Baltazar – Zapomniany Colchonero

Dla osób na bieżąco śledzących ligę hiszpańską żadną nowością nie jest już strzelenie przez danego zawodnika więcej, aniżeli trzydzieści bramek.

Na przestrzeni ostatnich lat oprócz Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego wyczynu tego potrafili bowiem dokonać także m.in. Diego Forlan i Samuel Eto’o. Ponad dwadzieścia lat temu wydawało się jednak, iż tylko jeden zawodnik jest w stanie przekroczyć tę magiczną liczbę trzydziestu trafień. Meksykanin Hugo Sanchez regularnie dziurawił podówczas siatki przeciwników swojego Realu Madryt. Przez krótki czas miał jednak za miedzą rywala, który nadążał za nim kroku. Brazylijczyk Baltazar był prawdziwą gwiazdą ataku Atletico Madryt ery panowania w tym klubie Jesúsa Gila.

Ostatnie popisy Radamela Falcao i Diego Costy nieco zatarły w pamięci kibiców z Vicente Calderon osobę południowoamerykańskiego snajpera sprzed lat. Trudno się zresztą dziwić – duet ten pod wodzą Diego Simeone po wielu latach przywrócił Atletico nie tylko na tron w lidze hiszpańskiej, ale i na stałe dołączył do piłkarskiej czołówki w Europie. Baltazar zaś apogeum swojej formy strzeleckiej osiągnął w momencie, gdy madrycki zespół był jedynie czwartą siłą w stawce futbolu na Półwyspie Iberyjskim.

Nasz bohater w przeciwieństwie do innych słynnych futbolistów rodem z Brazylii nie rozpoczynał kariery od kopania zlepionej futbolówki w slumsach Rio de Janeiro czy Sao Paulo. Baltazar urodził się w dość zamożnej rodzinie zamieszkującej w nowo powstałym mieście Goiânia. Ta potężna dziś metropolia zrodziła się w latach 30-tych, kiedy to rząd brazylijski postanowił zagospodarować niewykorzystywane dotychczas tereny interioru swojego kraju. Po krótkich występach w tamtejszym Atletico Goianiense, talent młodego napastnika dostrzeżony został przez sztab trenerski czołowej drużyny tamtejszych rozgrywek ligowych – Gremio Porto Alegre.

Drużyna Nieśmiertelnych przeżywała na początku ósmej dekady dwudziestego wieku prawdopodobnie najlepszy okres w swej jakże długiej historii. Ekipa prowadzona wówczas przez słynnego Valdira Espinosę zrzeszała w swych szeregach tak wybitnych reprezentantów Canarinhos, jak Renato Gaucho czy Paulo Cezar Caju. Baltazar największy wkład miał natomiast w wywalczeniu pierwszego w historii Gremio mistrzostwa kraju z 1981 roku. W finale, którego wynik w dwumeczu rozstrzygnąć miał o tym tytule, naprzeciw piłkarzy w charakterystycznych błękitno-czarnych strojach stanęli zawodnicy czołowego podówczas São Paulo.

gremio

Baltazar mógł zostać bohaterem swoich kibiców już w pierwszym pojedynku obydwu ekip na Estadio Monumental w Porto Alegre, kiedy Gremio prowadziło po dwóch trafieniach Paulo Isidoro. Późniejszy gwiazdor ligi hiszpańskiej, który w drodze do finałowej batalii popisał się dziesięcioma trafieniami, w pewnym momencie podszedł do wykonywania rzutu karnego podyktowanego przez Arnaldo Coelho, który to arbiter rok później gwizdał w trakcie finału Mistrzostw Świata. Golkiper rywala wyczuł jednak intencje Baltazara i pewnie wybronił egzekwowaną przez niego jedenastkę. Sam zawodnik stwierdził po spotkaniu, iż „Bóg szykuje dla niego coś znacznie lepszego”. 55-letni dziś Brazylijczyk był jednym z pierwszych zawodowych piłkarzy, którzy głośno deklarowali swoje wyznanie. Gorliwa wiara w Chrystusa towarzyszyła mu także przez całe późniejsze życie.

