Byłem na meczu. Drukarz Warszawa – Huragan Wołomin 1:1

Co zrobić z sobotnim przedpołudniem, kiedy pogoda dopisuje?

Wariantów jest niezliczona ilość. Tym razem postawiłem na piłkę.

Obiekt gospodarzy jest chyba jednym z najładniej położonych w stolicy: znajduje się w rozległym Parku Skaryszewskim, w którym można przyjemnie spędzić czas.

Mam kilka skojarzeń z tym pierwszym klubem. Jednym z nich są tarcze do strzelania z łuku. Sama dyscyplina, łucznictwo, może za to przywołać specjalizującą się w tym akurat sporcie Koreę Południową.

Kolejne to drużyna (rocznik 1984) trenera Henryka Ochmańskiego, która w 2001 roku zdobyła Mistrzostwo Polski juniorów do lat 17.

Ponadto do wychowanków Drukarza należą bracia Żewłakowowie, Dariusz Dźwigała… Przy tej okazji warto wspomnieć, że w bliskim sąsiedztwie – na błoniach nieistniejącego Stadionu Dziesięciolecia – rozgrywany był w przeszłości turniej dzikich drużyn, z którego to m.in. do piłki trafił trzeci z wymienionych piłkarzy.

Zasiadłem przed godziną jedenastą na jedynej trybunie: blisko i nisko. Od linii bocznej boiska dzieliło mnie w porywach 12 metrów. Dosłownie czuć było zapach trawy. Cenię sobie takie doznania, tak trudno dostępne w futbolu z najwyższego poziomu.

I chyba tylko w takich kameralnych warunkach ludzie mówią sobie dzień dobry czy też podają rękę na przywitanie, nawet kiedy nie znają się bliżej.

Jeśli dodać do tego, że nikt nikogo przed wejściem nie sprawdza, nie kontroluje, a furtka jest otwarta dla wszystkich, to czego można chcieć więcej… Nazwę to ogólnie urokiem niższych lig.

Zawody poprzedziła minuta ciszy dla tragicznie zmarłego, dziewiętnastoletniego bramkarza Radosława Gąsiorowskiego.

Pomimo dość wczesnej pory, mecz toczył się w szybkim tempie. Na początku przeważał Drukarz, który dwukrotnie wypracował sobie niezłe sytuacje. Dwa razy jednak piłka minęła bramkę drużyny przyjezdnej. Później gra się wyrównała.

Po dwudziestu minutach goście rozegrali rzut rożny, po którym piłka trafiła ostatecznie przed pole karne. Zawodnik z Wołomina długo się nie zastanawiał i oddał strzał. Po błędzie właściwie niewypróbowanego wcześniej golkipera Drukarza wpadła do siatki. Można powiedzieć, że ostatnia instancja wrzuciła gola sobie sama. Do ostatniego gwizdka spisywała się jednak bez zarzutu, w kilku sytuacjach wykazując się sprawnością, której przy pierwszym poważnym kontakcie zabrakło…

Wyrównanie nastąpiło chwilę po wznowieniu gry, czyli może minutę po rozpoczęciu drugiej połowy. Jedynie tego żałuję, bo akurat wracałem z przerwy i gol mnie ominął.

Do końca tej rywalizacji na szczeblu czwartoligowym trwała zażarta walka o jak najlepszy wynik, ale po wszystkim obie drużyny musiały podzielić się punktami.

Huragan Wołomin wyróżniał się pod względem siły i szybkości. Zaryzykuję, że w zestawieniu tych cech był lepszy. Drukarz za to nadrabiał ogromną ambicją i zasłużenie zdobył cenny punkt.

Warto nadmienić, że trenerem Huraganu jest były ligowy piłkarz – Sergiusz Wiechowski. Może on liczyć w drugiej linii na Marcina Smolińskiego (34 lata; 97 występów w najwyższej lidze, sześć goli). Tego dnia nie widziałem ani jednego nieprzemyślanego zagrania z jego strony, choć sama szybkość już nie ta. Rozdzielał piłki i nie powodował strat, ale raczej nie doszedł do żadnej klarownej sytuacji.

Po końcowym gwizdku sędziego Marcin był uprzejmy zamienić ze mną kilka słów…

Paweł Król