Archiwum marzec, 2014

  • Seans piłkarski (19). Korea Japonia 2002. Nieznany finał mistrzostw świata

    Schyłek pierwszego półrocza 2002 był nie tylko oczekiwaniem na mecz Niemcy – Brazylia. Tego samego dnia, czyli 30 czerwca, Bhutan zagrał z Montserratu… Czytaj dalej...

  • Alfabet Futbolowego Globtrotera. W jak Wschód (czyli Grodno)

    Uwielbiam jeździć na Wschód. Może nie aż do Phenianu czy Ułan Bator, to już by była trochę przesada, bo jednak wschodnie rubieże naszej ojczyzny jak najbardziej wystarczą… Czytaj dalej...

  • TOP 250. Christian Panucci (157.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatniego ćwierćwiecza. Na pozycji 157. Christian Panucci. Czytaj dalej...

  • Seans piłkarski (18). Bunt stadionów

    Nareszcie ktoś zmontował film, w którym pokazano, jak to tak naprawdę jest z zagorzałymi fanami piłki, zwanymi pogardliwie „stadionowymi bandytami” lub po prostu „kibolami”. Czytaj dalej...

  • Historia pewnej fotografii (11)

    Będzie trochę tabloidowo, ale co tam. Piłka to też zabawa, a nawet głupota. Tym razem w cyklu, którego poziom właśnie zaniżam, zdjęcie Jonathana Woodgate’a i Petera Croucha z czasów, gdy obaj grali w Tottenhamie. Zostało zrobione 17 (właściwie to 18, bo pewnie było po północy) września 2009 roku. Dwaj Anglicy imprezowali w klubie Movida po meczu z Portsmouth (Fratton Park: 2:1 dla gości po golach Ledleya Kinga i Jermaine’a Defoe, dla gospodarzy trafił Kevin-Prince Boatng). Ówczesny menedżer Spurs Harry Redknapp ustosunkował się do całej sprawy w sposób, jak na niego, dość spokojny, choć jego podopieczni raczej nie posłuchali wcześniejszych zaleceń szefa („Panowie, wystarczy kieliszek wina z żoną lub partnerką”). O tanecznych wyczynach Woody’ego chyba nie było do tamtej pory wiadomo zbyt wiele, natomiast Crouch stał się wcześniej tzw. sensacją YouTube’a (teraz może nią być każdy), gdy zaprezentował swój „taniec robota”: Crouchy chwilę później znów pokazał, że lubi się zabawić. W prasie pojawiły się zdjęcia nawalonego wychowanka Kogutów wraz z nieco lepiej prezentującą się dziewczyną. Redknapp tym razem był sobą i nazwał napastnika „idiotą”. Sam snajper bał się, że jego wybryk wkurzy Fabia Capello i ten nie powoła go na ME 2010. Surowy Włoch znalazł jednak miejsce dla balangowicza. crouch z laska Obaj zawodnicy to ciekawe postacie. Jeżeli chodzi o Woodgate’a (dziś w Middlesbrough), to jego kariera jest jednym wielkim pasmem nieszczęść i kontuzji. Przykładowo, gdy trafił do Realu Madryt, wciąż się leczył, a gdy wreszcie zadebiutował, zdobył bramkę samobójczą i wyleciał z boiska. Crouch, ze względu na swe warunki fizyczne (203 cm wzrostu), raczej nie porusza się po boisku z gracją Luki Modricia. Na dodatek jest chudy, więc Włodzimierz Szaranowicz nazwał go „paralitykiem”. Crouchy jakoś doszedł do siebie po tej krytyce i wiedzie mu się nie najgorzej do dziś (daje radę w Stoke City). A o tym, że żaden z niego „paralityk”, świadczy chociażby ta sytuacja: Obaj panowie to stara szkoła. Jeszcze bez debilnych fryzur i tatuaży robionych jakby przez pijanego grafficiarza. No dobra, może trochę przesadzam, wszak i wśród młodszych grajków jest paru takich, którzy nie wyglądają, jakby dopadł ich przechodzony stylista. peter-crouch-clubbing Głupie? Może i tak. Ale tańczący Jonathan Woodgate i Peter Crouch to jedna z moich ulubionych futbolowych fotek. Marcin Wandzel Czytaj dalej...

