Archiwum lipiec, 2013

  • Pucharowe łyżki miodu

    W XXI wieku na europejskich arenach kilka razy okazywało się, że jeszcze polska piłka nie zginęła… Czytaj dalej...

  • Retro. Ruch Radzionków – Widzew Łódź 5:0

    Z okazji rozpoczęcia kolejnego sezonu przaśnej, irytującej, słabej i nudnej, ale NASZEJ SWOJSKIEJ ekstraklasy przypominamy wydarzenia sprzed lat piętnastu. Takiej inauguracji sezonu 1998/99 w wykonaniu „Cidrów” nie wyobrażała sobie nawet legenda klubu z Radzionkowa, czyli Marian Janoszka… Do absolutnego beniaminka ekstraklasy przyjechał niedawny mistrz Polski i uczestnik Ligi Mistrzów. Nawet jeśli ten mistrz borykał się ze swoimi (głównie finansowymi) problemami, to niewątpliwie był faworytem meczu z debiutantem. Boiskowa rzeczywistość okazała się zgoła odmienna… Inaugurację nowych rozgrywek zaplanowano na 24 lipca. W Radzionkowie miało być wielkie święto. Ekstraklasa, wypełniony po brzegi kameralny stadion w dzielnicy Bytomia, transmisja w telewizji Canal Plus i na dokładkę mecz z – było nie było – wielkim Widzewem. Finał tego święta przeszedł najśmielsze oczekiwania radzionkowian. Miejscowi kontra gwiazdy W zespole Ruchu na boisko wybiegło czterech absolutnych debiutantów w ekstraklasie: Czesław Wrześniewski, Wojciech Myszor, Robert Sierka i 33-letni Józef Żymańczyk, który wcześniej odnosił sukcesy w piłce… halowej. W trakcie meczu na murawie pojawił się piąty nowicjusz – Roman Cegiełka. Ponadto barw Ruchu bronili: Tomasz Fornalik (brat selekcjonera, do meczu z Widzewem 7 meczów w ekstraklasie), Marek Szymiński (10 spotkań w ekstraklasie), Rafał Jarosz (27 spotkań, 3 gole). Bardziej doświadczeni byli eksfutboliści Górnika Zabrze bramkarz Dariusz Klytta (62 mecze), Grzegorz Bonk (70 spotkań, 3 gole). Ponadto w Ruchu grał weteran 39-letni Andrzej Wróblewski (w barwach Rakowa Częstochowa debiutował w ekstraklasie jako… 35-latek, 90 meczów), a przede wszystkim Marian Janoszka (66 meczów, 23 gole w barwach GKS Katowice). Piłkarz z największym sukcesem na koncie spośród wszystkich graczy „Cidrów” – Dariusz Koseła, wicemistrz olimpijski z Barcelony, zasiadł na ławce rezerwowych. A kto wybiegł naprzeciw zespołu Ruchu? Reprezentanci Polski: Tomasz Łapiński, Rafał Siadaczka, Radosław Michalski, Dariusz Gęsior i Marcin Zając, uczestnik Ligi Mistrzów Andrzej Michalczuk, reprezentanci młodzieżówki Maciej Terlecki i Artur Wichniarek oraz niespełniony talent Marek Szemoński i wracający z Bundesligi Sławomir Chałaśkiewicz. Tylko w bramce stał mający na koncie 4 mecze w ekstraklasie Sławomir Olszewski. I jak tu Widzewa nie stawiać w roli faworyta? Łodzianie z kłopotami Jednak nie wszystko złoto, co się świeci. W przedsezonowych zapowiedziach Widzew nazywano „zespołem-zagadką”. Dlaczego? Na ławce rezerwowych nie było już Franciszka Smudy, na klub pogniewał się Andrzej Grajewski, który zabrał do Niemiec najlepszego strzelca Andrzeja Kobylańskiego, a sam rozpoczął flirt z poznańskim Lechem. Do