Euro 2016 – plusy dodatnie i ujemne

Czy było warto? Niech odpowiedzią będzie mina Louisa De Funèsa.

Zakończyła się faza grupowa, a ja wróciłem z krainy śmierdzącego sera, Asteriksa i Obeliksa. Pięć dni, pięć meczów, cztery miasta (Marsylia, Lyon, Saint-Étienne, Nicea), dwie noce bez dachu nad głową, trzy pizze, siedem butelek wina, burger, ponad dwadzieścia piw. Czy było warto? Niżej poczytacie o tym, co mi się podobało, a co nie, a na koniec – werdykt. Jedziemy!

PLUS 1 – Kibice w Saint-Étienne, przede wszystkim angielscy, ale również słowaccy. Ci pierwsi od lat przyjmują tę samą taktykę, ale po co ją zmieniać, jeśli przynosi efekty? W skrócie: najeżdżają tysiącami miasto gdzie gra kadra „Trzech Lwów”, obsiadają wszystkie bary, wypijają wszystek piwa, rozwieszają wszędzie flagi oraz śpiewają piłkarskie i nie tylko przeboje. Czy tam mają jakąś dodatkową edukację muzyczną? A pogłoski o ich agresji wydają się mocno przesadzone. Po meczu trzymano ich pod dworcem z dwie godziny w siąpiącym deszczu, gdyby to byli nasi sympatycy kopanej zapewne wybuchłaby burda, a Angole zaprezentowali całkiem ciekawe połączenie ironii i monthypythonowskiego humoru.

ldf

Hitem wieczoru była przyśpiewka „Give us a train, we will vote remain”. Jak widać, za długo czekali. Z kolei Słowacy, zniecierpliwieni, czekali na tramwaj, który nie przyjeżdżał, bo centrum miasta zatarasowali Anglicy. Co nasi południowi sąsiedzi z gór skwitowali: „Vi kurvi, gde mate tramwaj”.

MINUS 1 – Na tle angielskim wrażenia nie robił doping naszych fanów. Szczerze, to przez pierwszą połowę meczu Polska – Ukraina lepiej na trybunach prezentowali się nasi rywale, których było znacznie mniej. Jedna przyśpiewka – „Polska Biało-Czerwoni” – to trochę mało.

1

PLUS 2 – Gdy byłem młody, myślałem, że WINO jest dla pedałów. Teraz zmieniam zdanie. Ile można pić piwa? Wino okazało się świetnym substytutem.

MINUS 2 – STRAJKI. By zaoszczędzić parę groszy, do domu lecieliśmy z Genui do Stanstead i potem do bazy. Niestety lot z Italii opóźnił się o dwie godziny, przez strajk francuskich kontrolerów lotów. Gdy wylądowaliśmy w Anglii, na lotnisku panował chaos trudny do opisania. Na szczęście każdy kij ma dwa końce: wszystkie loty były grube opóźnione, więc do Gdańska też. Z tym że dzieci nie doczekały wręczenia laurek na dzień taty, musiałem dać je sobie sam.

PLUS 3 – FRANCJA. Piękny kraj – południe, Lazurowe Wybrzeże; to trochę dzisiejsza Chorwacja, zanim została odkryta. Mnie najbardziej podobał się Lyon, pewnie dlatego, że miałem lokalnego przewodnika. Niestety druga strona medalu jest taka, że tenże olimpijczyk przepowiada za góra dwa lata wojnę domową nad Loarą i Sekwaną.

ldf

MINUS 3 – STUDZIENKI. Marsylia to, jak powszechnie wiadomo, miasto portowe, dlatego ulice usiane są studzienkami odprowadzającymi wodę. Żywo kolegom tłumaczyłem jakąś ważną sprawę, gdy nagle moje palce, odziane w kuse japonki, napotkały taką studzienkę. Efektem trzy czarne paznokcie. Koledzy dogryzali mi, że teraz stanę się cały czarny, że Afrykanie również zaczynali od paznokci.

PLUS 4 – ŁADOWARKI. Za darmo nic nie ma. Widziałem taki patent: by naładować telefon, trzeba było na dworcu kolejowym wsiąść na stacjonarny rower i popedałować. Gdzie indziej widziałem, ze aby naładować aparat, trzeba było pograć na pianinie. Muzyka łagodzi obyczaje.

ldf

MINUS 4 – GAZ ŁZAWIĄCY. Użyty przez marsylską policję koło stadionu przed meczem Polska – Ukraina. Stróże prawa nie bawili się w szczegółowe dochodzenie i psiknęli we wszystkich. Akurat pochłaniałem kebab. Różne jadłem w życiu durumy, donery, ale z gazem – jeszcze nie. Nie polecam.

PLUS 5 – LUDZIE. Po to się tam jedzie, by poznać nowych i utrwalić stare przyjaźnie. Pół nocy przegadałem z fanami Lecha Poznań. Chwilę zaczęliśmy rozmawiać nie o tym, kto komu wpierdolił, a o transferze Macieja Makuszewskiego. Poznaniacy szybko temat ucięli: nie znamy się na piłce. Aha, to spoko. Potem zaprosiłem ich na derby Trójmiasta. Pewnie przyjadą. Byleby nie pomylili sektorów! No i Węgrzy, którzy na widok polskiej koszulki dostawali małpiego rozumu. My nie zostawaliśmy dłużni: RIA, RIA HUNGARIA!!!

MINUS 5 – ORGANIZACJA. Pamiętamy panikę przy polsko-ukraińskim Euro 2012: zdążymy czy nie? Francuzi, mam wrażenie, zaprosili wszystkich, a potem powiedzieli: przyjeżdżacie – to fajnie, jak nie – to nawet lepiej. Wolontariusze niekoniecznie muszą znać dzieła zebrane Orwella w oryginale, ale „train”, „bus” i „station” by się przydało. Poza tym np. w Nicei lockery (czyli podstawowe miejsce dla każdego podróżnika z walizką) było w hotelu obok stacji i kosztowało słono. W Saint-Étienne były za darmo, za to na… lodowisku. A w Marsylii walizki musiały przejechać przez rentgena, jak na lotnisku.

PLUS 6 – CERKIEW. Miło zobaczyć, że nie tylko religia muzułmańska ma się we Francji dobrze. W Nicei stała ogromna cerkiew. W ogóle Rosjan chyba na Lazurowym Wybrzeżu więcej niż w Kaliningradzie.

ldf

MINUS 6 – TATUAŻE. Odniosłem wrażenie, że więcej kibiców je miało niż nie. A szczególnie Polacy, Anglicy i Szwedzi. Mam nadzieję, że ktoś im powiedział, że na starość też je będą mieli, i nie będą wyglądały tak pięknie, jak za młodu.

PLUS 7 – BELGIA. Byłem na meczu Belgia – Szwecja w Nicei i mimo że kibicowsko nic ciekawego się nie działo, wydaje się, że reprezentacja Belgii, w którą nie wierzyłem, zaczyna wchodzić na właściwe tory. Grają z zębem, polotem, w dodatku trafili do słabszej połowy drabinki. Z tej mąki mogą być frytki z majonezem!

MINUS 7 – MEDIA. Z gazet nic ciekawego się nie dowiedziałem. W dodatku tytuły jakieś nie ten tego…

1

WERDYKT? Czy się opłacało? Czy było warto? Takie pytanie może zadać jedynie ktoś, kto nigdy nie był na piłkarskim wyjeździe. Do następnego razu zatem.

Maciej Słomiński