Łódzki Klub Sportowy w trzech ujęciach

Pierwsze z samego szczytu. Dwa kolejne już z równiny.

Za punkty zaczepienia, odnośnie przygotowania tego tekstu, posłużyły mi następujące miasta: Manchester, Ząbki, Mielec.

Tradycyjnie wspierałem się pamięcią, wspomnieniami. Wszystko wiąże się jednak z tematem głównym, którym jest ten – zapisany w skrócie – trzyliterowy bohater.

Najpierw, ponieważ nie można tego pominąć, było drugie w historii Mistrzostwo Polski dla ŁKS-u. Przypadło 40 lat po pierwszym takim tytule. W 90. rocznicę powstania klubu.

Warto nadmienić, że było raczej wynikiem odstępstwa niż stanem długofalowym. Mowa jest o sezonie, wówczas najwyższej, pierwszej ligi, 1997/1998. „Rycerze Wiosny” na finiszu ligowym wyprzedzili Polonię Warszawa o trzy punkty.

Na wyżyny formy wznieśli się w tamtym czasie doświadczeni zawodnicy, tacy jak: Mirosław Trzeciak i Tomasz Wieszczycki. Swoje dokładali też inni, np. Marek Saganowski, jeśli nadal pozostajemy przy ofensywie.

34 występy, co oznaczało komplet, zaliczyli nieoceniony bramkarz Bogusław Wyparło i obrońca Witold Bendkowski.

Trenerami w mistrzowskim roku byli Ryszard Polak oraz Marek Dziuba.

Zadanie nie było łatwe
Dlatego że po przejściu jednej z rund wstępnych Ligi Mistrzów, wyeliminowaniu przez ŁKS w dwumeczu 7:2 klubu z Azerbejdżanu, Kapaz Ganja, los przydzielił w następnej Manchester United; jak się okazało, późniejszego triumfatora rozgrywek mających finał na Camp Nou.

Wstydu nie było, podobnie jak cztery lata wcześniej w Pucharze Zdobywców Pucharów, kiedy to za klasowe dla łodzian okazało się słynne FC Porto (I runda, 0:2 i 0:1). Przegrana nie była wysoka. Do bramki gości na Old Trafford trafiali Ryan Giggs w 16. minucie, a także Andy Cole w 80.

Skrót meczu, choć jakość pozostawia trochę do życzenia:

Dwa tygodnie później, 26 sierpnia 1998 r., przy Alei Unii padł bezbramkowy remis. Barwnie rewanż opisany znalazłem tutaj.

W podwarszawskich Ząbkach
8 sierpnia 2010. Do których wybrałem się ze znajomymi z ligi szóstek na mecz starej drugiej ligi, w drugim sezonie po spadku z ekstraklasy ŁKS-u z miejscowym Dolcanem.

Poziom sportowy, jak to u nas, nie był szczególnie dobry. W bramce przyjezdnych stał nadal niezastąpiony Boguś Wyparło. W obronie jeszcze trwał Marcin Adamski. Jako pomocnik ustawiony był, mimo że jakoś szczególnie go nie zapamiętałem, Krzysztof Mączyński. W ofensywie zaś Jakub Kosecki, którego dało się oglądać. Zdobył zresztą jedną z bramek i był jednym z idoli fanów z Łodzi. Mógł się podobać występ syna Romana Koseckiego, byłego reprezentanta Polski. Był szybki. Sporo biegał. Grał ambitnie. Osobiście wolę widzieć piłkarzy zaangażowanych w przebieg meczu, jeśli mam w tym miejscu wtrącić małą uwagę, wbrew hasłu: „lepiej mądrze stać, niż głupio biegać”.

I, wracając do ataku, Marcin Mięciel, podówczas jeden z kilku weteranów w składzie, zdobywca drugiej bramki, który podwyższył wynik na 2:0 dla ŁKS-u. Nie uległ on już zmianie. Więcej info w tym miejscu.

Kilka lat później piłka zarówno w Ząbkach, jak i w Łodzi zniknęła z pola widzenia…

Po Moskalowemu
W ostatni piątek obejrzałem wieczorem spotkanie zaplecza ekstraklasy, w którym zagrały Stal Mielec i ŁKS. Zawody do spółki skomentował w Polsacie Sport Extra Grzegorz Lato, legenda polskiej piłki, były gracz pierwszego z wymienionych klubów.

Stal w przekroju całego meczu miała przewagę na pewno w jednym – w dogodnych, bramkowych sytuacjach. Miała ich zdecydowanie więcej, ale – jak wspominali komentatorzy – nie było komu wykończyć, bo brakowało Grzegorza Kuświka.

ŁKS można było pochwalić przede wszystkim za konsekwentną grę w obronie, chociaż kilka błędów po drodze się przytrafiło. Widać było, że jeden drugiego chce asekurować i mu pomagać.

Jeśli w niektórych akcjach obrona drużyny z Łodzi się nie spisała, miała za plecami pewnie dysponowanego bramkarza. 26-letni kapitan Michał Kołba wybronił sporo trudnych uderzeń. Skuteczna postawa golkipera sprawiła, że po stronie gości do końca nie było żadnej straty.
Za to rzut karny wykorzystał Maksymilian Rozwandowicz w 53. min. I to ekipa prowadzona przez Kazimierza Moskala dostała w nagrodę komplet punktów.

Ważna to zdobycz dla łódzkiego klubu, bo w tej chwili, na 11 kolejek przed końcem, jest on wiceliderem rozgrywek obecnej pierwszej ligi. Ma szansę wrócić do elity, o ile nie będzie gubić formy…

Paweł Król