Nie będzie ery drużyny Magiery?

Nie tylko Jerzy Brzęczek rozpoczynał w roli trenera reprezentacji meczem z Włochami. 24 godziny przed debiutem „Papieża” sromotną klęskę poniósł Jacek Magiera…

Skorzystałem z okazji, że kadra U-20 grała na stadionie Widzewa w Łodzi i wybrałem się na mecz z Italią. Był to selekcjonerski debiut Jacka Magiery. Stadion Widzewa wybrano nieprzypadkowo, bowiem w przyszłorocznych mistrzostwach świata U-20 właśnie ten obiekt będzie domem „biało-czerwonych”. Starcie z Włochami poprzedziło zgrupowanie w oddalonym od Łodzi około 50 kilometrów Uniejowie, słynącym z basenów termalnych.

Kean pozamiatał
Byłem ciekaw, jak nasza młodzież zaprezentuje się na tle drużyny, która nie tak dawno sięgnęła po tytuł wicemistrzów Europy U-19. Włosi okazali się wówczas gorsi od młodych Portugalczyków. W ekipie gości roiło się od piłkarzy reprezentujących kluby Serie A, m.in. Juventusu, Milanu, Lazio czy Interu. Ale u nas też nie było anonimów: Marcin Bułka dobija się do pierwszego składu Chelsea, David Kopacz do VfB Stuttgart, Marco Drawz terminuje w HSV Hamburg, zaś Jakub Bednarczyk w Bayerze Leverkusen.

Wszystkich jednak przyćmił jeden gość: Moise Kean z Juventusu. Mający iworyjskie korzenie ofensywny gracz z Turynu, na tle pozostałych graczy wyróżniał się niebanalną techniką, szybkością i fantazją. Kean już w 5. minucie wpisał się na listę strzelców, wykorzystując podanie z prawej strony i totalną bierność polskich defensorów, którzy stanęli niczym słupy soli.

Strata gola nieco ożywiła naszą drużynę. 120 sekund po stracie gola Bednarczyk uderzył tuż nad okienkiem włoskiej bramki, zaś w 12. minucie Jakub Moder sprzed pola karnego przymierzył w słupek. Potem, po uderzeniu Adriana Łyszczarza, Michele Cerofolini odbił piłkę przed siebie, lecz żaden z Polaków nie pospieszył z dobitką. Mający zapas jednej bramki, Włosi grali z kontry. Szło im to niezwykle sprawnie, bowiem poruszali się po murawie żwawo i lekko. W 24. minucie na drodze do gola stanął im polski obrońca, który wybił piłkę z linii, a chwilę później Bułka musiał wykazać się nie lada refleksem, broniąc strzał od… własnego obrońcy.

Oprócz Keana, w drużynie włoskiej dojrzałością imponował wszędobylski pomocnik Enrico Brignola. W 38. minucie Kacper Michalski podał do Bułki, który… złapał piłkę. Słowacki arbiter zarządził rzut wolny pośredni z kilku metrów. I choć w bramce stanęła cała polska drużyna, Gianluca Scamacca znalazł lukę w murze i huknął nie do obrony. Było 0:2. Jeszcze przed przerwą Bułka popisał się efektowną robinsonadą po silnym strzale Brignoli.

Kiełbasa lepsza niż Polacy­­
Po zmianie stron kibiców bardziej interesowały przekąski na stadionie – apetycznie wyglądające hot dogi, burgery, zapiekanki czy kiełbasa z grilla, niż gra „biało-czerwonych”. Bo mecz był w zasadzie rozstrzygnięty. Przyjezdni kontrolowali przebieg meczu, od czasu do czasu poważnie zagrażając naszej bramce. W 48. minucie po kornerze minimalnie chybił Cristian Capone, zaś za kolejne 180 sekund Kean nie zdołał zamknąć ofensywnego wejścia lewego obrońcy Alessandro Tripadellego.

