cezarego Kucharskiego w szlagierze Legia – Widzew (2:3). Oficjalnie golkiper w łódzkim klubie spędził dwa lata. Michalski grał w Łodzi przez trzy i pół roku, a po epizodach w Izraelu i na Cyprze wrócił pomóc Widzewowi w II lidze (sezon 2004/05).
[tube]QFJ8zaFe09Q[/tube]
Zanim do Łodzi przenieśli się Szczęsny i Michalski, w 1984 roku w rozliczeniu za transfer Dziekanowskiego działacze Widzewa pozyskali z Legii Wiesława Ciska. Ponadto na konto łódzkiego klubu wpłynęła okrągła sumka. Defensywny pomocnik rodem z Podkarpacia stał się jedną z legend łódzkiego klubu, grając dla niego w 223 ligowych meczach i strzelając w nich 10 bramek. Z Widzewem pożegnał się w dość mglistych okolicznościach – w rundzie jesiennej sezonu 1992/93 łódzki klub zremisował z ówczesnym outsiderem Polonią Warszawa 2:2 mimo prowadzenia 2:0. Grajewski zarzucił czterem piłkarzom – Ciskowi, Mirosławowi Myślińskiemu, Piotrowi Wojdydze i Markowi Godlewskiemu – „odpuszczenie” pojedynku. Dla wszystkich mecz z Polonią był ostatnim w widzewskich barwach.
Transakcja wiązana
Zimą 2000 roku do Warszawy Franciszek Smuda ściągnął Łapińskiego i Citkę, a w zamian za nich łódzki klub oprócz gotówki dostał czterech zawodników: Jacka Magierę, Piotra Mosóra, Sergiusza Wiechowskiego i nieżyjącego już Sławomira Rutkę. Magiera w Widzewie zagrał 14 spotkań, strzelając jedną bramkę, Mosór i Rutka w łódzkim klubie spędzili trzy rundy, zaś Wiechowski dwie. Żaden z nich nigdy nie był znaczącą postacią w widzewskiej drużynie.
W 2009 roku do grającego na zapleczu ekstraklasy Widzewa z Legii przyszedł Krzysztof Ostrowski. Boczny pomocnik w I lidze jakoś sobie radził, natomiast w ekstraklasie był jedynie uzupełnieniem składu. Wyróżnił się tylko raz, gdy w ubiegłym sezonie 2011/12 w przerwie meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała poprosił trenera Mroczkowskiego o zmianę, argumentując, że… jest mu za gorąco. Szkoleniowiec przychylił się do prośby Ostrowskiego i następnym razem wystawił go do gry dopiero miesiąc później.
Transfery niebezpośrednie
W minionym sezonie w kadrze Widzewa znalazł się wychowanek Legii, Adam Banasiak. W debiucie przeciwko Pogoni Szczecin (porażka łodzian 1:3) zawalił dwie bramki i dostał czerwoną kartkę. Do Widzewa przybył z Olimpii Elbląg. W łódzkim klubie szybko mu podziękowano.
Podobnych transferów byłych graczy Legii do Widzewa via inne kluby było kilka w historii. W 1995 roku działacze RTS-u omal nie oddali połowy królestwa za napastnika Petrochemii Płock, Rafała Siadaczkę. Popularny „Sonia” miał w cv 16 występów i jedną bramkę dla Legii w sezonie 1991/92. Z Widzewa odszedł do Austrii Wiedeń, a znad Dunaju powędrował do… stołecznej drużyny prowadzonej przez Franza Smudę.
Blisko jedenaście sezonów w Legii spędził Zbigniew Robakiewicz. Do Łodzi trafił na cztery rundy zimą 2002 roku Mający za sobą także cztery lata gry w ŁKS charakterny golkiper, szybko przekonał do siebie fanów Widzewa. Robakiewicz do Łodzi przyszedł z Groclinu Grodzisk Wielkopolski. Wielkie triumfy z Legią święcił także Jerzy Podbrożny. Do „polskiego Manchesteru” trafił siedem lat po odejściu z Legii. W 2003 roku dla Widzewa zagrał 17 spotkań, w których zdobył cztery gole.
W 2002 roku Smuda zapragnął mieć w Widzewie Giuliano, który był jego podopiecznym w stolicy rok wcześniej. Jednak w Łodzi Brazylijczyk był cieniem samego siebie z czasów gry w Legii i pożegnano się z nim bez żalu. Z kolei przez półtora roku (2007-08) w Łodzi grał Łukasz Mierzejewski, występujący w Legii w latach 2000-01. W obu klubach prezentował się równie bezbarwnie.
Warto jeszcze wspomnieć Pawła Wojtalę. Piastujący dziś funkcję dyrektora sportowego Zagłębia Lubin były obrońca, zagrał z Widzewem w Lidze Mistrzów. Po tym sukcesie wyemigrował do Niemiec. W 2000 roku, po powrocie do Polski, zagrał 16 spotkań dla Legii.
Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...