Dzisiejszy mecz. Real Madryt – Kashima Antlers 4:2

Real Madryt się (prawie), kurwa, skompromitował tym wystąpieniem kompletnie. Ale wygrał, zdobył kolejne trofeum i zwiększył liczbę nieprzegranych meczów do 37.

Dziś mamy Klubowe Mistrzostwa Świata, kiedyś był Puchar Interkontynentalny. Pamiętam ten z 1998 roku. Jeden mecz pomiędzy drużynami z jedynych kontynentów, na których poziom piłkarski mógł zadowolić kibica. Real Madryt wygrał 2:1 z Vasco da Gama, Raúl został uznany za najlepszego piłkarza meczu, a mnie zachwyciła gra lewego obrońcy brazylijskiej ekipy, Felipe Jorge Loureiro. Wydawał się o klasę lepszy niż koledzy z jego drużyny.

Chyba komentator (ciekawe, kto nim był; Dariusz Szpakowski raczej nie miałby takiej wiedzy) opowiadał, że Felipe mógłby grać w silnym europejskim klubie, ale nie ma ochoty. W Rio De Janeiro jest gwiazdą, kobiety się ustawiają do niego w kolejce… 39-letni dziś, były piłkarz zaliczył parę klubów, ale tylko jeden europejski – Galatasaray. Na dodatek to klub ze Stambułu, miasta leżącego po części w Europie, po części w Azji.

Zapamiętałem go jako gościa, który choć grał na lewej obronie, to robił to tak, jakby był rozgrywającym. Szkoda, że nie trafił wtedy na Stary Kontynent. Z Roberto Carlosem zapewne nie wygrałby rywalizacji, ale w innym klubie mógł poszaleć.

***

Dziś, jak wspomniałem, mamy FIFA Club World Cup. W obecnej edycji wystartowały: Atlético Nacional (Ameryka Południowa, Kolumbia, CONMEBOL), Real Madryt (Europa, Hiszpania, UEFA), Jeonbuk Hyundai Motors (Azja, Korea Południowa, AFC), Mamelodi Sundowns (Afryka, RPA, CAF), Club América (Ameryka Północna, Meksyk, CONCACAF), Auckland City (Australia, OFC), Kashima Antlers (Azja, Japonia, AFC; jako gospodarz).

Odkąd kluby z Ameryki Południowej dołują, wydawało się, że trzeba, żeby zespół europejski przeżył jet lag pomnożony razy sto, by nie wygrać tego turnieju. Królewscy zdobyli trofeum, jednak męczyli się nieziemsko. Osobiście przyznałbym nagrodę również Mamelodi Sundowns – za nazwę.

real
Cristiano Ronaldo – MVP turnieju

Kashima Antlers niespodziewanie wyeliminowali w półfinale Atlético Nacional. Po raz pierwszy na turnieju piłkarskim, w którym gra toczyła się o realną stawkę, zastosowano powtórkę wideo. Victor Kassai potwierdził, że doszło do faulu, a Shoma Doi pokonał z rzutu karnego Franco Armaniego. Drugi półfinał – pomiędzy Américą a Realem – zamknął Cristiano Ronaldo. I znów potrzebna była powtórka wideo, by potwierdzić, że najlepszy piłkarz świata nie był na spalonym.

real

Trudno uznać mnie za specjalistę od futbolu japońskiego. Piłkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni zawsze kojarzyli się mi z dobrym wyszkoleniem technicznym. Lubiłem Hidetoshiego Nakatę, który w pewnym momencie – jeżeli dobrze pamiętam – za czasów Fabia Capello posadził w Romie na ławie Francesco Tottiego, a na pytanie dziennikarza „Piłki Nożnej” o to, dlaczego farbuje włosy, odpowiedział, że na tak głupie pytania nie odpowiada.