duńskiego Viborga sposobił się Arkadiusz Onyszko, Wisła Kraków zagięła parol na Marka Citkę, a Łapiński odmówił gry w ostatnim sparingu przed ligą na znak protestu przeciw zaległościom finansowym. Na domiar złego kontuzji nabawili się Daniel Bogusz i Mirosław Szymkowiak. Mający sklejać to wszystko prezes Andrzej Pawelec pojechał z żoną na Sardynię… Wszystko zatem zostało na głowie nowego trenera, wieloletniego asystenta Smudy, Andrzeja Pyrdoła. Uff… Zatem gramy. Pamiętam jak siedziałem na balkonie słuchając relacji radiowej i za każdym łączeniem komentatora coraz bardziej rzedła mi mina. Nie tylko mnie, bo w szoku byli także prowadzący listę przebojów w nieistniejącym już łódzkim Radiu Manhattan. A na boisku w Radzionkowie wyglądało to tak: 1:0 – Jarosz (12. min) [tube]QXjs-gTRxak[/tube] 2:0 – Janoszka (14. min, karny) [tube]8H6JtB7JQs8[/tube] 3:0 – Żymańczyk (17. min) [tube]c2vEkMJgaxU[/tube] 4:0 – Janoszka (30. min) [tube]m0qObVZqzvg[/tube] 5:0 – Fornalik (71. min) [tube]YQtWvgbDCFU[/tube] Telewizor za okno Widzew też trafił do siatki, ale Chałaśkiewicz strzelał będąc na spalonym. Łódzcy dziennikarze byli w takim szoku, że było im wszystko jedno z kim Widzew przegrał i zamiast Wrześniewskiego w składzie Ruchu widniał niejaki Markusik. 24 lipca wieczorem Komenda Miejska Policji w Łodzi zanotowała kilka incydentów polegających na wyrzuceniu telewizorów za okno. Niestety, nie udało mi się ustalić czy z odbiornikami leciały także dekodery Canal Plus. Prezes Pawelec przerwał urlop na Sardynii i wrócił do Łodzi, by zdymisjonować trenera Pyrdoła i gorączkowo poszukiwać następcy. Spośród tercetu Henryk Kasperczak, Mieczysław Broniszewski, Wojciech Łazarek zdecydowano się na „Baryłę”, który już na pierwszym treningu stwierdził, że zawodnicy „ciągną się jak prezerwatywa”. Rzut oka na tabelę po pierwszej kolejce: OLYMPUS DIGITAL CAMERA Radzionków okazał się miejscem przeklętym dla łódzkich piłkarzy. Kilka tygodni później na stadionie „Cidrów” 0:4 przegrał ówczesny mistrz kraju ŁKS Łódź. To dwa razy więcej niż ełkaesiacy zainkasowali na Old Trafford w eliminacjach Ligi Mistrzów z Man United… Ruch w rozgrywkach zajął 6. miejsce, najwyższe spośród śląskich drużyn. Widzew został wicemistrzem Polski i w miejsce wykluczonej z pucharów krakowskiej Wisły zagrał w eliminacjach Champions League. Ruch Radzionków – Widzew Łódź 5:0 (4:0) 1:0 – Jarosz (12.), 2:0 – Janoszka (14., karny), 3:0 – Żymańczyk (17.), 4:0 – Janoszka (30.), 5:0 – Fornalik (71.) Ruch: Klytta – Wrześniewski, Wróblewski, Fornalik, Szymiński – Myszor, Bonk (86. Koseła), Janoszka, Sierka – Żymańczyk (70. Galeja), Jarosz (76. Cegiełka). Widzew: Olszewski – Michalczuk, Łapiński, Siadaczka – Zając, Michalski (82. Gula), Terlecki, Gęsior, Chałaśkiewicz – Szemoński (46. Chioma, 73. Szarpak), Wichniarek. Żółte kartki: Żymańczyk/Terlecki, Szarpak Sędziował: Mirosław Milewski (Warszawa) Widzów: 8.000 Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...