  • Typera część dwudziesta czwarta

    W weekend, z racji na obowiązki rodzinne, miałem możliwość oglądania tylko jednego spotkania. Niestety, mecz Śląska z Legią należał do tych bardzo słabych. Mam nadzieję, że kolega Duda w następnym spotkaniu poprawi skuteczność. Czytaj dalej...

  • Derby (17). Arka Gdynia – Bałtyk Gdynia

    Trzeci raz w derbowym cyklu odwiedzimy nasze polskie podwórko. Czytaj dalej...

  • Podróże małe i duże (1)

    Powiadają, że wszystkie drogi prowadzą do… Łodzi. Czytaj dalej...

  • Górniczy bój o ekstrak(l)asę

    Gdzie dwóch się bije, tam korzysta dentysta. A gdzie trzech się bije, tam skorzysta… Arka Gdynia? Ruszyły rozgrywki na zapleczu ekstraklasy. Falstart zanotował katowicki GKS, który uległ w Nowym Sączu Sandecji 0:1. „Gieksiarze” niedawno świętowali półwiecze klubu i piłkarze Kazimierza Moskala, chcąc uczcić powrotem do ekstraklasy te zacne urodziny klubu, powinni się wystrzegać takich wpadek. Niemniej zobaczcie, jak wygląda historia GKS piaskiem (czemu nie węglem?!) malowana: [tube]xaMssuz1jjk[/tube] Z kolei jednobramkowe wygrane z wyjazdów przywieźli najwięksi rywale katowiczan w walce o awans: górnicze jedenastki z Bełchatowa i Łęcznej. Zdaniem wielu fachowców te trzy ekipy mają najsolidniejsze podstawy finansowe, organizacyjne oraz zaplecze i bez kłopotów mogą ubiegać się o ekstraklasową licencję. Aczkolwiek wielki apetyt na pokrzyżowanie szyków faworytom ma Arka Gdynia, która na kilka dni przed startem ligowej wiosny znacząco wzmocniła skład. Spróbujmy pokrótce w kilku aspektach scharakteryzować głównych rywali w boju ekstraklasę (oceniam w skali 1-5). Górnik Łęczna Ekstraklasowe doświadczenie Zimą pozyskano mających za sobą epizody w reprezentacji Polski Łukasza Mierzejewskiego i Arkadiusza Woźniaka oraz byłego piłkarza Arki i Bełchatowa, Słowaka Miroslava Bożoka. W połączeniu z Maciejem Szmatiukiem, Pawłem Sasinem, Grzegorzem Boninem, Pawłem Zawistowskim czy Sebastianem Szałachowskim daje to naprawdę silny zespół, którego doświadczenie może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Górnika w wielu meczach. Ocena: 5 Młodzieżowcy W orbicie zainteresowania Marcina Dorny (szkoleniowca kadry u-21) są obrońca Julien Tadrowski i skuteczny napastnik Łukasz Zwoliński (7 goli jesienią). Zimą z Korony Kielce wypożyczono obrońcę Bartosza Kwietnia, lecz bez większych szans na grę. Pozostali młodzieżowcy są anonimowi dla większości kibiców. Ocena: 5 Obcokrajowcy Jest ich pięciu. Najważniejszym jest chyba związany z Łęczną od wielu lat Serb Velijko Nikitović. Velijko zna klub z Lubelszczyzny od podszewki i z pewnością pomaga tworzyć atmosferę w szatni. Gra jednak