Podsumowanie roku 2022

2022 rok obfitował w wiele emocjonujących, zaskakujących oraz niezwykłych wydarzeń w polskiej piłce.

Walka o awans do finałów piłkarskich mistrzostw świata, a później uczestnictwo w mundialu; zmagania ligowe; udział polskich drużyn w europejskich pucharach; karuzela transferowa i trenerska; premiery nowych książek o tematyce piłkarskiej i wiele innych interesujących zdarzeń miało miejsce w mijającym roku. Podsumowując 2022, postanowiłem wybrać z każdego miesiąca jedno, najbardziej dla mnie pamiętne zdarzenie, niekoniecznie najważniejsze.

Styczeń: Dwa dni w polu kukurydzy
Niecałe 48 godzin pracował Michał Probierz w Bruk-Bet Termalice. Były trener m.in. Cracovii podpisał kontrakt z klubem z Niecieczy 6 stycznia 2022 roku, a już nocą 8 stycznia, o godzinie 1:00, przesłał do klubu, drogą elektroniczną, pismo o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Trener Probierz, który nie zdążył przeprowadzić z drużyną nawet jednego treningu na obiekcie znajdującym się w polu kukurydzy, powiedział dziennikarzom: „Ustalenia były inne, a realia okazały się inne. Chodzi o transfery, o organizację klubu. Na coś innego się umawialiśmy. Jestem zły i rozczarowany”. Z kolei władze Termaliki odpowiedziały w oficjalnym komunikacie: „Przedstawione przez trenera uzasadnienie nie posiada merytorycznych podstaw. Klub dotrzymał wszystkich ustaleń wynikających z umowy”. Szokująca decyzja Probierza spowodowała spekulacje na temat tego, iż prawdziwą przyczyną pożegnania się szkoleniowca ze „Słonikami” są zaawansowane negocjacje z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą odnośnie posady selekcjonera reprezentacji Polski. Jak jednak dowiedzieli się dziennikarze, trener Probierz zrezygnował ze swojej posady z uwagi na ponowną aktywność w klubie dyrektora sportowego – Krzysztofa Witkowskiego juniora, syna właściciela klubu. Probierz w chwili podpisania umowy miał być tego nieświadomy. Bezrobocie wyszło trenerowi na dobre. 4 lipca Michał Probierz został oficjalnie selekcjonerem reprezentacji Polski U-21. Z kolei Termalica, pod wodzą Radoslava Látala, zajęła 16. miejsce w tabeli i pożegnała się z ekstraklasą.

Luty: Sernik dla szefa
31 stycznia Czesław Michniewicz został wybrany selekcjonerem reprezentacji Polski. Trener zapowiedział liczne podróże po świecie i wizyty u kadrowiczów. Michniewicz już 3 lutego spotkał się z kapitanem drużyny – Robertem Lewandowskim, a w ciągu całego miesiąca (w cieniu 9. urodzin „Slowfoot” oraz wojny na Ukrainie), odwiedził kilkudziesięciu piłkarzy m.in. w Niemczech, Włoszech, Anglii, Turcji oraz Francji. Na rozmowę z Michniewiczem szczególnie wyczekiwał obrońca Aston Villi Matty Cash, który zadeklarował, że dla selekcjonera upiecze sernik. Do spotkania pomiędzy Michniewiczem i Cashem doszło 10 lutego, przy okazji meczu Aston Villa – Leeds United (3:3), w którym reprezentacyjny obrońca zaliczył asystę przy golu Philippe Coutinho. Piłkarz dotrzymał słowa i przygotował dla Michniewicza blachę sernika. Wypiek przypadł selekcjonerowi do gustu (Cash zamieścił komentarz na Twitterze o treści: „Szef powiedział, że smakowało niesamowicie”), a obrońca Aston Villi stał się pierwszym wyborem na prawej stronie defensywy reprezentacji Polski.

