Globtroter. Liga Gazpromu – bez wódki nie razbieriosz!

Zwycięzca rosyjsko-ukraińskich rozgrywek miałby otrzymać 92 miliony euro – więcej niż triumfator Ligi Mistrzów!

„Rozumem Rosji nie ogarniesz”. Tak mawiają. A jednak spróbujmy przedstawić nowy projekt, wspólnej rosyjsko-ukraińskiej ligi. Ale najpierw nalejemy sobie po maluszku, w końcu o Rosji (i o całym szeroko pojętym wschodzie) mawia się też, że „bez wódki nie razbieriosz”.

Tylko w Rosji (i może jeszcze w Polsce) mogło stać się tak, że niewielki chuligański incydent doprowadził do pomysłu stworzenia nowej ligi futbolowej. Tak jak z rewolucją bolszewicką – niby nic, niby mały wystrzał z Aurory, a potem szast-prast i w efekcie na stałe zmieniło się życie milionów ludzi na kuli ziemskiej.

Co dziwniejsze, całkiem rozsądnie w rzeczonej sprawie (ligi, a nie Aurory) wypowiedział się szef FIFA, Sepp Blatter. To już jest w ogóle dziwaczne.

Bez wódki nie razbieriosz. Zatem po maluchu na drugą nóżkę!

vodka_should_be_russian_in_english_and_russian_tshirt-r494980f15ae94edbbf957ff65c844d35_804gs_512

Tak jak Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa, pomysł na rosyjsko-ukraińską ligę futbolową również narodził się w listopadzie. Właśnie wtedy podczas meczu Dynama Moskwa z Zenitem Sankt Petersburg, raca wyrzucona z sektora kibiców przyjezdnych trafiła bramkarza Dynamowców, Antona Szubina powodując, że wylądował w szpitalu z urazami oczu i uszu. Dynamo otrzymało walkower 3:0, a Zenit ukarany koniecznością rozegrania dwóch domowych meczów bez publiki. Nie pomogły groźby klubu Putina, że opuszczą Premier Ligę w razie przyznania walkowera moskwianom.

Przez dwa dni działacze Zenitu wyglądali mało poważnie, jak sfochowany nastolatek, który obraził się cały świat, ale zaraz przyłączyli się do nich włodarze Anży Machaczkała, CSKA Moskwa i co najśmieszniejsze – władze ligi. Wszystkie te podmioty razem z prezesem Gazpromu (co za niespodzianka!) Aleksandrem Diukowem wystąpili na wspólnej konferencji prasowej ogłaszając plany powołania wspólnej rosyjsko-ukraińskiej ligi.

Oczywiście podobna inicjatywa przyciągnęła uwagę mediów w sezonie ogórkowym, czyli przerwy zimowej. Początkowo nowa liga miała zacząć od sezonu 2014-15, ale jako że jesteśmy na wschodzie, gdzie wszystko jest możliwe, szybko zegar został cofnięty na rok 2013.

Diukow pospieszył z wyjaśnieniami, że nowa liga otrzyma prawo wystawienia czterech klubów w Lidze Mistrzów – łącząc dotychczas obowiązujące dwa miejsca dla Rosji i dwa dla Ukrainy. Od razu czuć, że pan prezes ma o piłce średnie pojęcie, gdyż o takich sprawach decyduje UEFA i jej skomplikowany system punktowy. Na tym etapie nie było do końca jasne kto posędziuje w nowej lidze, kto będzie nią zarządzał i tym podobne mało ważne szczegóły techniczne. Poza tym z ukraińskimi partnerami sprawa była omawiana… jedynie telefonicznie!

Bez wódki nie razbieriosz…

O dziwo również, pomysłodawcy zapytali o zdanie kibiców. To miłe z ich strony, ale ci od początku zdecydowanie ideę… odrzucili!
Internetowy sondaż jednoznacznie wskazał na oligarchów, jako głównych zainteresowanych powodzeniem pomysłu rosyjsko-ukraińskiej ligi. Tak jakby sprawowanie rządów w obu sąsiednich krajach to było dla współczesnych bojarów za mało.
„Lepiej, żeby zajęli się problemem ustawianych meczów” – brzmiał werdykt kibiców.

