Czwartkowy mecz. SSC Napoli – Legia Warszawa 5:2

Legioniści w starciu z Włochami mieli do powiedzenia mniej więcej tyle, co poseł Ast podczas wymiany zdań z sędzią Trybunału Konstytucyjnego…

Potyczka na słowa w Trybunale wyglądała mniej więcej tak:

Właśnie podczas czwartkowego wieczoru Napoli było bezlitosnym sędzią, a Legia dramatycznie zagubionym posłem. Od pierwszego gwizdka arbitra ekipa Maurizio Sarriego narzuciła swój styl, atakując bramkę wicemistrza Polski. Jako pierwszy próbował Lorenzo Insigne, ale strzelił nad bramką. Z kolei uderzenie Driesa Mertensa z rzutu wolnego na rzut rożny wybił Dusan Kuciak. Słowacki bramkarz Legii miał sporo szczęścia w 19. minucie, gdy po złym wybiciu Igora Lewczuka, piłkę przejęli gospodarze i David Lopez po rykoszecie od nogi Michała Pazdana trafił w poprzeczkę. Piłka spadła przed linią bramkową i chwycił ją Kuciak.

Śladami Mohammeda
Legia na boisku właściwie nie istniała, jej piłkarze z rzadka przekraczali środkową linię boiska. W 27. minucie legioniści znów wyłożyli piłkę gospodarzom, ale Insigne ponownie kopnął nad poprzeczką. Nad bramką główkował także Kalidou Koulibaly, a lekki strzał Mertensa padł łupem Kuciaka. Widmo utraty gola zaglądało legionistom w oczy coraz mocniej. Wreszcie w 32. minucie Nathaniel Chalobah wykorzystał prostopadłe podanie od Omara El Kaddouriego i huknął pod poprzeczkę. Młodziutki Anglik ma korzenie w egzotycznym Sierra Leone. Pamiętacie jeszcze Mohammeda Kallona? Bo kibice Wisły pamiętają na pewno…

Po strzeleniu gola gospodarze jeszcze bardziej podkręcili tempo. Efekt? Minimalnie niecelny strzał Insigne (źle trafił w piłkę) i taniec Mertensa z futbolówką w polu karnym zakończony ofiarnym padem pod nogi Belga w wykonaniu Bartosza Bereszyńskiego. Włochom zależało na strzeleniu drugiej bramki jeszcze przed przerwą i dopięli swego. W 39. minucie Świętym Mikołajem został Tomasz Jodłowiec, który tak podawał piłkę, że było 2:0. Stracony gol tak zdenerwował Nemanję Nikolicia, że już w 42. minucie zdecydował się oddać pierwszy strzał na bramkę Napoli. I to ośmielił się uderzyć celnie! Gabriel trzy raz zdążył ziewnąć i porządnie się przeciągnąć, zanim złapał piłkę – tak anemiczny był to strzał.

Piękne zaczęcie
A po przerwie brylował niezrównany mistrz komentarza Dariusz Szpakowski, który zafundował Włochom „piękne zaczęcie” drugiej połowy, lecz sędzia odgwizdał faul El Kaddouriego na Kuciaku i Vlad Chiriches długo się z ładnej bramki głową nie cieszył. W 51. minucie po akcji Michała Kucharczyka Bartosz Bereszyński z linii pola bramkowego kopnął Panu Bogu w okno. Potem Szpakowski widział na boisku Davida Luiza, jednak szybko się zreflektował i zmienił go na Davida Lopeza. W 58. minucie inny Hiszpan, Jose Callejon, zamknął z lewej strony piękne podanie Mertensa między obrońców a bramkarza i było 3:0.

