Mistrzostwa Europy po mojemu

Tytuł nie jest zbyt wyszukany. Raczej prosty, swojski…

Tak jak moi koledzy, chciałem dołożyć swoją cegiełkę – nawiązać do trwającego (jakże innego, w którym nawet rok się nie zgadza), szesnastego w historii Euro.

Z moich wyliczeń wynika, że oglądam już dziewiąty taki turniej. Wymienię poniżej poprzednie, które miałem przyjemność zobaczyć.

1. 1988 r. Gospodarz, Niemcy Zachodnie (RFN). Zwycięzca – Holandia.
2. 1992. G, Szwecja. Z – Dania.
3. 1996. G, Anglia. Z – Niemcy.
4. 2000. G, Belgia i Holandia. Z – Francja.
5. 2004. G, Portugalia. Z – Grecja.
6. 2008. G, Austria i Szwajcaria. Z – Hiszpania.
7. 2012. G, Polska i Ukraina. Z – Hiszpania.
8. 2016. G, Francja. Z – Portugalia.

9. 2021. G, 11 krajów, miast. Z – ?

Polska brała udział w mistrzostwach Starego Kontynentu czterokrotnie. Ma tyle samo startów w turnieju, co Grecja i Węgry. Zaledwie raz udało się biało-czerwonym wyjść z grupy, dochodząc później do ćwierćfinału – za kadencji Adama Nawałki w 2016 r.

W tej niespotykanej wcześniej formule, z przesuniętym w czasie startem rozgrywek, Polacy trzeci raz nie zdołali przejść pierwszej rundy. Udział drużyny Paolo Sousy zakończył się po trzech spotkaniach.

Zdecydowanie za dużo było w każdym z tych meczów, jak to nazywam prywatnie, niedoróbek w grze reprezentacji Polski. Częściej coś nie pasowało, nie układając się w spójną czy też stabilną całość. A to obrona nie spisywała się w poszczególnych momentach najlepiej, nie była pewna, a to brakowało wystarczającej skuteczności w ataku.

Nikt też z pełnym przekonaniem nie był w stanie wymienić takiej żelaznej jedenastki, jaka przy braku kontuzji i zawieszeń za kartki może wyjść na następny mecz. Szczegółowej analizy za to się nie podejmę. Pozwólcie więc, że ograniczę się do tych ogólników…

Z każdym kolejnym meczem rośnie w siłę Dania, która wczoraj znowu zaprezentowała się z bardzo dobrej strony, pokonując aż 4:0 Walię.

Można odnieść wrażenie, że po wstrząsającej sytuacji z Eriksenem nie ma już śladu – że wszystko zostało w tej drużynie uporządkowane, a większy ciężar za rozegranie akcji wzięli na siebie inni piłkarze – na czele z Højbjergiem, Delaneyem, a nawet wchodzącym dotąd z ławki rezerwowych Jensenem.

Praca zespołowa wygląda coraz lepiej i kto wie, gdzie i czy w ogóle zatrzyma się ekipa ze Skandynawii…

W drugim wczorajszym meczu Włochy nie bez trudu wygrały 2:1 z Austrią po dogrywce.

Postawa Austriaków, których wcale nie przekreślałem przed pierwszym gwizdkiem angielskiego sędziego Taylora, przyniosła im – jak zakładam – powszechną aprobatę, uznanie. Austriacy na pewno nie przestraszyli się renomowanej Italii. Miało to przełożenie na ich boiskową postawę. Mimo że odpadli selekcjoner Foda i jego piłkarze mogą wracać do kraju z podniesionymi głowami. Zresztą już sam awans z grupy był dla Austrii przełomowy, pierwszy taki w historii.

Nie umknęło mojej uwadze na tym Euro co najmniej kilka wątków, do których chciałem się odnieść. Po pierwsze narodowość selekcjonerów. Z 24 reprezentacji biorących udział w turnieju tylko cztery: Austria, Belgia, Polska i Węgry, mają na tym odpowiedzialnym stanowisku ludzi z innych krajów. Chociaż w pierwszym wskazanym przypadku jest taką osobą Niemiec (Foda), zatem człowiek z kraju niemieckojęzycznego i kulturowego bliskiego Austrii. Pozostali to kolejno: Hiszpan (Martínez), Portugalczyk (Sousa) oraz Włoch (Rossi).

Z kolei dowodzący od lat reprezentacją Szwajcarii Petković urodził się wprawdzie w Sarajewie, jednak ma obywatelstwo szwajcarskie.

Nie sprawdzałem genezy statystki niewykorzystanych karnych na Euro. Za to sporego, niechlubnego wyczynu dokonali w drugim i trzecim meczu grupowym Hiszpanie. Spartolili, dla Polski – na szczęście, dwie „jedenastki”. Najpierw Moreno, trafiając w słupek, a następnie (ze Słowacją) Morata, którego uderzenie sparował bramkarz.

Wyrazista, konkretna postawa graczy na co dzień występujących w Atalancie.
Przy nazwisku Duńczyka Mæhle pojawiają się piłeczki, gdyż już dwukrotnie trafiał do siatki w meczach Danii. Świetnie napędza akcje drużyny, najczęściej lewą stroną boiska. Jest dynamiczny, ruchliwy i niebezpieczny.

Po tej samej stronie, ale w barwach Niemiec, zabłysnął Gosens. Rozegrał kapitalne zawody szczególnie z Portugalią. Aktywny, bardzo pracowity.

Swój wkład w sukcesy Italii ma pomocnik Matteo Pessina. Gole z Walią (zwycięski na 1:0), a także z Austrią (na 2:0) mają swoją wagę.

Jeśli dodać, że niezłe mecze są wciąż możliwe i w zasięgu Malinowskiego z Ukrainy, to klub z Bergamo jawi się jako dostarczyciel wartościowych piłkarzy.

Na koniec czołówka Euro 2020 w 2021. Pokazują ją przed meczami. Główną twarzą tego szybkiego montażu jest Robert Lewandowski. Nikt jej nie wymaże, taki polski wątek nam pozostaje, można powiedzieć. A sam klip jest całkiem udany. Są nawiązania do dawnych turniejów Euro. Pojawiają się także twarze kibiców reprezentacji. Angielski napastnik Rashford włącza zaś pilotem Euro 96 i mecz Anglii ze Szkocją, gdzie spektakularne trafienie zalicza sporo już wówczas ważący Paul „Gazza” Gascoigne; zakładając uprzednio sombrero stoperowi Colinowi Hendry’emu.

Lekko okrojona wersja wygląda tak:

Paweł Król