Harry Redknapp. Zawsze pod kontrolą

W kilkunastu pasjonujących rozdziałach autobiografii znanego menedżera znajdziemy całą gamę zagrań…

Brytyjski dziennikarz sportowy, Martin Samuel, spisał historie przedstawione przez Harry’ego Redknappa. Te opowieści zawierają w sobie wszystko to, co możemy zobaczyć podczas piłkarskiego meczu: od prób obrony własnej bramki po starania ofensywne. Pomiędzy tymi działaniami nie zabrakło fauli, niecelnych podań i fatalnych pudeł. Ale znalazło się również miejsce dla celnych przerzutów piłki, finezyjnych zagrań i skutecznych uderzeń…

Bohater książki urodził się w 1947 roku w Londynie. Pochodzi z robotniczej rodziny. Miłość do futbolu zaszczepił mu ojciec. Od małego zabierał go ze sobą na mecze Arsenalu, któremu kibicował. Sam nie zrobił kariery w piłce, choć podobno miał talent. W jakiejś mierze wpływ miała na to wojna, która przyhamowała rozwój seniora i pokrzyżowała jego plany. Czego jednak nie udało się spełnić ojcu, udało się synowi, a później nawet wnukowi – Jamiemu Redknappowi…

Harry junior kopał piłkę, mając już pięć lat. Od bardzo wczesnego okresu pragnął grać. Wszystko właściwie temu podporządkowywał. Zaczynał na ulicy, w parkach, a następnie kontynuował w szkolnych drużynach. Jako że jego rodzina wywodziła się ze wschodniej części miasta, niebezpiecznego East Endu, nie mógł liczyć na łatwy start. Edukację zdobywał w szkole niemającej dobrej reputacji. Otaczali go rówieśnicy z tak zwanych trudnych domów. Jeżeli czegoś się tam nauczył, to na pewno szybko biegać. Jak wspomina w książce, można było jeszcze nauczyć się bić, bo możliwości były dwie…

Zauważony został, kiedy grał w amatorskiej drużynie Burdett Boys. To właśnie tam wypatrzył go jeden ze skautów Tottenhamu. Poszedł więc na rozmowę do klubu z White Hart Lane. Po jej odbyciu zaproponowano mu udział w treningach. Na tym właściwie się skończyło, gdyż Harry nie miał przekonania co do tego, czy w przyszłości przyjdzie tamtejszym trenerom stawiać na młodych, niedoświadczonych graczy. Ponadto sama kadra „Kogutów” była wówczas naszpikowana wybitnymi zawodnikami.

Na kolejną szansę nie musiał jednak czekać długo. Gdy wychodził z kolegami pograć na jedno z okolicznych boisk, na które wstępowali ukradkiem, pod osłoną nocy, zawsze potrafił się ktoś w cieniu kręcić, podglądać młodych amatorów. W ten sposób chłopak wzbudził zainteresowanie kilku londyńskich klubów. Mógł przebierać w ofertach, ale nie wyczuwał swojej szansy ani w trenowaniu z Arsenalem, ani też z Chelsea. Postawił na West Ham United. Przemawiał za tą decyzją głównie fakt, że pierwszy trener „Młotów”, Ron Grenwood, dbał o narybek i nie zaniedbywał przyglądania się młodszym rocznikom klubu z Upton Park, co Harry zaobserwował już dużo wcześniej.

Soccer - Football League Division One - West Ham United Training

Rozwój Harry’ego w WHU przebiegał prawidłowo. Zebrano tam mnóstwo utalentowanej młodzieży, której udało się z Redknappem w składzie wywalczyć FA Youth Cup (juniorski Puchar Anglii). Poznał tam starszego kolegę, legendę angielskiej piłki, Bobby’ego Moore’a. W klubie panowała przyjazna atmosfera, nikt raczej nie tworzył podziałów. Harry mistrza świata z 1966 r. podziwiał za grę i za jego charakter. Miał z nim dobry kontakt. Redknapp nawiązuje do tego zresztą w jednym z rozdziałów, który zatytułował „Bobby (i George)”. Ubolewa w nim nad tym, że ten świetny stoper nie otrzymał odpowiedniego tytułu z rąk brytyjskiej monarchii. Że źle został potraktowany przez działaczy West Hamu, którzy nie zapewnili mu odpowiedniej pozycji po zakończeniu kariery. Całości dopełnia smutna refleksja Redknappa, że ci sami ludzie, zaniedbujący swojego legendarnego zawodnika, dopiero po jego śmierci w 1993 r. zaczęli wykorzystywać wizerunek Moore’a. Wcześniej musiał się on tułać (nie została przyznana mu żadna reprezentatywna funkcja) i komentować mecze dla radia po wielu latach, gdy był już u kresu sił z wyczerpania chorobą, za 100 funtów z wyjazdowego meczu Grimsby Town – West Ham…

