Archiwum wrzesień, 2013

  • Alfabet Futbolowego Globtrotera. H jak Hamburg

    Hanzeatycki Hamburg. Wreszcie uciekliśmy na moment z Wysp Brytyjskich. Czytaj dalej...

  • Seans piłkarski (2). Niezapomniany New York Cosmos

    Dwójka reżyserów, Paul Crowder i John Dower, przedstawia genezę powstania Kosmosu. Narodziny, śmierć, zmartwychwstanie – tematyka nieobca nowojorczykom. Wsiadamy na pokład, przyjrzymy się sprawie z bliska. Czytaj dalej...

  • Wczorajszy mecz. Tottenham Hotspur – Chelsea 1:1

    Gdy po wyniszczającym sezonie 2011/2012, w którym Real Madryt zdetronizował Barcelonę, Pep Guardiola udał się na zasłużony urlop, José Mourinho wbił mu szpilę: „Jeśli odejdę [z klubu], to nie po to, żeby być przez rok na wakacjach”. Początek obecnych rozgrywek (porażki z Basel w Lidze Mistrzów i z Evertonem w Premier League oraz, ogólnie rzecz biorąc, dość drętwy styl Chelsea) pokazał , że może i Portugalczykowi wakacje by się przydały. Później jednak nadeszła wygrana z Fulham i można było pomyśleć, że Special One i The Blues zaczynają iść w dobrym kierunki. No ale co to za sztuka wygrać z drużyną prowadzoną przez Martina Jola… Mecz z Tottenhamem to miał być prawdziwy test dla trzeciej ekipy ubiegłego sezonu. *** Muszę przyznać, że im więcej niepochlebnych czy nienawistnych tekstów na temat Mourinho czytam, tym bardziej go lubię. Nienawidzą go, co w sumie zrozumiałe, kibice Barcelony (często cierpią na, parafrazując Michnika, zoologiczny antymourhinizm), nie lubi wielu, również polskich, dziennikarzy i tzw. ekspertów. „Muł” (polska trawestacja ksywki „Mou”) , „portugalski nazista”, pogardliwe określenie „tłumacz” (jakby bycie tłumaczem to miał być powód do wstydu) – wybrałem trzy z określeń, jakimi obdarowali Mourinho jego „fani”. Co do relacji między Mourinho a André Villas-Boasem (określanymi przez niektórych jako „zimna wojna”), to wcale bym się nie zdziwił, gdyby między byłymi trenerami Porto panowała mniej więcej taka „nienawiść”, jak pomiędzy Mou a Guardiolą, którzy ponoć wyściskali się przy okazji Superpucharu Europy i odbyli dość długa rozmowę. Chyba czasem zapominamy, że menedżerowie wielkich klubów to zazwyczaj ludzie z większą klasą niż dziennikarze piszący o ich – wymyślonych bądź nie – konfliktach. 1 Dawnej przyjaźni już nie ma, ale wojny też chyba nie *** Dziwnie ogląda się takie mecze. Z jednej strony ulubiona angielska drużyna – Tottenham, z drugiej – Chelsea, dowodzona przez mojego faworyta wśród menedżerów. To nie jest tak, że po niepowodzeniach Kogutów nie mogę zasnąć, ale trudno też powiedzieć, żebym oglądając londyńczyków, nie odczuwał intensywnych emocji. A Mourinho życzę powodzenia jak mało komu. *** W pierwszej połowie bardzo dobrze grał Tottenham, słabo Chelsea. W drugiej role były odwrócone do momentu czerwonej kartki dla Fernando Torresa. Tak najkrócej można by podsumować te derby. Mourinho niewątpliwie miał pretensje do swoich graczy, że zagrali taki piach przez pierwsze 45 minut. Jego uczeń, a dziś również rywal, Villas-Boas, do swoich, że w drugiej odsłonie derbów dali się zdominować Juanowi Macie i jego kolegom. No właśnie, Mata. Mourinho sadza go