Dziś urodziny Marszałka Tito

Ex-Jugosłowianie oceniają go jednoznacznie. Jednoznacznie dobrze.

W tym roku mija 35 lat od kiedy Tito nie żyje, to dokładnie tyle czasu ile trwała Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii pod jego rządami. Dziś hotel „Jugosławia” pamiętający czasy świetności wspólnego państwa Słowian południowych świeci pustkami. Gdyby puścić nieco wodze fantazji i założyć, że koniec zimnej wojny i późniejszy wojenny rozpad Jugosławii nigdy nie miały miejsca, rocznica śmierci lidera Ruchu Państw Niezaangażowanych zapewne przyciągnęłaby tłumy gości, a hotel pękałby w szwach. Przecież jego pogrzeb, biorąc pod uwagę liczbę obecnych polityków i delegacji krajowych, był największym w historii. Przyjechało czterech królów, trzydziestu jeden prezydentów, sześć księżnych, dwudziestu dwóch premierów i czterdziestu siedmiu ministrów spraw zagranicznych. Przybyli z obu stron żelaznej kurtyny, ze 128 różnych państw.

– Oj panie, jak myśmy żyli! – kelner w pustawej hotelowej restauracji, po bałkańsku łatwo wpada w trans. – W latach 70. wiodło nam się lepiej niż Portugalczykom, Włochom i Hiszpanom.

2

Mądry i kochany
Gdy 4 maja 1980r. towarzysz Tito odszedł na wieczność, telewizyjny spiker zalał się łzami. W tym czasie na stadionie Poljud w Splicie ryczeli wszyscy, gracze Crvenej zvezdy z Belgradu, miejscowego Hajduka, sędziowie, fotoreporterzy i kibice. Płakał ówczesny obrońca Hajduka, Dražen Mužinić, późniejszy wielki chorwacki nacjonalista. To były szczere łzy, nikt z moich rozmówców nie ma wątpliwości. Ludzie go kochali. W przeprowadzonym niedawno sondażu ponad 80% ankietowanych powiedziało, że za życia Tito żyło im się „dobrze” lub „bardzo dobrze”.

– Tito był mądry, tak zręcznie balansował między zachodem, a Związkiem Radzieckim, że w efekcie Jugosławia rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej – opinia Nenada Stokovicia, wielkiego przyjaciela Polski i posiadacza brązowej odznaki PZPN, mojego przewodnika po bałkańskich meandrach jest jednoznaczna. – Tito nikogo nie trzymał nad Adriatykiem na siłę, jeśli ktoś chciał jechać dajmy na to do RFN dostawał czerwony paszport i w drogę.
Oczywiście taki gastarbajter mnóstwo kasy przysyłał do domu, dzięki czemu nad Dunajem, Sawą i Adriatykiem żyło się łatwo. Chyba nie myślisz, że te pensjonaty powstały za dinary, tłumaczono mi kiedyś na chorwackiej wyspie Krk.

Jak już przy wyspach jesteśmy, reżim Tito miał też ciemne karty. Przy chorwackim wybrzeżu na wyspie Goli Otok zorganizowano miejsce odosobnienia dla więźniów politycznych. Ich liczba nie była wielka w porównaniu z Polską, ale była. Z kolei z wyspy Sveti Stefan przy czarnogórskim wybrzeżu Tito z kolegami zrobili sobie wakacyjną, luksusową miejscówkę mieszkańców siłą wysiedlając. Bywał próżny, gotowała dla niego Sofia Loren (ponoć zwykłe spaghetti), znana była jego słabość do białych mundurów, w których wyglądał jak Muammar Kaddafi. Z drugiej strony, gdy trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni część stolicy Macedonii, Skopje, Tito przybył na miejsce zaraz po katastrofie. Na wieść o przybyciu do miasta przywódcy, wielu mieszkańców zebrało się na plaży, gdzie witali prezydenta i jego żonę pieśnią ludową „Jovanko, Jovanko”. Oburzony postawą zgromadzonych, zaczął ich przeganiać. Tu robić trzeba, nie śpiewać – zżymał się. Nie lubił, wręcz zabraniał, żeby stawiano mu pomniki. Człowiek pełen sprzeczności jak cała Jugosławia.

Tito’s widow dies in Belgrade

Tito, a sprawa polska
„Jugole” dla Polaków stanowili namiastkę zachodu, bo dla przeciętnego człowieka decydująca jest zasobność portfela. Zresztą u nas za komuny w hotelach funkcjonowały trzy stawki: osobna dla obywateli krajów socjalistycznych, inna dla kapitalistycznych i oddzielna dla Jugosłowian. Oczywiście, tak jak u nas; jugosłowiańska bezpieka gdy ktoś podskakiwał za mocno, bywała nerwowa, ale już cenzura, nie była prewencyjna jak w PRL, cenzurowano dopiero to, co trafiło na rynek.