  • Pucharowiczom ku przestrodze

    Top wtop w dzień startów w Lidze Europy. Całe podium dla Wisły Kraków. Czytaj dalej...

  • Retro. Ligowe inauguracje

    Startuje ekstraklasa, ale my patrzymy w przeszłość! Kiedyś to były czasy! Czytaj dalej...

  • TOP 250. Luca Toni (207.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatniego ćwierćwiecza. Na pozycji 207. Luca Toni. Czytaj dalej...

  • Polskie boje o Ligę Mistrzów (2)

    Od Omonii Nikozja do Helsingborga, czyli dziesięć ostatnich, nieudanych prób polskich drużyn… Czytaj dalej...

  • Polskie boje o Ligę Mistrzów (1)

    Jedenaście pierwszych prób – dwa sukcesy, dziewięć niepowodzeń… Na początku lipca wystartowała dwudziesta druga edycja zmagań o piłkarski i finansowy raj – Champions League. Pierwszą przeszkodą mistrzów Polski, warszawskiej Legii będzie najlepszy zespół ligi walijskiej The New Saints FC. Dziś przypominamy jedenaście pierwszych batalii polskich drużyn o Ligę Mistrzów. Pierwsza edycja Ligi Mistrzów została rozegrana w sezonie 1992/93. Wówczas o prawo gry w fazie grupowej walczyli tylko mistrzowie krajów, a po dwóch rundach pucharowych, które wyłoniły osiem najlepszych teamów na Starym Kontynencie, nastąpiła faza grupowa. Zwycięzcy grup zmierzyli się w wielkim finale – Olympique Marsylia po bramce głową Basile`a Boli pokonała AC Milan. Mistrzowie Polski już na wejście musieli poznać swoje miejsce w szeregu, bowiem poznańskiego Lecha na ziemię sprowadziła ówczesna najlepsza drużyna Szwecji, IFK Goeteborg. Oto historia naszych zmagań o piłkarski raj. Sezon 1992/93 I runda: Lech Poznań – Skonto Ryga 2:0 (gole: Trzeciak 25, Podbrożny 39) i 0:0 II runda: IFK Goeteborg – Lech Poznań 1:0 (Bengtsson 86) i 3:0 (Ekstroem 28, Nilsson 47, Mild 86) W pierwszej rundzie „Kolejorz” nie miał kłopotu z wyeliminowaniem mistrza Łotwy. U siebie lechici mogli pokusić się co najmniej o pół tuzina goli, lecz mieli fatalnie nastawione celowniki. Z kolei na mecz do Szwecji poznaniacy pojechali z własnym kontenerem jadła i kucharzem, mając w pamięci zatrucie specjałami kuchni francuskiej przed meczem z Olympique Marsylia. „Kolejorz” mógł dowieźć bezbramkowy remis do końca, gdyby nie błąd bramkarza Kazimierza Sidorczuka. W rewanżu gracze IFK zachowali się jak wytrawny bokser, który zadaje decydujące ciosy w najbardziej odpowiednim momencie. 25 tys. widzów przy Bułgarskiej było świadkami szwedzkiej wiktorii. [tube]IJKPqEMwY5I[/tube] Sezon 1993/94 I runda: Lech Poznań – Beitar Jerozolima 3:0 (Moskal 6, Podbrożny 32, Trzeciak 60) i 4:2 (Łukasik 4, Trzeciak 24, Podbrożny 31, Dembiński 70 – Ohana 12, Schwartz 72) II runda: Lech Poznań – Spartak Moskwa 1:5 (Podbrożny 44 – Pisariew 8 i 60, Onopko 30 i 52, Karpin 10) i 1:2 (Dembiński 22 – Karpin 7, Chlestow 82) Lech, który tytuł mistrzowski otrzymał przy zielonym stoliku po pamiętnym wyścigu bramkowym Legii i ŁKS-u w ostatniej kolejce ligowego sezonu 1992/93, pierwszą rundę przeszedł lekko, łatwo i przyjemnie. Trener Roman Jakóbczak dysponował w ataku wielką trójką: Mirosław Trzeciak-Jerzy Podbrożny- Jacek Dembiński. Siłę „Kolejorza” brutalnie obnażyli gracze Spartaka Moskwa. Na domiar złego w pierwszym meczu z Rosjanami po jednym ze starć groźnie wyglądającego urazu (uderzenie w skroń) doznał bramkarz Jarosław Bako i prosto z boiska trafił do szpitala. W końcówce meczu upust swojej wściekłości dali kibice Lecha, którzy zaczęli skandować: „Złodzieje!”