Futbolowe wstawki w filmach fabularnych (3)
Teraz Czechy. Dwie propozycje z tego kraju: filmu starszego i bardziej współczesnego.
Cechą łączącą w obu przypadkach jest AC Sparta Praha.
„Ecce homo Homolka” (1969)/ „Straszne skutki awarii telewizora”
Klasyka „Czechosłowackiej Nowej Fali” i pierwsza część trylogii o rodzinie Homolków, której reżyserem jest Jaroslav Papoušek.
Przyznaję – porwał mnie od pierwszego ujęcia. I nie puścił praktycznie do samego końca. Oglądałem go całkiem niedawno, więc moje wrażenia są dość świeże.
W skrócie: kilkuosobowa rodzina z Pragi wybiera się w wolny ciepły dzień do lasu na wycieczkę. Chwile relaksu zostają jednak zakłócone przez pewien incydent i z tego całego wypadu Homolkowie chcą czym prędzej wracać.
Po powrocie czeka ich kolejny dylemat – mianowicie, jak spędzić resztę dnia. Między domownikami dochodzi do spięć, ponieważ zdania są podzielone. Ojciec najchętniej wybrałby się z synem na mecz piłki nożnej (koniecznie z udziałem drużyny z Letnej), lecz żona tego drugiego ma całkiem inne plany. Różnic między nimi nie brakuje, za to zgodności już mniej.
Na uwagę zasługuje wprost koncertowa rola Josefa Šebánka, który wcielił się w postać Ludvy, będąc jednocześnie ojcem, dziadkiem, taksówkarzem i upartym pretendentem do miana głowy rodziny.
Kolejna zaleta dzieła Papouška to zdjęcia, dość wystudiowane zresztą, za które odpowiadał słowacki operator Jozef Ort-Snep.
Siłą tego filmu jest też, jak gdyby, podstawienie lustra, w którym każdy przeciętny człowiek mógłby się przeglądać. A co by wówczas zobaczył? Niewykluczone, że siebie prawdziwego…
„Horem pádem” (2004)/ „Na złamanie karku”
W przeciwieństwie do pierwszego tytułu film Jana Hřebejka widziałem parę ładnych lat temu.
Jego bohaterem, na którego chciałbym zwrócić uwagę, jest František Fikes – w tej roli nieoceniony Jiří Macháček, oddany fan Sparty.
W wielu opisach stoi, że to chuligan, rasista i nie wiadomo kto jeszcze. A jaki jest naprawdę i jak zareaguje na wieść o dziecku, którego ojcem nie jest?
Fabuła jest zawiła. I zawiera w sobie cechy dramatu, komedii, a nawet wątku kryminalnego.
Hřebejk, jak zwykle, nie unika trudnych tematów. Porusza w swoich filmach złożone problemy, z jakimi muszą mierzyć się zwyczajni ludzie. Przeważnie nie podsuwa prostych odpowiedzi czy rozwiązań. Za to, myślę, jest ceniony.
W niepisanej konfrontacji tych dwóch krótko przedstawionych filmów wygrywa u mnie ten pierwszy. Za to zachęcam do obejrzenia jednego i drugiego. Są, po prostu, godne uwagi. Mogą sprawić, że czas przed ekranem nie będzie należał do straconych.
A co do klubów z Pragi – prywatnie wolę Slavię, z jej niestandardowym przydomkiem – Sešívaní (co znaczy „Zszyci”), ale to nawiasem mówiąc.
Paweł Król