Dokąd dopłynie Wisła Płock?

Komplet punktów po trzech kolejkach, bilans goli – 10:1. Wisła Płock (na razie) rządzi piłkarską ekstraklasą…

Po dwóch kolejkach „Nafciarze” byli liderem PKO Ekstraklasy. Zasłużenie. Wygrane 3:0 z Lechią Gdańsk i 4:0 w Poznaniu z Wartą sprawiły, że o zespole z Płocka zaczęto mówić jak o ligowej rewelacji. Papierkiem lakmusowym dla ekipy Słowaka Pavola Staňo (na zdjęciu poniżej) miał być mecz w Poznaniu z mistrzem Polski, Lechem.

Ponad 14 tysięcy miejscowych kibiców musiało przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki 1:3. Podopieczni Johna van den Broma nadal pozostają bez zdobyczy punktowej w tym sezonie. Tymczasem płocczanie znów patrzą z góry na resztę stawki, napawając się kompletem wygranych w trzech kolejkach, z bilansem bramkowym 10:1. Postanowiliśmy wziąć pod lupę drużynę z Płocka i przedstawić who is who w drużynie „Nafciarzy”.

Wyciągnięty z… Wisły
W bramce trener Staňo postawił na 22-letniego Bartłomieja Gradeckiego. Mierzący 194 centymetry golkiper przed tym sezonem miał ledwie cztery występy w ekstraklasie, a wiosną terminował w drugoligowej Wiśle Puławy. To głównie dzięki niemu Wisła ma straconą tylko jedną bramkę. W meczu w Poznaniu imponował odważnymi i pewnymi wyjściami na przedpole, jak i refleksem na linii. Radził sobie z kąśliwymi uderzeniami Michaela Ishaka, strzałami z bliska Filipa Marchwińskiego oraz Norwega Kristoffera Velde. Jego brawurowe interwencje nie pozwoliły lechitom doprowadzić do wyrównania przy stanie 2:1.

Defensywą rządził Damian Michalski. 24-latek w Płocku zaczął swój czwarty sezon, i to najwyższy czas, by okrzepnąć w lidze. Michalski królował w powietrzu, świetnie się ustawiał, dobrze walczył o pozycję. Pod wrażeniem jego dojrzałej gry był Kamil Kosowski, komentujący starcie w Poznaniu dla Canal+. Rosły stoper wygrywał walkę o górne piłki nie tylko we własnym polu karnym, ale i w „szesnastce” przeciwnika. Na środku defensywy dzielnie sekundował mu Francuz Steve Kapuadi. Rówieśnik Michalskiego nie zagrał ani jednego meczu w ubiegłym sezonie w słowackiej ekstraklasie. Nie zraziło to Staňo i ściągnął obrońcę do Płocka. Ten odwdzięcza mu się naprawdę przyzwoitą grą; w Poznaniu grał twardo i pewnie, a w końcówce z wyczuciem zablokował szarżującego Ishaka.

Materiał na Piszczka
Na bokach defensywy grali Piotr Tomasik (lewa) i Aleksander Pawlak (prawa). 34-letni Tomasik to ligowy weteran; swego czasu, gdy przywdziewał barwy Jagiellonii Białystok, wspominano tu i ówdzie, że powinien dostać reprezentacyjną szansę. W niedzielę nie zagrał na poziomie międzynarodowym, ale prezentował spore doświadczenie – nawet gdy stracił piłkę, szybko przerywał akcje rywala faulem.

Z kolei 20-letni Pawlak to jeden z cichych bohaterów meczu. W defensywie walczył za dwóch, grał blisko przeciwnika, blokował wiele prób dośrodkowań. Nie pograł sobie przy nim Filip Marchwiński. W dodatku spustoszenie w szeregach obronnych Lecha siały jego prostopadłe podania. Pawlak ochoczo podłączał się do akcji ofensywnych i zaliczył dwie asysty drugiego stopnia – przy pierwszym golu wyszło mu doskonałe podanie do Rafała Wolskiego, przy drugim oszukał Radosława Murawskiego i uruchomił Damiana Rasaka. Jeśli Pawlak tak dalej będzie się rozwijał, może być dobrym materiałem na nowego Łukasza Piszczka.

