Deficyt Premier League

Jak można w ogóle tak powiedzieć, skoro są to prawdopodobnie – obok europejskiej Ligi Mistrzów – najbardziej rozpoznawalne rozgrywki na świecie…

Jest już od dawna uznaną marką i swoistym monopolem. A zatem: czego może tej lidze brakować? O tym spróbuję tym razem poniżej.

W ostatni poniedziałek włączyłem program „4-4-2” w TVP Sport, do którego w swoim czasie nawiązywał nasz kolega Marcin w tym miejscu. Akurat prowadzono gorącą dyskusję. Gośćmi prowadzącego Dariusza Szpakowskiego byli Michał Czechowicz, Robert Podoliński oraz Piotr Żelazny. Tematy kręciły się wokół przenosin do Berlina Krzysztofa Piątka, jak również tego, czy karierę klubową w innym miejscu powinien kontynuować podobno skonfliktowany z wieloma ludźmi w Barcelonie Lionel Messi. W obu sprawach jakże różne zdania mieli wymienieni jako drugi i trzeci panowie. Warto było tych wypowiedzi posłuchać. Mnie jednak zupełnie inna tematyka zainteresowała, która była jakby nieplanowana i wypłynęła mimochodem…

Robert Podoliński (rocznik 1975) nie jest bynajmniej piętnastolatkiem wychowanym na tak zwanych Orlikach. Pamięta zatem dawne nierówne boiska, na których przychodziło grać. Nawiązał w owym programie, chcąc nie chcąc, do meczu Championship: Millwall – West Bromwich Albion (0:2). Być może obejrzał go ze względu na oczekiwany debiut reprezentanta Polski Kamila Grosickiego, który wraz z zamknięciem styczniowego okienka transferowego przeniósł się do WBA. Akurat tak się składa, że sam miałem okazję przed tygodniem obejrzeć ten mecz w całości. Podoliński nie krył zachwytu dla poświęcenia piłkarzy w grze, którzy na błotnistej nawierzchni i przy porywistym wietrze rywalizowali o ligowe punkty. Stwierdził, że kapitalnie się to oglądało, przypominając mu dawny brytyjski bezkompromisowy futbol. Pozostali dodali, że sporo osób według ich wiedzy, w tym samych Anglików, coraz częściej wybiera oglądanie tych rozgrywek kosztem rezygnacji z elitarnej Premier League, która jest po prostu międzynarodowa, globalna. W tym temacie w programie panowała zgodność, wywołująca u pozostałych taki pozytywny uśmieszek na twarzach…

Od 50:16.

Tego właśnie nie ma liga, która została utworzona w 1992 r., można powiedzieć. Dla każdego będzie to coś innego. Mnie ciśnie się na usta jeden wyraz: klimatu. To miejsce dla elit, gdzie wszystko jest raczej wymuskane do przesady. Małymi wyjątkami są w tym gronie kluby pokroju Norwich City (już pewnie niedługo), Burnley FC czy AFC Bournemouth. Są to raczej kameralne elementy na mapce klubów PL. Ogromne pieniądze, gigantycznie rozbudowywane stadiony pełne wygód, gdzie ludzie mają czuć się luksusowo i komfortowo. A na boisku taktyka często wypiera zawrotne tempo, którym te rozgrywki odznaczały się jeszcze w latach 90.

Wystawna, bogata, barokowa wręcz Premier League w tym temacie ma więc pewien deficyt, którego nie można wypełnić sławą czy pieniędzmi. Świat się jednak zmienia i nie oszczędza również, bo niby dlaczego, piłki…

Paweł Król