. Z kolei w rewanżu na Łużnikach wygwizdani przez swoich fanów zostali nonszalancko grający spartakowcy. [tube]4EFAuOlGZ-U[/tube] Sezon 1994/95 Runda wstępna: Legia Warszawa – Hajduk Split 0:1 (Rapaić 22) i 0:4 (Asanović 49 i 62, Rapaić 80, Erceg 90) Przed pierwszym meczem w Warszawie zdumienie wśród kibiców wzbudziła rozgrzewająca się trójka arbitrów z Austrii. Sam mecz nie był wielkim widowiskiem – kilka razy bliski szczęścia był Wojciech Kowalczyk, ale ostatecznie nie pokonał Toniego Gabricia. Przed meczem rewanżowym legioniści byli optymistami, choć szampana do autokaru nie zabrali. Przygotowali się za to kibole „Wojskowych”, przy których celnicy na granicy słoweńsko-chorwackiej znaleźli marihuanę i kije bejsbolowe. W 62. minucie rewanżu czerwoną kartkę dostał Krzysztof Ratajczyk i na Ligę Mistrzów trzeba było przy Łazienkowskiej czekać jeszcze przez rok. [tube]R_M6iKo7h7o[/tube] Sezon 1995/96 Runda wstępna: Legia Warszawa – IFK Goeteborg 1:0 (Podbrożny 49) i 2:1 (Pisz 74, Bednarz 90 – Blomqvist 25) Magnus Johannsson dogonił Cezarego Kucharskiego dopiero w polu karnym, lecz nie widział innej możliwości, niż powstrzymać go faulem. Rzut karny na bramkę zamienił Jerzy Podbrożny, pokonując rezerwowego bramkarza Dicka Lasta, który jeszcze przed przerwą zastąpił słynnego ekscentryka Thomasa Ravellego. W rewanżu miejscowi prowadzili 1:0 po pięknym golu Jespera Blomqvista, ale w 36. minucie Jonas Olsson dostał czerwoną kartkę za faul na Podbrożnym. Legioniści decydujące ciosy zadali w drugiej połowie i za awans do fazy grupowej otrzymali premię w wysokości miliona dolarów [tube]7Jr2Bx9rlU8[/tube] Sezon 1996/97 Runda wstępna: Widzew Łódź – Broendby Kopenhaga 2:1 (Dembiński 64, Majak 73 – Bjur 75) i 2:3 (Citko 56, Wojtala 88 – Moeller 31, Bjur 44, Vilfort 48) W pierwszym meczu, w Łodzi, nie popisał się Marek Koniarek, najskuteczniejszy snajper Widzewa w historii ligowych występów. Zastąpił go Jacek Dembiński, który cztery minuty po wejściu na murawę strzelił piękną bramkę. O rewanżu w Kopenhadze powiedziano i napisano już właściwie wszystko, ale nadal niezastąpiony pozostaje komentarz Tomasza Zimocha: [tube]33qR5XD_5gs[/tube] Ciekawostka: cztery z pięciu goli dla Widzewa zdobyli piłkarze pozyskani przed rozgrywkami pucharowymi… Sezon 1997/98 I runda kwalifikacyjna: Neftczi Baku – Widzew Łódź 0:2 (Terlecki 21, Dembiński 44) i 0:8 (Szarpak 5, 70, 76, Kobylański 8, Zając 15, Dembiński 25 i 30, Curteian 68) II runda kwalifikacyjna: Widzew Łódź – AC Parma 1:3 (Michalczuk 53 – Chiesa 28 i 47, 49) i 0:4 (Pedros 37, Sensini 41 i 53, Adailton 79) Pierwszego gola dla mistrzów Polski w tej edycji Champions League strzelił Maciej Terlecki, który zadedykował gola powodzianom. W przypadku spotkań z Parmą najwięcej emocji wzbudził nie sam mecz, lecz… transmisja. Okazało się, że pierwszego starcia z Parmą nie pokaże TVP, tylko Canal Plus, bowiem operatywny Andrzej Grajewski przehandlował prawa do transmisji właśnie tej stacji. Mówiono o kwocie 600 tys. marek. Przed rewanżem we Włoszech z Widzewem pożegnał się Jacek Dembiński, który stał się zawodnikiem Hamburger SV. [tube]prCtuBoNzqY[/tube] Sezon 1998/99 I runda kwalifikacyjna: ŁKS Łódź – Kjapaz Gandża 4:1 (Cebula 12, Trzeciak 50 i 76, Wieszczycki 72 – Sulejmanow 82) i 3:1 (Trzeciak 45 i 49, Wieszczycki 82 – Smirnow 55) II runda kwalifikacyjna: Manchester United – ŁKS Łódź 2:0 (Giggs 16, Cole 80) i 0:0 Strzelec czterech goli w pierwszej rundzie, Mirosław Trzeciak, został sprzedany przed meczami z Manchesterem do hiszpańskiej Osasuny. Rewanż