Marzec: Kto leżał pobity w krzakach?
29 marca reprezentacja Polski pokonała Szwecję (2:0) w finale baraży i awansowała do finałów mistrzostw świata w Katarze. Po meczu wzruszenia nie krył selekcjoner Czesław Michniewicz, którego wybór od początku kontestowała spora grupa dziennikarzy i kibiców, wypominająca mu 711 połączeń z „Fryzjerem”, szefem piłkarskiej mafii ustawiającej wyniki spotkań. Podniosła atmosfera nie trwała zbyt długo i w pomeczowym wywiadzie dla TVP dały o sobie znać długo skrywane przez trenera urazy. Dziennikarz Jacek Kurowski usłyszał z ust selekcjonera: „Mam wielką satysfakcję, że wbrew wielu ludziom, panu i pana kolegom, udało się zbudować drużynę, która awansowała na mistrzostwa świata. Biorąc pod uwagę to, co się mówiło i pisało, to, że podzieliłem Polskę na pół. Pamiętam to wszystko i zadra została na długo”. Na tym nie koniec. W zaprzyjaźnionym Kanale Sportowym triumfujący Michniewicz kontynuował swoje wywody, w których wziął odwet na nieprzychylnych dziennikarzach: „Rozumiem, że ktoś może być negatywnie do mnie nastawiony jako człowieka. Wiadomo, grupa zgredów, że tak powiem: Tuzimki, ta ekipa… Kołodziejczyk… Ten cały Kurowski, Stefan «mokra koszulka, spocona»… Może oceniać mnie na różne sposoby. Tylko oceniaj mnie sportowo, nie jako człowieka, bo nie masz do tego prawa. Bo sam leżałeś w krzakach pod redakcją, pobity przez męża zdradzonego (…). My wygrywamy bardzo trudny mecz, a on mówi, że zawodnicy nie wiedzieli, w jakim systemie zagramy. Co on pier***li za głupoty?”. Słowa selekcjonera i entuzjazm byłego reprezentanta Polski Wojciecha Kowalczyka, wykrzykującego: „Brawo Czesiu! Gonić g***o!” wzbudziły uśmiech obecnych w studiu dziennikarzy m.in. Krzysztofa Stanowskiego i Tomasza Smokowskiego. Dopiero w listopadzie Michniewicz przeprosił Kurowskiego za swoje zachowanie.

Kwiecień: Moda na sukces (odc. 5217)
25 kwietnia, po czterech latach pracy w Radomiaku, trener Dariusz Banasik został zwolniony. Szkoleniowiec w ciągu swojego pobytu w Radomiu przeszedł z klubem drogę od II ligi do ekstraklasy. Po rundzie jesiennej sezonu 2021/22 beniaminek, typowany jako jeden z głównych kandydatów do spadku, zajmował 3. miejsce w tabeli. Tak wysoka lokata rozbudziła apetyty działaczy Radomiaka i kiedy nastąpił pierwszy kryzys i znacznie słabsza runda wiosenna (jedno zwycięstwo, pięć remisów, pięć porażek i spadek na 7. miejsce), władze klubu na cztery kolejki przed końcem sezonu zwolniły Banasika. Były trener Radomiaka, jak wielu szkoleniowców przed nim, stał się ofiarą własnego sukcesu i zapłacił za wyniki osiągnięte ponad stan. Chociaż rozstanie nastąpiło w przyjaznej atmosferze (Banasik otrzymał nawet ofertę pracy jako doradca zarządu ds. sportowych), to jednak decyzja działaczy Radomiaka spotkała się z totalną krytyką dziennikarzy oraz kibiców i jako upokorzenie trenera, uznano zwolnienie go na kilka kolejek przed końcem rozgrywek. Władze Radomiaka broniły swojej decyzji, wyjaśniając że było to spowodowane tym, aby nowy trener Mariusz Lewandowski, mógł lepiej przygotować drużynę do nowego sezonu. Na koniec 2022 roku Radomiak zajmował 10. miejsce w tabeli.