na ławce kosztem słabszego Oscara i będącego w przeciętnej formie Edena Hazard. Dziś Hiszpan może nie zachwycił, ale zanotował asystę i ożywił grę Chelsea. *** W drużynie gospodarzy najlepszy był Moussa Dembélé (uwielbiam patrzeć na jego grę). Świetnie do pewnego czasu grał Christian Eriksen, lecz w drugiej połowie zniknął. Ma chyba rację Andrzej Twarowski, mówiąc, że Duńczyk jest zupełnie nieprzydatny, gdy atakuje przeciwnik. Czego dowiedzieliśmy się o obu drużynach? Że powrót Mou do Chelsea nie jest łatwy. Jego praca to będą raczej krew, pot i łzy, a nie bazowanie na swej żywej legendzie. Że warto by jednak postawił na Matę i że być może uda mu się obudzić Torresa (bardzo dobry mecz Hiszpana, choć… znów bez gola). Co do Tottenhamu, to nie wiem, na ile jego dobre wyniki są pochodną pracy Villas-Boasa, a na ile talentu Eriksena, Townsenda czy mojego faworyta, Dembélé. Wciąż też nie zmieniłem zdania o Roberto Soldado – to nie jest zawodnik z czołówki europejskich snajperów. Liga Europy? Tak. Słabująca Valencia? Jak znalazł. Ale nie klub, który, jak sądzę, ma zamiar zadomowić się na stałe w pierwszej czwórce Premier League i walczyć o mistrzostwo. *** Znów dobrą robotę wykonał duet komentatorów: Andrzej Twarowski – Rafał Nahorny. Irytować może jednak ciągłe nawiązywanie do sędziowania w Hiszpanii (zwłaszcza że Nahorny zdaje się mieć pojęcie o La Liga mniejsze niż Cezary Olbrycht, a to duża sztuka), wszak to, co wyprawiają sędziowie w Premier League, to też nie jest, cytując Twarowskiego, „cud, miód, malina”. W czym César Muñiz Fernández jest gorszy od takiego Martina Atkinsona? Mike Dein, który zagwizdał na korzyść Spurs, karząc drugą żółtą kartką Torresa, choć akurat po tej akcji boisko powinien opuścić Vertonghen, tez się nie popisał. Belg i Hiszpan przez cały mecz kopali się po kostkach, a El Niño m.in. pokusił się o mało męskie rozwiązywanie sporów… drapiąc rywala po policzku. 1 I właśnie za tę akcję powinien wylecieć, nie za faul, którego nie było. Gdy Twarowski po raz enty przypomina, że w Hiszpanii sędziowie gwiżdżą faule, których nie ma, to chyba zapomina, że w Anglii czasem puszczane są zagrania ocierające się o kryminał. W obecnym sezonie nie odbyło się wiele meczów, po których emocje schodziłyby do następnego dnia, również pierwsza połowa spotkania na White Hart Lane nie zachwyciła. Jednak druga to już była niemal kwintesencja Premier League. Oby tak dalej, ale bez błędów sędziowskich. *** 28 września, Londyn, White Hart Lane Tottenham Hotspur – Chelsea 1:1 (0:1) 1:0 Sigurðsson 19′ 1:1 Terry 65′ 1 Czerwona kartka: Torres 81′. Tottenham: Hugo Lloris – Kyle Walker, Michael Dawson, Jan Vertonghen, Kyle Naughton – Paulinho, Moussa Dembélé – Andros Townsend (62′ Nacer Chadli), Christian Eriksen (70′ Lewis Holtby), Gylfi Sigurðsson – Roberto Soldado (77′ Jermaine Defoe). Trener: André Villas-Boas. Chelsea: Petr Čech – Branislav Ivanović, David Luiz, John Terry, Ashley Cole – John Obi Mikel (46′ Juan Mata), Frank Lampard – Ramires, Oscar (82′ César Azpilicueta), Eden Hazard (69′ André Schürrle) – Fernando Torres. Trener: José Mourinho. Sędziował: Mike Dein. Czytaj dalej...