Jak grała polska reprezentacja? Środek pola właściwie nie istniał. Z rywalami szarpał się Kopacz, jeśli miał piłkę przy nodze. A miał ją rzadko, bowiem środkowi obrońcy często grali typową „lagę” na napastników, którym włoscy obrońcy rozmaitymi złośliwościami tak obrzydzili futbol, że nawet nie chciało im się biegać. Były jakieś przebłyski, jak w 65. minucie, gdy Serafin Szota nie sięgnął piłki po rzucie rożnym. Ale generalnie graliśmy dobrze znany piach.

W 67. minucie losy spotkania rozstrzygnął „man of the match”, Kean. W pojedynkę „nawinął” bodaj ze czterech polskich piłkarzy i pokonał Bułkę. W ogóle po zdobyciu trzeciej bramki Włosi niemal w każdym aspekcie gry pokazywali nam wyższość, grając z nami jak na treningu, odbierając naszym resztki chęci do gry. W 80. minucie wreszcie ruszyliśmy z kontrą, ale wychodzącego ostatkiem sił sam na sam z bramkarzem Kopacza dopadł obrońca i zablokował strzał.

Po drugiej stronie boiska błysnął Bułka, który w jednej akcji obronił sam na sam z Keanem, dobitkę i drugą poprawkę, lecącą w samo okienko bramki. W doliczonym czasie gry wrzutka rozpaczy z lewej strony zakończyła się główką Damiana Pawłowskiego w poprzeczkę.

Gdzie szukać pozytywów?
Nie ma co się łudzić, że w przyszłorocznych mistrzostwach świata do lat 20 Polacy odegrają jakąkolwiek rolę. Być może pod wodzą Magiery zrobimy jakiś postęp, ale to, co widzieliśmy w czwartek na stadionie Widzewa, tylko udowadnia nam, że piłkarski świat odjeżdża nam coraz szybciej i coraz dalej… Przykre to, lecz prawdziwe.

Jakie pozytywy znaleźć po takim meczu? Bramkarz Marcin Bułka momentami nie wyglądał jak golkiper grający w Anglii, szczególnie na przedpolu był dziwnie elektryczny. Ale warunki fizyczne ma rewelacyjne. I w Chelsea przez rok raczej nie zrobi kroku w tył. Jeśli Magiera znajdzie jakiegoś wartościowego partnera do mającego pojęcie o grze w środku pola Kopacza, też nie powinno być źle. Może będzie to Javier Ajenjo Hyjek z Atlético Madryt? Może Przemysław Bargiel z włoskiej Spezii?

Reszta drużyny przede wszystkim musi znaleźć w sobie dodatkowe pokłady… ambicji. Bo w czwartkowy wieczór nawet w tym aspekcie mocno odstawaliśmy od rywala. A jeżeli na własnym terenie, przed własną publicznością, rzucimy ręcznik na boisko, będziemy zwykłymi frajerami.

6 września 2018, Stadion Miejski w Łodzi
Elite League U-21
Polska – Włochy 0:3 (0:2)
Gole: Kean 5., 67., Scamacca 38.
Polska: Marcin Bułka – Kacper Michalski (76. Paweł Olszewski), Serafin Szota, Adrian Chrzanowski, Adrian Gryszkiewicz – Jakub Bednarczyk (76. Marco Drawz), Sebastian Walukiewicz (85. Damian Pawłowski), Adrian Łyszczarz, David Kopacz (85. Bartosz Slisz), Adrian Benedyczak (62. Tymoteusz Puchacz) – Jakub Moder (76. Sebastian Strózik).
Włochy: Michele Cerofolini (46. Alessandro Plizzari) – Enrico Del Prato, Matteo Gabbia, Alessandro Buongiorno, Alessandro Tripadelli (82. Luca Pellegrini) – Enrico Brignola (46. Cristian Capone), Andrea Marcucci (73. Andrea Danzi), Filippo Melegoni, Andrea Colpani, Moise Kean (89. Gabriele Zappa) – Gianluca Scamacca (46. Andrea Pinamonti).
Żółte kartki: Michalski, Moder, Kopacz/Scamacca, Marucci, Gabbia.
Sędziował: Ondrej Berka (Słowacja)

Grzegorz Ziarkowski