Redknapp podziwiał Moore’a. Uważa, że tak skromnego piłkarza z taką klasą sportową nie poznał nigdy wcześniej ani później. Moore nigdy się nie skarżył, ukrywał nawet toczącą go chorobę. Był rozmowniejszy po wypiciu kilku piw, ale Harry i tak jest przekonany, że pomimo znajomości z nim, były kapitan reprezentacji Anglii skrywał w sobie coś więcej.

W „Młotach” Redknapp spędził kilka sezonów na grze. Debiut zaliczył, mając 18 lat. Występował jako skrzydłowy. To były udane lata, ale w pewnym momencie utrapieniem stawały się dla niego kontuzje. Musiał więc pożegnać się z grą na najwyższym poziomie. Podejmował jeszcze próby w niższych ligach (w AFC Bournemouth i Brentford FC), ale w końcu dał za wygraną i następnym krokiem była już praca menedżerska. Po drodze był jeszcze co prawda epizod w Stanach Zjednoczonych, gdzie piłka nożna dopiero raczkowała, w Seattle Sounders. Następnie pięciomiesięczny pobyt w nowo powstałym klubie Phoenix Fire – tam jednak właściciel drużyny snuł mocarstwowe plany bez pokrycia, dlatego tak szybko Harry wraz z grupą kolegów stamtąd się zwinął… I z żoną, którą poślubił jeszcze w latach 60-tych, Sandrą.

Jak sam przyznaje, dokonując w książce bilansu, Sandra to jego „najlepszy transfer w życiu”. Co ciekawe, małżonka Redknappa jest siostrą nieżyjącej już Pat, którą z kolei poślubił kolega Harry’ego z czasów wspólnych występów w West Ham, Frank Lampard senior. To Sandra musiała znosić kilkudniowe milczenie męża, kiedy ten wracał w fatalnym nastroju po przegranych meczach. Dochodził do siebie wówczas przez dalszą część weekendu, a od poniedziałku przepadał, bo od nowa rzucał się w wir pracy…

Po wspomnianym powrocie ze Stanów Redknapp pomagał między innymi w ambitnym projekcie właściciela Oxford City, któremu zamarzyło się stworzyć podwaliny pod prężnie działający klub. Niestety, brakowało tam wszystkiego. Nie było odpowiedniego zaplecza, w tym boisk treningowych i szatni. Był tylko większy kawałek ziemi przypominający boisko, a drużyna przebierała się w starym baraku. Menedżerem wybrano starego druha Redknappa, Bobby’ego Moore’a. To on namówił Harry’ego do współpracy (w charakterze asystenta), która okazała się zbyt trudną misją dla każdego z osobna. Przeciwnicy Oxford City skupiali się głównie na osobie Moore’a, za wszelką cenę starając się udowodnić, że pokonali nie drużynę z Oksfordu, tylko właśnie tego legendarnego obrońcę. Skakali przed nim z radości po strzelonych bramkach, jakby co najmniej sięgali po tytuł mistrza świata. Ta praca nie mogła przynieść radości… Okazała się natomiast pasmem porażek praktycznie na każdym polu.

