Czyżby we Francji mieszkali Francuzi?

To straszne. Żabojad znów się wypiął na naszą narodową świętość.

Tą świętością jest piłkarska reprezentacja Polski, w której gra Michał Pazdan, grał Jakub Wawrzyniak, więc możemy zagrać i ty, i ja. Mogą też grać obcokrajowcy, którzy po polsku nie umieją sklecić dwóch zdań.

Nie jestem prawdziwym patriotą. Nie demoluję stolicy swojego kraju, a gdy dwóch facetów złapie się za ręce, to nie uważam, że to dlatego, że nad Rzecząpospolitą lewituje szatan. Nie uważam też, że aby grać w reprezentacji Polski, trzeba całe swe życie spędzić np. w Radomiu. Jeżeli przybysz z Nigerii, Czech czy Hiszpanii zaaklimatyzował się u nas, porozumiewa się w języku polskim i chce biegać po boisku z orzełkiem na piersi – nie widzę problemu. Widzę go natomiast, gdy średniej klasy grajek, który po polsku zna co najwyżej słowa „piwo”, „dzień dobry” i „kurwa mać”, nagle zaczyna kochać III RP i jej zdobycze, bowiem, by grać dla ojczystej kadry, jest po prostu zbyt słaby.

Analizowanie na potęgę tego, czy Ludovic Obraniak – dobry, ale nie rewelacyjny pomocnik Bordeaux – powinien występować w polskiej reprezentacji, wydaje mi się nie na miejscu. Tak jak tego, czy to my źle traktujemy wrażliwca z Longeville-lès-Metz (na zdjęciu), czy też on się na nas wypina. „Naucz się, chłopie, polskiego, zadeklaruj, że będziesz gryzł trawę, i wtedy możesz biegać w biało-czerwonym stroju” – tyle powinien usłyszeć były zawodnik Lille.

Nie oszukujmy się. Obraniak nie atakował we wtorek wściekle Ukrainy wraz z Ribérym i Benzemą dlatego, że akurat wolał czytać „Beniowskiego”. Po prostu jest zbyt słaby, by z nimi grać. A jeśli prawie 40-milionowy naród nie ma jednego gościa, który umie celnie podać do napastnika, to może zlikwidujmy od razu polską piłkę nożną.

Nie chciał grać Ludo u Waldemara Fornalika, nie do końca jasna jest sytuacja, jeżeli chodzi o kadrę Adama Nawałki. Niby chce, ale w końcu został w domu, bo jego żona lada chwila miała rodzić. Wydaje się mi oczywiste, że taka sytuacja może być dla kogoś ważniejsza niż mecz towarzyski. Wkurza mnie natomiast Nawałka, który choć ma opinię ostrego gościa, to w sprawie Obraniaka zachowuje się, jakby chciał, a nie mógł. Co innego obsztorcować apatycznego Macieja Małkowskiego, co innego pokazać charakter, będąc trenerem kadry i mając świadomość, że każdy, kto potrafi prosto kopnąć piłkę, jest na wagę złota. Doszło nawet do tego, że wybitny przedstawiciel dziennikarstwa kanapowego Mateusz Borek zarzucił byłemu trenerowi Górnika Zabrze kłamstwo. Trzeba było, panie trenerze, zakolegować się z Matim, miałby pan spokojne życie.

borek nawalka

W sprawie Ludo wypowiedział się Janusz Wójcik. No i Francuz ma szczęście, że to nie Wójt go powoływał, jak mówi sam pierwszy ściemniacz polskiej piłki. „Ciąża? A to partnerka biega po boisku?” – grzmi Wójcik. Facet, który wiele lat działał na rzecz tego, by polska piłka była szambem, do którego nie wrzucilibyśmy najgorszego wroga, przemawia z pozycji „autoryteta”. Jak pisałem, chciałbym, żeby w kadrze grali ludzie, którzy czują się blisko związani z Polską i mówią w naszym języku. Ale gdyby to Wójcik miał być selekcjonerem, to wolałbym, żeby biało-czerwona drużyna składała się z jedenastu helmutów opowiadających dowcipy o Polakach kradnących samochody.

Kiedy czytam o zamieszaniu związanym z Obraniakiem (którego LibreOffice przerabia na „Obraźnika”), przypomina mi się lekko zgryźliwy fragment starego tekstu zespołu Kolaboranci pt. „Transparentyzm”: „«Polska ojczyzną wszystkich Polaków» / To hasło zwala cię z nóg / Niepokój jakiś w tobie się budzi / Czyżby we Francji mieszkali Francuzi?”.

No właśnie, we Francji mieszkają Francuzi, którzy raczej mają nas gdzieś. Oprzyjmy kadrę na chłopakach, którzy będą gotowi w niej zagrać nawet ze złamaną nogą. Ludo robi wrażenie gościa, który mógłby nie założyć koszulki z orzełkiem z powodu złamanego paznokcia.

Marcin Wandzel