w Baku najlepiej zapamiętał obrońca Tomasz Lenart, który omal nie stracił nogi w… niezabezpieczonej studzience znajdującej się tuż za linią boczną boiska. Z kolei po meczu w Manchesterze brytyjska prasa współczuła Peterowi Schmeichelowi, który porządnie zmarzł, bowiem łodzianie nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę „Czerwonych Diabłów”. W rewanżu ambitna postawa pozwoliła ełkaesiakom na wywalczenie remisu. [tube]D_uyNNdVX38[/tube] Sezon1999/2000 II runda kwalifikacyjna: Liteks Łowecz – Widzew Łódź 4:1 (Todorow 40 i 76, Żivković 82, Kondew 90 – Wichniarek 89) i 1:4, k.2:3 (Gęsior 14, Wichniarek 52 i 60, Michalski 75 – Todorow 30) III runda kwalifikacyjna: AC Fiorentina – Widzew Łódź 3:1 (Adani 17, Cois 57, Rui Costa 90 – Adani 74 sam.) i 2:0 (Chiesa 40, Cois 67) Widzew zastąpił krakowską Wisłę, wykluczoną z pucharów za pamiętny rzut nożem słynnego „Miśka” w głowę Dino Baggio. Starcie widzewiaków z Liteksem było nie mniej emocjonujące niż pojedynki z Broendby. W przerwie rewanżowego spotkania z Bułgarami, ówczesny trener łodzian, Grzegorz Lato, nawet nie silił się na specjalne oracje, wszak wielkim mówcą nigdy nie był: – Kurwa, panowie. Głowa do góry i zapierdalamy! Poskutkowało. Karnego decydującego o awansie strzelił Maciej Terlecki. Z kolei w trzeciej rundzie w barwach Fiorentiny jedynie przez siedem minut na boisku zagrał słynny argentyński goleador Gabriel Batistuta, który na początku pierwszego meczu doznał kontuzji. [tube]MSuVSW4KXRg[/tube] Sezon 2000/01 II runda kwalifikacyjna: Dinamo Bukareszt – Polonia Warszawa 3:4 (Lupu 7, Michalicea 45, Niculae 63 – Wieszczycki 33 i 58, Olisadebe 35, Gołaszewski 88) i 1:3 (Tamas 44 – Olisadebe 60 i 62, Gołaszewski 66) III runda kwalifikacyjna: Polonia Warszawa – Panathinaikos FC 2:2 (Kiełbowicz 45, Kaliszan 69 – Warzycha 11, Fyssas 38) i 1:2 (A. Bąk 86 – Liberopoulos 30, Pfilipsen 60) „Czarne Koszule” pojedynki „u siebie” rozgrywały na stadionie w Płocku, bowiem już wtedy obiekt przy Konwiktorskiej urągał europejskim standardom. Bohaterami starć z mistrzem Rumunii byli Emmanuel Olisadebe, Tomasz Wieszczycki i Igor Gołaszewski. Z kolei o porażce w dwumeczu z „Wszechateńskimi” zadecydowały szkolne błędy w defensywie. Sezon 2001/02 II runda kwalifikacyjna: Skonto Ryga – Wisła Kraków 1:2 (Korgalidze 78 – Głowacki 48, Żurawski 80) i 0:1 (Żurawski 85) III runda kwalifikacyjna: Wisła Kraków – FC Barcelona 3:4 (Pater 22 i 32, Frankowski 38 – Rivaldo 31, 34 i 73, Kluivert 65) i 0:1 (Luis Enrique 72) Po obowiązkowym wyeliminowaniu mistrza Łotwy, „Biała Gwiazda” stanęła przed nie lada wyzwaniem – wyrzucić za burtę Ligi Mistrzów słynną Barcelonę. Wiślacy prowadzili z Katalończykami dwukrotnie, a mimo to nie udało im się nawet zremisować. W rewanżu grająca wybitnie defensywny futbol Wisła minimalnie przegrała na Camp Nou. [tube]_8Cuyw9dL4g[/tube] Sezon 2002/03 II runda kwalifikacyjna: Vardar Skopje – Legia Warszawa 1:3 (Ristovski 63 – Kucharski 3, Yahaya 37, Svitlica 90) i 1:1 (Kucharski 33 – Rogerio 51) III runda kwalifikacyjna: FC Barcelona – Legia Warszawa 3:0 (F. De Boer 8, Riquelme 80, Cocu 90) i 1:0 (Mendieta 68) Dopiero po porażkach z Barceloną władze Legii zdecydowały się na transfery Marka Saganowskiego i Łukasza Surmy. Cóż, mądry Polak po szkodzie. Choć prawdę mówiąc, wątpię w to, czy Saviola, Kluivert lub Riquelme przestraszyliby się wyżej wymienionych jegomości… [tube]Y5zu6lp97kE[/tube] Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...

