Piątkowy mecz. Polska – Czechy 1:1

Tylko remis na koniec eliminacji…

Tym samym nie będzie prowadzonych wyliczeń do ostatniego meczu naszych południowych sąsiadów w kontekście awansu Polski z drugiego miejsca w grupie, który rozegrają w najbliższy poniedziałek z Mołdawią w Ołomuńcu.

Nie będę opisywał piątkowego spotkania w Warszawie minuta po minucie, w punktach. Postaram się o bardziej ogólny przekaz i parę wniosków…

Żadna z reprezentacji nie była tego dnia wyraźnie lepsza, więc podział punktów można uznać za sprawiedliwy. W pierwszej połowie największe zagrożenie stwarzał na lewym skrzydle Nicola Zalewski. Właściwie to po akcjach młodego zawodnika Romy można było mówić o zmuszaniu Czechów do wysiłku w obronie. Jedna z nich przyniosła Polakom prowadzenie w 38. minucie za sprawą zamieszania, jakie powstało po podaniu w strefę pomiędzy bramkarza (Jindřicha Stanka) a stopera gości (Tomáša Holeša). Przytomnie z tej okazji skorzystał Jakub Piotrowski i było 1:0. Dla urodzonego w Toruniu piłkarza Łudogorca Razgrad był to pierwszy gol w barwach reprezentacji Polski.

Wyrównanie nastąpiło kilka minut po przerwie. Jedno z dośrodkowań skrzętnie na remis zamienił nieoceniony dla Czechów Tomáš Souček. Wysoki kapitan gości w drugim kolejnym meczu zalicza ważne trafienie. Wystarczy przypomnieć, że w poprzedniej serii skutecznie wykonany przez pomocnika West Hamu United rzut karny pozwolił na zdobycie trzech punktów w rywalizacji przeciwko Wyspom Owczym; spotkanie w Pilźnie zakończyło się wygraną Czechów zaledwie 1:0, mimo że przewaga gospodarzy była ogromna.

O drugiej połowie wypadałoby zresztą jak najszybciej zapomnieć, jeśli chodzi o grę Polaków i dogodne sytuacje. Te mieli głównie Czesi, lecz brakowało im precyzji w finalizacji; bodajże najlepszą z nich zaprzepaścił David Zima.

Jedna z nielicznych okazji dla „Biało-czerwonych” powstała z niepewnego zachowania wspomnianego wcześniej Holeša, na co dzień gracza Slavii Praga. Przed szansą znalazł się w związku z tym Robert Lewandowski, ale próba przelobowania golkipera Viktorii Pilzno nie powiodła się, gdyż piłka przeleciała nad bramką. Być może nasz kapitan miał futbolówkę zbyt blisko siebie, co znacząco ograniczało jego ruch i postawę strzelecką, jednakże była to właśnie tak zwana „sytuacyjna piłka”…

Polska zajmuje obecnie w grupie E trzecie miejsce w tabeli. Prowadzi Albania. Kadrze powierzonej nie tak dawno Michałowi Probierzowi pozostaje droga barażowa, z której wyłoni się jeszcze trzech finalistów mistrzostw Europy w Niemczech w 2024 roku. Szczegóły można poznać tutaj.

Nie ma co ukrywać, że eliminacje zostały zawalone. Nie udało się zbudować silnej drużyny, która byłaby w stanie z powodzeniem rywalizować o bezpośredni awans. Przykładem rzetelnej pracy powinna być dla Polaków choćby Mołdawia, nie mówiąc już o Albanii, która tych samych Czechów odprawiła z gorącego stadionu w Tiranie z bagażem trzech goli.
Skromne możliwości tej pierwszej reprezentacji i tak pozwoliły uzyskać aż 10 punktów, a w zanadrzu ma mecz do rozegrania. Aktualny bilans jest zresztą co najmniej przyzwoity. Mołdawianie wygrali dwa mecze, cztery zremisowali i ponieśli jedną porażkę. Stracili siedem goli, tyle samo zdobywając. Czasami mniej znaczy więcej, można powiedzieć w odniesieniu do tego przykładu.

Przestrogą na przyszłość dla Polski – o ile ktoś chce wyciągać wnioski – powinno być także losowanie i przydzieleni do grupy rywale. Mam na myśli reakcję na wylosowanych przeciwników. Na boisku liczy się bowiem realna, a nie teoretyczna siła danej kadry. O tym chyba spora część osób zapomniała…

Paweł Król