Nieuniknione zmagania

Nie z bólem głowy. I nie z nadmiarem emocji…

Tych ostatnich to było chyba najwięcej przy okazji turnieju AMP Futbol Cup 2016 w Warszawie, gdzie na krótko miałem możliwość zawitać. Z różnych względów mniej ostatnio oglądam meczów piłkarskich. A jeśli akurat do tego się sposobię, to nie są to widowiska, na które patrzy się z błyskiem w oku i z wypiekami na twarzy.

Najpierw o spotkaniu z Kazachstanem. O stracie dwóch punktów przez Polskę napisano i powiedziano już wiele. Na pocieszenie pozostaje fakt, że Rumunia zremisowała z Czarnogórą 1:1 (nie wykorzystując rzutu karnego w ostatniej minucie doliczonego czasu gry). Wypadałoby się jednak koncentrować w pierwszej kolejności na własnej grze i własnych wynikach.

Tak samo o ostatniej klęsce Legii Warszawa w spotkaniu Ligi Mistrzów. Nasłuchałem się przy tej okazji naprawdę sporo. Poniekąd nietrudno dziwić się fali krytyki, jaka przetoczyła się w kraju. Niedzielny mecz z Zagłębiem Lubin był ostatnim, w którym Besnik Hasi poprowadził drużynę ze stolicy. Tymczasowym trenerem ogłoszono Aleksandara Vukovicia.

Powracając do druzgocącego środowego wieczoru. Grała właściwie tylko jedna drużyna, zresztą jak na treningu. Nie wiem, który to był „bieg” ekipy Thomasa Tuchela, ale nie wyglądał na możliwie najwyższy. Kadra dortmundczyków na ten sezon wygląda za to okazale. I nie mam jakoś wątpliwości, że jej opiekun mógłby wystawić niemal dwie równorzędne jedenastki (zakładając, że nie ma akurat plagi kontuzji i nikt też nie pauzuje za kartki).

Na marginesie: podczas tegorocznego meczu o Superpuchar Niemiec komentatorzy stacji Eurosport niejako wyśmiali strój trenera Borussii Dortmund, który tak bardzo kontrastował według nich z ubiorem Carlo Ancelottiego. Wiem, że nie samą piłką człowiek żyje, ale czepiać się takich rzeczy na antenie… Poza tym, jak na mój gust, słowo elegancja nie ogranicza się do określenia nim tylko i wyłącznie osoby ubranej w tzw. strój galowy. Ale może się zwyczajnie nie znam.

Nie chcę brnąć w dalsze wywody na temat postawy jedynego polskiego klubu w europejskich pucharach. Jak napisałem wcześniej: nie wypada powtarzać wątków rozwiniętych i usłyszanych. W każdym razie pierwszy mecz z udziałem drużyny z Polski po wielu latach przerwy w LM nie dostarczył żadnych większych emocji (tych znacznie więcej mam np. w aktualnie czytanej przeze mnie książce, do której przymierzałem się kilka dobrych lat, a nie dotyczy ona piłki nożnej i nie jest to też żaden thriller – ot, reportaż wagi historycznej: „Noc generała” autorstwa Gabriela Mérétika).
Na tak jednostronny mecz szkoda było zwyczajnie czasu i prądu… Większą zjadliwość zostawię dla samego siebie, bo nie wypada kopać leżącego – i nie o to w ogóle chodzi.

Poland Soccer Champions League

Są jednak także pozytywne sygnały. Grają polscy kadrowicze w swoich klubach. Trzon reprezentacji, który tworzy kilku zawodników, rywalizuje na wysokim poziomie. Powolutku zaczyna występować w pierwszym składzie PSG Grzegorz Krychowiak. W jedenastce AS Monaco niemal od początku jest miejsce dla Kamila Glika.

Do Ligue 1 trafił pod koniec okna transferowego Mariusz Stępiński, konkretnie do FC Nantes. Popularnym „Kanarkom” trudno w ostatnich latach odbudować dawniejszą pozycję. Ważne, aby były napastnik Ruchu Chorzów regularnie grał i prezentował poziom godny ligi francuskiej.
Dwóch z trzech naszych piłkarzy w Napoli również zaznacza swoją obecność.

Na koniec warto wspomnieć o skuteczności wypożyczonego do Anderlechtu Łukasza Teodorczyka. Wydaje się, że znalazł on dla siebie odpowiednie miejsce. Strzela aż miło. Przy tej okazji polecam zobaczyć jego bramkę w Lidze Europy przeciwko Qəbələ FK. Ba, najlepiej całą akcję, po której padło trafienie. Nie sposób takiej postawy nie docenić…

Paweł Król