Archiwum grudzień, 2017

  • Przystanek Bundesliga (42). Halówka

    W latach 1987-2001 niemieckie kluby wykorzystywały przerwę zimową i rywalizowały w turniejach halowych. Czytaj dalej...

  • TOP 250. Rivaldo (43.)

    Subiektywny ranking najlepszych piłkarzy świata ostatnich trzech dekad. Na pozycji 43. Rivaldo Vítor Borba Ferreira. Czytaj dalej...

  • Historia pewnej fotografii (32)

    Jego nazwisko widnieje na liście byłych piłkarzy Molde FK, pomiędzy niejakim Ulrichem Møllerem a Kjetilem Rekdalem. Kariery w piłce nie zrobił, chociaż próbował swoich sił. Kontuzje sprawiły, że wziął się za inne zajęcia. Dzisiaj jest przede wszystkim znanym pisarzem, bardzo popularnym w Polsce, i autorem scenariuszy do filmów. W 1978 roku Jo Nesbø, na zdjęciu z przodu po lewej stronie, miał 18 lat i zdobył z Molde Puchar Norwegii w kategorii juniorskiej. Dwa lata później doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z dalszych występów w roli napastnika. Jak wielu Skandynawów, w młodości był zapatrzony w ligę angielską. W wywiadach przyznał, że największą sympatią darzy Tottenham Hotspur. W wolnym czasie nie zapomina jednak też o Molde i niekiedy gości na meczach tego klubu. Dość ciekawy tekst poświęcony jego osobie znalazłem zresztą tutaj. W swojej twórczości Nesbø nie wypełnia stron piłką nożną. Sporadycznie tylko umieszcza jakieś drobne nawiązania do futbolu, skupiając się raczej na zagmatwanych kryminalnych zagadkach, które najczęściej rozwiązuje niesforny komisarz Harry Hole. Nie należę osobiście może do największych fanów książek norweskiego autora, ale je czytam. Potrafią one zmusić do myślenia, czasami także lekko przestraszyć, jak również pierwszorzędnie rozładować napięcie jednym czy drugim żartem. Ostatnio z kolei obejrzałem film, do którego scenariusz współtworzył ten niespełniony piłkarz. Ma on już parę lat, jest z 2011 r. Nosi tytuł Jackpot. W tym miejscu można go zobaczyć legalnie. Problemy zaczynają się w nim wtedy, gdy czterech ludzi wygrywa w zakładach bukmacherskich – trafnie typując dwanaście z dwunastu meczów piłkarskich (w decydującym o sukcesie kuponu Rosenborg musiał zremisować z Aalesunds FK, niejako wbrew początkowemu założeniu typujących) – pokaźną sumę norweskich koron. Jeśli miałbym go jednak komuś polecić, to wyłącznie w drodze rozrywki. Wyobraźnia ludzka nie zna granic, chciałoby się powiedzieć o tym filmie w drodze podsumowania i jednocześnie niezdradzania szczegółów. Może gdyby nie kontuzja, to tej nieograniczonej wyobraźni poza boiskiem Jo Nesbø nie ujawniłby nigdy. Teraz pozostaje wyłącznie atakującym słowem, zastawiając liczne pułapki na swych czytelników, wykazując się przy tym wyczuciem i sprytem. Przeważnie snajperski instynkt go nie zawodzi. Paweł Król Czytaj dalej...

