Mistrzostwa Europy. Wyróżnienia po mojemu

Kończy się turniej. Za chwilę jeszcze tylko finał…

I poznamy triumfatora, najlepszą reprezentację tej prestiżowej imprezy piłkarskiej.
Tymczasem zdecydowałem się na subiektywne wskazanie w kilku wybranych kategoriach największych „wygranych” Euro.

Gol turnieju
Uderzenie Paula Pogby przeciwko Szwajcarii. Francuski pomocnik zawinął z wielką siłą i jednocześnie precyzją w sam górny róg bramki strzeżonej przez Yanna Sommera, zrywając pajęczynę.

Prawa, na ile się zorientowałem, są pilnie strzeżone, stąd wyzwaniem jest znalezienie odpowiedniego zapisu wideo z tym golem. Zamieśćmy chociaż poniżej zdjęcie.

Pewnie Pogba odłożyłby na bok swoje trafienie albo uznał, że nie jest mu potrzebne, jeśli tylko Trójkolorowi w zamian przeszliby szwajcarską przeszkodę. W kronice pięknych goli za to się zapisał. Jestem przekonany, że ten strzał zostanie w historii Euro na dłużej…

Cieszynka turnieju
Wraz z upływającym czasem człowiek bardziej skupia się na konkretach. Powyższą kategorię można więc potraktować z przymrużeniem oka, uznając za nieistotną. Podobno jednak przez całe dorosłe życie jest w człowieku cząstka dziecięcego wdzięku i dziecięcej wrażliwości…

Mnie najbardziej spodobała się forma, z jaką wyrażał radość wysoki napastnik (prywatnie otwarty na pomaganie innym ludziom, w tym osobom starszym, co wcale nie jest takie oczywiste w szerszym kontekście i obiegowej opinii na temat społeczeństwa tego kraju) Holandii, Wout Weghorst.

W meczu grupowym w Amsterdamie, z Ukrainą, po strzeleniu gola na 2:0 zaprezentował efektowną czy też charakterystyczną cieszynkę. Oglądając ją, nie można chyba nie pomyśleć o herbie na koszulkach Pomarańczowych, w którym jest lew. Możliwe, że właśnie to królewskie zwierzę kierowało wolą na co dzień piłkarza VfL Wolfsburg.

Szkoda, że wszystko jest na tyle silnie blokowane, że nie jest łatwo o krótki filmik z tej okazji czy o wysokiej jakości zdjęcie…

Mecz turnieju
Półfinał Włochy – Hiszpania (1:1, k. 4:2).
Hiszpanie potrafili wytrącić większość atutów reprezentacji Włoch. Jedynie skuteczność pod bramką rywali przeważnie ich zawodziła. Można się zastanawiać, jakim wynikiem zakończyłoby się to spotkanie, gdyby choćby Dani Olmo miał lepiej tego dnia ustawiony celownik i był precyzyjniejszy. To nie nastąpiło. Niestety dla tego młodego piłkarza także w rzutach karnych… Niemniej jednak podopieczni Luisa Enrique zaprezentowali niezwykłą lekkość, czucie gry, szybkość i wspaniałą technikę w budowaniu akcji ofensywnych. Chwilami po prostu Włosi byli bezradni i wprost sprawiali wrażenie zadowolonych z remisu. Takiego obrazu nie widzieliśmy raczej w poprzednich spotkaniach ekipy Roberto Manciniego.

Reprezentacja turnieju
Patrząc na niewymieniane w pierwszej kolejności drużyny względem dalekiej drogi turniejowej, spoglądając na temat z innej perspektywy, taką jest w mojej opinii Szwajcaria.

Tylko i aż ćwierćfinał. Tylko, bo gdyby nie wyleciał z boiska z Hiszpanią Remo Freuler… Zostawmy gdybanie. W serii rzutów karnych Szwajcarzy okazali się nieskuteczni i zakończyli swoją przygodę.

Aż, dlatego że mało kto stawiał na podopiecznych Vladimira Petkovicia w kontekście rywalizacji z Francją. Dzięki bardzo dobrej, nieustępliwej postawie udało się aktualnych mistrzów świata Helwetom wyeliminować.

Generalnie, jeśli wyłączyć drugi mecz grupowy przegrany wysoko z Włochami 0:3, Szwajcaria zrobiła w turnieju to, czego np. nie udało się wykonać Polsce. Przypomnimy zresztą, że na poprzednim Euro Polska w 1/8 potrafiła odprawić z turnieju Helwetów. Tym razem to kraj o kwadratowej fladze spisał się znacznie lepiej od Polski.

Piłkarz turnieju
Raheem Sterling. Nie byłoby Anglii w finale, gdyby nie ten filigranowy skrzydłowy. I nie mam wcale na myśli wyłącznie wymyślonego karnego, podyktowanego za rzekomy faul na nim w półfinale z Danią – aż tak złośliwy nie będę.

Sterling jest jak sprinter w piłce nożnej. Należy się umiejętnie do gry przeciwko niemu ustawiać, a i to nie zawsze okazuje się pomocne lub wystarczające.

Zdarzają się momenty, w których traci koncentrację i popełnia proste błędy techniczne, w dodatku niewymuszone. Można go jednak zaliczyć do tych nielicznych piłkarzy, którzy robią tak zwaną różnicę. W mgnieniu oka potrafią go rywale stracić z radaru, z pola widzenia, co w konsekwencji prowadzi do nieodwracalnych kłopotów.

W uproszczeniu Anglia stoi na rzetelnej i twardej grze w obronie. W ataku oparta jest zaś na przyspieszeniach, wejściach szybkich jak błyskawica Sterlinga i dwudziestoletniego gracza Arsenalu, Bukayo Saki. Spaja to wszystko, kończąc zazwyczaj skutecznie akcje kapitan Harry Kane.

Czy to wystarczy Anglikom na pierwszy taki tytuł w historii, to już jutro się okaże…

Paweł Król