Maj: 16 sekund i do bazy
9 maja, w meczu 1. Ligi pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec i Sandecją Nowy Sącz (3:3), doszło do niecodziennego zdarzenia. Piłkarz Zagłębia, 19-letni Kacper Smoleń, został zmieniony przez trenera Artura Skowronka już w 16. sekundzie meczu. Czy tak szybkie zejście z boiska miało związek z kontuzją (zerwane więzadła w stawie kolanowym), którą młody piłkarz odniósł w styczniu? Otóż nie. Zaskakująca decyzja Skowronka spowodowana była trudną sytuacją finansową klubu oraz chęcią zdobycia pieniędzy z programu Pro Junior System. Jak tłumaczył szkoleniowiec sosnowiczan: „To była mocno przemyślana decyzja i wiedzieliśmy, że będzie masa krytyki za tę zmianę, i ją przyjmujemy, bo to jest prawda. Nie powinno tak się funkcjonować. Natomiast jest to wspólna decyzja klubu, bo Kacper Smoleń zaliczył nam sporo meczów i minut, dzięki czemu możemy dźwigać budżet klubu. Zrobiliśmy to dla pieniędzy, dla klubu (…) To była decyzja – być może – na wagę kilkuset tysięcy dla klubu”. Smoleń co prawda miał przed tym meczem rozegranych 467 minut (z 450 wymaganych), ale wystąpił zaledwie w siedmiu spotkaniach (z dziesięciu wymaganych do punktowania w Pro Junior System). Na klub z Sosnowca i trenera Skowronka spadła lawina krytyki za ryzykowanie zdrowia kontuzjowanego piłkarza. W ostatnich dwóch meczach sezonu Smoleń już nie wystąpił.

Czerwiec: Perspektywa marsjańska
W maju krakowska Wisła spadła z ekstraklasy po 26 latach, zaś w czerwcu nastąpił okres przygotowań do nowego sezonu. 14 czerwca, media społecznościowe obiegła ankieta dla kibiców Wisły dotyczących tego, w jakich cenach powinny być karnety na najbliższy sezon. Fani nie kryli oburzenia jedną z zaproponowanych opcji, która sugerowała odpowiedź na postawione pytanie: „Zależy mi na jak najszybszym powrocie Wisły do ekstraklasy – zapłacę za karnet nawet 725 zł (karnet ulgowy 600 zł)”. Szantaż emocjonalny (identyczne ceny karnetów obowiązywały na poprzedni, ekstraklasowy sezon) spotkał się z totalną krytyką kibiców „Białej Gwiazdy”. Jednak to, co zobaczyli fani następnego dnia, przeszło ich najśmielsze wyobrażenia. Wisła wydała komunikat (w kilku językach), który odczytała „Kasia z Marsa”: „Cześć Wiślacy! To ja, Kasia. Jestem sztuczną inteligencją prosto z Marsa. Dopiero się uczę, jak rozumieć nastroje wśród kibiców. Czasami zrobię coś głupiego, jak na przykład wczorajszą ankietę. Obiecuję poprawę (…)”. Kibice Wisły byli zażenowani formą przeprosin i domagali się zaprzestania ośmieszania zasłużonego klubu. Fala niezadowolenia była tak wielka, że konto na Twitterze dezaktywował (a wkrótce ponownie aktywował) jeden z właścicieli Wisły, Jarosław Królewski.

Lipiec: Ręcznik z Bułgarskiej
W czerwcu, po odejściu Holendra Mickey van der Harta, Lech wypożyczył na rok z Metalista Charków 30-letniego bramkarza Artura Rudkę. Jakim transferowym niewypałem okazał się nowy golkiper Lecha, dowiedzieliśmy się już w lipcu. Ukrainiec polskiej publiczności przedstawił się szerzej 12 lipca, kiedy w meczu kwalifikacji Ligi Mistrzów z Karabache, popełnił kilka rażących błędów (był odpowiedzialny za utratę przynajmniej dwóch goli), w efekcie czego Kolejorz przegrał w Azerbejdżanie 1:5 i mógł zapomnieć o awansie do kolejnej rundy. Kilka dni później hitem internetu został niespełna dwuminutowy film z kilkunastoma nieudanymi interwencjami Rudki z czasów jego gry w lidze ukraińskiej oraz cypryjskiej. Także w kolejnych meczach golkiper Lecha swoimi niepewnymi interwencjami powodował szybsze bicie serca fanów poznańskiej drużyny. Po pucharowym dwumeczu z Dinamem Batumi Ukrainiec wypadł z gry z powodu kontuzji. Jego zmiennik Filip Bednarek bronił na tyle dobrze, że nawet po wyleczeniu kontuzji Rudko nie wrócił do pierwszego składu. Z jednym wyjątkiem. W październiku Rudko wrócił do bramki w meczu Pucharu Polski przeciwko Śląskowi. Lech przegrał 1:3, a bramkarz był winny utraty dwóch goli i tym samym „wyeliminował” poznańską drużynę z drugich rozgrywek. Kilka dni później Rudko miał poprosić władze Lecha o skrócenie wypożyczenia o pół roku.