  • TOP 250. Giovanni van Bronckhorst (192.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatniego ćwierćwiecza. Na pozycji 192. Giovanni Christiaan van Bronckhorst. Holenderski obrońca lub pomocnik ur. w 1975 r. w Rotterdamie. Lewa strona defensywy to jego optymalna pozycja. Świetny w odbiorze i takiż w kreowaniu gry. Piekielnie silna lewa noga to jeden z jego znaków firmowych. Jako kapitan reprezentacji poprowadził drużynę do finału Mundialu w 2010 r. Karierę zaczynał i kończył w Feyenoordzie (łącznie 240/36), choć w pierwszym sezonie jego przygody z dorosłym futbolem wypożyczony był do RKC Waalwijk (12/2). W międzyczasie trzy wielkie firmy – Rangers FC, dokąd ściągnął go jego wcześniejszy trener z reprezentacji młodzieżowych Dick Advocaat (103/21), Arsenal FC (64/2) i FC Barcelona (154/7). Na jego koncie cała gablota trofeów z czterech krajów – w klubie z Rotterdamu dwa razy KNVB Cup (1995, 2008). W szkockim gigancie dwa Mistrzostwa i dwa Puchary kraju (1999, 2000) oraz Puchar Ligi (1998). W Arsenalu Mistrz Anglii (2002) i dwukrotnie FA Cup (2002, 2003). W barwach Blaugrany dwa razy mistrz La Liga i dwa Superpuchary Hiszpanii (2005, 2006) oraz Puchar Europy (2006). W reprezentacji Holandii 106 meczów i sześć goli. Strzelał niewiele, za to wszystkie bramki z nie byle kim; trafiał w spotkaniach z solidnymi ekipami – RPA, Irlandią i Słowenią oraz wybitnymi – Argentyną, Włochami i Urugwajem (ten gol na filmiku, polecam)… Grał w ME 2000 (półfinał), 2004 (półfinał) i 2008 (ćwierćfinał) oraz w MŚ 1998 (IV miejsce), 2006 (1/8 finału – bitwa norymberska, szczegóły poniżej) i 2010 (finał). Łącznie w karierze 679 meczów i 74 bramki. W meczu 1/8 finału MŚ w 2006 r. spotkały się ekipy Holandii i Portugalii. Mecz ten został później określony jako „Battle of Nuremberg”. Portugalczycy wygrali 1:0, a mecz został rekordzistą wszystkich spotkań rozegranych kiedykolwiek pod egidą FIFA w formule turniejowej. W spotkaniu tym, rosyjski sędzia Walentin Iwanow pokazał 16 żółtych i 4 czerwone kartki. Jako ostatni, w 95.min meczu, z boiska wyleciał Giovanni van Bronckhorst… Jego rodzice pochodzą z grupy wysp Moluki w Indonezji. *** Gol naszego bohatera w półfinale ostatnich MŚ. Holandia – Urugwaj 3:2, bramka van Bronckhorsta w 18.min na 1:0. Bez komentarza: [tube]JVQmWZoNHG4[/tube] Dariusz Kimla Czytaj dalej...