  • TOP 250. Geremi (208.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatniego ćwierćwiecza. Na pozycji 208. Geremi Sorele Njitap Fotso. Kameruński obrońca lub pomocnik ur. w 1978 r. w Bafoussam. Pierwszy w rankingu przedstawiciel Czarnego Lądu i od razu „wojownik”. Twardy, silny, z dobrym strzałem z dystansu; rzuty wolne z ponad 20 m, to jedna z jego wizytówek. Zaczynał w rodzimym Racing Bafoussam (28/5), później już poważniejsze europejskie firmy, m.in. Real Madryt (113/2), Chelsea FC (135/10) i Newcastle Utd (76/7). Z Realem dwukrotnie Puchar Europy (2000, 2002), Mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii (2001), z Chelsea dwa razy Mistrz Anglii (2005, 2006), tyleż Pucharów Ligi (2005, 2007) i po jednym trofeum – Puchar Anglii (2007) i Tarcza Wspólnoty (2005). W reprezentacji Kamerunu 118 meczów i 13 zdobytych bramek. Niekiedy wspominam młodzieżówkę, jeśli jest powód. W tym przypadku jak najbardziej jest, bowiem Geremi to złoty medalista olimpijski 2000 (dodatkowo kapitan drużyny). W dorosłej kadrze także odnosił sukcesy – dwukrotny zwycięzca z zespołem Pucharu Narodów Afryki (2000, 2002). Grał w Mistrzostwach Świata 1998, 2002 i 2010 oraz sześciokrotnie(!) w PNA (2000, 2002, 2004, 2006, 2008, 2010). Łącznie w karierze 613 meczów i 58 bramek. Po odejściu z Realu w 2003 r., jego ówczesny trener z Madrytu – Vicente del Bosque, powiedział, że „Geremi i McManaman, to dwóch najważniejszych piłkarzy tamtego Realu, bo trzymali mentalnie całą drużynę i tworzyli zdrową atmosferę”. Po przygodzie w Chelsea, Mourinho również wypowiadał się w samych superlatywach o Kameruńczyku. Stwierdził, że pod koniec jego gry w CFC sadzał go na ławce, bo „jest piłkarzem, na którego zawsze może liczyć w krytycznych chwilach, który jest zawsze gotowy do pomocy drużynie, do walki, niezwykle pracowity i uniwersalny. Jeśli ma zagrać na prawej obronie to będzie tam niezawodny, jeśli na skrzydle, to będzie podobnie”… Nasz bohater pochodzi z piłkarskiej rodziny. Jego ojciec Samuel, był napastnikiem o pseudonimie „Trująca Strzała” ze względu na potężny strzał z rzutów wolnych (syn posiadł podobną umiejętność, co zaznaczyłem na początku tekstu)… Wielokrotny reprezentant Kamerunu Pierre Webó, to kuzyn Geremiego. *** Towarzyski mecz w Kobe przed MŚ 2002, Anglia – Kamerun. Gol na 1:2, oczywiście z rzutu wolnego: [tube]S6TYwoZ-jr4[/tube] Dariusz Kimla Czytaj dalej...

