Mourinho. Anatomia zwycięzcy

Patrick Barclay, szkocki dziennikarz sportowy, bierze pod lupę jednego z najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych trenerów na świecie – José Mourinho…

Temat autor książki wybrał pierwszorzędny. Trzeba jednak przyznać, że zajmujący i trudny, bo Portugalczyk nie należy do osób łatwych, które w prosty sposób można zaszufladkować, bez potrzeby zgłębiania jego złożonej osobowości.
Przez jednych bezgranicznie podziwiany, przez drugich niemiłosiernie krytykowany – a jakim człowiekiem jest naprawdę?

W pierwszych rozdziałach książki Szkota panuje lekki – ale chyba zamierzony – chaos; Barclay zasypuje czytelnika przeróżnymi informacjami, bez większego porządku czy chronologii. Z każdą kolejną linijką jest znacznie lepiej, interesująco, a wszystko układa się w spójną całość, z której wyłania się portret Mourinho…

Jose-Mourinho-with-John-Terry-and-Frank-Lampard-goodbye


Piłkarze kochają Mou. Tu z Johnem Terrym i Frankiem Lampardem

José jest synem byłego bramkarza, Féliksa Mourinho, urodzonym w Setúbal. Od dziecka oglądał ojca w akcji, przyglądał się jego grze zza bramki. Posiadał analityczny umysł. Zdolności do samej gry w piłkę podobno mu brakowało, chociaż przez kilka lat próbował grać; występował w drużynach Rio Ave, Belenenses, GD Sesimbra oraz Comércio e Indústria, na boisku zajmował pozycję środkowego pomocnika. Dość szybko zajęcie porzucił, zapragnął bowiem zostać trenerem…

Zaczynał pracę jako asystent w klubach Estrela Amadora i Sporting CP. Znacznie wcześniej pomagał jednak rozpracowywać, na podstawie własnych obserwacji, rywali, co zdarzało mu się już we wczesnych latach 80., kiedy to oficjalnie był jeszcze piłkarzem Rio Ave. W Lizbonie poznał Sir Bobby’ego Robsona, u boku którego, w nieco innej roli, przyszło mu później pracować w FC Barcelona. W Katalonii José normalnie zasiadał na ławce. Jego rola nie ograniczała się do pomocy Anglikowi w tłumaczeniu języka hiszpańskiego – Robson widział w Mourinho utalentowanego młodego człowieka, który rozumie więcej niż tylko język, który był obcy angielskiemu menedżerowi. Portugalczyk pomagał więc na różne sposoby w późniejszym okresie Louisowi van Gaalowi, dołączając nawet do gier treningowych, kiedy z różnych powodów brakowało wystarczającej ilości zawodników. Uczestniczył w życiu drużyny; przekładał, objaśniał, podpowiadał taktyczne niuanse, które akurat zauważał.
Notowania portugalskiego asystenta rosły, ale nie był jeszcze wtedy osobą znaną. Doprowadziły go do sławy ambicja oraz pracowitość…

1

Pierwszy mały sukces przyszedł wraz z pełnieniem funkcji pierwszego trenera w União Leiria, z którym w sezonie 2001/2002 zajął piąte miejsce premiowane udziałem w Pucharze UEFA. Do nowego sezonu przystąpił już jednak jako zaangażowany w pracę w FC Porto.
W ciągu kilku lat udało się Mourinho zbudować drużynę zdolną do osiągania największych rzeczy. Ekipa Smoków stała się postrachem w Europie, w czym chyba każdy kibic upatrywał ogromną zasługę właśnie jego; charyzmatycznego szefa, który przywiązuje sporą uwagę do strategii, dyscypliny, umiejętnie potrafiącego podporządkować sobie niemal wszystkich wokół…

Do jego osoby szybko przekonali się na Wyspach, konkretnie w gabinetach Stamford Bridge, gdzie zechciał go zatrudnić Roman Abramowicz. Podpisał więc kontrakt z Chelsea FC, z którą w kolejnych latach przyszło mu święcić triumfy, przede wszystkim na krajowym podwórku – w lidze angielskiej.