  • Typera część szósta

    Rachmistrz powrócił z Wiecznego Miasta cały i zdrów. Niestety, piłkarze nie dostosowali się do rewelacyjnego, kibicowskiego wyjazdu tym, co prezentowali na boisku, ale pamiętajmy – klub to historia, tradycja i kibice, a nie jego pracownicy. W piątej kolejce typera odbyły się dwa spotkania derbowe. Roma okazała się lepsza od Lazio, a Manchester City rozbił Manchester United. Na uwagę zasługuje również starcie miliarderów w Ligue 1. Mecz zakończył się remisem i podziałem punktów. PSG i Monaco mnie kompletnie rozczarowały. Pieniądze nie grają, jak mówi stare, piłkarskie porzekadło. Wyniki 5. kolejki typera: Niedziela, 22.09.13 Club Brugge – Anderlecht 4:0 AS Roma – Lazio 2:0 Manchester City – Manchester United 4:1 Legia Warszawa – Górnik Zabrze 2:1 PSG – Monaco 1:1 Poniedziałek, 23.09.13 Maccabi Hajfa – Maccabi Tel Aviv 0:3 Tours – Lens 3:1 W ramach Jokera pytaliśmy ile minut rozegra Waldemar Sobota w meczu z Anderlechtem. Sobota rozegrał pełne 90 minut. Tabela graczy po piątej kolejce: 48 punktów – Panda (14) 45 punków – Pilar (6) 34 punkty – Asecond17 (3) 34 punkty – piciarm (6) 32 punkty – CzaQs (10) 30 punktów – Piotr Dzikowski (5) 29 punktów – maq (10) 28 punktów – Sparagmos (4) 26 punktów – Potok (0) 26 punktów – akecaj (3) 24 punktów – Paweł Król (8) 20 punktów – Dariusz Kimla (2) 19 punktów – michaju (1) 18 punktów – Grzegorz Ziarkowski (5) 17 punktów – rooney (2) 16 punktów – Stoiczkow8 (2) 14 punktów – Tomek _bauns (0) 13 punktów – Rafał Sahaj (0) 7 Punktów – Lepinio (0) 6 punktów – Marcin Wandzel (0) 5 punktów – Michał Mormul (0) 4 punkty – Damian Wójcik (0) 4 punkty – Fisiu (2) W szóstej odsłonie typera wybraliśmy dla Was następujące spotkania: Niedziela, 29.09.13 ( w nawiasie moje typy) Dolcan Ząbki – Miedź Legnica (12:15) (2:1) Torino – Juventus (12:30) (0:2) Feyenoord – Den Haag (14:30) (3:1) Young Boys – FC Zurich (16:00) (2:1) Debrecen– MTK Budapest (16:30) (2:0) Poniedziałek, 30.09.13 Everton – Newcastle (21:00) (2:0) Lanus – River Plate (02:15) (2:0) Joker: Ile łącznie padnie bramek we wszystkich siedmiu niedzielnych meczach Serie A? (24) Typujemy do niedzieli 29.09 do godziny 12:14. O co gramy? – Książka „Skromność Mistrza” – Iker Casillas – Książka „Deyna” – Stefan Szczepłek – Książka „Tajemnica Mundialu” – Roman Hurkowski, Przemysław Łonyszyn – Szalik Interu Mediolan – Koszulka reprezentacji Portugalii Wszystkim graczom życzymy powodzenia! Czytaj dalej...

  • Słomiany zapał (5)