Redknapp z przyjemnością za to wspomina pracę w roli menedżera Bournemouth. Po trzech latach awansował z nim do Division Two, co było historycznym osiągnięciem dla tego klubu. Udało mu się zbudować coś z niczego. Już wtedy zyskał reputację obrotnego menedżera, który niewielkim kosztem potrafi zakontraktować wartościowego gracza. Wykorzystywał do tego spryt i szybkość działania. Jeździł w najmniejsze nawet zakamarki, by obejrzeć i później w ukryciu skłonić wyróżniającego się zawodnika do podpisania kontraktu. Ubiegał w ten sposób większe kluby, o nieporównywalnie większej renomie od Bournemouth. W tych opowieściach dotyczących ściągania zawodników można odnaleźć wiele zabawnych sytuacji, które skrupulatnie autor autobiografii spisał. Są też elementy grozy i przedziwnych sytuacji, z których jedną w tym miejscu przywołam…

article-0-00DCC6DB00000190-752_468x552

Steve Claridge to jeden z tych graczy, których ściągnął za swojej kadencji w Bournemouth Redknapp. Wyciągnięty z Fareham Town napastnik miał osobliwe nawyki. Targał nim jakiś niepokój i był też niejako przesądny. Zawsze starał się dobierać do gry mniejsze buty, a tuż przed występami dopadał go stres. Harry tą niepewność w nim zauważył i próbował pewnego rozwiązania. Było nim ulokowanie Claridge’a w jednym pokoju z wesołkiem, który potrafił rozśmieszyć każdego, rozluźniając w ten sposób atmosferę. Pomysł podziałał jak płachta na byka. Nowy współlokator „duszy towarzystwa” nie potrafił w nocy spać i kręcił się w nieskończoność, co rusz wychodząc do łazienki golić głowę, za każdym razem wracając z coraz bardziej pozbawioną owłosienia czaszką. Następnego dnia „wesołek” przerażony opowiedział o tej koszmarnej nocy menedżerowi, twierdząc, że więcej nie chce z kimś takim dzielić pokoju, bo poczuł się w pewnym momencie jak w „Psychozie”…

Z Bournemouth udało się Redknappowi awansować klasę wyżej, ale później zaliczył z tym klubem szybki spadek. Wcześniej jego drużyna pokonała też sensacyjnie w Pucharze Anglii sam Manchester United 2:0.

Chronologicznie podchodząc do tematu kariery Redknappa (w książce rozdziały są ułożone inaczej, w sposób pozbawiony linearności) należy w tym miejscu zaznaczyć, że pracował w Bournemouth przez dziewięć lat. Później kolejno był menedżerem West Hamu, dwukrotnie Portsmouth z przerwą na nieudany pobyt w Southampton, a także Tottenhamu. Aktualnie od 2012 prowadzi Queens Park Rangers…

Harry Redknapp oprowadza czytelnika w niezwykłym tempie przez poszczególne etapy swojej działalności w futbolu. Wspomina o wzlotach i upadkach. Odpiera zarzuty, które były mu stawiane przez lata, doprowadzając go nawet pod sąd w słynnej sprawie rzekomej defraudacji z tytułu dokonanych transferów za czasów kadencji w Portsmouth prezesa Milana Mandaricia. Przechodzi również na stronicach „Zawsze pod kontrolą” do kontrataku: wyznaje sposób swego postępowania w branży i stara się dowieść o swej niewinności. Z pasją opowiada o piłce, która wciąż daje mu bardzo wiele, ale która nieraz przyprawiała go o ból głowy i serca. Dała Redknappowi możliwość sprawdzenia się z najlepszymi, lecz potrafiła także zabrać przyjaciół, bo ludzie nie zawsze w tym środowisku bywali uczciwi w stosunku do innych.

article-2540194-00DCC6AE00000190-294_634x410

Fascynujące były dla mnie wszystkie rozdziały tej lektury. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, o ile nie spodoba się całość. Autobiografia Redknappa momentami jest jak wślizg wyprostowaną nogą w przeciwnika, by za chwilę zmienić się w czarująco wzorowe wygarnięcie piłki – zgodnie z zasadą gry fair play. W tych kapitalnych opisach znajdziecie mnóstwo niesamowitych historii począwszy od gry ludzi piłki za jednego funta (bo i takie były czasy w Anglii), przez bezpłatne szkolenie dzieciaków w ramach ich rozwoju, po dramatyczne momenty związane z wypadkiem we Włoszech Redknappa, kiedy to szczęśliwie uszedł z życiem.

Paweł Król