Jak okazało się w rozgrywanym kilka dni później rewanżu – Stwórca rzeczywiście miał wobec Baltazara inne plany. W rozgrywanym w São Paulo meczu na słynnym Estadio Morumbi, gdzie tego dnia gospodarzy wspierało ponad 90 tysięcy wiernych sympatyków Tricolor Paulista, napastnik Gremio popisał się jedynym w tym meczu trafieniem, które ostatecznie przypieczętowało historyczny sukces jego klubu. Wyczyn ten był tym bardziej godny odnotowania, że w drużynie rywala występowali tak wybitni reprezentanci Brazylii, jak Serginho Chulapa, Marinho, Oscar i Waldir Peres.

Później klub z Porto Alegre święcił jeszcze większe sukcesy. W roku 1983 najpierw, jako dopiero czwarty brazylijski klub w historii triumfował w rozgrywkach Copa Libertadores, zaś kilka miesięcy później w odległej Japonii okazał się lepszy od niemieckiego Hamburger SV w finale Pucharu Interkontynentalnego. Wszystko to ominęło jednak bohatera sprzed dwóch lat. Rok wcześniej przeprowadził się bowiem do Palmeiras, skąd bardzo szybko wykupiony został przez potężne w owym czasie Flamengo Rio De Janeiro. Do stolicy światowego karnawału przeprowadzał się z myślą zastąpienia sprzedanego do Włoch Zico, jednak w ostateczności nie udało mu się nawiązać do sukcesów strzeleckich wielkiego rodaka. W kolejnych latach zaliczył jeszcze kolejny epizod w Palmeiras, a także krótki i kompletnie nieudany pobyt w Botafogo, by latem 1985 roku wyruszyć na podbój Europy.

Lata 80-te były okresem, w którym coraz więcej Brazylijczyków decydowało się na zagraniczny transfer. Oprócz wspomnianego Zico przenosiny na Stary Kontynent podjęli wówczas m.in. Júnior, Edinho czy niezapomniany Sócrates. Dawna gwiazda Gremio obrała natomiast kurs na Hiszpanię i drużynę ówczesnego beniaminka tamtejszej ligi – Celty Vigo.

Przybysz zza oceanu długo kazał jednak czekać, aż na dobre zaaklimatyzuje się w Europie. Klub z Galicji w trakcie sezonu stracił ciężko kontuzjowanego podstawowego golkipera, Javiera Mate, zaś jego dotychczasowy zmiennik, Patxi Villanueva akurat w trakcie sezonu 1985-86 odbywał służbę wojskową. Wskutek takiego obrotu spraw między słupkami stanąć musiał nieokrzesany junior Chuco. W trakcie przerwy zimowej klub z Galicji sprowadził co prawda z Atletico posiłki w postaci tamtejszego bramkarza, Pereiry, jednak nawet on nie był już w stanie uratować sezonu dla klubu z Estadio Balaidos.

Odblokował się dopiero po spadku ekipy z Miasta Oliwy do drugiej ligi. Na boiskach Segunda Division Baltazar stał się postrachem wszystkich golkiperów zaplecza ligi hiszpańskiej. Jeden z nich próbę zatrzymania brazylijskiego snajpera przypłacił nawet życiem. Broniący dostępu do bramki Malagi, José Antonio Gallardo w meczu pomiędzy swoja ekipą, a Celtą tak niefortunnie interweniował starając się zatrzymać Baltazara, iż w wyniku zderzenia obydwu zawodników u andaluzyjskiego golkipera zdiagnozowano potrójne pęknięcie w lewej kości ciemieniowej. Po trzech dniach pobytu w szpitalu został wypuszczony do domu, jednak po kilkunastu dniach zapadł w nieodwracalną śpiączkę, zaś tydzień później zmarł w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat. Dla Baltazara wydarzenie to było niemałym szokiem psychicznym. Brazylijczyk gorliwie modlił się o powrót do zdrowia nieszczęsnego bramkarza. Jego sumienie było jednak czyste, bowiem w owym niesławnym pojedynku to bramkarz Malagi był strona faulującą.

