Meldunek z mundialu: „Urusi” śpiewają

W Łodzi właściwie nie widać mistrzostw świata do lat 20, a atmosfery futbolowego święta w ogóle nie czuć.

W czwartkowy wieczór „biało-czerwoni” na wypełnionym po brzegi stadionie Widzewa dostali niemiłosierny oklep od Kolumbii. Na meczu nie byłem, nie zdołałem kupić czy też dostać biletów. Może to i dobrze, bo byłbym jednym z tych prawie 18 tysięcy naiwniaków, którzy uwierzyli, że podczas wielkiej imprezy Polacy potrafią coś więcej niż tylko przegrywać z kretesem. Podopiecznych Jacka Magiery widziałem w akcji dwukrotnie: w jego selekcjonerskim debiucie przeciwko Włochom i w pierwszym meczu przeciw nieeuropejskiemu rywalowi, czyli Japonii. I niech nikogo nie zmyli wysokie zwycięstwo z ekipą z Kraju Kwitnącej Wiśni, bo futbol nie zawsze bywa sprawiedliwy. A w obu spotkaniach rywale prezentowali zdecydowanie większe umiejętności tak indywidualne, jak i drużynowe. Magiera cudotwórcą nie jest, więc piłkarze zagrali mniej więcej tak, jak w dwóch wspomnianych meczach. Może po prostu lepiej nie potrafią, a mundial trafił im się jak ślepej kurze ziarno?

Mistrzostw jakby… brak
Dzień później wybrałem się na stadion Widzewa na mecz Urugwaj – Norwegia. W Łodzi mundialu właściwie nie widać. Wzdłuż arterii łączącej wschód (Widzew) z zachodem (Retkinia) na słupach wiszą niewielkie zielone flagi, z których po wytężeniu wzroku można wyczytać, że tutaj są rozgrywane mecze mundialu do lat 20. Coś tam dzieje się wokół stadionu Widzewa, głównej areny mistrzostw. A przecież w Łodzi wszystkie mecze grają „biało-czerwoni”, tutaj będzie finał. To miasto od lat nie potrafi promować futbolowych wydarzeń, począwszy od haniebnie przegranej batalii marketingowej i sportowej o Euro 2012.

Gdzieś tam z wielkich banerów ponoć uśmiecha się Grzegorz Krychowiak, który zaprasza na mundial. Czemu właśnie on? Jaki związek z Łodzią ma piłkarz Lokomotiwu Moskwa? Może kiedyś przez nią przejeżdżał. Może spał w jakimś hotelu. Może dlatego.

Czemu mistrzostw nie promują legendy łódzkiego futbolu – Jan Tomaszewski, Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk, Wiesław Wraga? Wreszcie czemu nie Jan Sobociński, jedyny łodzianin w kadrze Magiery? Czemu na autobusach i tramwajach nie ma plakatów z podobiznami np. Radosława Majeckiego, Tomasza Makowskiego, Bartosza Slisza, czy Davida Kopacza zapraszającymi na mecze? Pytania można mnożyć.

Stadion świecił pustkami
Logiczne zatem, że w piątkowy wieczór starcie Urugwaju z Norwegią nie przyciągnęło tłumów. Ledwie ponad cztery i pół tysiąca widzów. Na pół godziny przed meczem w okolicach stadionu nie było większego kłopotu z miejscem do parkowania. Przed stadionem wolontariusze… rozdawali bilety.
– Państwo wezmą, bo na dziś sprzedanych mamy tylko dwa tysiące wejściówek – prosiła wolontariuszka w wieku maturalnym.
Na szczęście bilety mieliśmy swoje. Część otrzymały prawdopodobnie kluby sportowe z Łodzi i okolic, bo widać było dużo dzieciaków w klubowych dresach. Tłumy nie szturmowały bram stadionu, kolejka była trochę dłuższa niż ta u rzeźnika w Wielki Piątek.