    Jezu, jak się cieszę! Gol jest esencją piłki nożnej. Czasem jest jak orgazm, i to zwielokrotniony. Zainspirowany przez cieszynkę w kałuży z drugiej ligi litewskiej postanowiłem odgrzać starego kotleta (tytuł cyklu sprawia, że ochota na pisanie minęła dawno) i się tematowi przyjrzeć. Kto jak się cieszy i dlaczego? [tube]mwIR1mYI-UM[/tube] Generalnie strzelców bramek i ich radość można podzielić na kilka podstawowych grup, nie tylko narodowościowych… Afrykanie Czytałem ostatnio, że nie powinno się mówić „Murzyni”, a „Murzynek Bambo” to niezwykle szkodliwa bajka. Niech więc będą „Afrykanie”. Oni też potrafią się cieszyć, nawet będąc złapanym w siatkę… FUSSBALL : NATIONALMANNSCHAFT WM 1994 / NGA - BGR  3:0 …lub tworząc żywą, ludzką kanapkę: World Cup 1990 Cameroon celebrate goal against Clolumbia Włosi Marco Tardelli – jak dla mnie on i jego radość po strzeleniu gola RFN w finałach MŚ 1982, to absolutny numer jeden wszech czasów: sz5-4 Jak głosi legenda, po strzeleniu bramki Tardelli krzyczał: „Nie wierzę!!!”. Jeszcze inna mówi, że wydzierał się „Marcoooo”. Jednak moim skromnym najlepsza wersja mówi, że darł się „Tardellllliiiii”. Tardellemu, jako trenerowi, było mniej do śmiechu podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku, kiedy armada Janusza Wójcika gładko pozamiatała „Błękitnych” 3:0. Zaraz za nim Fabio Grosso. Gol również w mistrzostwach świata (tyle że w półfinale), również przeciw Niemcom (już zjednoczonym), 24 lata później od starszego kolegi. Ta radocha tyle kosztowała Grosso, że później jego kariera nie potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami: sz5-3 Kolejny „makaroniarz” – Salvatore „Toto” Schillaci, który podczas MŚ Italia `90 wyskoczył niczym diabeł z pudełka na najwyższy stopień klasyfikacji strzelców. Sycylijczyk po zdobyciu gola biegał, jakby postradał zmysły, dodatkowo miał wyłupiaste oczy jak pies mojego kolegi. To znaczy kolega nazwał swego psa „Toto” tuż po Italia `90. Wcześniej wołał na niego: „Lenin”, a jeszcze wcześniej – „Ataturk”. sz5-5 I na koniec z Półwyspu Apenińskiego – Sebastian Giovinco z Empoli po strzeleniu gola Palermo. Widać to i owo na sportowo… sz5-6 Anglicy Z włoskiego buta przenosimy się do ojczyzny futbolu. Paul „Gazza” Gascoigne dziś to degenerat, pijak i złodziej, ale kiedyś świetnie grał. Oto co swego czasu pisałem o „Gazzie”: „W meczu ze Szkocją strzelił fenomenalnego gola. Położył się następnie obok bramki, a koledzy nalali mu do ust wody z bidonu. Ot taka nietypowa „cieszynka”. Była to aluzja do wydarzeń, jakie miały miejsce kilkanaście dni przed turniejem. „Gazza” wraz z kolegami świętował swoje 29. urodziny podczas powrotu z tournee po Azji. Media obiegły następnie zdjęcia, jak przywiązani do fotela dentystycznego piłkarze piją drinki. Pomysłodawcą nietypowej formy spożywania alkoholu był oczywiście Gascoigne.” Gazza nie jest wyjątkiem, synowie Albionu nie zwykli wylewać za kołnierz, także gol zdobyty w meczu może być dobrą okazją do zamówienia paru piwek na przykład pięciu? Niżej Alan Shearer. sz5-7 Argentyńczycy Z Anglii szybki hop na drugą stronę oceanu do krainy odwiecznych wrogów Albionu. I nie chodzi wyłącznie o Falklandy-Malwiny, ale o kontakty piłkarskie piłkarzy znad Tamizy i La Platy, które bywały krwawe. Najlepszy z najlepszych, sam Bóg Ojciec we własnej osobie – Diego Armando Maradona – świetnie grał i równie świetnie umiał się bawić. Jednocześnie można przyjrzeć się, jak można cieszyć się z gola po zażyciu sporej dawki niedozwolonych specyfików. sz5-8 Maradona został mistrzem świata w 1986r., mistrzem był też osiem lat wcześniej czy Leopoldo Luque. Czy mam zwidy czy Luque tańczy szkocki taniec z Highlands na górze tego zdjęcia? Być może tak trzeba, gdy leżą wokół tony confetti? sz5-9 Szkoci Szkockie tańce? A ząbki w porządku? Panie i panowie – Joe Jordan, kiedyś asystent Harry’ego Redknappa w Spurs, niczym potwór z Loch Ness…. sz5-10 Holendrzy Kto był i widział, ten wie, że wszelkie historie o otwartości niderlandzkiego społeczeństwa należy między bajki włożyć. To zamknięci w sobie luteranie, neurotycy z twarzą ukrytą w dłoniach. Na zdjęciu Dennis Bergkamp. sz5-11 Kobiety Panie tez grają… sz5-12 Bogobojni Kaká, jest naczelnym przedstawicielem grupy, której członkowie zwykli dziękować niebiosom za każdego gola: sz5-13 Z humorem Gola można przyjąć również z humorem, jak Grant Holt. Nic to, że był to gol samobójczy, trzeba mieć do siebie dystans. Pewnie pomógł fakt, że ten „swojak” padł w derby regionu East Anglia, w których Norwich Holta rozbiło Ipswich 5:1… sz5-14 Nie zależy mi Eric Cantona, idol fanów z Old Trafford, w swej tradycyjnej, filozoficznej pozie: sz5-15 Inna legenda „Czerwonych Diabłów” Dennis Law nie był szczęśliwy, gdy grając w Man City, spuścił z ligi swój ukochany Man United …. sz5-16 Gdy nienawidzisz swego bossa Tak było z Gruzinem Temurem Kecbają: [tube]JlqCCDh9XT0[/tube] Swoją drogą, ile sutków ma piłkarz rodem z Kaukazu na tym zdjęciu? sz5-17 Gdy nienawidzisz całego świata Robin Friday – mało znany walijski piłkarz, grający w niższych ligach angielskich, dorobił się kultowego statusu. Olewał wszystko i wszystkich, prowadząc nieco koczowniczy tryb życia. Co ciekawe, poniższe zdjęcie, gdy po strzeleniu gola pokazał bramkarzowi dwa palce (to angielska odpowiedź na stosowany w Ameryce palec środkowy), po latach znalazło się na okładce jednej z płyt rockowej grupy Super Furry Animals: sz5-18 Islandia I na koniec – „wędkarska” radość w lidze Islandii. [tube]X3cxr4Q8m90[/tube] Maciej Słomiński Czytaj dalej...

