Jak górnicy z Zabrza mistrzów Polski ograli

„Poldi” wreszcie odpalił!

Klasyk powrócił z wielkim przytupem. To było naprawdę świetne widowisko. Górnik miał lepszy bilans, jeżeli chodzi o historię potyczek z Legią – wygrał 29 z 64 ligowych spotkań, warszawiacy tylko 19. W 23 meczach z rzędu tych ekip nie padł remis. Nie było go także tym razem, choć wiele wskazywało na podział punktów. Ale po kolei.

Górnicy w natarciu
Zabrzanie wystawili w podstawowym składzie 15-latka Dariusza Stalmacha. Żółtodziób nie pękł w ligowym debiucie, odbierał piłki w środku pola niczym rutyniarz. Już w 3. minucie zablokowany przez defensorów Legii został Lukas Podolski. W kolejnej akcji odbiorem błysnął Stalmach, czym napędził zabrzańską maszynę. Z lewej strony zagrywał Hiszpan Jesús Jiménez, a wolej Bartosza Nowaka w niewielkiej odległości minął bramkę Legii.

Mistrzowie Polski rzadko atakowali, po świetnej wrzutce finalisty przyszłorocznych mistrzostw świata Filipa Mladenovicia spudłował Yuri Ribeiro. W 22. minucie z piłką minął się Cezary Miszta, a głową uderzył Adrian Gryszkiewicz. Wydawało się, że piłka wpadnie do siatki, ale kapitalną interwencją popisał się Mateusz Wieteska, który efektownie głową wybił futbolówkę z bramki. Po kornerze piłka dotarła pod nogi do Podolskiego, który rewelacyjnym wolejem omal nie rozwalił warszawskiej poprzeczki. Akcję niecelnym strzałem kończył Stalmach.

Zabrzanie przeważali. Zbyt lekko głową uderzał Przemysław Wiśniewski. Niemal każda akcja podopiecznych Jana Urbana niosła za sobą zagrożenie bramki Legii. W 37. minucie górnicy wreszcie dopięli swego. Przeprowadzili błyskawiczną kontrę i po wrzutce Jiméneza ofensywnie usposobiony Erik Janža wolejem posłał piłkę między nogami Miszty.

Nie minęło 180 sekund, a golkiper Legii znów wyjmował piłkę z siatki. Kolejną precyzyjną centrą z prawej strony popisał się Jiménez, głową strzelił Bartosz Nowak, a Miszta odbił piłkę wprost pod nogi Podolskiego. I choć „Poldi” nieczysto trafił w futbolówkę, ta przeturlała się po ramieniu bramkarza Legii i zatrzepotała w siatce.

Jeszcze przed przerwą w polu karnym Górnika w kolano trafiony został Brazylijczyk Luquinhas, ale Damian Sylwestrzak nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego dla warszawian. A Górnik miał szansę na trzecią bramkę, lecz strzał Roberta Dadoka zatrzymał golkiper Legii.


Dariusz Stalmach w walce o piłkę z Josué

Szarża mistrzów
Po przerwie ruszyła niemająca nic do stracenia Legia. W jej składzie nie było już kompletnie niewidocznych w pierwszej połowie Ukraińca Ihora Charatina i Czecha Tomáša Pekharta. Ten drugi jest cieniem zawodnika, który jeszcze kilka miesięcy temu sięgał po koronę króla strzelców ekstraklasy. Podopieczni Marka Gołębiewskiego oddali kilka strzałów na bramkę Grzegorza Sandomierskiego – wreszcie w 52. minucie zadali cios. Z rzutu wolnego zacentrował Josué, a Mateusz Wieteska ładnym uderzeniem głową zdobył kontaktową bramkę. Nie minęła nawet minuta, a goście znów znaleźli się w polu karnym Górnika. I choć Albańczyk Ernest Muçi niezbyt mocno strzelił w Sandomierskiego, golkiper Górnika tak nieudolnie łapał piłkę, że między nogami wrzucił ją sobie do siatki. Kompromitująca interwencja bramkarza, który kiedyś otarł się do reprezentację Polski.

To mogło być 180 sekund, które wstrząsnęłoby Zabrzem, na szczęście dla miejscowych sędzia nie uznał gola Mahira Emrelego, bowiem dogrywający mu Luquinhas był na pozycji spalonej. Legia wyraźnie ożyła. Z dystansu huknął Bartosz Slisz i pomylił się naprawdę niewiele. Po zmianie stron mistrzowie Polski wyglądali dużo lepiej niż w pierwszej połowie. O to jednak nie było trudno, bowiem przez 45 minut Legia nie istniała na murawie.

Górnik powoli wracał do gry. Szybko rzut wolny wykonał Janža, a szczupakiem piłkę uderzył Piotr Krawczyk. Na posterunku był Miszta. W 72. minucie dobrze akcję rozprowadził Podolski, lecz pierwszy strzał Jiméneza zablokował obrońca, a z poprawką poradził sobie bramkarz. Legioniści odpowiedzieli rykoszetem po strzale Portugalczyka Rafy Lopesa, który pewnie złapał Sandomierski. W ekipie gospodarzy głównym dyspozytorem był Podolski. Po indywidualnej akcji lewą stroną zszedł do środka i został zablokowany. Komentujący mecz w TVP Kazimierz Węgrzyn śmiał się, że po tej dynamicznej szarży napastnik z Zabrza z trudem łapał oddech. Chwilę później „Poldi” zszedł z boiska.

Joker Kubica
Końcówka należała do gospodarzy. W 89. minucie stadion w Zabrzu wybuchł z radości, gdy Krzysztof Kubica głową zamienił na gola wrzutkę Jiméneza. Radość była przedwczesna. Hiszpan był na spalonym, co wychwycił VAR. Bramki nie uznano. W Legii szalał Artur Jędrzejczyk, który omal nie rzucił się z pięściami na Slisza. Potem do ataku rzucili się goście, lecz bez konkretów. I gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, kolejne dośrodkowanie w pole karne posłał Janža. Kubica wyskoczył wyżej niż Mladenović i pokonał Misztę.

Wściekły Gołębiewski wyżył się na ławce rezerwowych, a Kubica utonął w objęciach kolegów. Ligowy klasyk dopisał do swojej historii kolejny rozdział, który będzie wspominany latami.

15. kolejka PKO Ekstraklasy, Arena Zabrze

Górnik Zabrze – Legia Warszawa 3:2 (2:0)

Gole: Janža 37., Podolski 39., Kubica 90+6. – Wieteska 52., Muçi 53.

Górnik: Grzegorz Sandomierski – Przemysław Wiśniewski, Rafał Janicki, Adrian Gryszkiewicz – Robert Dadok, Dariusz Stalmach (67. Krzysztof Kubica), Alasana Manneh (87. Filip Bainović), Bartosz Nowak (60. Piotr Krawczyk), Lukas Podolski (86. Mateusz Cholewiak), Erik Janža – Jesús Jiménez.

Legia: Cezary Miszta – Mattias Johansson, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk – Yuri Ribeiro (46. Kacper Skibicki), Ihor Charatin (46. Bartosz Slisz), Josué, Ernest Muçi (76. Rafael Lopes), Luquinhas (90. Szymon Włodarczyk), Filip Mladenović – Tomáš Pekhart (46. Mahir Emreli).

Żółte kartki: Dadok, Manneh/Charatin, Slisz, Jędrzejczyk, Josué.

Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Widzów: 23 103.

Foto: Dariusz Hermiersz / www.gornikzabrze.pl

Grzegorz Ziarkowski