Czwartkowy mecz. Szkocja – Polska 2:2

W ogólnym rozrachunku, na który miał wpływ również końcowy wynik meczu Irlandii z Niemcami, Szkoci stracili jakiekolwiek szanse na udział w przyszłorocznych mistrzostwach Europy.

Polakom remis uzyskany w Glasgow pozwala na zajęcie co najmniej miejsca barażowego, przedłużającego nadzieję na uzyskanie awansu.

Mecz na Hampden Park dostarczył widzom emocji. Padło tyle samo goli, co w ubiegłorocznym spotkaniu w Warszawie. Wynik też był identyczny. Chciałoby się powiedzieć – symetria w czystej postaci.

Szybko, bo już kilka minut po wznowieniu gry przez węgierskiego sędziego, Polska wyszła na prowadzenie. Można dyskutować, czy pozycja wychodzącego do piłki kapitana naszej reprezentacji nie była „zakazana” lub po prostu spalona. W każdym razie arbiter grę puścił, a Robert Lewandowski szansy na gola nie zmarnował. Choć należy przyznać, że uderzenie nie wyszło mu całkiem czyste i soczyste. Ale liczy się finalnie to, co w sieci. Pochwalić należy ładne zagranie pomiędzy szkockimi obrońcami w tej akcji autorstwa Arkadiusza Milika. Widać było zresztą tego dnia, że współpraca obu ofensywnych zawodników wygląda coraz lepiej.

Po zdobyciu gola nasi piłkarze starali się wymieniać między sobą dużą ilość podań i utrzymywać piłkę w jak najdłuższym posiadaniu. Z kolei podopieczni selekcjonera Gordona Strachana sprawiali w tym czasie wrażenie onieśmielonych i głęboko wycofanych. Brakowało wówczas agresywnych ataków Szkotów i bliższego podejścia w kierunku Polaków w celu odebrania piłki. Nasze spore i długie posiadanie niezbyt przekładało się na kreowanie sytuacji dogodnych do podwyższenia wyniku. Do jednej takiej okazji doszedł wprawdzie Jakub Błaszczykowski, ale chybił – nie wkręcił odpowiednio piłki do bramki strzeżonej przez Davida Marshalla.

Wyspiarze ożywili się dopiero w trzecim z kwadransów pierwszej połowy. Być może spowodowane było to oddaniem im przez biało-czerwonych inicjatywy. W każdym razie coraz śmielej sobie poczynali, ale nie potrafili tych kilku ofensywnych akcji przemienić w doprowadzenie do remisu. Kilka takich w miarę dobrych okazji miał ich napastnik, na co dzień grający w Sunderlandzie, Steven Fletcher. Jednak za każdym razem jego uderzenia kończyły się dla Szkotów niepowodzeniem.

Sprawy zmieniły obrót przed samym gwizdkiem sygnalizującym przerwę. Lewą stroną przedarł się drobny i przebojowy skrzydłowy James Forrest. Żaden z polskich obrońców nie przerwał tego ataku, a nawet nie wypchnął go umiejętnie w bezpieczniejszy sektor boiska. Filigranowy gracz potrafił zrobić z tego użytek. Przebiegł prowadząc piłkę w poprzek boiska, po czym zaadresował ją do stojącego przed polem karnym Matta Ritchiego. Ten, długo się nie zastanawiając i mając przy tym sporo wolnego miejsca, przyjął podanie i uderzył lewą nogą w górny narożnik bramki Fabiańskiego.

Druga część meczu rozpoczęła się od groźnej akcji polskiej drużyny. Podanie od Krzysztofa Mączyńskiego otrzymał Milik, ale jego strzał odbił golkiper Szkotów. Chwilę później gola mogliśmy stracić, ale swojej kolejnej szansy nie potrafił wykorzystać Steven Fletcher.

To nie była jednak ostatnia szansa na zdobycz bramkową obficie brodatego Fletchera. Szkoci potrafili wykorzystać błąd Kamila Grosickiego i przywołany tutaj S. Fletcher ładnym strzałem z prawej strony boiska wkręcił piłkę do siatki ekipy Adama Nawałki. Futbolówka poszybowała doskonałym łukiem, pozbawiając szans na dosięgnięcie choćby tylko koniuszkami palców jej przez lekko wysuniętego „Fabiana”.

Polska-Szkocja-2-2-1-1

Popularny „Grosik” popełnił w 62. minucie, przy straconym golu, spory błąd. Trzeba jednak przyznać, że w późniejszej fazie akcji szkockiej drużyny brakowało w szeregach Polaków człowieka, który zdążyłby naprawić błąd i przerwać ten groźnie zapowiadający się i jednocześnie niespodziewany atak.

Ten mecz miał lepsze i gorsze fragmenty, jak praktycznie każdy. Gdy wydawało się, że opuścimy Szkocję bez punktu – do akcji wkroczył Kamil Glik. Przedarł się z piłką na połowę Szkotów i został sfaulowany. Był to już wtedy doliczony czas gry przez arbitra. Do rozegrania rzutu wolnego, daleko od bramki gospodarzy, podszedł Grosicki. Tego dnia kilka razy podchodził do wykonywania przede wszystkim rzutów rożnych. Za każdym razem zagrywał raczej piłkę dość płasko. Być może tak właśnie miał ją tego dnia kierować, licząc że w gąszczu któryś z zawodników przystawi w odpowiednim momencie nogę i skieruje futbolówkę do siatki przeciwnika. Wydawało się, że i tym razem nic godnego uwagi się nie wydarzy. Polski skrzydłowy niezbyt wysoko podniósł piłkę, ale w tym całym zamieszaniu i w tej skumulowanej obecności w polu karnym chyba wszystkich zawodników wreszcie się powiodło. Piłka zagrana w kierunku bramki została po drodze leciutko trącona przez Glika i wylądowała na słupku. Po odbiciu od niego została w boisku, tuż przed linią bramkową. Próbował dopaść do niej wprowadzony do gry z ławki rezerwowych Shaun Maloney i Lewandowski. Wchodząc wślizgami, obaj wykazali się szybkością i ofiarnością. Ale więcej szczęścia miał w tej sytuacji zawodnik Polski…

scotland-v-poland-football-uefa-euro-2016-qualifier_3361112

Paweł Król