Sierpień: 1,7 promila
Wisła Płock znakomicie rozpoczęła sezon 2022/23. W pierwszych sześciu kolejkach pięciokrotnie wygrała i raz zremisowała. Wiślacy w sierpniu byli liderem ekstraklasy, a klasyfikację strzelców otwierali Hiszpan Davo oraz Rafał Wolski. Zwłaszcza gra tego drugiego mogła się podobać. Wolski strzelał gole, asystował i prezentował się na tyle dobrze, że zaczęto spekulować na temat powołania do reprezentacji Polski. 23 sierpnia działacze Wisły oraz środowisko piłkarskie w kraju zostało zaskoczone informacją, o tym że Wolski został prawomocnie skazany za jazdę pod wpływem alkoholu. Piłkarz wyrokiem sądu utracił prawo jazdy na trzy lata, otrzymał 7,5 tysiąca złotych kary grzywny oraz został zobowiązany do wpłaty 5 tysięcy złotych na cele charytatywne. Jak się okazało, rok wcześniej w Krakowie, w sierpniu 2021 roku, Wolski kierując mercedesem wjechał na torowisko tramwajowe, co przykuło uwagę policjantów. Badanie alkomatem wykazało u piłkarza 1,7 promila alkoholu. Piłkarz został w lutym 2022 skazany przez sąd pierwszej instancji, a w lipcu sąd okręgowy w Krakowie podtrzymał wyrok. Władze płockiego klubu, dowiedziawszy się z publikacji Onetu o problemach Wolskiego z prawem, wydały oświadczenie, w którym potępiły zachowanie pomocnika i zapowiedziały dotkliwą karę finansową. Oficjalne przeprosiny złożył także sam zainteresowany. Od momentu wypłynięcia sprawy z promilami Wolski zaczął grać gorzej. Na początku kolejnego miesiąca pomocnik Wisły otrzymał czerwoną kartkę w meczu z Górnikiem i został zawieszony na trzy mecze, a płocczanie zaczęli seryjnie gubić punkty. Wolski powołania do kadry nie otrzymał.

Wrzesień: Tajemnice Kownackiego
Dawid Kownacki udanie rozpoczął sezon 2. Bundesligi. We wrześniu był najlepszym strzelcem Fortuny Düsseldorf, a jego forma utrzymywała się na wysokim poziomie. Wydawało się oczywiste, że napastnik pojawi się na zgrupowaniu kadry przed meczami Ligi Narodów z Holandią i Walią. To była ostatnia szansa na przekonanie selekcjonera Czesława Michniewicza do powołania na mistrzostwa świata w Katarze. Kownacki, walcząc o miejsce w kadrze, wybrał jednak dosyć nietypową metodę. Przekonał selekcjonera do tego, że lepiej się stanie, jeśli nie pojawi się na zgrupowaniu, a w tym czasie będzie intensywnie trenował w klubie, aby być w jeszcze lepszej formie. Michniewicz zaakceptował prośbę piłkarza i twierdził, że Kownacki w dalszym ciągu ma szansę wyjazdu na mundial. Ostatecznie w 26-osobowej kadrze na mistrzostwa świata piłkarz Fortuny nie znalazł się. Selekcjoner, komentując powołania, tłumaczył, że Kownacki był piąty w hierarchii atakujących. Dodał także tajemniczo: „Ale jest też jeszcze jedna rzecz. Istotna, bardzo istotna, ale nie chcę teraz o tym mówić, być może Dawid kiedyś się na to zdecyduje. I to nie jest nic złego, absolutnie! Szanuję jednak naszą prywatną rozmowę, ale ta rozmowa dużo wyjaśnia”.