  • Na rozegraniu. Ciriaco Sforza

    Określany fałszywym rozgrywającym, świetnym technikiem, wizjonerem gry – przypomnienie kariery Szwajcara Ciriaco Sforzy. Czytaj dalej...

  • TOP 250. Roberto Néstor Sensini (193.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatniego ćwierćwiecza. Na pozycji 193. Roberto Néstor Sensini. Argentyński obrońca ur. w 1966 r. w niewielkiej miejscowości Arroyo Seco w prowincji Santa Fe. Legenda i ostoja defensywy w reprezentacji i w kilku włoskich klubach. Solidny i nieustępliwy, przez trzy lata, za kadencji Marcelo Bielsy, kapitan kadry Argentyny. Wicemistrz Świata z 1990 r. W tamtym finale odegrał jedną z głównych ról; szczegóły na filmiku… Zaczął dość późno, bo w wieku 20 lat, w Newell’s Old Boys (74/2). Później kariera we Włoszech – Parma (257/17), Lazio (39/2) i Udinese (249/16). Z Newell’s Mistrz Argentyny (1988), z Parmą dwa razy Coppa Italia (1999, 2002), Superpuchar Europy (1993) i dwa Puchary UEFA (1995, 1999). W barwach Lazio – Scudetto, Coppa Italia i Superpuchar Włoch (2000) oraz Superpuchar Europy (1999). W reprezentacji Albicelestes 59 meczów bez zdobyczy bramkowej. Grał w MŚ 1990, 1994 i 1998 oraz w turniejach Copa America 1991 i 1993. Łącznie w karierze 678 meczów i 37 goli. Późno zaczął zawodową karierę, ale i późno zakończył. Grał w Serie A do 40-go roku życia. Z racji owej „długowieczności” doczekał się pseudonimu od włoskich dziennikarzy – Nonno, czyli Dziadek. Ten syn włoskich imigrantów jest posiadaczem swoistego rekordu – Sensini, to najstarszy straniero, który zdobył bramkę w I lidze włoskiej. Trafił w wieku 39 lat, dwóch miesięcy i 26 dni. *** Poniżej filmik z cyklu „przeżyjmy to jeszcze raz” – skrót finału MŚ Italia‘90. Bramka została zdobyta przez Niemców po faulu w polu karnym. Faulowany był Rudi Völler, faulujący to… Roberto Néstor Sensini. Karnego wykorzystał Brehme w 85.min., a Argentyńczycy kończyli tamten finał w dziewięciu. Ależ to były piękne czasy: [tube]MsbXRqT19IY[/tube] Dariusz Kimla Czytaj dalej...