  • Najlepsze oprawy sezonu 2012/13 w Polsce

    Za chwilę nowy sezon, ostatni więc dzwonek, by zaprezentować najlepszą dwudziestkę opraw sezonu 2012/13 na naszych stadionach. Startujemy. Czytaj dalej...

  • 168 mgnień Tomasza Frankowskiego

    Przez ostatnie 15 lat na naszych oczach rodziła się legenda. Frankowski stał się dla ekstraklasy równie ważny jak swego czasu Pol, Brychczy, Cieślik czy Lubański… Po zakończeniu sezonu 2012/13 popularny „Franek” powiedział: pas. W nadchodzących rozgrywkach w barwach białostockiej Jagiellonii nie zobaczymy już jej najlepszego strzelca w historii, bowiem Frankowski – choć mógł kontynuować – zakończył karierę. Licznik goli stanął na liczbie 168. Przed kolejną rundą rozgrywek zawsze mam zwyczaj zerkać na klasyfikację „Klubu 100”. Odkąd tylko sięgam pamięcią w czołówce nic się nie zmieniało. Pol, Brychczy, Cieślik, Lubański, Peterek, Kmiecik, Liberda, Anioła, Scherfke… Coś drgnęło dopiero w 2003 roku, gdy do pierwszej dziesiątki dołączył Jerzy Podbrożny. Popularny „Guma” już wtedy męczył się okrutnie strzelając pojedyncze bramki dla Zagłębia, Amiki, Pogoni czy Widzewa. To już nie był ten sam snajper z połowy lat 90-tych, który trafiał do siatki seriami. Później przyszedł czas na Tomasza Frankowskiego, wreszcie Macieja Żurawskiego. Z Frankowskim jak ze… skokami Jednak zostawiam „Żurawia” w spokoju, będzie o „Franku”. Śledzenie jak Frankowski przesuwał się w pierwszej dziesiątce „Klubu 100” przypominało mi poniekąd obserwację klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. Który jest Kamil Stoch, który Maciej Kot, a ile brakuje Stefanowi Huli do pierwszej trzydziestki. Przyznam, że kibicowałem Frankowskiemu. Liczyłem na to, że zadomowi się w pierwszej trójce, a nawet pobije rekord Ernesta Pola z lat 1954-66, czyli 186 goli. O ile jednak Pol, Brychczy czy Cieślik grali i strzelali dawno, dawno temu, o tyle „Franek” był kimś w rodzaju kumpla, którego co tydzień widzi się na ligowych boiskach i który z niebywałą łatwością, a nierzadko i z cynicznym uśmiechem pakuje piłkę do siatki. W sumie fajnie, że gość, który raczej grzeszył skromnością i wykonywał swoją robotę z godną podziwu regularnością, wdarł się do mocno skostniałej już czołówki i zapewnił sobie w niej miejsce już na wieki. „Franek” osiągnął najwięcej ze złotego pokolenia białostockiej piłki, wychowanków trenera Ryszarda Karalusa. Gdy cała Polska wpadła w szał „Citkomanii”, Frankowski strzelał bramki w trzecioligowym francuskim Poitiers. Niebawem Marek Citko doznał poważnej kontuzji i zakończyła się jego wielka gra. Gdy Mariusz Piekarski przechodził do słynnego Flamengo Rio de Janeiro, „Franek” przywdziewał barwy FC Martigues. Gdy Jacek Chańko liczył na to, że wywalczy miejsce w podstawowym składzie Werderu Brema, Frankowski cieszył się z pierwszej z czterech koron króla strzelców. Gdy koledzy z ekipy Mistrza Polski Juniorów z 1992 roku rozmieniali swój talent na drobne lub przepadali piłkarsko w niższych ligach, „Franek” rósł w siłę. Przeskoczyłby Pola? Gdyby nie wyjeżdżał za młodu do Francji i gdyby chciał zostać w Polsce w latach 2005-2008 zapewne nastrzelałby tyle goli, że nie tylko zdetronizowałby Pola, ale i przekroczyłby magiczną liczbę 200 bramek. Gdyby babcia miała wąsy… Należy pamiętać, że