baltazar_celta

27-letni wówczas zawodnik dokończył sezon strzelając łącznie 34 gole, których znaczną cześć zadedykował Gallardo. Celta dzięki jego skuteczności wywalczyła awans i po roku powróciła na piłkarskie salony, zaś jej strzelec wyborowy uhonorowany został drugoligowym odpowiednikiem nagrody Trofeo Pichichi dla najlepszego strzelca tego poziomu rozgrywek. Co ciekawe – trofeum im. Ricardo Zamory dla najlepszego golkipera pośmiertnie przyznano tragicznie zmarłemu Gallardo.

Po powrocie do pierwszej ligi Baltazar nieco wyhamował, jednak wciąż był najgroźniejszą postacią drużyny z północno-zachodniej Hiszpanii. Prowadzona przez Jose Mari Maguerguiego Celta była wówczas jedną z rewelacji ligi hiszpańskiej do czego swoją cegiełkę dołożył charyzmatyczny napastnik rodem z Brazylii. W 1988 roku zmarły przed ponad rokiem trener skorzystał jednak z lukratywnej oferty Atletico Madryt, które zaoferowało mu pracę w stolicy. Maguregui po przenosinach do znacznie bardziej medialnego klubu nie zapomniał o swoim niedawnym podopiecznym i jedną z pierwszych decyzji podjętych przezeń w Madrycie było właśnie sprowadzenie na Vicente Calderon Baltazara.

Były to początki sprawowania w Atletico rządów przez niezapomnianego Jesusa Gila. Zmarły w 2004 roku biznesmen do dziś zapamiętany został, jako jeden z najbardziej zwariowanych prezesów piłkarskich w historii. To m.in. jego decyzja o zamknięciu akademii młodzieżowej Atletico sprawiła, że do lokalnego rywala, Realu, przeniósł się nastoletni Raul Gonzalez. Kastylijski prezes pragnął stworzyć w owym czasie drużynę, która będzie w stanie nawiązać równą walkę z dominującymi Barceloną i Realem. Jego pierwszą decyzją na stanowisku było sprowadzenie do klubu gwiazdy świeżo upieczonego zdobywcy Pucharu Mistrzów z FC Porto – Paulo Futre. Po upływie dwunastu miesięcy do błyskotliwego skrzydłowego rodem z Portugalii dołączył także brazylijski ulubieniec nowego szkoleniowca drużyny.

Obaj swobodnie porozumiewający się w języku portugalskim zawodnicy stworzyli w sezonie 1988-89 niezwykły duet. Futre swoimi nieszablonowymi zagraniami sprawiał, że Baltazar z łatwością znajdował drogę do siatek rywali, osiągając tym samym formę zbliżoną do tej, jaką prezentował na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy. Łącznie w rozgrywkach tych zanotował aż 35 trafień bijąc tym samym ówczesny rekord dotyczący liczby strzelonych bramek w sezonie przez pojedynczego zawodnika, a także zdobywając nagrodę Brązowego Buta dla trzeciego najlepszego snajpera w Europie. Ponadto udało mu się zdetronizować występującego w Realu Madryt Hugo Sancheza. Meksykański snajper był w owym czasie prawdziwą gwiazdą hiszpańskich aren piłkarskich, jednak wielu sympatyków Atletico nie było w stanie wybaczyć mu pozostawienia ich klubu na rzecz Królewskich, co miało miejsce przed trzydziestoma laty.

