Byli o krok od finału. Dobre słowo o Kaliszu

Piłkarze KKS Kalisz zatrzymali się na półfinale Pucharu Polski.

A byli rozpędzeni niesamowicie. Miałem okazję oglądać kilka ich meczów w obecnej edycji PP, w których niezupełnie było widać, że od rywali dzielą ich dwie klasy rozgrywkowe.

W mieście tym udało się stworzyć drużynę prezentującą futbol nieodbiegający od poziomu ekstraklasy. Powiem więcej: jeśli kierować się wyłącznie tym, co podopieczni trenera Bartosza Tarachulskiego pokazali w pucharze tysiąca drużyn, to można stwierdzić, że podobnych cech, czyli świeżości, entuzjazmu i lekkości w grze, brakuje co najmniej połowie ligowych drużyn w Polsce na najwyższym szczeblu.

Nie można jednocześnie zarzucić, że udana postawa w pucharze kaliszan odbywała się kosztem „trzecioligowych” (tytularnie: eWinner II liga) spotkań. Nic z tych rzeczy. Kaliski Klub Sportowy wciąż liczy się w walce o awans na zaplecze i niczego w trakcie pucharowej przygody nie zaniedbywał. Aktualnie, w Wielką Sobotę, kiedy układam te słowa, zajmuje czwarte miejsce w tabeli z dorobkiem 43 punktów. Najbliższy mecz rozegra właśnie 8 kwietnia z rezerwami Śląska Wrocław na wyjeździe.

Chociaż to nie „Kakaesiacy” wybiegną 2 maja do rywalizacji w finale krajowego pucharu z Rakowem Częstochowa na stadionie Narodowym w Warszawie, warto odnotować, że do półfinałowego przegranego minimalnie starcia z Legią Warszawa w pokonanym polu zostawili między innymi Widzew, Górnik i Śląsk. Dopiero wspomniani „Wojskowi”, po golu już w 2. minucie młodego pomocnika – Igora Strzałka (19 lat), dość szczęśliwie znaleźli sposób na zatrzymanie niebiesko-biało-zielonych… Fortunnie, gdyż w drugiej połowie meczu w Kaliszu to gospodarze ładnie atakowali Legię, chcąc oczywiście doprowadzić przynajmniej do remisu i dogrywki.

Otwarta postawa, charakteryzująca się brakiem bojaźni w stosunku do najczęściej zdobywającego w historii Puchar Polski klubu ze stolicy (Legia ma na koncie 19 takich tytułów), ostatecznie upragnionego gola nie przyniosła. Było natomiast blisko, ponieważ kilka razy wręcz gotowało się pod bramką Cezarego Miszty; swoją drogą bardzo dobrze tego dnia broniącego, należy przyznać, który w jednej sytuacji był w stanie odbić futbolówkę zmierzającą do siatki twarzą.

Do spełniania marzeń i znalezienia się w finale zabrakło jednak postawienia kropki nad i. Czy jej brak wynikał z niewystarczających umiejętności, braku zachowania w polu karnym rywali tak zwanej zimnej krwi, trudno jednoznacznie powiedzieć… Jest to niewykluczone, pozostaje otwarte.

Nijak nie było za to widać, że doświadczony Hiszpan Néstor Gordillo (33 lata, z przeszłością w rezerwach Atlético Madryt) w szeregach kaliszan; jedyny piłkarz zagraniczny w kadrze tego klubu; ustępuje w wyraźny sposób chwalonemu zewsząd za występy w drugiej linii filarowi drużyny prowadzonej przez Kostę Runjaicia, Portugalczykowi Josué (32 l.).

Ponadto nie wypada pominąć świetnej postawy całej grupy młodych Polaków, których wystawiał do rywalizacji w PP 2022/2023 trener Tarachulski. Nie brakowało wśród nich graczy dwudziestoletnich, jak Kasjan Lipkowski, Kamil Koczy czy Mateusz Wysokiński, którzy zaprezentowali grę ambitną i pomimo młodego wieku całkiem dojrzałą.

Przyjemnie było w każdym razie obserwować poczynania Kalisza w krajowym pucharze. Wypada przy tym mieć nadzieję, że młodzi i zdolni gracze nie zostaną szybko powyciągani przez kluby o większych możliwościach i tym samym praca wykonywana w Kaliszu przez sztab ludzi będzie miała swoją kontynuację. Być może już w samym przedsionku ekstraklasy. Kto to wie…

Paweł Król