Intensywna współpraca trwała na wielu polach, do dziś przekonują się o tym chorzy w gdańskim szpitalu zakaźnym, którzy zimą przymarzają – szpital był budowany przez jugosłowiańskich budowniczych, gdzie średnia temperatura jest o dobre 10 stopni wyższa.

4

Już na starcie Tito miał przewagę nad Bierutem i spółką, różnica między Jugosławią, a Polską była taka, że ta pierwsza zdołała zrzucić hitlerowskie jarzmo praktycznie samodzielnie. Tito, który podjął się trudnego zadania zjednoczenia Słowian południowych, był traktowany jak autentyczny wyzwoliciel.

Po zerwaniu ze Stalinem w 1948 roku, propaganda PRL nazywała Tito „psem łańcuchowym imperializmu”. A propos psa, jugosłowiańska mitologia mówiła, że Marszałek wyrwał się z okrążenia niemieckich spadochroniarzy pod Drvarem prowadzony przez wiernego czworonoga. Partyzancki towarzysz Tito, Svetozar „Tempo” Vukmanović, po latach wyznał, że prawda była o wiele bardziej prozaiczna – przywódca był tak sparaliżowany strachem, że narobił w galoty. Uratowali go partyzanci.

Co teraz?
Na zupełnie europejskiej ulicy Kneza Mihailova (Księcia Michała) w Belgradzie widać koszulki sławiące bohaterów Noworosji, a więcej niż pamiątek z Tito jest suwenirów z Władimirem Putinem. Na jednej koszulce rosyjski przywódca zapewnia, że wszystko idzie zgodnie z planem. Jaki to plan?
Serbowie nie pytają raczej po co im Unia Europejska, ale przekornie na odwrót – po co my Brukseli? W ich przypadku niska samoocena nie dziwi, ćwierćwiecze temu Belgrad był stolicą 22-milionowego Państwa, które dziś skurczyło się trzykrotnie. Ale jeśli Bułgaria i Rumunia mogą być w UE, dlaczego nie Serbia? Bruksela czyni zachęcające gesty w stronę Belgradu, obiecuje pieniądze i inwestycje jeśli rozwiązana zostanie kwestia Kosowa. Rozwiązana czyli, gdy Serbia uzna oderwanie tej prowincji od macierzy. W zamian dostanie członkostwo, inwestycje i pieniądze.

Każdy Polak był już po trzy razy w Chorwacji na wakacjach, a w Belgradzie prawie nikt, a szkoda, bo to świetne miejsce. Gorzej gdy wyjedzie się za stolicę, krajobraz przypomina nieco PGR-owskie wsie w byłym województwie koszalińskim, tylko krasnali ogrodowych brak.

Podział w społeczeństwie widać nawet w gazetowej czcionce, te pro-europejskie drukowane są w alfabecie łacińskim, nacjonalistyczne – cyrylicą. Ale większość pogrąża się w wygodnej apatii, im bliskie jest hasło „politcari idite svi u pičku materinu”.

Z Belgradu pojechałem do Sarajewa, stolicy Bośni. Najbardziej Tito kochały właśnie mniejsze narody, najmocniej przez rozpad Jugosławii doświadczone – Bośniacy, Czarnogórcy i Macedończycy. Przed Tito ci pierwsi to byli po prostu wierzący w Allaha Serbowie i Chorwaci, drudzy Serbowie z gór, trzeci trochę inni Bułgarzy. Przywódca dał im świadomość, dał autonomię, faworyzował względem dwóch największych narodów Jugosławii, czyli Serbów i Chorwatów.

Zanim dotarłem do bośniackiej stolicy, graniczny Zvornik przywitał mnie gigantycznym korkiem. Nad miastem góruje cmentarz, na którym panował ruch jak w ulu, właśnie odbywała się „sahrana” czyli pogrzeb. Pogranicznik poinformował mnie, że to wahabici zabili miejscowego policjanta. Skąd wiedział, że to oni? W każdym razie za Tito byłoby to nie do pomyślenia.

Wiktor Jerofiejew napisał kiedyś książkę o dość szokującym tytule „Dobry Stalin”. Książki o dobrym Tito nikt nie musi pisać, to się po prostu wie.

5

Maciej Słomiński