Byli bramkarze. Rzadziej późniejsi pierwsi trenerzy

Temat, uważam, ciekawy – godny bliższego przyjrzenia się…

O ile byli piłkarze, nie bramkarze, często po zakończeniu własnej gry zostają trenerami, o tyle z eksgolkiperami jest przeważnie inaczej.

Albo odchodzą całkowicie od piłki, albo najczęściej pełnią role dalekie od samodzielnego prowadzenia pierwszej drużyny.

Zdarza się, że stają się trenerami bramkarzy: bywają w sztabie, odpowiadając za szkolenie i podtrzymanie dobrej dyspozycji golkiperów.

Pełnią niekiedy również funkcje bardziej gabinetowe, jak np. dyrektorów sportowych.

W innych przypadkach zajmują się skautingiem, czyli wyszukiwaniem zawodników o umiejętnościach, które pokrywają się z oczekiwaniami narzuconymi niejako z góry.

Goszczą także w roli ekspertów w telewizji, jak Adam Matysek, lub wszędzie, gdzie o piłce i wokół niej – Jan Tomaszewski.

Jaki jest powód tego, że tak niewielu w sumie dawnych strażników bramki staje się później trenerami? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Może liczba stresu z czasów kariery, występów na tej odpowiedzialnej, ogromnie samodzielnej pozycji wystarczy, żeby pojechać hen daleko na ryby i dać sobie spokój z zarządzaniem drużyną: a z tym się wiąże kolejna dawka presji i oczekiwań. Tego nie wiem.

W tym miejscu zajmę się raczej przypomnieniem dość znanych byłych zawodników z pozycji bramkarza, którzy jednak zajęli się trenerką i usiedli na ławce.

Pierwszy z nich to były zawodnik Udinese, Mantovy, Napoli i Juventusu, wielokrotny reprezentant Włoch – Dino Zoff.

Żywa legenda włoskiej bramki, osoba, która po rzuceniu rękawic w kąt prowadziła Juve, trzykrotnie Lazio i krótko Fiorentinę, a także była selekcjonerem Italii. Jedyne sukcesy odniósł ze Starą Damą. Były nimi wygrane w Pucharze Włoch i Pucharze UEFA w sezonie 1989/1990; w finałowym dwumeczu, w bratobójczej rywalizacji z Fiorentiną 3:1 i 0:0.

Drugi przykład, jaki natychmiast potrafi się nasunąć, jest z polskiego podwórka. Mam na myśli Czesława Michniewicza, kiedyś nie zawsze pierwszego bramkarza klubu z Wronek. Najpierw był trenerem Lecha Poznań, następnie Zagłębia Lubin. W tych dwóch miejscach nabrał doświadczenia. Tam też najwięcej osiągnął jako trener klubowy: z Lechem wygrał Puchar i Superpuchar Polski w 2004 roku, a z Zagłębiem Mistrzostwo Polski i Superpuchar kraju w 2007 r.

W kolejnych latach trudno było mu dłużej zagrzać miejsce. Ostatnio prowadził reprezentację Polski do lat 21, na trwających jeszcze mistrzostwach Europy. Nie udało się wyjść z grupy, choć dwa mecze Polacy wygrali…

W aktualnie rozgrywanym turnieju Copa America selekcjonerem Wenezueli był, niegdyś reprezentant tego kraju (56 meczów i… jeden gol) i była „jedynka”, Rafael Dudamel. Wenezuelczycy zakończyli mistrzostwa wczoraj, przegrywając w ćwierćfinale z Argentyną 0:2. Jednak już z kadrą do lat 20 tego państwa Ameryki Południowej, nękanego dość masową emigracją własnych obywateli w ostatnich latach, jako pierwsza głowa sztabu został wicemistrzem świata z 2017 r. z Korei Południowej. W finałowym meczu jego Wenezuela nie sprostała Anglii, przegrywając 0:1.

Oprócz selekcjonerskiej roli Dudamel ma za sobą pracę w rodzimych klubach: Estudiantes de Merida i Deportivo Lara.

Powyżej znajdziecie wyłącznie kilka przykładów, które zdecydowałem się wymienić w oparciu o podjętą tematykę. Tych, których pominąłem świadomie lub nie, na pewno znajdzie się więcej. Warto o nich pomyśleć.

Paweł Król