Kreatywny środek
Serce lidera stanowi tercet Dominik Furman – Mateusz Szwoch – Rafał Wolski. Trzech piłkarzy, którym futbolówka w grze bynajmniej nie przeszkadza. Furman wziął na siebie czarną robotę. To on przecina akcje, odzyskuje piłkę, dostarcza ją do kolegów. W Poznaniu zaimponował kilkoma odbiorami piłki, potrafi też w odpowiednim momencie sfaulować rywala. Jedna jego strata skutkowała potężnym strzałem Portugalczyka João Amarala. Furman wraz z bocznymi obrońcami Tomasikiem i Pawlakiem najwięcej harowali na boisku –każdy z tego tria przebiegł ponad 11 kilometrów.

Szwoch po dziesięciu minutach opuścił boisko i zastąpił go Słowak Filip Lesniak. Urodzony w Koszycach destrukcyjny pomocnik nie odstawał od dobrze wyszkolonych technicznie kolegów. Choć jego naiwne podanie do środka tak napędziło Michała Skórasia, że ten strzelił gola, to Lesniak w przekroju całego meczu nie wypadł źle. Zaliczył asystę przy golu Wolskiego, próbował uderzenia z woleja (został zablokowany).

I wreszcie Wolski. Jak stwierdził Kosowski – „Pan Piłkarz”. Gdy nie przeszkadzają mu kontuzje, potrafi grać jak mało kto w tej lidze. Faule na nim łapali Marchwiński, Ishak oraz Jesper Karlström. Asysta przy pierwszej bramce Słowaka Kristiána Vallo – palce lizać. No i drugi gol. Kapitalny wolej, po którym piłkarze Lecha tylko mogli podziwiać kunszt strzelca. Z taką grą Wolski naprawdę zasługuje na „dychę” na plecach. Z dobrej strony pokazał się też inny gracz środka pola, rezerwowy Damian Rasak. Błysnął asystą przy trzecim golu, poza tym groźnie strzelał sprzed „szesnastki” (uderzenie zablokowane). Cała druga linia skutecznie asekurowała i zagęszczała środek pola, Lech nie miał miejsca na to, by prostopadłym podaniem uruchomić Ishaka.

Wymienność w ofensywie
Podstawowym napastnikiem Wisły jest Łukasz Sekulski. Napastnik, który w ekstraklasie odnalazł się dopiero po trzydziestce, a wcześniej kopał choćby w dalekim Chabarowsku. W niedzielę doszedł do dwóch niezłych pozycji, w których niecelnie strzelał. A gdy pędził sam na sam z bramkarzem, nie wiedzieć czemu zdecydował się… odgrywać piłkę do kolegi, i skończyło się na strachu. Sekulski nie jest jednak przywiązany do pozycji. Na środku z powodzeniem zastępują go skrzydłowi. Pierwszą bramkę z pozycji środkowego napastnika zdobył prawy pomocnik Kristián Vallo, w drugiej połowie niemal z tej samej pozycji trafić mógł Davo. Hiszpanowi zabrakło centymetrów do szczęścia.

27-letni skrzydłowy pozyskany z UD Ibiza znakomicie wprowadził się do zespołu z Płocka. W pierwszych dwóch spotkaniach strzelił trzy gole, przy okazji bawiąc się w kotka i myszkę z przeciwnikami. W niedzielę toczył zacięte boje (nie zawsze zwycięskie) ze Skórasiem. Gdyby w jednej sytuacji lepiej zachował się Sekulski, Hiszpan miałby asystę. Dżokerem w talii trenera Staňo okazał się Marko Kolar. Dla 27-letniego Chorwata to drugie podejście do naszej ligi. W niedzielę z zimną krwią wykorzystał nadarzającą się okazję i przypieczętował pierwszą wygraną Wisły w Poznaniu w historii gier w ekstraklasie.

Dotychczas „Nafciarze” trzykrotnie startowali w europejskich pucharach. Za każdym razem odpadali po dwumeczu (z FK Ventspils, Grasshopperem Club Zürich i Czornomoreciem Odessa). Czy i po tym sezonie do Płocka zawitają europejskie rozgrywki?!

Grzegorz Ziarkowski