  • Wczorajszy mecz. Schalke 04 Gelsenkirchen – Bayern Monachium 0:4

    Hit Bundesligi zapowiadał się jako pojedynek z kilkoma podtekstami, lecz ostatecznie nie przejdzie do historii. „Jorguś” przesadził Na sobotnią przystawkę zafundowałem sobie mecz Norymbergi z Borussią Dortmund. Danie ciężkostrawne, bowiem Juergen Klopp objawił się jako wielki eksperymentator, wystawiając do gry głównie rezerwowych, a nielicznym piłkarzom z podstawowego składu tak pozmieniał pozycję, że dobrą godzinę orientowali się w swoich obowiązkach na boisku. Godny odnotowania był przepiękny gol Marcela Schmelzera z rzutu wolnego, ostatecznie jednak spotkanie zakończyło się remisem, bowiem w drugiej części zaspali środkowi obrońcy BVB i bliżej nieznany Szwed Per Nilsson zapewnił punkt ekipie z Norymbergi. Danie główne z podtekstami Daniem głównym miało być starcie dwóch uczestników Ligi Mistrzów: Schalke 04 i Bayernu Monachium. Na trybunach Veltins Arena zasiadł komplet widzów, mając nadzieję, że gospodarze powtórzą wynik z Ligi Mistrzów, gdy ograli Steauę Bukareszt 3:0. Mecz miał kilka smaczków. Po pierwsze: przeciwko sobie zagrali bracia Kevin Prince Boateng i Jerome Boateng. To trzeci taki mecz w historii, gdy Boatengowie zagrali przeciw sobie. Po drugie: bramkarz Bayernu, Manuel Neuer porzucił klub z Zagłębia Ruhry na rzecz ekipy z Monachium. W Gelsenkirchen do dziś nie mogą mu tego darować i przy każdej nadarzającej się okazji Neuer słyszy solidną porcję przeciągłych gwizdów. Po trzecie: wspomniany Neuer niedawno zaliczył mecz nr 100 z czystym kontem w Bundeslidze. Jego vis a vis, Timo Hildebrand ma takich spotkań dokładnie 99. Nie wpuścić gola w setnym ligowym meczu i przy okazji ograć Bayern, to niezły wyczyn… W obu zespołach na murawę wybiegło po pięciu Niemców. Jako pierwszy szczęścia spróbował Kevin Prince Boateng, lecz Neuer był na posterunku. Chwilę później węgierski snajper Schalke, Adam Szalai (ciekawostka filologiczna – czytamy: Salai…) zamykał podanie wzdłuż bramki Jeffersona Farfana, ale zamiast do bramki, kopnął piłkę do góry. Zabójcza minuta W ekipie z Monachium szalał Arjen Robben. Holender dwukrotnie kapitalnie wystawiał piłkę Toniemu Kroosowi, który nieznacznie się mylił. Bayern zyskiwał jednak optyczną przewagę. W 20. minucie gospodarze wykonywali rzut rożny. Goście przejęli piłkę i wyprowadzili błyskawiczną kontrę, zakończoną wybiciem piłki na rzut rożny przez Benedikta Hoewedesa. Z kornera wprost na głowę Bastiana Schweinsteigera piłkę dośrodkował Robben, a reprezentant Niemiec nie dał szans Hildebrandowi. Gracze Schalke nie zdążyli zewrzeć szyków po straconej bramce, a przegrywali już 0:2. Po lewej stronie do końcowej linii uciekł David Alaba i zacentrował idealnie do Mario Mandżukicia. Chorwat głową zdobył drugą bramkę dla Bayernu. Dwa szybkie ciosy wytrąciły gospodarzy z równowagi. Piłkarze z Monachium panowali na murawie niepodzielnie, na ich grę miło było patrzeć. Momentami cała jedenastka Schalke była zamknięta na własnej połowie, środkowi pomocnicy z Monachium tłamsili w zarodku każdą próbę akcji ofensywnej rywala. Oprócz unicestwienia przeciwnika, monachijczycy pokazywali jak szybko, nowocześnie i ładnie dla oka rozgrywać atak pozycyjny. Czasem trochę