Myśliwym być. Paweł Janas wczoraj i dziś

20 lat temu debiutował jako pierwszy trener. Aktualnie wciąż jest wierny temu zajęciu…

Paweł Janas, nazywany również „Janosikiem”, ma za sobą barwą karierę piłkarską, a później również nie mniej było tych odcieni w pracy szkoleniowej.

Pan Paweł urodził się 4 marca 1953 roku w Pabianicach. Ten rosły i szczupły chłopak zaczynał grę we Włókniarzu Pabianice. W tym klubie, którego wychowankiem jest również Piotr Nowak, występował w juniorach, a później debiutował w pierwszej drużynie.
Następnym etapem dla Janasa była już bardziej poważna piłka, klub – łódzki Widzew. Trafił do niego w 1974 r., kiedy to jeszcze łodzianie występowali w drugiej lidze. Jednak już rok później wraz z kolegami awansował do ekstraklasy…

Jako piłkarz Widzewa szybko znalazł się w kręgu zainteresowań kadry Kazimierza Górskiego, do której powołano tego środkowego obrońcę w 1976 r. Debiut przypadł na mecz z Argentyną, w meczu przeciwko której pierwsze kroki w kadrze stawiał także jego klubowy kolega – Zbigniew Boniek.

Kolejny rok w karierze (już ojca Rafała Janasa), który weźmiemy pod lupę, to przeprowadzka z Łodzi do Warszawy w 1978 r., kiedy to do stolicy ściągnęli stopera działacze warszawskiej Legii. Dobre występy przy Łazienkowskiej sprawiły, że zaczęto uważać Pawła Janasa za jednego z czołowych defensywnych zawodników w Polsce.

Mając pokaźną ilość gier w polskiej lidze (Widzew Łódź 70 występów, Legia Warszawa 108), Janas stał się wybrańcem Antoniego Piechniczka na mistrzostwa świata w 1982 r. w Hiszpanii. Był to dla niego pierwszy tak ważny turniej w karierze…

RogerMilla_PawelJanas_1

Polacy spisali się na medal, zajmując na mundialu III miejsce. Andrzej Iwan opisywał jednak w książce „Spalony”, że ów sukces był okupiony katorżniczą pracą, a Waldemar Matysik, podążając dalej za wypowiedzią Iwana, był okropnie wycieńczony, aż do takiego stopnia, że odechciewało się zawodnikowi Górnika Zabrze żyć… Ale wszystko raczej szczęśliwie się skończyło, a sam Matysik do futbolu jeszcze powrócił, a nawet pojechał na MŚ do Meksyku.

A tak pisał „Ajwen” w rozdziale Reprezentanci o Janasie:
(…) Na tych samych falach nadawałem z Pawłem Janasem. Był to dobry obrońca, skuteczny, ale dość surowy technicznie. Z tego powodu, ale także dlatego, że Paweł był taki „kanciasty”, sztywny, Andrzej Strejlau w czasie odpraw w Legii mawiał podobno: w obronie „Drzewo”, dalej… „Drzewo” to był właśnie Janas. Lubiłem go i lubię – normalny, bardzo skromny facet.

Po wywalczonym sukcesie „Janosik” zmienił klub na AJ Auxerre (w klubie tym grali w następnych latach z większym lub mniejszym powodzeniem: Matysik, Tomasz Kłos, Piotr Włodarczyk, Ireneusz Jeleń, Kamil Oziemczuk i Dariusz Dudka). Do Francji przeszedł jeszcze w tym samym roku, po zakończeniu mistrzostw. W barwach jednokrotnego mistrza tego kraju (1996) trafił pod opiekę legendarnego Guy Roux. Spotkał tam też swojego starego znajomego „Diabła”, Andrzeja Szarmacha. Francja okazała się zresztą dla niego udanym etapem, przystanią. W ciągu kilku sezonów, w latach 1982-1986, rozegrał dla Biało-Niebieskich 135 ligowych meczów, zdobywając jedną bramkę. Polskiego obrońcę docenili również kibice w Auxerre, którzy uznali naszego reprezentanta najlepszym obcokrajowcem drużyny. Nagroda nie przełożyła się na uzyskanie biletu dla ścisłej grupy wybrańców Piechniczka na MŚ w Meksyku… Janas ostatecznie nie znalazł się w tej grupie, chociaż w szerokiej kadrze powołań jego nazwisko widniało. W trykocie Biało-Czerwonym łącznie Janas wystąpił 53 razy.