W 62. minucie prawą stroną pomknął Aleksandar Prijović i przy końcowej linii zrobił to, co w przypadku polskich ligowców należy do rzadkości. Mianowicie, podniósł głowę (!), by zobaczyć, czy ktoś jest w polu karnym. Był tam Stojan Vranjes, który podanie Prijovicia zamienił na gola. 180 sekund później Kuciak znów sięgał po piłkę do siatki. Tym razem po wymianie piłki z Callejonem Mertens uderzył z 18 metrów tuż przy słupku. Przy Belgu stało bodaj trzech legionistów, ale żaden z nich nie wpadł na pomysł, by to uderzenie zablokować.

Magiera odetchnął
W 70. minucie niesamowicie aktywny Mertens przeprowadził akcję marzenie. Objechał kilku graczy Legii w polu karnym i zbyt lekko podciął piłkę nad Kuciakiem. Futbolówkę z linii wybił Lewczuk, a przewrotką dalej wybił ją Łukasz Broź. Piłka trafiła pod nogi Callejona, którego wolej zatrzymał się na słupku. Współkomentujący mecz Jacek Magiera odetchnął z ulgą.
– Gdyby to wpadło, pokazywaliby tę bramkę we wszystkich telewizjach na świecie – żachnął się trener rezerw Legii.

Końcówka to absolutna dominacja Napoli. Legioniści nie potrafili przerwać „klepania” gospodarzy, a Mertens był bliski kolejnej efektownej bramki. Jego strzał nożycami z bliska był minimalnie niecelny.

W doliczonym czasie gry obu zespołom jeszcze zebrało się na strzelanie. Najpierw trafił niesamowity Mertens, po indywidualnej akcji i lobie z 20 metrów. Chwilę później, gdy Napoli celebrowało piątego gola i było już myślami pod prysznicem, Prijović głową pokonał Gabriela i ustalił wynik meczu.

Apetyty były większe
Legia w sześciu meczach grupowych wywalczyła cztery punkty. Tylko cztery punkty, bowiem apetyty były znacznie większe. Zwycięstwo nad Midtjylland i remis z Club Brugge to stanowczo za mało, by na wiosnę grać w fazie pucharowej. W dwumeczu z Napoli warszawianie wyglądali jak: patrz pierwszy akapit. Po znakomitych wynikach w meczach kwalifikacyjnych (sześć zwycięstw w sześciu spotkaniach) wszyscy oczekiwali, że wicemistrz Polski powtórzy wynik z ubiegłego sezonu, gdy wyszedł z grupy i wiosną grał z Ajaxem. Niestety, już pierwszy mecz w Danii pokazał, że Legię toczy kryzys. A właśnie w Danii i w Belgii Legia przegrała swoje szanse. Bo tam można było co najmniej nie przegrać, a nawet wygrać dwa mecze. Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe i za wrażenia artystyczne nikt punktów nie przyznaje. Dlatego dalej zagrają Włosi oraz wyrachowani i skuteczni do bólu Duńczycy.

500825278

10 grudnia 2015, Stadio San Paolo w Neapolu
Faza grupowa Ligi Europy – 6. kolejka
Grupa D
SSC Napoli – Legia Warszawa 5:2 (2:0)
Gole: Chalobah 32., Insigne 39., Callejon 57., Mertens 65., 90+1. – Vranjes 62., Prijović 90+2.
Napoli: Gabriel – Christian Maggio, Vlad Chiriches (79. Sebastiano Luperto), Kalidou Kolulibaly (68. Raul Albiol), Ivan Strinić – David Lopez, Mirko Valdifiori, Nathaniel Chalobah – Omar El Kaddouri, Lorenzo Insigne (55. Jose Callejon), Dries Mertens.
Legia: Dusan Kuciak – Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Łukasz Broź – Michał Kucharczyk (79. Pablo Dyego), Tomasz Jodłowiec, Ondrej Duda (71. Ivan Trickovski), Stojan Vranjes, Guilherme – Nemanja Nikolić (60. Aleksandar Prijović).
Żółte kartki: Strinić, Chalobah.
Sędziował: Aleksandar Stavrev (Macedonia)
Widzów: 7.922

Grzegorz Ziarkowski