przesadzali z koronkowym rozgrywaniem piłki, co przekładało się na brak skutecznego wykończenia akcji przez Robbena i Rafinhę. Można było odnieść wrażenie, że gdyby mistrzowie Niemiec musieli strzelić do przerwy jeszcze ze dwie, trzy bramki, wykazaliby nieco więcej koncentracji i z pewnością Hildebrand musiałby częściej sięgać do siatki. Po przerwie bez zmian Kto liczył na to, że dojdzie do spięcia lub nawet bijatyki między braćmi Boateng, ten srodze się zawiódł. Panowie grzecznie wymienili koszulki jeszcze przed przerwą, tak jakby czuli, że jeden z nich nie dotrwa na boisku do końcowego gwizdka. Kevin Prince został zmieniony w 80. minucie, Jerome grał cały mecz. Na drugą połowę gospodarze wyszli z jedną zmianą – Romana Neustadtera zmienił Marco Haeger, bowiem ani Neustadter ani przykładny ojciec piątki dzieci Jermaine Jones nie potrafili odebrać piłki pomocnikom Bayernu. Haeger nie wprowadził jednak nowej jakości do gry Schalke, lecz wtopił się w bezbarwną masę kolegów z drużyny. Tymczasem team Josepa Guardioli nadal grał swoje, neutralizując jakiekolwiek ofensywne poczynania rywali. Przykro było patrzeć jak cierpią kreatywni Farfan i Julian Draxler, których perfekcyjnie odcinano od podań i możliwości rajdów po skrzydłach. Monachijczycy na dwóch golach nie poprzestali. Dołożyli jeszcze dwa, czym dobili grające bez wiary w sukces Schalke. W 75. minucie Alaba z Riberym ośmieszyli defensywę gospodarzy i Francuz skierował piłkę do siatki tak na dobrą sprawę nie strzelając, lecz źle ją przyjmując. Czwarty gol to dzieło rezerwowych mistrza Niemiec. Thomas Mueller przegrał pojedynek sam na sam z Hildebrandem, ale zdołał przytomnie wycofać futbolówkę do Claudio Pizarro. Doświadczony Peruwiańczyk nie zwykł pudłować, mając pustą bramkę przed sobą. Bayern spiął klamrę Gracze z Gelsenkirchen nie strzelili gola na własnym stadionie po raz pierwszy od 33 spotkań. Ostatnim zespołem, który nie stracił bramki na Veltins Arena był… Bayern. Wydaje się, że monachijczycy mają patent na wygrywanie w Gelsenkirchen. Zresztą nie tylko tam. Po sobotnim meczu aż ciśnie się na usta pytanie: kto będzie w stanie zatrzymać Bayern w tym sezonie? Na drużynie powoli odciska swoje piętno Pep Guardiola – połączenie hiszpańskiej fantazji z niemieckim porządkiem zapewne będzie zabójcze dla przeciwników w Bundeslidze, chyba że ekipę z Monachium przetrzebi plaga kontuzji. A kto zatrzyma Bayern w Europie? Barcelona? Real Madryt? Manchester United? Chętnych jest kilku, lecz ilu z nich potrafi to zrobić? 21 września 2013, stadion Veltins Arena w Gelsenkirchen Schalke 04 Gelsenkirchen – Bayern Monachium 0:4 (0:2) 0:1 – Schweinsteiger (21.), 0:2 – Mandżukić (22.), 0:3 – Ribery (75.), 0:4 – Pizarro (84.) Schalke 04: Hildebrand – Uchida, Hoewedes, Matip, Aogo – Farfan, Jones, Neustadter (46. Haeger), K. Boateng (80. Clemens), Draxler – Szalai. Bayern: Neuer – Rafinha, J. Boateng, Dante, Alaba – Robben (73. Mueller), Kroos, Lahm, Schweinsteiger (78. Kirchoff), Ribery – Mandżukić (81. Pizarro). Żółta kartka: Farfan. [tube]IleCuXsfMSQ[/tube] Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...

  • Derby (10). Cracovia – Wisła Kraków

    Wczoraj na stadionie przy ul. Kałuży rozegrano derby nr 186. Czytaj dalej...