Magiczne dotknięcia (18). Luki Modricia gra bez piłki

Trochę wbrew nazwie cyklu, bo żadnego dotknięcia nie było.

Zobaczyłem niedawno na Twitterze filmik z Chorwatem, który dwa razy przepuścił piłkę między nogami, dwa razy robiąc w konia rywali. Jakość była, jeśli dobrze kojarzę, bardzo dobra (nie umiem znaleźć tamtego filmu), więc myślałem, że to stosunkowo niedawna akcja. Okazuje się, że z czasów, gdy pomocnik Realu Madryt grał w Dinamie Zagrzeb.

To mój ulubiony zawodnik środka pola, odkąd Guti skończył karierę, na dodatek ciepło pisał o nim Harry Redknapp w autobiografii, którą właśnie przeczytałem, pomyślałem więc, że fajnie byłoby wrzucić jakiś kawałek z „Lukitą”.

W 2007 r. Złotą Piłkę otrzymał brazylijski magik z Milanu Kaká. Była to ostatnia nagroda przyznana przez „France Football” przed panowaniem duopolu Cristiano Ronaldo – Lionel Messi. W 2008 r. ZP trafiła do rąk Portugalczyka, potem cztery razy z rzędu wygrał Argentyńczyk, i gdy wydawało się, że żyjemy w epoce jednego zawodnika, skrzydłowy z Funchal pokazał, że niekoniecznie. Na tę chwilę obaj panowie mają na koncie po pięć Ballon d’Or. Na marginesie, gdy jeden z nich wygrywał, drugi zazwyczaj zajmował drugie miejsce na podium. Czemu o tym piszę? Oczywiście dlatego, że duopol niesamowitej dwójki przerwał dopiero Modrić, wygrywając w ubiegłym roku. 34-letni wychowanek NK Zadar osiągnięcia pewnie już nigdy nie powtórzy.

Gdy triumfował przed rokiem, wielu uznało, że niesłusznie. Dla mnie wybory najlepszego piłkarza mają tyle samo sensu, co wybory najwyższego karła świata, powinny być zabawą, ceremonii wręczenia ZP nie oglądam, bo mnie nudzi. Generalnie uważam, że zbytnie przeżywanie futbolu nie najlepiej świadczy o inteligencji człowieka (sam tak mam). Z drugiej strony, ponoć Gustaw Holoubek strasznie emocjonował się meczami, a raczej trudno było mu odmówić intelektu. To już temat na inną okazję.

Któryś z katalońskich dzienników po ceremonii dał na okładkę Messiego i tytuł, że to jemu się należało. Gdy myślę o kwestii (nie)słuszności przyznania nagrody dla Modricia przed oczami stają mi dwie sceny. Pierwsza: zawodnik Barcelony biernie przygląda się, jak Chorwaci niemiłosiernie klepią jego kolegów w polu karnym, zdobywając jedną z bramek w wygranym 3:0 meczu. Druga: Chorwat bodaj w półfinale, w dogrywce, dogonił przy linii końcowej piłkę, za którą być może by nie ruszył piłkarz dekadę młodszy po 20 minutach gry.


Luka Modrić i Lionel Messi kłócą się na oczach milionów telewidzów o to, kto powinien otrzymać Złotą Piłkę

Szkoda, że były gracz Tottenhamu wkrótce zawiesi buty na kołku. Jego wizja gry, wspaniałe podania fałszem, a także wygląd normalnego gościa sprawiają, że chyba żaden piłkarz w ostatniej dekadzie nie wzbudzał we mnie takiej sympatii, jak lider wicemistrzów świata.

Co do wrzuconego zagrania Modricia, wygląda ono dość śmiesznie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że rywal jest upokorzony, ale uwierzcie – na tamtym, lepszej jakości filmie wyglądało to wszystko imponująco. A i tu trzeba docenić niesamowity talent Chorwata.

Chyba chodzi o ten mecz. W 33. kolejce ligi chorwackiej Dinamo rozbiło Rijekę 6:1, nasz bohater nie zanotował ani gola, ani asysty. Ciekawa to była ekipa – przy golu Mario Mandžukicia asystował Ivica Vrdoljak, znany z Legii Warszawa.

W przypadku takich zawodników jak Luka – o niezbyt imponujących warunkach fizycznych – często mówi się, że nadchodzi ich kres, że futbol to sport gladiatorów, że przyszłość należy wyłącznie do nich.

Nie wydaje mi się. Futbol nie stanie się siatkówką, koszykówką czy szczypiorniakiem, piłkarz nie będzie musiał być dwumetrowcem, który może znokautować wołu waląc go w łeb z otwartej. Genialni kurduple będą – wciąż w to wierzę – odrzucani jedynie przez pozbawionych wyobraźni trenerów juniorów.

Marcin Wandzel