Bayern Monachium – Borussia Dortmund 2:1!

Bawarczycy zasłużenie wygrali Ligę Mistrzów. Gratulacje należą się również naszemu Panu Premierowi, który idealnie odgadł wynik….

Wybaczcie, że ta relacja ukazuje się tak późno, ale nazwa strony zobowiązuje. Slow to slow. Dziwnie bym się czuł pisząc te słowa od razu po końcowym gwizdku. Z pewnymi sprawami trzeba się przespać, zwłaszcza po takim meczu….

Ten dzień zaczął się nieźle. Na początek moja kochana żona oznajmiła, że nie wybiera się w dawno planowaną wycieczkę do stolicy Zjednoczonego Królestwa. Nie, nie miała jechać w charakterze maskotki finału Ligi Mistrzów, a z siostrą i koleżankami pozwiedzać. To znaczy jak ją znam, „zwiedzanie” skończyłoby się i zaczęło w sklepach Oxford Street. Czemu nie pojechała? Być może wyobraziła sobie, jak będzie wyglądała nasza hacjenda, po tym jak ja z dziećmi w niej porządzę przez cztery dni?

Potem w ramach rozwijania samodzielności, któraś z moich latorośli została wysłana do kiosku po „Przegląd Sportowy”. A tam rewelacja! Wywiad z samym premierem, Donaldem Tuskiem, który mówił coś w stylu: „serce za Borussią, rozum za Bayernem”. Przecież to niemal toczka w toczka słowa wyjęte z mojej finałowej ZAPOWIEDZI!

Miło, że Pan Donald nas czyta! Pozdrawiamy!

Poza tym nie po raz pierwszy Tusk udowodnił, że na piłce zna się jak mało kto. Postawił na 2:1 dla Bayernu i proszę – spełniło się! Nieskromnie dodam, że moja prognoza też w pewnym sensie się sprawdziła. W wyżej przywołanej zapowiedzi prorokowałem, że rozstrzygnie samobójcze trafienie Arjena Robbena w ostatniej minucie spotkania. I coś takiego rzeczywiście miało miejsce. Cały mecz Holender starał się, aby wygrała Borussia marnując okazję za okazją, aż wreszcie w ostatniej chwili trafił do tej drugiej bramki.

Z ostatnią minutą mam również dylemat innego rodzaju. W typerze należało podać ilu naszych rodaków będzie na boisku w 90. minucie spotkania i którzy. I Kuba Błaszczykowski był na boisku, gdy ta minuta się zaczynała, ale gdy się kończyła już go nie było. Dodatkowo ten joker był podwójnie typowany. Co robić? Pomożecie?

Wracając do mojego dnia, bo wiem, że jesteście ciekawi – wczesnym popołudniem byłem świadkiem cyrkowych popisów Grzegorza Rasiaka i jego kolegów na PGE Arenie. Sielanka…

W tym samym czasie, nie wszyscy spędzali czas aż tak przyjemnie. Okazało się, że nie wszyscy Niemcy są pacyfistami jak usiłuje nam się wmawiać od lat. Poniższy film pochodzi z wczorajszego popołudnia.

Wreszcie mecz. Ale jeszcze przed meczem na murawę wyszli wojownicy z tarczami, łukami i w barwach obu finalistów. Był jeszcze koń. Prosiłem domowników, żeby mnie uszczypnęli, ale to na nic. Po co było takie pajacowanie? Zawsze powtarzam, że piłka nożna jest najpopularniejszą dyscypliną na świecie, bo jest również najprostszą. I vice versa. Do meczu wystarczy piłka i cztery swetry, których można użyć jak słupków. Po co to udziwniać? Po co pajacować?

Pierwsza połowa właściwego meczu należała do Borussii, ale z perspektywy końcowego gwizdka, wydaje się, że żółto-czarni narzucili od początku zbyt wysokie tempo, zbyt wysoki pressing. Stracili zbyt wiele sił, których zabrakło w drugiej połowie, a szczególnie w końcówce, gdy każdy atak Bayernu mocno pachniał golem. Trochę to przypominało niedawny finał Ligi Europy, pięknie grała Benfica, ale ostatecznie więcej sił zachowała Chelsea i to ona cieszyła się pucharu.

Ktoś skomentował, że jeden z naszych czytelników, Paweł Król, za bardzo „pierdoli”. Nie znam się, choć wydaje mi się, że są mocniej i gorzej „pierdolący”. Na przykład komentatorzy wczorajszego spotkania. Dla jego własnego dobra od komentowania odsunięty został Sergiusz Ryczel, bo chyba by dostał orgazmu, ale dwaj pozostali komentatorzy N sportu, nie byli lepsi. Szczególnie Wojciech „Wojtek” Jagoda. Kto mu dał mikrofon? Na chwilę przełączyłem na telewizję publiczną, ale gdy usłyszałem gdy Andrzej Juskowiak mówi: „Ricoli”, po czym „Szpak” poprawił go na „Rikoli” wyłączyłem głos kompletnie.

Druga połowa to już zdecydowana dominacja Bawarczyków. Robert Lewandowski był widoczny jedynie wtedy, gdy nadepnął na Jerome’a Boatenga. Niechący? Nie sądzę…Czy to oznacza, że jednak nie trafi do Monachium?

Zresztą mecz się świetnie oglądało, a to co zrobił Neven Subotić ratując żółto-czarnych wślizgiem to mistrzostwo świata. Jednak od pewnego momentu zwycięski gol dla Bayernu był jedynie kwestią czasu…

Zauważcie, że wszystkie groźne akcje Bayernu szły przez środek boiska. Środkowi, defensywni pomocnicy BVB (Gundogan i Bender) w decydującym momencie nie stanęli na wysokości zadania…

Michel Platini wręczając trofeum wyglądał jakby postawił całą swą chałupę na wygraną BVB. A może to towarzystwo Angeli Merkel wyciągnęło z niego wszystkie soki?

Czy teraz rozpocznie się tysiącletnia dominacja Niemców w futbolu jak prognozował Marek Wawrzynowski w sobotnim „PS”? Nie sądzę, Franz Beckenbauer też to przepowiadał po finale Italia `90.

Co dalej? Czy Pep Guardiola jest w stanie coś poprawić w perfekcyjnej monachijskiej maszynie? Jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. O swe pierwsze trofeum Guardiola zagra 30 sierpnia w Pradze. Stawką będzie Superpuchar Europy, przeciwnikiem Chelsea i prawdopodobnie Jose Mourinho…