Plusy 2015 roku

Moje własne wyróżnienia za te mijające właśnie dwanaście miesięcy.

Nastawiłem się raczej na główne wydarzenia związane z piłką; na takie, które śledzę w pierwszej kolejności i które pochodzą z tych głównych aren. Są to nazwiska lub też nazwy klubów czy reprezentacji, jakie chciałem pochwalić za mniej lub bardziej pozytywne rezultaty starań. A jako że najbliższa koszula ciału, nie zabraknie miejsca dla polskiego podwórka. Brałem pod uwagę przeważnie wysoką formę utrzymywaną przez cały kalendarzowy rok. Tyle więc tytułem wstępu. Pora zaczynać.

Mistrz Belgii, lider w obecnym sezonie rozgrywek i druga drużyna w swojej grupie Ligi Mistrzów, co pozwoliło awansować do 1/8 (wylosowali VfL Wolfsburg). KAA Gent to raczej nowa siła w belgijskim futbolu. A już z całą pewnością daleko mu do wielkości Anderlechtu czy też Club Brugge. A jednak pokazali, że skromnymi środkami też można osiągać sukcesy. Jak długo wytrwają na tej wysokiej fali, trudno powiedzieć. Radzą sobie jak na razie dzielnie.

W poprzednim sezonie ledwie się utrzymali, głównie za sprawą rewelacyjnego finiszu. Mowa o Leicester City. Popularne Lisy w końcówce zademonstrowały walkę do końca i skuteczną grę. Utrzymał ich Nigel Pearson (Menedżer Miesiąca kwietnia w Premier League), ale musiał wkrótce klub z – chciałem z rozpędu napisać: Filbert Street – King Power Stadium opuścić. Zastąpił go na tym stanowisku doświadczony Włoch – Claudio Ranieri. Efektem stało się regularne gromadzenie punktów i wyjście z pozycji szaraka skazanego na uporczywą walkę o utrzymanie. W czasie kiedy piszę te słowa o Leicester, jest on numerem jeden w Anglii. Zaskakuje wszystkich skuteczną grą. Na jak długo wystarczy mu pary, by móc rywalizować krok w krok z najlepszymi o tytuł – tego oczywiście nie wiem. Cieszy za to niezmiernie, że ktoś ze znacznie niższym budżetem jest w stanie grać jak równy z równym z całą czołówką. Oby tak dalej.

leicester-city-jamie-vardy_1

Niewielki, skromny Piast Gliwice. Kiedy patrzyłem na początkowe efekty pracy trenera Radoslava Latala, jego drużyna wydawała mi się niestabilna. Słowo, jak słowo, może wiele oznaczać. Mnie świtała w głowie taka myśl, że podopiecznym Czecha brakuje w grze większej konsekwencji. Potrafiła rozgrywać ciekawe akcje, po czym przeplatała je nieudolnymi zagraniami szczególnie w obronie. Wszystko to jednak z czasem uległo poprawie, a wyniki przerosły oczekiwania wielu obserwatorów. Piast z meczu na mecz stawał się drużyną lepszą, która potrafiła się postawić bardziej renomowanym ekipom. Na razie gliwiczanie rozdają więc w lidze karty. Zakończyli rok na pozycji lidera. Ale chyba teoretycznie łatwiej jest atakować szczyt niż go bronić. Trzymam w każdym razie kciuki za całą drużynę Piastunek.

Udane tegoroczne występy reprezentacji Polski. Zapewniły bezpośredni awans do Mistrzostw Europy 2016. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że teraz jest nieco łatwiej o taki sukces, z drugiej – i taką szansę można przecież zaprzepaścić. Nasi piłkarze zaoszczędzili kibicom ewentualnego barażowego stresu, plasując się tuż za plecami Niemców; słabszych, trzeba to przyznać, bo są w wyraźnej przebudowie. Grunt więc, że nie daliśmy pokonać się Irlandii i Szkocji. Sam rewanż z mistrzami świata przegraliśmy 1:3 – jak to mówili – w ładnym stylu. A na pewno w innym niż to miało miejsce w przeszłości, gdzie nie mogliśmy przeważnie wyjść z własnej połowy boiska. Cóż, kadrze należą się gratulacje i życzenia udanych występów w nadchodzącym roku.

