Marcelo Bielsa – od człowieka honoru do podglądacza

Pod koniec 2018 roku napisałem, że Leeds United jest na dobrej drodze do Premier League. Tylko to było w grudniu, kiedy wyczerpujący sezon Championship nabierał dopiero rozpędu…

W dalszej części rozgrywek drużynie z Elland Road z coraz większym trudem przychodziło wygrywanie meczów i regularne zdobywanie punktów. Ostatecznie piłkarzy argentyńskiego menedżera w drodze do bezpośredniego awansu wyprzedziły Norwich City oraz Sheffield United. Stało się jasne, że pozostała jeszcze szansa powrócić do elity po piętnastu latach nieobecności. Jednak żeby dokonać tej sztuki, należało pokonać dwóch rywali w fazie play-offs.

Gest fair play
Wcześniej, w 45. kolejce sezonu zasadniczego, miała miejsce niecodzienna sytuacja (powszechna, jeśli uznać, że od jakiegoś czasu zawodnicy z byle powodu potrafią pokładać się na murawie). Rozwój zdarzeń przybrał temperaturę wrzenia. Najpierw Leeds wychodzi na prowadzenie w meczu z Aston Villą. Do siatki ekipy z Birmingham trafia Mateusz Klich. Goście wyrażają niezadowolenie, głośno protestując, albowiem jeden z nich leżał w trakcie akcji na boisku. Nastawili się na to, że gospodarze wybiją piłkę za linię boczną. Nic takiego się nie stało, a sam sędzia gry nie przerwał. 1:0. Na wyraźne polecenie Bielsy kilka minut później dochodzi do wyrównania. Popularne Pawie nie bronią i po prostu „oddają” bramkę. Popatrzcie sami:

W końcu baraże, pierwsze starcie Derby County – Leeds United 0:1
Przed tygodniem obejrzałem ten mecz w całości. Nie zachwycił. Należy za to przyznać, że przyjezdni trochę lepiej się prezentowali i jakby powoli odzyskiwali utraconą formę. Grali składniej od podopiecznych Franka Lamparda, którzy tego dnia nie oddali celnego uderzenia na bramkę! I mogli nawet wygrać 2:0, ale jednej dogodnej szansy nie wykorzystali.

Rozstrzygnięcie nastąpiło w drugiej połowie. Gola po kombinacyjnym rozegraniu zdobył w 55. minucie Kemar Roofe. Wydawało się więc, że finał jest blisko.

Warto nawiązać do tego, co poprzedziło powyższe spotkanie. W Anglii huknęło od informacji, że Bielsa wysyłał swoich ludzi, żeby szpiegowali ligowych przeciwników. W kraju, który słynie z rozbudowanego i wpływowego wywiadu, opinia miała się czym żywić. Dodatkowo służyło to napięciu przedmeczowemu. Już teraz wiadomo, że nie były to plotki bez pokrycia. Podobno Bielsa musiał zapłacić 200 tysięcy funtów kary.

Mały Tottenham
Rewanż odbył się w tygodniu, w środę. Dość nieoczekiwanie Derby odrobiło straty z nawiązką. Wygrało 4:2, chociaż to były klub Erica Cantony miał udany początek: na 1:0 trafił pomocnik Stuart Dallas.

Na chwilę przed zejściem na przerwę Derby wyrównało, po dużym nieporozumieniu obrońcy i bramkarza. A zaraz po zmianie stron, bo już w 46. min, wyszło na prowadzenie. Tym samym wróciło do gry – w barażach nie liczą się podwójnie gole zdobyte na wyjeździe.

Zatem działo się sporo. Tym bardziej, że od 58. min Barany prowadziły już 3:1. Teraz to Leeds był pod ścianą. Nadzieję dał ponownie Dallas, któremu asystował Klich, zmniejszając straty do jednej bramki. Blisko było dogrywki.

Bohaterem w drużynie F. Lamparda został Jack Marriott. Jego drugie trafienie w tym dniu, po przytomnie rozprowadzonym kontrataku – na zimno, dało awans do finału na Wembley gościom, w którym rywalem będzie Aston Villa.

Radość z wygranej Derby County była demonstrowana oryginalnie: stanowiła nawiązanie do szpiegowania. Gracze złożyli dłonie w kształt lornetki, dając upust towarzyszącym emocjom…

Paweł Król