Portugalczyk zyskał sympatię kibiców The Blues. Pewnie nic by z tego nie wyszło, gdyby nie wyniki, które za nim przemawiały. Po objęciu przez niego funkcji menedżera Chelsea udało się przerwać dominację Manchester United FC, dwukrotnie (sezon po sezonie) zdobywając Mistrzostwo Anglii (2005, 2006). Niewątpliwie wpływ na utożsamianie się fanów z Mourinho miała także postawa Portugalczyka, który nie zwykł spokojnie zajmować miejsca na ławce. Od samego początku był jej jak gdyby dodatkowym zawodnikiem; biegał wzdłuż linii końcowej boiska, kierował uwagi – dyrygował. Strasznie chciał wygrywać, tę cechę chciał zaszczepić swoim podopiecznym.

Na ogół prawie wszystko szło zgodnie z planem. Menedżer Chelsea zadomowił się Londynie, jego rodzina również. Mecze ligowe zyskały na atrakcyjności, bo zawsze Mourinho miał coś ciekawego do powiedzenia przed, w trakcie i po ich zakończeniu. Miał cięty język, a innym menedżerom nie zawsze się to podobało…

Barclay porównywał go zresztą do Briana Clough, innej „wielkiej gęby” wyspiarskiego futbolu, i Sir Aleksa Fergusona. Szkocki dziennikarz nie przemilczał sprawy buńczucznego Mourinho – w swojej książce odkrywał przed czytelnikiem jego lepsze i gorsze strony, o których wielu widzów wcześniej słyszało.
Oprócz notorycznego wykłócania się z sędziami, przenoszenia presji z zawodników na siebie, nie zawsze odnoszenia się z szacunkiem do rywali – Barclay ukazuje też pełne ciepła rodzinnego oblicze Mourinho, który na co dzień dość skutecznie chroni jej prywatność – operatorów z kamerami do swego domu raczej nie wpuszcza. Możemy za to widzieć go z rodziną na fotografiach, które wzbogacają biografię jemu poświęconą. Niewiele więcej o życiu rodzinnym się dowiemy, jeśli na przykład nie będziemy brali pod uwagę dołączonej wypowiedzi Mou o tym, że do kina chodzi niekiedy z synem, na dość młodzieżowe filmy, które wcale nie muszą być takie naiwne, skoro on sam potrafi wydobyć z nich jakiś sens. W taki sposób wypowiadał się konkretnie o produkcji Walta Disneya „Iniemamocni”.

W 2008 roku Mourinho poszukał nowego wyzwania – przeniósł się do Włoch, w Mediolanie został trenerem Interu. Z Nerazzurri udało mu się dokonać wielkiej rzeczy, której nie był w stanie osiągnąć Roberto Mancini: w 2010 r. wygrać Ligę Mistrzów. Styl drużyny prowadzonej przez niego był charakterystyczny, przypominający ten z okresu pracy w Chelsea – jedenastu ludzi wychodziło na murawę w jednym celu: żeby zwyciężać. Wszyscy prezentowali równy poziom, ale niewątpliwie Johna Terry’ego „zastępował” Marco Materazzi, Franka Lamparda – Wesley Sneijder, a Didiera Drogbę – Diego Milito. Oni byli ważnymi ogniwami, które nie pękały.

Spełniony Mourinho odszedł do Realu Madryt. Dotarła do niego w międzyczasie smutna wiadomość o chorym na nowotwór przyjacielu – Marku Halseyu, który był sędzią w Premier League. Starał się Anglika podtrzymywać na duchu, dodawać sił w walce z chorobą, którą ostatecznie w 2010 r. udało się pokonać…

Patrick Barclay napisał rzetelną biografię osoby wywołującej dyskusje, kontrowersyjnej. Skupił się w znacznej mierze na etapie pracy José Mourinho w Anglii, do której niedawno przecież Portugalczyk wrócił, nie tak znowu na długo pozostawiając po sobie puste miejsce…
Mourinho w ujęciu autora książki to człowiek szalenie pracowity, ambitny, który w czasie zawodów zmienia się nie do poznania. Potrafi on uzależnić od siebie innych, co dobitnie pokazało jego odejście ze Stamford Bridge; niemal histeryczne i pełne rezygnacji reakcje piłkarzy, jakie opisywał Szkot. Prywatnie jest zaś porządnym gościem, który wiedzie spokojne i przykładne życie.
Kogo interesuje poznanie go od strony psychologicznej, ten pozycją „Mourinho. Anatomia zwycięzcy” nie powinien być zawiedziony.

Paweł Król

mou okladka


Patrick Barclay: „Mourinho. Anatomia zwycięzcy” („Mourinho: Further Anatomy of a Winner”; tłum. Anna Zdziemborska); Dom Wydawniczy Rebis; Poznań 2012; oprawa: miękka, s. 304.