***

Marcin Żewłakow, komentujący ten mecz w TVP Sport wraz z Tomaszem Jasiną (było ok; Żewłak mnie nie denerwował, a były zawodnik Motoru Lublin – choć nieco ospały – jest w porządku) stwierdził, że Kashima gra ciekawym ustawieniem: 1-4-2-2-2. Jakoś tego nie zauważyłem, choć może faktycznie tak było. Jeśli ktoś był na jakimkolwiek meczu, wie, jak bardzo przekaz telewizyjny zwęża obraz gry.

Podopieczni Masatady Ishiiego zaczęli odważnie. Może i za nawet za bardzo, bo kilka ich prób odbioru piłki mogło się skończyć kontuzjami zawodników Realu.

Królewscy szybko, bo w dziewiątej minucie, sprowadzili rywali na ziemię. Dobry strzał oddał Luka Modrić, Hitoshi Sogahata odbił piłkę przed siebie, a Karim Benzema trafił do siatki.

Później Francuz i jego koledzy zaczęli to, co – niestety – często robią, gdy grają ze słabszym rywalem. Oszczędzali się, grali na pół gwizdka. No i gospodarze skarcili Real. Doi dośrodkował, Raphaël Varane popełnił błąd, a Gaku Shibasaki wyrównał. Z drugiej strony, co mają robić? Jak zauważył sam Zidane, za jego czasów grano 40 meczów w sezonie, teraz – 60.

real

Druga połowa to kolejny gol Shibasakiego. Świetny strzał, z którym nie miał szans sobie poradzić Keylor Navas. Nagle okazało się, że Królewscy potrafią biegać. Wysoki pressing, wiele sytuacji, ale tylko jedna zamieniona na bramkę. Lucas Vazquez został sfaulowany w ten sposób, że zauważyłby to być może nawet sędziujący ostatnie El Clásico Carlos Clos Gómez, i Ronaldo trafił idealnie z jedenastu metrów.

Królewscy atakowali, ale bez skutku. Tuż przed dogrywką doszło do dziwnej sytuacji. Sergio Ramos sfaulował rywala i po prostu powinien dostać drugą żółtą kartkę. Nagle widzimy Casemiro przepraszającego, jakby to był jego faul i dobrze dotąd sędziującego, zagubionego Janny’ego Sikaze z Zambii, który co prawda po chwili gwiżdże na korzyść Kashimy, lecz oszczędza kapitana Realu.

Dogrywka to dwa gole CR7. Dziękuję, do widzenia. Ambitni Japończycy mogli sprawić sensację, a przegrali 2:4.


20 grudnia 2014 roku Real Madryt Carlo Ancelottiego pokonał w finale KMŚ 2:0 San Lorenzo. Był to koniec drużyny, która wygrywała niemal wszystko; włoski menedżer nie potrafił zapobiec kryzysowi, który pojawił się nagle, a który Zinédine Zidane – były asystent Carletta – obserwował z boku, będąc trenerem rezerw Realu. Mógł się uczyć na błędach, i to nie swoich, lecz sławnego, niezwykle utytułowanego kolegi. Ciekawe, czy ich nie powtórzy.

Zresztą – jakby to nie zabrzmiało – to nie był mecz Zidane’a. Gdy Real potrzebował zdynamizowania (jest takie słowo?) akcji, trener zdjął świetnego Lucasa Vazqueza i wprowadził Isco. Mateo Kovačić, od którego Zizou powinien zaczynać ustalanie składu, wszedł na boisko dopiero w 105. minucie… Z drugiej strony, Francuz nie przegrał 37. spotkania z rzędu. Ta liczba zamyka wszelkie polemiki.

**

„Słabo” grający Cristiano Ronaldo zanotował hat-trick. Portugalczyk z zaświatów będzie trafiał do siatki.

Zawodnicy Kashima Antlers i tak zrobili więcej, niż ktokolwiek się spodziewał.

Pytanie o zasadność FIFA Club World Cup pozostaje otwarte.

real
real
soccerway.com

Marcin Wandzel