  • Retro. Polska – „Express Wieczorny” 1967

    Pół wieku temu reprezentacja Polski zakończyła rok bardzo osobliwym, lecz wartościowym spotkaniem… Rok 1967 „biało-czerwoni” kończyli w nie najweselszych nastrojach, wszak nie udało się awansować do mistrzostw Europy w 1968 roku. Zajęliśmy 3. miejsce w grupie G, z dorobkiem siedmiu punktów. Należy pamiętać, że za zwycięstwo przyznawano wówczas dwa punkty, a za remis jeden. Na finały do Włoch pojechali Francuzi, którzy wyprzedzili Belgów, Polaków i Luksemburg. Nasza kadra dwa razy ograła Belgię (3:1 u siebie i 4:2 w Brukseli) i raz Luksemburg (4:0 u siebie). Jedyny remis zanotowaliśmy z… Luksemburgiem na wyjeździe. Padł wynik 0:0. Ostatnim oficjalnym meczem międzypaństwowym Polaków w 1967 roku było towarzyskie starcie z Rumunią w Krakowie. Tutaj także gole nie padły. Jednak „biało-czerwonych” czekał jeszcze jeden, dość ciekawy mecz. Dziennikarze „Expressu Wieczornego” postanowili dać kibicom możliwość powołania własnej reprezentacji, która rozegrałaby mecz towarzyski z tą prawdziwą kadrą, powołaną przez selekcjonera Michała Matyasa. Do redakcji przysłano kilka tysięcy kuponów. Oprócz zawodników, kibice typowali trenerów, którzy poprowadziliby ich drużynę. Zostali nimi: Jaroslav Vejvoda z Legii i Teodor Wieczorek z Ruchu Chorzów, czyli szkoleniowcy odpowiednio lidera i wicelidera ekstraklasy po rundzie jesiennej. Warto nadmienić, że w najwyższej klasie rozgrywkowej grało wówczas 14 drużyn. Najwięcej głosów wśród kibiców otrzymali: Bramkarze – Władysław Grotyński (Legia), Leszek Nowicki (Gwardia Warszawa). Obrońcy – Zygmunt Anczok, Konrad Bajger, Walter Winkler (wszyscy Polonia Bytom), Henryk Brejza (Odra Opole), Paweł Kowalski (ŁKS), Rainer Kuchta (Górnik). Pomocnicy – Bronisław Bula (Ruch), Kazimierz Deyna (Legia), Alferd Olek (Górnik). Napastnicy – Jan Banaś (Polonia), Robert Gadocha (Legia), Jerzy Kasalik (Hutnik Kraków – II liga), Roman Kasprzyk (Zagłębie Wałbrzych – II liga), Jerzy Sadek (ŁKS). Później dookoptowano także Pawła Janika (Polonia). Trener Michał Matyas powołał na mecz z „Expressem” następujących graczy: Bramkarz – Witold Szyguła (Zagłębie Sosnowiec). Obrońcy – Roman Bazan, Roman Strzałkowski (obaj Zagłębie Sosnowiec), Jacek Gmoch (Legia), Stanisław Oślizło (Górnik), Antoni Piechniczek (Ruch), Stefan Szefer (ŁKS). Pomocnicy – Lucjan Brychczy (Legia), Edward Herman (Ruch), Zygfryd Szołtysik, Erwin Wilczek (obaj Górnik), Piotr Suski (ŁKS). Napastnicy – Eugeniusz Faber (Ruch), Andrzej Jarosik (Zagłębie Sosnowiec), Włodzimierz Lubański (Górnik), Janusz Żmijewski (Legia). Spotkanie rozpoczęło się 22 listopada (środa) o godz. 17.15. Grano na stadionie Legii. Kadra PZPN wygrała 5:2 (3:1). Gole: Herman 1., 33., Jarosik 4., Żmijewski 70., 74. – Sadek 44.,k., Janik 57. Z pewnością taki mecz można było rozegrać dzięki temu, że wszyscy najwartościowsi piłkarze nad Wisłą grali w rodzimej lidze, w której rozgrywano tylko 26 spotkań w sezonie. Mecz kadry z ligowcami był zatem naturalnym przedłużeniem sezonu. Było to pożegnalne spotkanie Matyasa w roli selekcjonera, schedę po nim objął Ryszard Koncewicz. Obecnie, w dobie internetu, kibice też mogliby wybrać jedenastkę najlepszych ligowców (obcokrajowców), która stawiłaby czoło reprezentacji Polski. Ostatnio taki mecz rozegraliśmy za czasów Leo Beenhakkera, w marcu 2008 roku w Szczecinie. Cudzoziemcy wygrali 3:2 (2:0). Bramki dla Polski zdobyli Łukasz Garguła i Jakub Wawrzyniak, zaś dla ekipy Cudzoziemców trafili: Manuel Arboleda, Filip Ivanovski i Takesure Chinyama. Grzegorz Ziarkowski Czytaj dalej...