Po latach spędzonych za granicą „Janosik” wrócił do Polski. Znowu został piłkarzem Wojskowych, profesjonalną karierą kończąc w stolicy, w 1988 r.

Życie po rozstaniu z futbolem okazało się dla Pawła Janasa pasmem wyzwań. Imał się różnych zajęć, nawet tych dyrektorskich, ale na nich akurat skupiać się nie będziemy…
„Janosik” dał wielokrotnie powody do radości kibicom polskiej piłki, a kroczek w tym kierunku uczynił w trakcie asystowania Januszowi Wójcikowi podczas Igrzysk Olimpijskich ’92 w Barcelonie. Srebro wywalczone przez naszych olimpijczyków pozostaje do dzisiaj ostatnią zdobyczą, a nawet ostatnim wspomnieniem obecności naszych piłkarzy na IO. Los sprawi, że kilka lat naprzód, asystent „Wuja” stanie się pierwszym trenerem w Legii, jak również kadry olimpijskiej Polski…

Najbardziej spektakularny wynik Janas osiągnął w Legii, wprowadzając ten klub do Ligi Mistrzów, o czym szerzej pisał na naszych łamach niezawodny Grzegorz Ziarkowski tutaj.

Pod drodze były także inne osiągnięcia, najwięcej oczywiście krajowych. To właśnie pod wodzą Janasa warszawianie sięgali po kolejne tytuły, między innymi w sezonie 1993/94, kiedy to zdobyli potrójną koronę. Był to niewątpliwie czas prymatu w Polsce, który przerwał dopiero Widzew.

f5be03abb704b1d20982299aac41045c

Z kadrą olimpijską Polski pan Paweł pracował przez kilka lat (1996-99), lecz nie udało się choćby zbliżyć do dawnych osiągnięć, które przecież były również jego udziałem. Czas minął, a Janas trafił na krótko do Amiki Wronki. We Wronkach długo miejsca nie zagrzał, bowiem na horyzoncie pojawiła się możliwość objęcia reprezentacji Polski, po tym jak rezygnację złożył Boniek. Nie udało się co prawda skutecznie dokończyć trwających eliminacji do mistrzostw Europy 2004 w Portugalii, ale nikt broni nie składał, a na pewno nie on…
Przyszedł więc czas kolejnych eliminacji, tym razem do MŚ w Niemczech. W grupie 6. wyprzedzili nas tylko, tradycyjnie już, Anglicy. Polacy zajęli kolejną lokatę, zostawiając w pokonanym polu Austrię, Irlandię Północną, Walię i Azerbejdżan, która pozwoliła nam świętować awans.

Niemiecki mundial nie okazał się dla naszej kadry fortunny. Na nic nie zdał się test mecz z Ekwadorem, rozegrany w dość ekstremalnych warunkach. Nawierzchnia przypominająca basen sprawiła, że jakoś na boisku odnajdywaliśmy się lepiej od naszych rywali, wygrywając w towarzyskiej grze w Barcelonie 3:0 (Kłos, Smolarek, Mila).
Lekcje wyciągnęli z tej potyczki pierwsi rywale Polaków w meczu grupowym w Gelsenkirchen, którzy zupełnie zneutralizowali nasze ataki, pozwalając nam właśnie prowadzić grę, szybko pozbawiając nas złudzeń… Polska – Ekwador 0:2.