Rekord Baltazara nie obowiązywał jednak długo. Już po roku bowiem jego osiągnięcie o trzy bramki więcej poprawił… Sanchez. Dobra forma portugalsko-brazylijskiego duetu nie przekładała się także na wynik sportowy. Przez dwa sezony, jakie były piłkarz Gremio spędził w stolicy Hiszpanii, Atletico finiszowało jedynie na czwartej pozycji w końcowej tabeli. Świetne statystyki strzeleckie nie uszły jednak uwadze selekcjonera reprezentacji Brazylii. Choć w kadrze narodowej debiutował jeszcze jako 21-latek, dopiero podczas turnieju Copa America w 1989 roku mógł liczyć na grę w podstawowym składzie. Brazylijczycy rozgrywany u siebie turniej zakończyli pewnym zwycięstwem, jednak Baltazar z czasem stracił miejsce w drużynie na rzecz rewelacyjnego Romario, który do spółki z Bebeto praktycznie w pojedynkę poprowadzili Canarinhos do triumfu. Rozczarowany zawodnik Atletico tuż po tym turnieju zakończył reprezentacyjna karierę, swoją decyzje argumentując faktem, iż nie widzi większego sensu w kosztownych podróżach na mecze kadry, w których i tak przesiadywał na ławce rezerwowych.

baltazar-brasil

Niedługo potem z jego usług zrezygnowano także w Madrycie. Nowy szkoleniowiec, słynny Javier Clemente, nie był wielkim zwolennikiem umiejętności Baltazara i gdy pojawiła się możliwość sprowadzenia do gry w ataku Niemca Bernda Schustera, nie wahał się postawić na jasnowłosego napastnika z przeszłością m.in. w Barcelonie. Wobec takiego obrotu spraw, odejście Baltazara było sprawą przesądzoną, gdyż ówczesne przepisy zabraniały hiszpańskim drużynom posiadania w swym składzie więcej, aniżeli trzech nie-hiszpańskich zawodników.

Był to zarazem zmierzch nagłej eksplozji talentu wychowanka Atletico Goianiense. Na początku lat 90-tych próbował jeszcze swoich sił w portugalskim Porto, gdzie rzekomo zarekomendować miał go Paulo Futre, a także francuskim Stade Rennes. W żadnej z tych drużyn w choćby najmniejszym stopniu nie zbliżył się do swoich niedawnych popisów w Hiszpanii. Na piłkarską emeryturę udał się do Japonii, gdzie rozwijała się wówczas profesjonalna liga piłkarska. Tamtejsze kluby, by zachęcić kibiców do przychodzenia na mecze zatrudniały przede wszystkim Brazylijczyków. Baltazar w Kraju Kwitnącej Wiśni minął się m.in. z legendarnym Zico, który stał się w Azji prawdziwym idolem publiczności. Okazję do takiego wyróżnienia miał również i nasz bohater. W barwach Kyoto Purple Sanga strzelał jak za dawnych lat w Vigo i Madrycie, jednak po zaledwie roku pobytu na Dalekim Wschodzie postanowił zawiesić buty na kołku. Od tamtej pory wiedzie spokojne życie w rodzinnym stanie Goiás, gdzie często pojawia się w radiu i telewizji, jako komentator lokalnych wydarzeń piłkarskich. Jest także jednym z najaktywniejszych członków grupy Sportowcy Chrystusa, do której w późniejszym czasie dołączył m.in. Kaka. Po rozstaniu z futbolem został nawet pastorem, co nie było zresztą wielkim zaskoczeniem zważywszy na jego legendarną religijność. Boiskowy pseudonim Baltazara brzmiał zresztą O Artilheiro de Deus, czyli Boży Napastnik.

baltazar_porto

Zachwycając się dzisiejszymi popisami Cristiano Ronaldo i Leo Messiego warto pamiętać jednak o skromnym Brazylijczyku, który jako pierwszy piłkarz w historii ligi hiszpańskiej zdołał przekroczyć magiczną liczbę trzydziestu pięciu ligowych trafień. Wyczyn ten powinien imponować tym bardziej, że Baltazar dokonał tego po ukończeniu trzydziestego roku życia, kiedy to bardziej zbliżał się już ku zakończeniu kariery. Również kibice Atletico oczarowani niedawnymi popisami takich postaci, jak Fernando Torres, Sergio Aguero, Diego Forlan czy wspomnieni na początku Falcao i Diego Costa, powinni zachować miejsce w swej pamięci dla jednego z pierwszych wielkich snajperów w pięknej historii Los Colchoneros.

Michał Flis