Strzelał przez cały rok i potwierdził, że należy mu się miejsce w światowej czołówce. Wychowanek Varsovii, aktualnie piłkarz Bayernu Monachium – Robert Lewandowski. Poprowadził kadrę na boisku do awansu na finały we Francji i umocnił swoją pozycję w monachijskim klubie. Został również wytypowany do Złotej Piłki. Odpadł z tego wyścigu w przedostatniej chwili, kiedy wyłoniono nazwiska trzech finalistów. Przyznam, całkowicie szczerze, że czułem pewien niedosyt z takiego obrotu sprawy. Jeśli kapitan reprezentacji Polski znalazłby się wśród trzech najlepszych, byłby w tym czysto hipotetycznym gronie jedynym (w moim przekonaniu) klasycznym napastnikiem (za takiego nie uchodzi według mnie ani Cristiano Ronaldo, ani też Neymar i Messi). Czego więc zabrakło Polakowi, żeby walczyć do ostatniego głosowania o prestiżową nagrodę? Myślę sobie, całkiem swobodnie i bez emocji, że sukcesu w Lidze Mistrzów z Bayernem. Choć nagroda jest bardziej sprawą indywidualnej gry… to zrozumiałe. Ale nie ma co się nad tym tematem dalej rozwodzić – uważam, że to jeszcze bardziej mobilizująco może wpłynąć na grę byłego napastnika Lecha Poznań.

0001N4NFFID96446-C322

Tegoroczna wyliczanka nie była długa. Plusów naturalnie można by znaleźć więcej. Podobnie byłoby, rzecz jasna, z minusami; o tych praktycznie wolałem nie wspominać. Na krajowym podwórku coraz więcej do powiedzenia ma Cracovia. Przez długi czas w rundzie jesiennej nie do ogrania była Pogoń Szczecin. Lech z kolei zaliczył sinusoidę, jeśli spojrzymy na formę Kolejorza przez cały rok. Najpierw, dość niespodziewanie, zdołał wyprzedzić na finiszu ligi Legię. W nowy sezon wszedł jednak bardzo marnie, czego efektem było rozstanie się z architektem sukcesu z poprzedniego sezonu – Maciejem Skorżą. Ster przejął Jan Urban i wyprowadził drużynę z Poznania na prostą. Dopiero w samej końcówce jakby lokomotywie zabrakło pary, może na wiosnę będzie stabilniej.

Co do samych piłkarzy, wielu wspięło się na wyżyny. Na Wyspach jak natchiony trafiał do siatki kolejnych rywali napastnik Lisów Jamie Vardy; pobił rekord należący do Ruuda van Nistelrooya, strzelając gole kolejno w jedenastu ligowych meczach.

Z kolei równą, wysoką formę prezentował w tym roku snajper Spurs i reprezentant Anglii Harry Kane. Już w tej chwili (tekst przygotowywałem 27 grudnia) wyrównał on rekord klubowy należący do Teddy’ego Sheringhama, osiągając 27 trafień w całym roku.

Granicę stu goli w Bundeslidze przekroczył Robert Lewandowski, ale o nim słów kilka już było. Coraz pewniejszą pozycję zbudował również; w klubie i reprezentacji; Grzegorz Krychowiak, który jest na boisku ciężko pracującym zawodnikiem. Haruje jak wół, zdobywa trofea – z Sevillą w warszawskim finale przeciwko Dnipro, gdzie wpisał się także na listę strzelców. Klub z Andaluzji, tak mi się nasunęło, za słaby na LM, za mocny na Ligę Europy. W każdym razie praca Unaia Emery’ego; taktycznego pasjonata i stratega zarazem; nie idzie na marne. Chociaż wyróżnienia tym razem dla Sevilli nie będzie, bo w obecnym sezonie ligowym idzie jej nieco słabiej.

Paweł Król