Październik: Debiut Puchacza
Stało się! 30 października (były) reprezentant Polski, uczestnik ostatnich finałów mistrzostw Europy Tymoteusz Puchacz, zadebiutował w Bundeslidze. 15 maja 2021 roku Puchacz podpisał kontrakt z Unionem Berlin. Polak, nie mając szansy na grę w niemieckiej drużynie, udał się na wypożyczenie do tureckiego Trabzonsporu, gdzie zagrał w dziewięciu spotkaniach ligowych i wiosną został mistrzem kraju. Po powrocie do stolicy Niemiec Polak ponownie był daleki od debiutu w Bundeslidze. Puchacz, którego ciało zdobią/szpecą* (* niepotrzebne skreślić) liczne tatuaże (zdaniem złośliwych przypominają ostatnią kartkę zeszytu szóstoklasisty albo pisankę), był w ogniu krytyki kibiców. Jesienią wreszcie zagrał w meczu Ligi Europy przeciw Bradze (0:1), zaś w październiku wystąpił w Pucharze Niemiec przeciwko drugoligowemu Heidenheim (2:0) i nawet strzelił bramkę. Wreszcie, pod koniec miesiąca, po niemal półtora roku od momentu podpisania kontraktu z berlińskim klubem, Puchacz zadebiutował w Bundeslidze. Występ Polaka nie należał, delikatnie rzecz ujmując, do udanych. Piłkarz przebywał na murawie tylko 59 minut. Kiedy schodził z boiska, Union przegrywał z Borussią Moenchengladbach 0:1. Pod zejściu Puchacza drużyna z Berlina zdołała wyrównać, a w doliczonym czasie gry strzelić zwycięskiego gola. Polak zawinił przy straconym golu, zanotował zero celnych dośrodkowań (na pięć prób) oraz 19 celnych podań (co stanowiło 73%). W trzech kolejnych ligowych spotkaniach Puchacz nie pojawił się nawet na ławce rezerwowych. Przed piłkarzem Unionu ważne i trudne wybory – w którym klubie kontynuować karierę, aby grać w podstawowym składzie i gdzie umieszczać kolejne tatuaże (wszak klatka piersiowa, brzuch, ręce oraz nogi wydają się już w pełni zagospodarowane)?

Listopad: Potężna wiedza Kokiela
W listopadzie, kiedy reprezentacja Polski przygotowywała się do finałów mistrzostw świata i rozgrywała swoje pierwsze mecze w Katarze, piłkarski kraj obiegła szokująca informacja o tym, że lada moment pojawi się na rynku biografia 19-letniego Kacpra Kozłowskiego, piłkarza Brighton, obecnie wypożyczonego do holenderskiego Vitesse, najmłodszego piłkarza w historii finałów mistrzostw Europy. Jak się jednak okazało, książka nie była biografią, a pozycją napisaną przez 20-letniego Jakuba Kokiela, kolegę piłkarza (byłego bramkarza) i dotyczyła treningu mentalnego na przykładzie Kozłowskiego. Dzieło pod tytułem „Mentalność właściciela”, liczące około stu stron, niemal w połowie miało zawierać puste kartki przeznaczone na własne notatki oraz całostronicowe cytaty nie tylko z Kozłowskiego, ale także twórców i dyrektorów Apple’a – Steve’a Jobsa („Twój czas jest ograniczony, więc nie marnuj go na bycie kimś, kim nie jesteś”) i Tima Cooka („Nauczyłem się, że koncentracja jest kluczowa. Nie tylko w prowadzeniu firmy, ale także w życiu osobistym”). Książka napisana przez 20-latka (trenera mentalnego i dietetyka, który na swojej stronie pisze o sobie: „Moim marzeniem od zawsze było grać w piłkę na jak najwyższym poziomie. Ale krocząc drogą do swojego celu, czegoś mi brakowało. Po czasie zrozumiałem, że była to kwestia mojego mindset’u (…) Pragnę pomagać piłkarzom oraz dzielić się tą potężną wiedzą, którą zdobyłem i praktykowałem przez ostatnie lata”) o treningu mentalnym 19-latka wzbudziła zażenowanie środowiska piłkarskiego. Wszyscy, którzy zdążyli się zapoznać z treścią, narzekali na liczne błędy stylistyczne i edytorskie, a sama treść była pełna kuriozalnych stwierdzeń („Swego czasu nauczycielka nie chciała go zwolnić ze szkoły, więc ten po swojemu powiedział, że ma trening i musi wyjść, po czym to zrobił i tyle”) i banałów („Jeśli Kozłowski straci piłkę, jest to dla niego informacja, że ma ją jak najszybciej odzyskać”).

