„Czerwone diabły” za burtą!

1 października 1980 roku Widzew zadziwił piłkarską Europę, eliminując w pierwszej rundzie Pucharu UEFA, Manchester United.

W Anglii podopieczni Jacka Machcińskiego zremisowali 1:1. W rewanżu do awansu wystarczył bezbramkowy remis.

„Jak spadać, to z wysokiego konia” – z takiego założenia wychodzili widzewiacy przed losowaniem europejskich pucharów.
– Nie chcieliśmy jechać do Europy Wschodniej. Po pierwsze szaro, co dobrze znaliśmy, a po drugie zespoły ze Związku Radzieckiego czy Bułgarii grały bardzo brutalnie. Manchester to był wymarzony kierunek. Również, że tak powiem, pod względem turystycznym – wspominał Marek Pięta w książce „Wielki Widzew”, Marka Wawrzynowskiego.

Sezon 1980/81 Widzew rozpoczynał ze znacznie wzmocnioną defensywą. Z Odry Opole pozyskano Józefa Młynarczyka, ze Śląska Wrocław przyszedł brązowy medalista Mistrzostw Świata 1974 oraz wicemistrz olimpijski z Montrealu (1976) Władysław Żmuda. W meczu z wicemistrzami Anglii nowa widzewska defensywa przeszła najpoważniejszy z dotychczasowych testów.

12 września 1980 roku na stadionie Old Trafford angielscy kibice przeżyli szok. Gospodarze prowadzili co prawda od 4. minuty, gdy sposób na Młynarczyka znalazł reprezentant Irlandii Północnej, Sammy McIlroy, ale już 120 sekund później do remisu kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego doprowadził niezawodny Krzysztof Surlit.

Legendarny pomocnik mógł w tym meczu powtórzyć swój wyczyn, lecz Gary Bailey zdołał obronić jego drugą „bombę” z dystansu. Doskonale ustawiony taktycznie Widzew nie pozwolił pograć angielskim skrzydłowym, zatem wytrącił United największą broń – dośrodkowania w pole karne. Po meczu w Manchesterze nawet Anglicy uważali, że to widzewiacy byli bliżsi zwycięstwa.

Przed rewanżowym spotkaniem na stadionie przy… Alei Unii (to obiekt ŁKS, jedyny wówczas w Łodzi posiadający sztuczne oświetlenie, poza tym mający większą pojemność niż stadion Widzewa), na trybunach zasiadł komplet widzów. Na parkingu przed stadionem – samochody z rejestracjami z całej Polski. Kibice mieli w pamięci zwycięskie boje z Manchesterem City sprzed trzech lat i liczyli na powtórkę. Wszak przed pierwszym gwizdkiem arbitra to Widzew był w korzystniejszej sytuacji. Trener gości Dave Sexton mógł już skorzystać z najgroźniejszego napastnika, Joe Jordana, który nie grał w pierwszym spotkaniu. Wielkim Szkotem na tyle skutecznie zaopiekował się Andrzej Grębosz, że przyszły napastnik Milanu nie istniał w powietrzu (gra głową była najsilniejszą stroną Joe), a i w parterze kompletnie sobie nie radził. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, choć oba zespoły były bliskie szczęścia – słupki „ostemplowali” Steve Coppell i Zbigniew Boniek. Ostatecznie widzewiacy dowieźli cenny remis do ostatniego gwizdka arbitra i niecierpliwie czekali na losowanie drugiej rundy. Los postawił przed ekipą Machcińskiego kolejne wielkie wyzwanie, bowiem Widzew trafił na Juventus Turyn.

widzew-v-manchester-united-adkdldlk

12 września 1980, Manchester
Manchester United – Widzew Łódź 1:1 (1:1)
Gole: McIlroy 4. – Surlit 6.
Manchester: Bailey – Nichol (46. Duxbury), Buchan, Jovanovic, Albiston – Grimes, Macari, McIlroy, Greenhoff – Thomas, Coppell.
Widzew: Młynarczyk – Pilch, Grębosz, Żmuda, Możejko – Tłokiński, Boniek, Rozborski, Surlit – Pięta, Smolarek.

1 października 1980, Łódź
Widzew Łódź – Manchester United 0:0
Widzew: Młynarczyk – Pilch, Grębosz, Żmuda, Możejko – Tłokiński, Boniek, Rozborski, Surlit – Pięta, Smolarek.
Manchester: Bailey – Nichol, Buchan (65. Moran), Jovanovic, Albiston – Duxbury, Grimes, McIlroy, Thomas – Jordan, Coppell.

Grzegorz Ziarkowski

Korzystałem z książki Marka Wawrzynowskiego „Wielki Widzew” oraz albumu Piotra Wesołowskiego „100 lat Widzewa Łódź”.