coraz mniej w przeciwieństwie do trzech Słowaków: wspomnianego Bożoka, wyrzuconego ze Śląska Wrocław Patrika Mraza i Lukasa Bielaka. W odwodzie jest jeszcze Łotysz Nikolajs Kozacuks. Ocena: 5 Trener: Jurij Szatałow W ubiegłym sezonie wywrócił się na ostatniej prostej do ekstraklasy z bydgoskim Zawiszą. Sytuację ratował Ryszard Tarasiewicz. Pod jego wodzą kilka ciekawych meczów w ekstraklasie rozegrały Polonia Bytom i Cracovia, jednak w obu klubach kończył nie najlepiej. W Łęcznej ma chyba ostatnią szansę, by udowodnić, że „faceta poznaje się po tym nie jak zaczyna, ale jak kończy”. Ocena: 3 Kibice Przed obecnym sezonem kibice w Łęcznej pojednali się z władzami klubu, jednak nie przełożyło się to na frekwencję na trybunach, która, mimo dobrych wyników drużyny, wynosiła niespełna 1.500 widzów. Ocena: 2 [tube]IItsYZZHu2U[/tube] GKS Bełchatów Ekstraklasowe doświadczenie Nie tak wielkie jak w Łęcznej, lecz Patryk Rachwał, Szymon Sawala, Alexis Norambuena czy Grzegorz Baran to nie ułomki i w piłkę grać potrafią. Są jeszcze rozchwytywani przez kluby ekstraklasy: kadrowicz Maciej Wilusz, nie tacy już młodzi bracia Makowie i ciekawy playmaker Kamil Wacławczyk. Ocena: 5 [tube]sMAuA8vufHw[/tube] Młodzieżowcy To może być pięta Achillesowa bełchatowian, bowiem ich młodzież to zawodnicy w większości anonimowi. Żaden z nich nie potrafił sobie wywalczyć na stałe jednego miejsca w podstawowym składzie należnego młodzieżowcowi. Wiosną nie będzie inaczej. Ocena: 2 Obcokrajowcy Po jesieni został Andrija Prokić. Szybki Serb nie błyszczał jednak skutecznością i trzeba było szukać innych napastników. Wybór padł na Łotysza Danilsa Turkovsa i macedońskiego obieżyświata Hristjana Kirovskiego. Ciekawym zawodnikiem wydaje się ten pierwszy, podobno ma wszelkie dane ku temu, by iść w ślady Artjoma Rudniewa i Eduardsa Visnjakovsa (w jesiennej dyspozycji). Dużym wzmocnieniem będzie Norambuena. Ocena: 4 Trener: Kamil Kiereś Wiosną o mały włos cudownie nie utrzymał GKS-u w ekstraklasie, a jesienią jego drużyna pewna siebie grała o najwyższe lokaty. Młody, ambitny szkoleniowiec tym razem chce zakończyć sezon z sukcesem, by móc sobie wpisać go w cv. Ocena: 5 Kibice W ekstraklasie frekwencja była żałosna, w pierwszej lidze jest równie słaba. Liczba 1750 widzów na mecz nikogo na kolana nie powala. Ocena: 3 GKS Katowice Ekstraklasowe doświadczenie Tutaj prym wiodą byli gracze Bełchatowa: Grzegorz Fonfara i Tomasz Wróbel. Występy w najwyższej klasie rozgrywkowej mają też m.in. Adrian Napierała, Michał Zieliński i Przemysław Pitry. Dobre oceny za występy zbiera bramkarz Łukasz Budziłek, ciekawie wygląda linia defensywna w składzie Mateusz Kamiński, Adrian