FC Słoma Wanderers

Tak mnie los rzucił, że dziś zarabiam sobie na życie rozmową ze sportowcami.

Dlatego nie będę umieszczał w mojej ulubionej „11” Maradony, Messiego czy kogoś, kogo nie znam. Wstawię ludzi, których lubię, mam nadzieję, że z wzajemnością. W ogóle myślę, że rolą dziennikarzy nie jest wymądrzanie się, a podstawienie mikrofonu odpowiedniej osobie, żeby mówiła. To tylko moja opinia. Jak mówi jeden ekspert z TV – jeden lubi czekoladę, drugi, jak mu nogi śmierdzą. No to jedziemy. A SlowFoot życzę 100 lat w zdrowiu i szczęściu!   

Wojciech Kowalewski – jeden z niewielu piłkarzy w mojej ulubionej
„11”, który nie grał w Trójmieście. Poznałem go w 2007 r., w katowickim hotelu „Forum” przed meczem Polska – Belgia, który dał kadrze Leo Beenhakkera awans na Euro 2008. Potem odnowiliśmy znajomość w 2020 r. w Olsztynie, gdy „Gibon” był prezesem Stomilu. Było to udane spotkanie, niestety niebawem Kowalewski został zdymisjonowany z funkcji prezesa w atmosferze pomówień. Wywiad wstrzymaliśmy aż do prawosławnych świąt, gdy Kowalewski długo i ciekawie opowiadał o swoim pobycie w Rosji i na Ukrainie. Znawca szeroko pojętego piłkarskiego Wschodu.

Luiz Carlos Santos „Deleu” – gdy przyjechał do Polski buczeli na niego jak na małpę. Gdy wyjeżdżał z Gdańska cztery lata później, radykalny odłam kibiców z Pruszcza Gdańskiego zorganizował dla niego pożegnanie z racami. Przebył kawał drogi, dalej niż z Brazylii do Pruszcza. Potem wrócił i osiadł w Gdańsku, tu odnalazł swoje miejsce na ziemi. Ostatnio podpisał kontrakt z IV-ligowym Jaguarem. Świetny gość z dystansem do siebie.

Jarosław Chwastek – jak wpiszecie jego nazwisko, w Google wychodzi awantura w Mielnie z udziałem Majdana, Świerczewskiego i właśnie Chwastka. Czołg z Koszalina, mistrz ciętej riposty, grał m.in. dla drużyny… keczupu „Heinz”. Fragment jego rozmowy ze mną:
Jako boczny obrońca miałem zadanie stricte defensywne. Przed jednym z meczów trener mówi: „Kryjemy napastnika na odległość, no tego…”

Przyrodzenia?

– Tak, chociaż powiedział trochę inaczej. Radek Majdan się wtedy zgłaszał: „Trenerze, Jarek nie może kryć na taką odległość, to będzie za daleko” (śmiech). Gramy z Legią Warszawa, kryłem Romka Koseckiego albo Marcina Mięciela, z Górnikiem Zabrze – Janka Urbana, Mariana Janoszkę z Radzionkowa. Piotrek Reiss z Lecha jak mnie widział to płakał: „Jerry, proszę, dzisiaj nie”. 

Na Widzewie Artur Wichniarek mówi: „Wieśniaku, ale czosnkiem od ciebie daje”. Ja mówię: „Poczekaj, zobaczysz”. Mecz kolejki, transmitowany przez Canal Plus, ale tylko jedna kamera była. Piłka po drugiej stronie boiska, dostał, leży. Teraz bym dostał pół roku zawieszenia. Kaziu Węgrzyn jak mnie walnął łokciem w grdykę, to myślałem, że umrę. Kiedyś na boiskach była bitwa. Przeważnie dostawałem najlepszego napastnika do krycia, jak nie napisali o mnie w gazecie, to byłem zadowolony, znaczy że nie popełniłem błędu.

Łukasz Surma – chyba najmądrzejszy piłkarz, jakiego znam, albo tak dobrze udaje. Rekordzista świata pod względem meczów ligowych w Ekstraklasie. Ma wiele ciekawych przemyśleń na wiele tematów, trzymam za niego kciuki w roli trenera. Szlify szkoleniowe zdobywa w II-ligowej Garbarni. Nie jest to łatwe zadanie, jako że kibice Garbarni są bardzo brutalni.

Mario Maloča – no nie da się go nie lubić. „Generał” na boisku i poza nim.

Adrian Mrowiec – powinien pracować dla firmy „Ticketmaster” (jest taka?). W tym kawałku przeczytajcie o co biega.

Grzegorz Król – całe życie mieszka w gdańskiej dzielnicy Zaspa, w bloku pod adresem Meissnera 13. Stąd pewnie jego odwieczny pech, mówi się, że trawa przy nim nie rośnie. Jeśli chcecie wygrać pieniądze u bukmachera, zapytajcie „Królika”, jaki będzie wynik, i stawiajcie odwrotnie. Wygrana pewna. Jak nie jest na morzu, jest naprawdę do rany przyłóż. Napisał już autobiografię. W mojej drużynie zagra „na czujce”. Gdy grał we Wronkach, dogryzano mu, że zryte pole bramkowe to robota nie bramkarza, a Grzesia, który stał oparty o słupek i czekał, by dobić do pustej.

Daniel Łukasik – gdy go nie znałem, trochę go hejtowałem. Nawet dzieci przejęły narrację mówiąc: „tato, a Łukasik nie mógł się zapisać na judo zamiast na piłkę?”. To wszystko minęło, gdy grając w Lechii zmienił numer z „8” na „35”, zaczął grać bardzo dobrze. Gdy go poznałem zmieniłem o nim zdanie na 360… wróć! o 180 stopni. Ciekawe przemyślenia w sprawie futbolu i nie tylko, dobry materiał na trenera. Obecnie uprawia judo… wróć! piłkę nożna w tureckiej Ankarze.

Piotr Grzelczak – po towarzyskim „Supermeczu” w 2013 r. z Barceloną tylko jeden piłkarz Lechii nie miał problemu z wymianą koszulki z rywalem. „Grzelu” tak dziurawił niejakiego Montoyę, że ten sam biegł za nim, by się wymienić. Reszta gwiazd Barcelony miała nosy w telefonach. Grzelczak jak strzelał, to z orkiestrą. Przy tym bardzo skromny. Gdy umówiłem  się z nim na kawę w Szkole Muzycznej w Gdańsku (wtf?), jego partnerka przez cały wywiad grzecznie czekała w aucie. Ostatnio widziany w Kazachstanie. Czyżby szukał Borata?

Adam Duda – na obniżenie średniej wieku wiecznie młody Adam Duda. W tym roku kończy trzydziestkę. Niespokrewniony w żaden sposób z Andrzejem.

Tomasz Dawidowski – chłopak z Bysewa, sprawdźcie, gdzie to jest. Trzynaście kilometrów od Traugutta. Kiedyś, na początku lat 90., był w Gdańsku strajk komunikacji. Strajki to coś, co wychodzi nam najlepiej. Nieważne. „Dawid” dotarł na stadion, trener Józef Gładysz spytał go: „Tomek, jak ty tutaj do mnie dotarłeś?”. A on rozpromieniony: „Trenerze, ja na piechotę!”. Dwie i pół godziny maszerował w jedną stronę.

Trener: Duet Maciej „Kalka” Kalkowski – Krzysztof „Heniek” Brede.

KLIK

Maciej Słomiński