O co gramy z San Marino i Albanią?

O sześć punktów – to wiadomo. I o co jeszcze?

Przed nami dwa październikowe starcia reprezentacji Polski. W sobotę podejmujemy San Marino, które miesiąc temu ograliśmy na wyjeździe 7:1. Trzy dni później gramy w Tiranie z obecnym wiceliderem naszej grupy, czyli Albanią. Ten wyjazd to z pewnością wyprawa na gorący teren, gdzie oprócz solidnego rywala, czeka nas przeprawa z fanatycznymi kibicami.

Jednak nikt z nas nie wyobraża sobie, byśmy mogli zgubić punkty w Tiranie. Mamy przecież jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego napastnika świata, Roberta Lewandowskiego, któremu zwyczajnie nie przystoi remisować z Albanią. O co gramy w tych dwóch spotkaniach? Na pewno o komplet punktów, który pozwoli nam umocnić się za plecami Anglików. O co jeszcze?

1. O przedłużenie nadziei na wyjazd na mundial
Drugie miejsce w grupie powinno dać nam awans do baraży o prawo gry w przyszłorocznych mistrzostwach świata. W tych eliminacjach straciliśmy już sporo punktów (remisy z Węgrami w Budapeszcie i Anglią u siebie oraz porażka na Wembley) i należy wygrywać wszystko do końca, by znaleźć się w gronie najlepszych zespołów z drugich miejsc, które staną w szranki do walki o Katar 2022. Anglii, do której tracimy pięć punktów, raczej nie dogonimy. Warto się skupić na przegonieniu Albanii.

2. O przedostatnią (?!) wielką imprezę Roberta Lewandowskiego
„Lewy” i wielkie imprezy z reprezentacją to niezbyt dobrana para. Nawet jak naszym świetnie poszło na Euro 2016, to napastnik Bayernu w optymalnej formie po prostu nie był. Jeśli Lewandowski był świetny (patrz: Euro 2020), to zwyczajnie na turniej z formą nie dojechała reszta piłkarzy, a może także i sztab trenerski był „pod kreską”. Efekt? W kolekcji trofeów Lewandowskiego w gablocie z napisem „Sukcesy z reprezentacją Polski” widnieje biała plama. W przyszłym roku nasz kapitan kończy 34 lata. Być może będzie to jego ostatni mundial w karierze i przedostatnia (bo liczymy, że w formie i dobrym zdrowiu wytrwa do Euro 2024) wielka impreza z drużyną narodową.

3. O śrubowanie rekordów strzeleckich „Lewego”
129 meczów w reprezentacji i 72 strzelone gole – wynik Lewandowskiego jest absolutnie wybitny i bez precedensu w dziejach polskiego futbolu. Pytanie „czy «Lewego» stać na strzelenie stu goli w kadrze?” gdzieś tam w tle nabiera realnych kształtów. Przed nim spotkania z rywalami, którzy nie są jakimiś mocarzami w defensywie, będzie szansa na poprawienie fenomenalnego dorobku. Ciekawe, czy nasze pokolenie doczeka piłkarza, który będzie choć w połowie tak skuteczny jak as Bayernu.

4. O posadę Paulo Sousy
Atmosfera wokół selekcjonera się zagęszcza. Niby rozrzedziło ją siedem wrześniowych punktów w eliminacjach, ale stąd i zowąd słychać głosy, że brak dwóch wygranych (najlepiej pewnych i wysokich) w najbliższych spotkaniach może kosztować Portugalczyka utratę stołka. Chyba nieprzypadkowo ostatnio sfotografowano prezesa PZPN Cezarego Kuleszę w towarzystwie rosyjskiego niedźwiedzia, Stanisława Czerczesowa. Choć Kulesza zaprzecza, że ktoś kopie dołki pod Sousą, bliższy bossowi z Podlasia wydaje się swojski Stachu niż elegancki Portugalczyk. Choćby dlatego, że z Czerczesowem można po ludzku napić się kielicha, a z Sousą raczej delikatnie sączy się winko…

5. O godne pożegnanie Łukasza Fabiańskiego
36-letni bramkarz West Ham United w starciu z San Marino wystąpi po raz ostatni z orzełkiem na piersi. W dorosłej reprezentacji debiutował piętnaście lat temu i dał się zapamiętać jako… wieczny rezerwowy. Najpierw był zmiennikiem Artura Boruca, później Wojciecha Szczęsnego. Wyjątkiem od reguły był 2016 rok, kiedy „Fabian” skorzystał na urazie Szczęsnego i został podstawowym bramkarzem podczas Euro 2016. Był także rezerwowym na mundialu w 2006 roku, a 12 lat później na mistrzostwach świata w Rosji zagrał w niesławnym meczu z Japonią (1:0). Dotychczas w dorosłej reprezentacji wystąpił 56 razy.

6. O piąte zwycięstwo pod wodzą Paulo Sousy
W tym roku wygrywanie Polakom przychodzi wyjątkowo opornie. W jedenastu meczach pod wodzą Portugalczyka tylko trzykrotnie schodziliśmy jako zwycięzcy. W pobitym polu zostawiliśmy Andorę, Albanię i San Marino, co nie jest jakimś specjalnym wyczynem. Poza tym pięć razy zremisowaliśmy i ponieśliśmy trzy porażki. Za to strzeliliśmy aż 26 bramek, co daje nam naprawdę niezłą średnią. Niestety, naszą piętą Achillesową jest defensywa – gola nie strzeliła nam tylko Andora…

7. O nową jakość w środku pola
Naprawdę nie musi być tak, że tercet Grzegorz Krychowiak – Mateusz Klich – Piotr Zieliński zabetonował reprezentacyjny środek pola i niezależnie od formy każdy z nich musi grać w reprezentacji, bo lepszych nie ma. Sousa tę teorię pięknie obalił. Podczas wrześniowych spotkań z dobrej strony pokazał się Karol Linetty, nieszablonowymi zagraniami popisywał się Jakub Moder, a najważniejszą bramkę w karierze (z Anglią na 1:1) strzelił Damian Szymański. Teraz czekamy na potwierdzenie ich reprezentacyjnej formy.

Grzegorz Ziarkowski