Jurkowski i Rafał Pietrzak. Ocena: 3 Młodzieżowcy Trener Moskal nie wyobraża sobie pierwszej jedenastki bez lewego pomocnika Krzysztofa Wołkowicza i prawego obrońcy Alana Czerwińskiego. Nazwiska obu graczy trafiły do notesów wielu skautów klubów ekstraklasy. Ocena: 5 Obcokrajowcy Jesienią w jednym meczu zagrał Ukrainiec Jahwen Radionow. Wiosną w zespole GKS nie wystąpi żaden cudzoziemiec. Ocena: – Trener: Kazimierz Moskal Z Wisłą odpadł z Ligi Europy w słabym stylu po bojach ze Standardem Liege, w ubiegłym sezonie w sobie tylko wiadomy sposób nie awansował z Termalicą Nieciecza do ekstraklasy. Latem odmienił GKS, wykrzesał z piłkarzy niemal maksimum możliwości, czego efektem jest 3. miejsce po rundzie jesiennej. Ocena: 5 Kibice „Gieksie” fanów zazdrości niemal cała liga. Dość tłumnie przychodzą na mecze przy Bukowej, zaś na wyjazdach prezentują oprawy godne ekstraklasy. Ocena: 5 ug1 Arka Gdynia Ekstraklasowe doświadczenie Podobnie jak w Łęcznej – niemal zatrzęsienie od nazwisk znanych z najwyższej klasy rozgrywkowej. Arkadiusz Aleksander, Adrian Budka, Sławomir Cienciała, Tomasz Jarzębowski, Marcin Radzewicz, Bartosz Ślusarski plus kilku solidnych pierwszoligowców takich jak np. Radosław Pruchnik daje solidne podstawy do myślenia o promocji klasę wyżej. Ocena: 5 Młodzieżowcy Trzech mocnych ludzi. Bramkarz Michał Szromnik kilka dni temu niemal w pojedynkę wygrał kadrze u-20 mecz z Włochami. Wypożyczony z Legii Michał Rzuchowski zdobył jesienią aż sześć goli, zaś rozgrywającym Mateuszem Szwochem interesują się kluby z ekstraklasy. Ocena: 5 [tube]cSbsmgcPcCA[/tube] Obcokrajowcy Konkurencja w składzie jest tak duża, że Brazylijczycy Glauber i Vinicius mogą nie mieć miejsca w podstawowej jedenastce. Jednak to wartościowi gracze, a ten drugi w poprzednim sezonie należał do czołowych strzelców ligi. Ocena: 5 Trener: Paweł Sikora W Arce już szósty sezon, w tym trzeci w roli pierwszego szkoleniowca. Ciekawe jak 38-latek poradzi sobie z armadą tak mocnych charakterów jak Jarzębowski, Radzewicz czy Ślusarski. Mankamentem trenera wydaje się być niewielkie doświadczenie. Ocena: 3 Kibice Arka może się pochwalić najwyższą frekwencją na zapleczu ekstraklasy, a jej fani rywalizują z kibicami z Katowic o miano najlepszej i najbardziej licznej grupy pojawiającej się na meczach wyjazdowych. Ocena: 5 Z naszej zabawy wynika, że do ekstraklasy awansują Arka Gdynia (średnia ocen 4,6) oraz GKS Katowice (4,5). Smakiem będą musiały się obejść ekipy z Łęcznej (4,0) i Bełchatowa (3,8). Wszystkie bajania czy wróżby z fusów wezmą w łeb, gdy siłę faworytów zweryfikuje boisko… Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...