Spytałem jednego zaprzyjaźnionego fana moskiewskiego Spartaka, co o tym myśli. Odrzekł szybko, że nie zna ani jednej osoby, która by popierała ten pomysł. Widocznie obraca się w nieodpowiednich kręgach.
Ale bolszewików, wbrew ich nazwie („bolsze” – więcej) też na początku było niewielu i nikt ich nie traktował poważnie.

tumblr_lyaom3IzPf1qhsbgio1_500

Jako magnes mający przyciągać do przedsięwzięcia, reklamowany jest powrót regularnych meczów Spartaka Moskwa z Dynamem Kijów. Nostalgia nostalgią, jednak żaden z tych klubów nie jest tak bezkonkurencyjny jak 20 lat temu.

Rosja i Ukraina to dziś dwa zupełnie inne państwa z własnym poczuciem tożsamości, której ważnym składnikiem jest piłka nożna.

Ołeksandr Wereda, ukraiński pisarz zajmujący się futbolem ujął rzecz w następujący sposób: „Tożsamość, patriotyzm i poczucie jedności: to wszystko jest niezwykle ważne dla Ukrainy, młodego państwa, które potrzebuje własnej ligi, nie rozgrywek, które będą dostarczać mięsa armatniego do ligi Gazpromu”.

Pomimo oporu kibiców i kilku wysoko postawionych postaci, projekt nabrał rozpędu. Walery Gazajew, który trenował kluby w obu krajach, został zatrudniony by przyjrzeć się możliwościom, potencjalnej publice i przychodom z transmisji. I najważniejsze – by zbadać grunt w sprawie rozgrywek Ligi Mistrzów, od niedawna (przypadek?) sponsorowanych przez Gazprom.

W styczniu Blatter przybył na Igrzyska Wspólnoty Niepodległych Państw – niezbyt istotnych rozgrywek dla państw byłego ZSRR, rozgrywanych w Sankt Petersburgu.

„Kluby mogą brać udział w rozgrywkach, ale w ramach granic wyznaczonych przez własne federacje”. Sepp był dość oschły jak na niego, czyżby mu nie polano? „Nie jesteśmy od zmieniania granic”.

Jakie są motywacje wpierających rosyjsko-ukraiński projekt? Nostalgia? Bądźmy poważni. Oligarchowie nie mają za czym tęsknić. Do pieniędzy doszli po upadku „monstra” (jak mówią o ZSRR na zachodniej Ukrainie). Oczywiście mecze na szczycie między dawnymi rywalami i powiedzmy Szachtarem i Zenitem przyciągnęłyby publikę, pozostałe spotkania ligowe miałyby jednak mniejsze znaczenie niż teraz.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ta prawda jest uniwersalna w każdym punkcie kuli ziemskiej.

Jak doniósł nam Aleksandr Tkacz: „Sponsorujący Gazprom oferuje miliard euro wkładu do budżetu nowej ligi. Zwycięzca rozgrywek miałby otrzymać 92 miliony euro – więcej niż triumfator Ligi Mistrzów! A klub, który zajmie ostatnie, osiemnaste miejsce otrzyma 25 dużych baniek – czyli kwotę równą ćwierćfinalistom Champions League. 18 klubów ma zagrać w najwyższej lidze, po dziewięć ukraińskich i rosyjskich. Również 18 w drugiej dywizji z identycznym podziałem. Trzeci poziom ligowy pozostanie regionalny. Aktualnie wygląda na to, że wszystkie rosyjskie kluby najwyższej ligi popierają ten projekt, oprócz Tereka Grozny i Mordowii Sarańsk. Rosyjscy fani są przeciwni finansowemu wspieraniu klubów z Ukrainy, a ukraińscy nie chcą stracić swej narodowej ligi”.

Wiele osób postrzega ten projekt ligowy jako narzędzie nacisku na szefa rosyjskiej federacji, Nikołaja Tołstycha. Popularny wśród kibiców i piłkarzy Tołstych, jest postrzegany jako osoba nie uginająca się przed żądaniami największych klubów.

Może się jednak tak zdarzyć, że możne kluby dopną swego. Wspólna liga wywołała spory opór, ale jest jeszcze wariant rezerwowy – wspólne rozgrywki pucharowe. Poza tym, Blatter ma przejść na zasłużoną emeryturę w roku 2015. Michel Platni, jego naturalny następca jest bardziej otwartym na nowatorskie pomysły. W końcu ze zrozumieniem kiwał głową proszony o opinię czesko-słowackiego projektu, o którym pisaliśmy tutaj.

Ale wówczas organizatorzy powinni być lepiej przygotowani. Bez wódki nie razbieriosz…

Maciej Słomiński