Euro w laciach (1). Włosi mówią buonasera

„W ogóle nie czuję klimatu tego Euro”, „nawet nie wiem, kto zagra w meczu otwarcia” – w dobrym tonie było chwalić się tym, że ma się gdzieś nadchodzące mistrzostwa.

Jako człowiek starej daty wciąż się jaram tym turniejem.

Inna sprawa, że UEFA tak go rozdęła, że coraz trudniej na ME nie awansować. 16 drużyn to ideał – zgadzam się z Darkiem Kimlą.

Zaczęło się nieźle, bowiem od świetnych Włochów i dobrej pary komentatorskiej (najlepszej na turnieju?): Jacek Laskowski – Robert Podoliński. Inna sprawa, że mam wrażenie, iż były trener Podbeskidzia nie jest już tak dobry, jak na początku. A może po prostu przyzwyczaiłem się do niego, trochę mi się osłuchał. Raczej to pierwsze, bo nie kojarzę komentatora TVP, który by nie obniżył lotów po jakimś czasie. No dobra, ale narzekać na pana Roberta? Przecież to głupota. Za chwilkę pojawią się ci, którzy faktycznie na to zasługują.

W pierwszej połowie meczu Włochy – Turcja (3:0) (Merih Demiral 43′ sam., Ciro Immobile 66′, Lorenzo Insigne 79′), rozegranym na Stadio Olimpico, Immobile i jego koledze oddali 14 strzałów, Burak Yilmaz i reszta tureckiej ferajny – zero. W tej niedecydującej o niczym, lecz wymownej klasyfikacji lepsi ostatnio byli tylko Holendrzy – w 2004 r. wygrali te zawody 16:1, rywalem była Łotwa.

No ale 0:0 to 0:0, więc Turcy mogli mieć złudzenia, że wywalczą choćby jeden punkt. Jednak w drugiej odsłonie gry,  bezradni, tylko podziwiali ekipę Roberto Manciniego. Gli Azzurri byli tak dobrzy, że aby się do nich przyczepić, trzeba było poczekać na wejście Filippo Bernardeschiego, który dał kiepską zmianę i próbował dogonić Uğurcana Çakıra w liczbie niecelnych podań.

No właśnie, to ponoć świetny bramkarz, którego w Trabzonsporze uważają za europejską czołówkę i raczej nie mają zamiaru oddać za skrzynkę rakı. Problem w tym, że niecelnie podającego golkipera żaden klub z czołowej ligi nie zechce. Piłki zagrywane w aut lub do Włochów – wyglądało to wręcz kuriozalnie. Zobaczymy, co ten sympatyczny chłopak pokaże w następnym meczu.

Mnie najbardziej podobała się gra lewego obrońcy zwycięskiej drużyny, Leonardo Spinazzoli. Co sobie 28-latek z Romy pohasał, to jego. Nowy trener rzymian José Mourinho musiał być zadowolony. Gazzetta.it najwyżej oceniła, zdaje się, Giorgio Chielliniego. Nie jestem pewny, bo schowała się za paywallem.

Ay-Yıldızlılar rozczarowali, i to bardzo. Można było odnieść wrażenie, że grają bez linii pomocy, że jeden Jorginho dałby im radę. Turcy mieli jednak przebłyski – jeśli ktoś patrzył uważnie, musiał to zauważyć. Kilka razy (może trzy) wyprowadzili akcję spod własnego pola karnego, pokazując doskonałą technikę i pomyślunek. Nie ma ich co skreślać.

Od dłuższego czasu mam ogromną niechęć do wszelkich gadanych programów o piłce, do ekspertów wszelkiej maści. Pewnie jakieś studio przed- czy pomeczowe włączę, choćby po to, by posłuchać Jakuba Wawrzyniaka, typa niewątpliwie kumatego. Na tę chwilę jednak w studiu musieliby się spotkać chyba Lorne Malvo, Mike Milligan oraz V. M. Varga (na zdjęciu głównym), żebym miał ochotę je oglądać.

A z Fargo przeniesiemy się do Baku, gdzie o 15 Walia powalczy ze Szwajcarią. Trzy godziny później Kopenhaga i mecz, który zapewne będzie bezsensownie nazywany „derbami Skandynawii”, Dania – Finlandia. O 21 w teorii najciekawsze spotkanie: Belgia – Rosja. Po tym, co pokazała Sborna w meczu z biało-czerwonymi, wygrać w Petersburgu powinny Czerwone Diabły. No ale kto by przywiązywał wagę do sparingów.

***

Jeżeli chodzi o sprawy sędziowskie, odsyłam na twitter Rafała Rostkowskiego. Fani statystyk powinni śledzić OptaJoe.

Marcin Wandzel