  • Wczorajszy mecz. Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:1

    Śląsk pod wodzą Pawłowskiego gra lepiej niż za Levego, a Legia Berga jest lepsza od tej Urbana? Być nie może… Niedzielne starcie zapowiadano jako danie główne niedzieli w T-Mobile Ekstraklasie. Przystawka w wykonaniu Pogoni, Cracovii, Piasta i Podbeskidzia była wyjątkowo mdła i niestrawna, w ciągu 180 minut żaden z piłkarzy nie potrafił skierować piłki do siatki. Tymczasem na stadionie we Wrocławiu zmierzyło się dwóch ostatnich mistrzów Polski. Trenerzy obu zespołów: Tadeusz Pawłowski (Śląsk) i Henning Berg (Legia) piastują swoje funkcje od niedawna i w T-Mobile Ekstraklasie jeszcze nie przegrali. Obaj mieli do dyspozycji nowych zawodników, których wystawili w podstawowym składzie. I tak w Śląsku zadebiutował Portugalczyk Flavio Paixao, a w Legii Słowak Ondrej Duda. Marco by to strzelił 19-latek z Koszyc mógł zostać bohaterem pierwszej połowy, w ciągu 9 minut kompletując klasyczny hat-trick. No właśnie, mógł zostać. W 9. minucie po podaniu Miroslava Radovicia z prawej strony piłkę sprytnie przepuścił Michał Żyro, a Duda z bliska kopnął w swojego rodaka Mariana Kelemena. To była stuprocentowa sytuacja. W 16. minucie Rafał Grodzicki tak nieudolnie interweniował, że pięć metrów przed bramką zatrzymał piłkę tuż pod nogami Dudy. Słowak nie trafił dobrze w futbolówkę i stoper Śląska zdołał naprawić swój błąd. 60 sekund później prawą stroną znów przedarł się Radović i wystawił piłkę Dudzie, który z czterech metrów nie trafił w bramkę. Berg, gdyby mógł, to wyrwałby sobie włosy z głowy… Wojciech Kowalczyk, współkomentujący mecz dla Polsatu Sport, nie mógł odżałować, że władze Legii zimą poskąpiły grosza na sprowadzenie Marco Paixao, bo Portugalczyk znajdując się w sytuacjach Dudy miałby co najmniej dwa gole… duda_legia_zalamany_470 Duda grał w pierwszym składzie, bo kontuzje leczyli Portugalczyk Orlando Sa i Brazylijczyk Guilherme, a Gruzin Władimer Dwaliszwili sylwetką przypomina bardziej zapaśnika niż piłkarza mistrza Polski… W ciągu pierwszych 45 minut Śląsk w ofensywie właściwie nie istniał. Szarpali bracia Paixao, szarpał Słoweniec Dalibor Stevanović i Słowak Robert Pich, ale bez większego efektu. Piłkarze obu drużyn uraczyli nas w sumie marnym widowiskiem, prezentując podstawowe braki w takich elementach jak przyjęcie piłki i celne podanie. Przed przerwą dwie bramki dla Legii mógł zdobyć aktywny Radović, ale w 25. minucie na przeszkodzie stanął mu Kelemen, a 10 minut później w doskonałej sytuacji huknął wysoko nad bramką… Był ten karny? Po zmianie stron obie drużyny kontynuowały festiwal nieporadności. Coraz mocniej do głosu zaczął dochodzić Śląsk, ale trzykrotnie po mocnych centrach Dudu wrocławianom zabrakło przysłowiowej „kropki nad i”. Sprzed pola karnego mocno uderzył też Pich, lecz pomylił się o pół metra. Wreszcie w 65. minucie strzał Marco Paixao trafił w łokieć Dossę Juniora. Sędzia Paweł Gil, mimo protestów graczy Legii i zaskoczenia „komentatora” Kowalczyka, podyktował rzut karny, którego pewnym egzekutorem był Marco Paixao. Po straconym golu gospodarze całkowicie oddali inicjatywę Legii. Żeby jeszcze umieli się bronić… Niestety, mając na środku defensywy popełniającego kiks za kiksem Adama Kokoszkę, nie da się wygrać. Co prawda, w 70. i 79. minucie Michał Kucharczyk wpadł w pole karne wrocławian, ale zmarnował stuprocentowe sytuacje. Goście jednak znaleźli drogę do siatki. W 83. minucie po wrzucie z autu Radović przejął piłkę w polu karnym, obrócił się i strzelił nie do obrony. Tym wydarzeniom przyglądało się przynajmniej sześciu wrocławian stojących we własnym polu karnym… Remis 1:1 wydaje się wynikiem sprawiedliwym, choć więcej z gry miała Legia. Po meczu nasuwa się jednak smutna konkluzja. Grały – było nie było – dwie nasze eksportowe jedenastki. Ilość niewymuszonych błędów, zmarnowanych sytuacji i niecelnych zagrań sprawiła, że meczowi było zdecydowanie bliżej do „futbolowych jaj” niż ligowego klasyka. Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:1 (0:0) Gole: M. Paixao 67. k. – Radović 83. Śląsk: Marian Kelemen – Krzysztof Ostrowski, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu – Tom Hateley, Dalibor Stevanović (82. Paweł Zieliński), Sylwester Patejuk (74. Lukas Droppa), Flavio Paixao, Robert Pich – Marco Paixao. Legia: Dusan Kuciak – Łukasz Broź, Dossa Junior, Jakub Rzeźniczak, Tomasz Brzyski – Tomasz Jodłowiec, Ivica Vrdoljak, Raphael Augusto (66. Henrik Ojamaa), Miroslav Radović, Michał Żyro (65. Michał Kucharczyk) – Ondrej Duda (57. Władimer Dwaliszwili). Żółte kartki: Hateley/Raphael Augusto, Dossa Junior, Vrdoljak. Sędziował: Paweł Gil (Lublin) Widzów: 14 833 Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...