Czwartkowy mecz. Videoton Székesfehérvár – Lech Poznań 0:1

Mistrzowie Polski dopełnili formalności i awansowali do fazy grupowej Ligi Europy. Teraz na lechitów czekają Fiorentina, FC Basel i Belenenses Lizbona.

Jeśli w pierwszym meczu ze słabym rywalem wygrywasz 3:0, jedziesz na rewanż na luzie, właściwie z awansem w kieszeni. Jednak kibice pomni wyczynów „Kolejorza” w lidze, dmuchali nieco na zimne, choć nikt nie wyobrażał sobie, że Lech przegrywa na Węgrzech 0:4 i odpada z pucharów. Dla poznaniaków byłaby to niewyobrażalna katastrofa.

Kiedy ludzi kupa…
Od pierwszego gwizdka arbitra wiadomo było, jak będzie wyglądał ten mecz. Lech przyczajony na własnej połowie, czekający na kontrę. Gospodarze, którzy uzyskali przewagę, próbowali atakować. Co z tego, skoro najskuteczniejszą armatę, czyli Nemanję Nikolicia sprzedali do warszawskiej Legii, a letnie nabytki nijak rekompensowały straty. W ataku starał się, jak mógł Robert Feceszin, który w 9. minucie powinien zapewnić Videotonowi prowadzenie. Ze skrzydła dobrze zagrywał były zawodnik Arki Gdynia, Mirko Ivanovski, a Feceszin strzelił przy słupku z kilku metrów. Jasmin Burić w bramce Lecha popisał się interwencją najwyższej próby i mistrz Węgier zamiast bramki musiał zadowolić się jedynie kornerem.

Cztery minuty później Burić znów przechytrzył Feceszina, tym razem napastnik gospodarzy próbował zaskoczyć go uderzeniem sprzed pola karnego. W 15. minucie bośniacki golkiper Lecha odważnie wyszedł na piętnasty metr, gdzie uprzedził jednego z Węgrów. W pierwszej połowie emocji było jak na lekarstwo. Poznaniacy prezentowali antyfutbol pełną gębą. W środku pola brakowało kreatywnego Karola Linettyego (pauzował za kartki), z przodu irytowały straty Niemca Denisa Thomalli. Indywidualnego opiekuna miał Fin Kasper Hamalainen, zatem w ogóle nie mógł rozwinąć skrzydeł. Jedynym, który wkładał trochę wysiłku w atakowanie bramki mistrza Węgier był Szymon Pawłowski. Ale w pojedynkę nie mógł wiele zdziałać. Nec Hercules contra plures – jak mówi łacińskie porzekadło. Czyli, w wolnym tłumaczeniu: Kiedy ludzi kupa i Herkules dupa.

Przed przerwą mocno zirytował się najbardziej doświadczony w szeregach gospodarzy, stoper Roland Juhasz, który niczym taran ruszył skrzydłem do przodu, ale niedaleko pola karnego faulował go wracający Thomalla. Po rzucie wolnym, piłka dotarła do najlepszego technika w szeregach gospodarzy, czyli Istvana Kovacsa, jednak ten huknął wysoko nad bramką. Jeszcze przed przerwą strzelał Dinko Trebotić, ale i jego próbę także należałoby skwitować milczeniem. To nie przypadek, że w dwunastu tegorocznych spotkaniach, Videoton zdobył tylko siedem bramek.

137256_videoton_lech_poznan

Zimna krew Kędziory
Po zmianie stron w pole karne Lecha wpadł Ivanovski, ale Marcin Kamiński do spółki z Tamasem Kadarem umiejętnie wypchnęli go z szesnastki. Kiedy wydawało się, że w drugiej połowie spokojnie będzie można się zdrzemnąć, stała się rzecz niesłychana. Lechici wykonywali rzut wolny z 40. metrów od bramki gospodarzy. Dośrodkowanie spadło na głowę Kamińskiego, który zgrał piłkę do środka. Tam okrutnie pomylił się Branislav Danilović, piąstkując piłkę pod nogi Tomasza Kędziory. Młody obrońca Lecha zachował zimną krew i między wracającymi obrońcami Videotonu skierował piłkę do siatki. Lech wypracował w meczu pół okazji i zdobył bramkę.

W 71. minucie lewą stroną zerwał się Thomalla, ale trzech obrońców gospodarzy zapędziło go w kozi róg i płaski strzał zakończył się na pięcie jednego z nich. Cztery minuty później po rzucie rożnym celnie główkował Ivanovski, lecz na posterunku był Burić. Na boisku w barwach Lecha pojawił się Gergo Lovrencsics, który w ciągu minuty dwukrotnie wyprowadzał kontrę i dwa razy oddał piłkę pod nogi rywala. Na szczęście szybki skrzydłowy nie okazał się piątą kolumną w drużynie mistrza kraju. W końcówce szczęścia próbowali jeszcze Dariusz Formella i debiutant Piotr Kurbiel, lecz rezultat nie uległ już zmianie. Lech osiągnął to, co chciał – faza grupowa Ligi Europy zawitała do Poznania!

Grupa, którą wylosowali poznaniacy wydaje się bardzo silna. O klasie FC Basel Lech przekonał się w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Fiorentina to czołowy zespół Serie A, zaś z Portugalczykami z Belenenses też zapowiadają się ciężkie boje. Ale czy pięć lat temu ktoś liczył na to, że Lech w grupie z Juventusem, Manchesterem City i Red Bullem Salzburg zdobędzie aż 11 punktów i zagra wiosną w Europie? No właśnie…

Prediksi-Videoton-FC-vs-Lech-Poznan-28-Agustus-20151

27 sierpnia 2015, Sostoi Stadion w Székesfehérvár
IV runda eliminacji Ligi Europy
Videoton Székesfehérvár – Lech Poznań 0:1 (0:0)
Gol: Kędziora 57.
Videoton: Branislav Danilovic – Roland Szolnoki, Roland Juhas, Anreas Fejes, Paulo Vinicius – Tamas Koltai (58. Adam Gyurcso), Kees Luijckx (57. Adam Simon), Dinko Trebotić, Istvan Kovacs, Mirko Ivanovski – Robert Feceszin (70. Gergely Rudolf).
Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, tamas Kadar, Marcin Kamiński, Barry Douglas – Dariusz Formella, Dariusz Dudka, Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen (72. David Holman), Szymon Pawłowski (74. Gergo Lovrencsics) – Denis Thomalla (81. Piotr Kurbiel).
Żółte kartki: Fejes, Luijckx, Simon/Thomalla, Formella.
Sędziował: Stefan Johanesson (Szwecja)
Widzów: 2.819

Grzegorz Ziarkowski