Osobiste wycieczki (5). Eksperyment wykonany, lecz niestety nieudany

Całkiem niedawno pisałem o tym, że Santiago Solari wykręca lepsze wyniki niż jego o wiele bardziej doświadczony kolega i poprzednik na stanowisku trenera Realu Madryt Julen Lopetegui.

Jeszcze 24 lutego, gdy Królewscy wymęczyli wyjazdowe zwycięstwo nad Levante, wydawało się, że jest OK. W końcu wygrali też w Lidze Mistrzów z Ajaxem, zremisowali w Pucharze Króla z Barceloną na Camp Nou, pokonali w La Liga Atlético Madryt na jego boisku… W futbolu kilka dni może zmienić wszystko. Dwie porażki z katalońską drużyną, szokujące odpadnięcie z klubem z Amsterdamu z LM i… cześć. W minutę osiem Solari stał się jednym z najgorszych trenerów w historii klubu. Czy takie postrzeganie go jest słuszne?

Były zawodnik Królewskich miał swoją wizję drużyny. Zamiast stawiać na sprawdzone nazwiska, wystawiać tylko i wyłącznie gwiazdy, wybierał tych, którzy mentalnie i fizycznie najbardziej nadawali się do tego, by zakładać biały trykot. Marcelo daje się objeżdżać komu popadnie? Gramy młodym Sergio Reguilónem. Forma i postawa Isco pozostawiają wiele do życzenia? Niech sprawdzi, czy wygodna jest ławka rezerwowych albo i siedziska na trybunach. Z Garetha Bale’a taki następca Cristiano Ronaldo, jak z Tomasza Hajty komentator? Będzie grał zostawiający serce na boisku Lucas Vázquez…

Solari wszedł do drużyny z marszu, z rezerw. Do drużyny, dodajmy, na której kształt wpływ miał o tyle, że mógł lepić ją z tego, co miał. Żadnych transferów przeprowadzić nie mógł, a Real Madryt to wciąż była sierota po Ronaldo i Zinédinie Zidanie. „Transferami” Argentyńczyka byli wspomniany Reguilón, brazylijska gwiazdka Vinícius Júnior oraz świetny, nie wiedzieć czemu do tej pory zupełnie niedoceniany, defensywny pomocnik Marcos Llorente. Inna sprawa, że o talencie Hiszpana mogliśmy się przekonać dzięki kontuzji Casemiro, który i za kadencji Solariego wygrywał walkę o miejsce w składzie z wychowankiem Realu.

To nie tak, że nowy trener nie popełniał błędów. Wydaje się, że za bardzo sekował Isco, zwłaszcza że zachowującego się jak primadonna Bale’a karał „jedynie” ławką rezerwowych; że jego taktyka na rewanże z Barçą i Ajaxem była nieco naiwna. Nie jest jednak winą Argentyńczyka, że wobec żałosnej formy Walijczyka i Marco Asensio ofensywę musiał oprzeć na nastoletnim Viníciusie oraz Lucasie, który nie miał i pewnie mieć już nie będzie umiejętności na pierwszy skład Królewskich. To, że Real Madryt nie ma w składzie rasowego snajpera, to też nie jest wina byłego gracza Atleti. Tzn. niby ma, ale Mariano to nie ten rozmiar kapelusza, poza tym trudno udowodnić swą wartość, gdy większość sezonu spędza się w gabinecie lekarskim. Idiotyczny pomysł Sergio Ramosa, by wykartkować się na rewanż z Ajaxem, pewnie też nie wyszedł od jego trenera.

Do Madrytu na białym koniu wjechał Zidane – trener, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów. Zaraz zacznie meblować 14-krotnego zdobywcę Pucharu Europy po swojemu. Za chwilę nikt nie będzie zawracał sobie głowy Solarim – ten zapamiętany zostanie jako trener-nieudacznik. Zerknie się w statystyki i na ich podstawie będzie pisać, że czas, gdy Argentyńczyk był bossem w Realu, był czasem straconym.

Ja go będę wspominał dobrze, nie tylko za udział w akcji, która dała Królewskim Puchar Europy w 2002 r. Również jako trenera Królewskich. W przeciwieństwie do paru innych gości, których ta rola przerosła. Solari miał swoją wizję drużyny, nie bał się eksperymentować ze składem i choć poległ, a eksperyment okazał się nieudany, to na pewno nie można o nim powiedzieć, że wpadł na chwilę do pierwszej drużyny tylko po to, by cichutko przebiedować do końca sezonu i wrócić do swoich zajęć.

O Zizou na razie pisał nie będę. Może tyle, że jeśli (nawet on nie zagwarantuje wiecznych sukcesów) jakikolwiek kibic Realu zacznie na niego gwizdać, powinien dostać dożywotnio zakaz wstępu na Estadio Santiago Bernabéu.

***

Czterech zawodników podziękowało publicznie Santiago Solariemu. Chyba nie muszę ich wymieniać.

Tytuł wzięty z utworu Kazika Staszewskiego „Jeszcze Polska…”.

Marcin Wandzel