Osobiste wycieczki (7). Pieniądze to wszystko

Najciekawsi są ci, co mają niewyparzoną gębę, ale niekoniecznie są zakochani w sobie.

Oglądałem występ Ricky’ego Gervaisa na Złotych Globach. Anglik opowiadał śmieszne, bolesne i niezwykle celne dowcipy, całość puentując stwierdzeniem, że skoro zebrani celebryci nie mają zielonego pojęcia o świecie, że spędzili w szkołach mniej czasu niż Greta Thunberg, to niech nie ględzą o polityce. Wejdź na scenę, odbierz nagrodę, podziękuj i spierdalaj.

Może jeszcze trochę Gervaisa, zawsze to ciekawsze niż meczowe anegdotki naszych gwiazd komentarza piłkarskiego.

„Apple z hukiem weszło do telewizyjnej gry z serialem «The Morning Show». To znakomity dramat o znaczeniu godności i robieniu tego, co właściwe. Stworzony przez firmę, która prowadzi sweatshops (chyba nie ma polskiego odpowiednika tego słowa; chodzi o zakłady, w których ludzie pracują w warunkach niespełniających cywilizowanych standardów – red.) w Chinach”.

I dalej: „Mówisz, że jesteś świadomą osobą, ale firmy, dla których pracujesz… Niewiarygodne. Apple, Amazon, Disney. Gdyby ISIS otworzyło platformę streamingową, zadzwoniłbyś do swojego agenta, co nie?”.

Oglądałem i pomyślałem o tym, że futbol pozbawiony jest ciekawych osobowości. Ktoś zapyta: a Zlatan? Serio wciąż imponują komuś nadęte bon moty nowego gracza Milanu? To może Cantona? Facet zapuścił brodę oraz brzuch, ubiera się bardziej jak artysta niż człowiek futbolu, a podczas jakiejś tam gali popisał się pretensjonalną wypowiedzią, i tyle. A przecież mógł powiedzieć to i owo, choćby o przyszłym gospodarzu MŚ.


Éric Cantona i Mickey Rourke (zdjęcie z Old football pictures)

To nie tak, że wśród zawodników nie ma prawdziwie ciekawych osobowości, ale żeby takowe znaleźć, trzeba skierować wzrok w stronę tych, co nie są na świeczniku, ludzi takich jak Esteban Granero czy Filipe Luís, mających niebanalne zainteresowania. Warto poszukać informacji na ich temat. W świecie futbolu wystarczy, że ktoś skończy studia albo przeczyta książkę, i zaczyna uchodzić za inteligenta, a to chyba trochę za mało. Obaj wychodzą poza te, niezbyt duże, wymagania.

W Polsce nie lepiej. Wyobraźcie sobie, że np. na gali „Piłki Nożnej” prowadzący, Gervais na miarę naszych możliwości, wyskakuje z tekstem, że na imprezę przywiózł go Tomasz Hajto, ale wyjątkowo był trzeźwy i nikogo nie potrącił, a potem pyta, czy nagrodę dostanie Dominik Panek z Blogu Piłkarska Mafia za swą benedyktyńską pracę w walce z korupcją w polskiej piłce, i co powiedzieliby na to obecni na sali koledzy Fryzjera. No raczej nie możemy się tego spodziewać. Żaden piłkarski Gervais nie pojawi się na kolejnej gali w Warszawie. A od wspomnianego Panka sto razy bardziej popularny jest przecież Wojciech Kowalczyk, który zasłynął ostatnio chamskim atakiem na Bartosza Zmarzlika, bowiem nasz żużlowiec ośmielił się zdobyć tytuł Sportowca Roku kosztem Roberta Lewandowskiego. Im głupiej, tym większy zasięg i więcej klikania.

Piłka nożna – raj cymbałów.

***

Parę lat temu włączyłem telewizor i zobaczyłem, że po boisku biegają zawodnicy Juventusu i bodaj Milanu. Pora roku była dziwna, jak na taki mecz (grudzień), więc pomyślałem, że leci powtórka. A to był emitowany na żywo mecz o Superpuchar Włoch, rozgrywany w kraju wręcz słynącym z poszanowania praw człowieka – w Katarze.

Czemu piszę o Rickym Gervaisie i Supercoppa Italiana? Bo właśnie zaczyna się Superpuchar Hiszpanii, w nowej formule. Najpierw chciałem napisać o jakimś meczu tych rozgrywek, ale pomyślałem, że i tak pewnie nie będzie mi się chciało, a brytyjski komik natchnął mnie do tego, by jednak wrzucić parę zdań.

Supercopa de España: cztery drużyny – Atlético Madryt, Barcelona, Real Madryt, Valencia – dwa półfinały (środa, czwartek), potem, w niedzielę, finał. Co prawda już w lutym wraca Liga Mistrzów, w której wciąż grają wymienione drużyny, ale jednak podopieczni Diego Simeone, Ernesto Valverde, Zinédine’a Zidane’a i Alberta Celadesa muszą wpierw wziąć udział w tym niepoważnym turnieju. Na dodatek impreza odbędzie się w… Arabii Saudyjskiej.

„Arabia Saudyjska – czytamy w Wikipedii – należy do grupy państw, w których prawa człowieka są stale łamane. Arabię Saudyjską oskarża się m.in. o łamanie wolności słowa, nieprzestrzeganie praw kobiet, wykonywanie kar śmierci na więźniach politycznych, brak pełnego systemu demokratycznego (mieszkańcy Arabii Saudyjskiej mogą brać udział tylko w wyborach lokalnych), brak wolności religijnej, dyskryminację osób homoseksualnych oraz o znęcanie się nad więźniami”. Czyli, podsumowując, cztery najlepsze hiszpańskie drużyny, mając przed sobą dosłownie za chwilę najważniejsze mecze sezonu, jadą do bandyckiego kraju, by rozegrać potrzebny jak rybie rower miniturniej.

Ponoć kobiety będą mogły wejść na stadion King Abdullah Sports City w Dżuddzie. Sergio Ramos, kapitan Królewskich, dał do zrozumienia, że co prawda piłkarze kumają, że cała ta impreza śmierdzi na kilometr, ale ma nadzieję, że Superpuchar Hiszpanii będzie miał pozytywny wpływ na to, co dzieje się w kraju księcia Muhammada ibn Salmana. Naiwne myślenie, ale co Hiszpan może powiedzieć? To i tak wypowiedź wykraczająca poza piłkarski banał. Lepsze to niż Xavi, uważający, że Katarczycy są bardziej szczęśliwi niż ci, którym przyszło żyć w Hiszpanii.

***

O wszystkich swoich wątpliwościach pewnie zapomnę w środę o 20, zaraz po pierwszym gwizdku. Potem już tylko pomyśleć o urlopie, żeby w spokoju obejrzeć Euro 2020. Odbędzie się w dwunastu, w większości w miarę normalnych krajach.

Im starszy jestem, tym częściej myślę, że piłka nożna to hobby czy tam pasja, którą niekoniecznie powinienem się chwalić.

***

Superpuchar Hiszpanii do obejrzenia w Eleven Sports.

Marcin Wandzel