Mistrz, który się zmieniał
Jakże różnie można grać w jednym turnieju…
Niejednolita reprezentacja, jeśli chodzi o styl i taktykę: Portugalia.
Drużyna prowadzona przez Fernando Santosa w grupowej fazie niedawno zakończonego Euro wszystkie trzy mecze zremisowała. I można powiedzieć, że nie był to koniec nierozstrzygniętych spotkań z jej udziałem w regulaminowym czasie we Francji. To jednak należy do podobieństwa, a chciałem przecież wskazać różnicę.
W pierwszej rundzie Portugalczycy starali się grać futbol ofensywny, bo i w sumie do każdego meczu przystępowali w roli większego lub mniejszego faworyta; raczej to oni mieli prowadzić grę, a nie rywale. I tak rzeczywiście było, brakowało tylko oczekiwanych efektów w postaci zwycięstw.
Być może podziały punktów brały się stąd, że Pepe i jego koledzy nie potrafili skutecznie łączyć zadań obronnych z ofensywnymi. A więc w skrócie: zdarzały się błędy w defensywie (najpierw z Islandią popełniony przez Vieirinhę, później – cały szereg z Węgrami), ale też pod drugą bramką nie było z celnością strzałów i wykańczaniem akcji tak, jak być powinno.
Po trzecim spotkaniu i wyjściu z grupy z trzeciego miejsca liczba pomyłek w grze późniejszego triumfatora została może nie całkowicie, ale jednak zniwelowana. Możliwe, że wiązało się to ze zmianą taktyki, w której nie było miejsca na ryzykowne odkrywanie się. Tym sposobem w 1/8 odprawiona została, także uwielbiająca przeprowadzać swoje akcje z rozmachem, Chorwacja.
Dalej nie było inaczej, choć podobny błąd do popełnionego przez wspomnianego wyżej piłkarza VfL Wolfsburg przytrafił się w meczu z Polską (również z prawej strony boiska) Cédricowi. To jednak naprawdę niewiele, jeśli chodzi o straty. Wystarczy powiedzieć, że w całej fazie pucharowej Portugalia straciła w sumie tylko jednego gola. Za to w każdym z tych czterech spotkań trafiała do bramki rywala przynajmniej raz. Nie jest to dużo, ale wystarczyło do zdobycia trofeum.
Przepustką do sukcesu był pewien minimalizm. Ostrożność i odrobina (w kilku sytuacjach…) szczęścia także były pomocne.
Wyczucia w podejmowaniu decyzji nie można odmówić doświadczonemu Santosowi. Przez całe mistrzostwa szukał on zresztą optymalnego zestawienia oraz ustawienia drużyny, a efekt końcowy przerósł oczekiwania sporej części obserwatorów.
Napisać, że zaprezentowana na francuskich boiskach dwoistość była kamuflażem i czymś od początku zaplanowanym, byłoby przesadą. Jednakże opiekun Portugalczyków wykazał się niemałą czujnością i właściwym oglądem sytuacji, których to cech z pewnością pozazdrościliby selekcjonerzy pozostałych reprezentacji.
Paweł Król