  • Retro. Kuba 1938

    Była to pierwsza drużyna z Karaibów, która wystąpiła na mistrzostwach świata. Udział, na trochę ponad rok przed wybuchem drugiej wojny światowej, w turnieju rozegranym we Francji był ułatwiony – z wyjątkiem Brazylii z rozgrywek zrezygnowały reprezentacje z Ameryki Południowej, ponieważ większość z nich była przeciwna rozgrywaniu kolejnej edycji mistrzostw globu w Europie. Kraj, który niezbyt kojarzy się z futbolem. Sportowo mnie osobiście przywołuje na myśl wybitnego skoczka wzwyż, Javiera Sotomayora, pięściarza Félixa Savóna i może jeszcze siatkarzy. A historia bardzo odległa, w przyszłym roku będzie miała 80 lat… Pierwotnie w tych mistrzostwach miało wziąć udział 16 drużyn. Wypadła jednak Austria, którą w wyniku aneksji wchłonęły Niemcy. Mecze rozgrywane były systemem pucharowym, bez podziału na grupy. W przypadku remisu następowała dogrywka. Jeśli nie wyłoniła zwycięzcy, spotkanie miało zostać powtórzone w innym terminie. Kubańczycy w pierwszej rundzie, inaczej mówiąc w 1/8 finału, zagrali z Rumunami. Ich kadra na finały liczyła łącznie szesnastu piłkarzy. Selekcjonerem był José Tapia, który miał wówczas 37 lat. Drużyny wystąpiły w następujących składach: Kuba: Carvajeles – Barquin, Chorens – Arias, Rodriguez, Berges – Magrińá, Fernández, Socorro, Tuńas, Sosa. Rumunia: Pavlovici – Bürger, Chiroiu – Vintila, Răşinaru, Rafinschi – Bindea, Covaci, Baratki, Bodola, Dobai. Mecz był zacięty i nie rozstrzygnął się szybko. W normalnym czasie padł wynik 2:2, a więc potrzebna była dogrywka. W niej również był remis, 1:1: 0:1 Bindea 38, 1:1 Socorro 41, 2:1 Magrińá 51, 2:2 Baratki 68, 3:2 Socorro 103, 3:3 Dobai 105. Cztery dni później, 9 czerwca, drużyny zagrały jeszcze raz. Tym razem Kuba okazała się lepsza i wygrała 2:1, chociaż do przerwy prowadzili Rumuni: 0:1 Dobai 39, 1:1 Socorro 51, 2:1 Fernández 53. Po dwóch meczach rozegranych w Tuluzie Kubańczycy przenieśli się do miejscowości Antibes, żeby w ćwierćfinale zagrać na tamtejszym stadionie ze Szwedami. Nie było zmiłuj. Szwecja wygrała aż 8:0. Lwy z Karaibów miały swoją szansę przynajmniej na honorowego gola, lecz rzut karny wykonywany przez Fernándeza obronił Abrahamsson. Składy i zapis goli z tamtego spotkania: Szwecja: Abrahamsson – Eriksson, Källgren – Almgren, Jacobsson, Svanström – Wetterström, Keller, H. Andersson, Jonasson, Nyberg. Kuba: Carvajeles – Barquin, Chorens – Arias, Rodriguez, Berges – Ferrer, Fernández, Socorro, Tunas, Alonzo. 1:0 H. Andersson 9, 2:0 Wetterström 22, 3:0 Wetterström 37, 4:0 Wetterström 44, 5:0 Keller 60, 6:0 H. Andersson 61, 7:0 Nyberg 84, 8:0 H. Andersson 89. Warto dodać, że drugi raz z rzędu tytuł zdobyli Włosi. Królem strzelców został Leônidas (Brazylia), z siedmioma golami na koncie. Polacy w 1/8 nie sprostali Brazylijczykom, przegrywając po dogrywce 5:6. Aktualnie Kuba zajmuje 170. miejsce w rankingu FIFA. Najwyżej notowana była w roku 2006, kiedy plasowała się krótko na 46. pozycji. Paweł Król Czytaj dalej...

  • Nożownicy w budce

    Najchętniej zamieniłbym się z Francją lub Belgią, albo jeszcze raz powtórzył losowanie… Czytaj dalej...

  • Retro. Słowacja 2010

    Naszych południowych sąsiadów na rosyjskim mundialu zabraknie. Osiem lat temu dali nam pstryczka w nos i zamiast biało-czerwonych grali na mundialu w RPA. Czytaj dalej...