Frankowski grał w czasach, gdzie wojaże zagraniczne są na porządku dziennym, co dla Brychczego, Cieślika czy Lubańskiego kopiących w czasach siermiężnego PRL-u było jedynie nierealnym marzeniem. W ciągu ostatnich piętnastu lat na naszych oczach rodziła się legenda Frankowskiego. Można psioczyć, że co to za czasy, że polski ligowy futbol upadł tak nisko, że w pucharach leją nas klubu z Azerbejdżanu, że kiedyś było trudniej, itp. Jak było w czasach gdy ligą rządzili wspomniani Cieślik, Pol czy Lubański wiemy tylko z opowieści, ówczesnej prasy i zachowanych nielicznych materiałów filmowych. Oczywiście w żaden sposób nie zamierzam umniejszać sukcesów tych piłkarzy. Jednak Frankowskiego widzieliśmy tu i teraz. Z pewnością znajdą się tacy, którym „Franek” pośród najlepszych strzelców w historii ekstraklasy będzie pasował tak jak pięść do nosa. Ale Frankowski i jego gole to też historia naszej ligi, czy to się komuś podoba, czy nie. W jednym z felietonów w Gazecie Wyborczej, Rafał Stec pisał o tym, że Frankowski starzeje się pięknie i lekko. Mógłby jeszcze lżej i jeszcze piękniej, gdyby nie konflikty z trenerami w Jagiellonii: Michałem Probierzem i Tomaszem Hajto. Nieraz nie rozumiałem obu szkoleniowców, czemu sadzają na ławce snajpera obdarzonego niespotykanym w Polsce instynktem na ławce rezerwowych, a wolą wystawiać do gry takie „tuzy” jak Tomasz Zahorski czy Grzegorz Rasiak… Cóż, ilu trenerów, tyle koncepcji. Następny będzie „Sagan”? Jedno jest pewne – takiego snajpera jak Frankowski długo w polskiej lidze nie będzie. Czy na kolejnego napastnika, który dołączy do czołówki „Klubu 100” będzie trzeba poczekać kilkanaście lub kilkadziesiąt lat? Niekoniecznie. Trzymajmy kciuki za Marka Saganowskiego (93 gole w ekstraklasie). Może jak wytrwa na boiskach ekstraklasy do czterdziestki, tak jak Frankowski znajdzie się wśród najwybitniejszych goleadorów w historii polskiej ligi… Najważniejsze daty ze strzeleckiej kariery Tomasza Frankowskiego: 29 sierpnia 1992 – debiut w ekstraklasie: Jagiellonia – Ruch Chorzów (0:3) 7 października 1992 – pierwszy gol w lidze z rzutu karnego w meczu Jagiellonia Białystok – Szombierki Bytom (2:3) 17 października 1998 – gol nr 10 w meczu ŁKS Łódź – Wisła Kraków (0:3) 14 maja 2000 – pięć bramek w meczu Wisła – Górnik Zabrze (6:3) 12 listopada 2000 – gol nr 50 z rzutu karnego w meczu Wisła – Legia Warszawa (3:3) [tube]TGWmjz2mLzM[/tube] 30 września 2001 – mecz nr 100 w ekstraklasie, pojedynek Wisła – Widzew Łódź (2:0) 17 października 2004 – gol nr 100 w ekstraklasie, mecz Odra Wodzisław – Wisła (1:2) 16 maja 2009 – gol nr 122 w ekstraklasie (mecz Jagiellonia – Polonia Warszawa 2:1), Frankowski awansuje na 10. miejsce w klasyfikacji „Klubu 100” wraz z Jerzym Podbrożnym 6 sierpnia 2011 – gol nr 150 w meczu Jagiellonia – Lechia Gdańsk (2:1) 22 października 2011 – gol nr 156 w meczu Jagiellonia – GKS Bełchatów (1:0), Frankowski awansuje na 4. miejsce w klasyfikacji snajperów wszech czasów 6 kwietnia 2013 – gol nr 168 z rzutu karnego w meczu Jagiellonia – Pogoń Szczecin (1:0) i awans na 3. miejsce w klasyfikacji „Klubu 100” [tube]jzpFEOZUkx0[/tube] 29 maja 2013 – ostatni mecz (nr 302) w ekstraklasie (Jagiellonia – Ruch Chorzów 1:0) Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...