Drugi mecz rozegraliśmy z gospodarzami turnieju – Niemcami. Każdy zapewne pamięta, że tak zwana „walka” była, jednakże wynik jak zawsze ten sam… 0:1, a bramkę w doliczonym czasie meczu zdobył Oliver Neuville.

Na zakończenie wygraliśmy z Kostaryką 2:1, po dwóch golach obrońcy Bartosza Bosackiego, ale awansu nam te pyrrusowe zwycięstwo nie zapewniło. Powrót do kraju, a tam kolejna fala krytyki, która stała się normą chyba od czasów, kiedy z kadrą nie powiodło się Jerzemu Engelowi.

Krytyka wytykała błędy Janasowi już wcześniej, przed rozpoczęciem turnieju, a konkretnie tuż po ogłoszeniu przez sztab reprezentacji Polski listy piłkarzy na wyjazd do Niemiec. Nie znalazł się na niej ani Jerzy Dudek, ani Tomasz Frankowski. Atmosfera nie była przyjazna, a wyniki tylko dolały oliwy do ognia. Finał mógł być jeden – Paweł Janas został zwolniony z funkcji selekcjonera naszych Orłów…

Personalia personaliami – wracając jeszcze na moment do feralnego w skutkach turnieju – tego typu rozważania nadają się świetnie do programu Cafe Futbol, nie tutaj. Jakieś błędy popełnione zostały, pomijając fakt, że nie jesteśmy potęgą światowego futbolu, delikatnie mówiąc. Nie sposób mi powiedzieć, co konkretnie szwankowało, nie zagrało. Od tego, po MŚ w Azji, miała być specjalna komisja, która wszystkie dokumenty sporządzone przez selekcjonera Engela przejrzeć miała…
Myśl Janas zapewne miał, udając się do kraju naszych zachodnich sąsiadów na mistrzowskie mecze. Grę prowadzić, kreować akcje miał Mirosław Szymkowiak. „Szymkowi” miał w tym pomagać ubezpieczający go zawodnik, którego „Janosik” znał dobrze z czasów młodzieżówki, Arkadiusz Radomski. Obrona, przede wszystkim w teorii, źle nie wyglądała. Bramki miał zdobywać Maciej Żurawski, tudzież „Ebi” Smolarek, któremu świętej pamięci ojciec, Włodzimierz, nadał imię na cześć chwały wyrażonej czarnej perle z Mozambiku – Eusebio. A i tak wszystko na nic… Wartym odnotowania jest natomiast fakt, że Paweł Janas, jako pierwsza osoba, przeszedł do historii naszego futbolu, występując na mistrzostwach globu zarówno w roli piłkarza, jak również selekcjonera.
Kadrą dowodził z ławki w sumie 51 razy. Bilans meczów ma dodatni. Bramek za jego kadencji Polacy zdobyli sto. Ponadto czterokrotnie (raz wespół z Piotrem Piekarczykiem z GKS-u Katowice) wybierano go Trenerem Roku w plebiscycie Piłki Nożnej.

Aktualnie Paweł Janas jest trenerem beniaminka – Bytovii Bytów. Uzyskał bowiem z tym klubem awans do 1. ligi. W międzyczasie prowadził ze średnim powodzeniem kilka innych klubów, m.in.: GKS Bełchatów, Widzew (awans do ekstraklasy), Polonię Warszawa.

paweł-janas

Poza piłką, jak powszechnie wiadomo, ceni sobie spokój, trudną do całkowitego osiągnięcia, biorąc pod uwagę wykonywany zawód, prywatność. W wolnym czasie poluje, miał też słabość (może jeszcze ma, tego dokładnie nie wiem) do papierosów. We mnie zawsze budził poczucie pewnej sympatii, szacunku. Dalej jest myśliwym, nie rezygnuje z bycia łowcą – wraca na zaplecze…

Paweł Król