Przed stadionem dwaj panowie z ekipy urugwajskiej tv stali nieruchomo, zapewne w oczekiwaniu na wejście na antenę. Byli tak skupieni, że ich uwagi nie zwróciły nawet osoby robiące im zdjęcia na niemal pustym chodniku. Na stadionie kibiców norweskich i urugwajskich właściwie nie było widać. Gdzieś w tłumie przemknął mi jakiś gość w koszulce Molde FK. Grupka pięciu „Urusów” w reprezentacyjnych koszulkach usiadła kilka rzędów dalej i brawurowo odśpiewała hymn kraju.

A gdyby ktoś zgłodniał i chciał zjeść coś na stadionie, to… nie polecam. Ceny nie zachęcają – samo piwo kosztuje 10 złotych, a resztę zobaczcie sami:

dav

Rodríguez poszalał
Sam mecz grupy C był ciekawym widowiskiem. Łódzka publiczność nie opowiadała się po żadnej ze stron, po prostu przyszła obejrzeć dobre widowisko i sprawiedliwie obdzielała obie drużyny oklaskami. Z pozoru toporni Norwegowie nie odstawali od Urugwajczyków wyszkoleniem technicznym. Ba, pierwsi nawet strzelili gola po świetnej kontrze i uderzeniu głową Erlinga Hålanda, ale sędzia po analizie VAR bramki nie uznał. A potem strzelali Urugwajczycy – najpierw pięknym lobem po dalekim podaniu z linii obrony popisał się Darwin Núñez, a później świetny rajd prawą stroną wykonał Brian Rodríguez i wyłożył piłkę do Francisco Ginelli. Pomocnik Montevideo Wanderers zmieścił futbolówkę pod poprzeczką. Jeszcze przed przerwą Rodríguez wymanewrował norweską obronę, ale jego strzał z pola karnego obronił bramkarz Rosenborga BK, Julian Lund.

Niemal od razu po przerwie Norwegowie, a konkretnie Christian Borchgrevink, wykorzystali błąd Maximiliano Araújo i zdobyli kontaktową bramkę. Mecz nabrał rumieńców, bo potomkowie Wikingów zwietrzyli szansę na punkt z faworyzowanymi „Urusami”. Mocny strzał z daleka Håkona Evjena wybił bramkarz, a w kilku sytuacjach skórę Urugwajczykom ratowali obrońcy. Urugwaj miał okazję do podwyższenia na 3:1, ale doskonałej okazji nie wykorzystał Rodríguez, strzelając tuż obok słupka. Co się odwlecze, to nie uciecze. W końcówce napastnik Peñarol otrzymał kapitalne podanie na wolne pole od Nicolása Schiappacasse i pokonał Lunda, dokumentując swoją świetną postawę w całym spotkaniu.

Kto wie, może widziałem w akcji przyszłe gwiazdy światowego futbolu? Na pewno kilku z tych chłopaków pokazało, że ma papiery na granie. O Urugwajczyków jestem spokojny, kilku z nich zapewne niebawem zobaczymy na Starym Kontynencie. Ciekaw jestem, jak rozwiną się zwłaszcza piłkarze z Norwegii, być może za kilka lat znów będzie o nich głośno, tak jak 21 lat temu, gdy ograli Brazylię?

24 maja 2019, Stadion Widzewa w Łodzi
Faza grupowa mistrzostw świata u-20, Grupa C
Urugwaj – Norwegia 3:1 (2:0)
Gole: Núñez 21., Ginella 29., Rodríguez 87. – Borchgrevink 47.
Urugwaj: Franco Israel – Ezequiel Busquets, Ronald Araújo (46. Edgar Elizalde), Bruno Méndez (84. Martín Barrios), Maximiliano Araújo – Francisco Ginella, Nicolás Acevedo, Juan Sanarbria – Santiago Rodríguez (77. Nicolás Schiappacase), Darwin Núñez, Brian Rodríguez.
Norwegia: Julian Lund – Christian Borchgrevink, Ulrik Fredriksen, Tobias Børkeeiet, Leo Østigård – Eman Marković (65. Tobias Christensen), Hugo Vetlesen, Håkon Evjen, Tobias Svendsen (76. Kristian Thorstvedt), Ola Brynhildsen (73. Jens Hauge) – Erling Håland.
Żółte kartki: Svendsen, Vetlesen.
Sędziował: Ismail Elfath (USA)
Widzów: 4626

Grzegorz Ziarkowski