Magiczne dotknięcia (1). Taconazo Gutiego
Futbol również bywa wielką sztuką.
Dawno temu w „Piłce Nożnej” genialne felietony pisał śp. Antoni Piontek. Niestety, podczas jednej z przeprowadzek zgubiłem stare numery tygodnika, który kiedyś naprawdę dało się czytać. W jednym ze swych małych arcydzieł Piontek napisał, że Czesi nie używają określenia „z pierwszej piłki”, ale „na jeden dotyk”. Ładnie to brzmi, więc nawet nie sprawdzam, czy faktycznie tak jest.
W tym cyklu będę przedstawiać od czasu do czasu zagrania, które wryły się w moją pamięć; takie, że gdy oglądam je po latach, to wciąż mam ciarki na plecach. Ale również te, których kiedyś nie miałem okazji zobaczyć (albo o nich zapomniałem), a po latach na nie trafiłem. Zacznijmy od dzieła sztuki, za które odpowiada José María Gutiérrez Hernández, czyli Guti.
„Jestem wdzięczny za okładkę «Marki», ale nie jestem Bogiem” (tłumaczenia wszystkich wypowiedzi wzięte z RealMadrid.pl)
38-letni dziś Hiszpan, wychowanek Realu Madryt, to jeden z tych gości, którzy woleli dobrą zabawę niż narzucanie sobie katorżniczego trybu pracy („Byłem wierny sobie – na i poza boiskiem. Być może przez to popełniałem błędy. Ale kto ich nie popełnia?”). Sam zresztą o tym mówił. Za młodu nazywany „młodym Redondo” nie osiągnął klasy genialnego Argentyńczyka. Czasem jednak zagrywał tak, że wchodził na poziom właśnie Fernando Redondo czy Zinedine’a Zidane’a i innych artystów.
Był chimeryczny, czasem wygwizdywany przez własnych kibiców (co na Santiago Bernabéu nie jest rzadkością. Ostatnio przekonał się o tym Gareth Bale, bez którego nie byłoby być może dziesiątego Pucharu Europy, a na pewno ostatniego Pucharu Króla), ale chyba mało kto ma wątpliwości, że Guti to madridista z krwi i kości.
Natura obdarzyła „czternastkę” z Torrejón de Ardoz nie tylko lewą nogą, którą mógłby wiązać krawaty, ale i inteligencją, przez co jego wypowiedzi raczej nie kończyły się na „musimy dawać z siebie wszystko” i „szanujemy przeciwnika”. Dziś też nie boi się polemik.
W półfinałowym meczu o Klubowe Mistrzostwo Świata (Real Madryt – Cruz Azul 4:0) Cristiano Ronaldo spróbował zdobyć bramkę „krzyżakiem” (hiszp. rabona). Meksykański komentator nazwał Portugalczyka „pajacem”. „(…) wyolbrzymił sytuację i swoją osobę (…) Dla mnie to było aroganckie. Według mnie w tym momencie nie powinien wykonywać czegoś takiego. Wyobrażacie sobie coś takiego u Di Stéfano?”- powiedział niejaki Raúl Orvañanos. Jak zareagował obecny w studiu Guti? „Dla mnie te słowa to pogarda dla futbolu, bo futbol to sztuka. Takie zagrania są na poziomie niewielu zawodników i trzeba być wdzięcznym, że piłkarz stara się tworzyć na boisku spektakl. Nie powinien tak robić? Zadzwoń do niego i powiedz mu, czego nie może robić na boisku. A Di Stéfano potrafił strzelać z piętki do pustej bramki…”. Pozamiatane.
***
Estadio Municipal de Riazor to nie było przyjazne miejsce dla Realu Madryt, nim nadszedł 30 stycznia 2010 roku. Przed tym wiekopomnym dniem Królewscy nie potrafili wygrać w A Coruñii od… 18 lat i 12 miesięcy.
Było 1:0 dla gości. W 40. minucie Blancos, trenowani przez Manuela Pellegriniego, przeprowadzili kontrę, po której José Mourinho biłby im brawo na stojąco. Fenomenalne wyjście z własnej połowy, dokładne podania (nawet Kaká, zawodzący w Madrycie, spisał się na medal) i fantastyczne podanie Gutiego do Benzemy. Francuz musiał trafić.
Ponoć Karim Benzema, który zamienił magiczne dotknięcie Gutiego w bramkę, stwierdził, że obaj ćwiczyli takie zagranie na treningach. Djalminha, były piłkarz Depor, siedzący podczas meczu w loży honorowej, prawdziwy magik futbolu, powiedział, że nigdy nie widział czegoś podobnego.
***
30 stycznia 2010, Estadio Municipal de Riazor (A Coruña)
Deportivo La Coruña – Real Madryt 1:3 (0:2)
0:1 Esteban Granero ’13
0:2 Karim Benzema ’40
1:2 Riki ’87 k.
1:3 Karim Benzema ’90+1
Deportivo: Daniel Aranzubía – Manuel Pablo, Diego Colotto, Alberto Lopo, Laure – Juca (84′ Rodolfo Bodipo), Antonio Tomás; Juan Rodríguez, Pablo Álvarez (75′ Riki), Juan Carlos Valerón (56′ Iván Pérez) – Adrián. Trener: Miguel Ángel Lotina.
Real: Iker Casillas; Álvaro Arbeloa, Sergio Ramos, Raúl Albiol, Marcelo – Xabi Alonso, Esteban Granero, Guti, Kaká – Karim Benzema, Raúl (79′ Royston Drenthe). Trener: Manuel Pellegrini.
Guti po drugim golu Benzemy. 18 lat czekania. Wreszcie się udało!
***
A jeżeli chodzi o dzisiejszych zawodników Realu Madryt, najwięcej z artysty ma chyba Isco. Choć mnie bardziej podoba się gra Luki Modricia.
***
Taconazo, czyli „piętkę” (Hiszpanie mają wiele ładnych, piłkarskich słów: partidazo to wielki mecz, golazo to piękny gol etc.) wychowanka Królewskich >powtórzył Thomas Müller.
Marcin Wandzel