Grudzień: Wojna na wszystkich frontach
4 grudnia reprezentacja Polski przegrała w 1/8 finału mistrzostw świata z Francją. Był to najlepszy wynik naszej kadry od 36 lat, kiedy to na mundialu w Meksyku Biało-Czerwoni również znaleźli się wśród szesnastu najlepszych drużyn globu. Co prawda defensywny styl gry polskiej drużyny zaprezentowany w meczach grupowych był krytykowany, to jednak ekipa Czesława Michniewicza osiągnęła cel minimum i przebrnęła przez fazę grupową. Wydawało się, że prezes PZPN Cezary Kulesza ogłosi wielki sukces i bez zwłoki przedłuży wygasający kontrakt selekcjonera. Michniewicz w 2022 roku zrealizował stawiane przed nim cele: awansował z kadrą na mundial, utrzymał ją w Dywizji A Ligi Narodów i poprowadził Biało-Czerwonych do 1/8 finału mistrzostwach świata w Katarze. Jednak to, co wydarzyło się po końcowym gwizdku ostatniego meczu oraz informacje pojawiające się w następnych dniach, sprawiły, że sytuacja selekcjonera z przedłużeniem kontraktu zmieniła się diametralnie. Już w wywiadach po meczu z Francją Robert Lewandowski i Piotr Zieliński narzekali na styl gry, który kadra prezentowała w fazie grupowej. Później pojawiła się szokująca informacja o tym, że kadra za wyjście z grupy miała obiecane 30 (a jak się okazało po kilku dniach – 50) milionów złotych premii z publicznych pieniędzy od premiera Mateusza Morawieckiego. Co ciekawe, władze PZPN twierdziły, że nic o spotkaniu kadry z premierem i decyzjach na nim podjętych nie wiedziały. Chociaż selekcjoner i piłkarze bagatelizowali oficjalnie temat premii i jej podziału, sprawa pieniędzy budziła emocje w sztabie i wśród piłkarzy. Ostatecznie pod naciskiem opinii publicznej premier wycofał się z pomysłu przekazania obiecanej kwoty. Po mundialu Czesław Michniewicz był już nie tylko skłócony z grupą dziennikarskich „zgredów”, ale swoim zachowaniem zraził do siebie kolejnych przedstawicieli mediów. W kulminacyjnym punkcie niechęci do mediów selekcjoner zablokował kilkunastu dziennikarzy na Twitterze, w czasie (jak zdradził syn trenera), gdy czekał w restauracji na posiłek. Po kilku dniach selekcjoner sam dezaktywował swoje konto. W ostatnim akcie zdumiewających wydarzeń po powrocie do kraju Czesław Michniewicz na zarządzie PZPN miał, według Romana Kołtonia, zaatakować menadżera reprezentacji i rzecznika PZPN. Selekcjoner zarzucił Jakubowi Kwiatkowskiemu „brak wsparcia”, „brak właściwej organizacji” oraz błędy komunikacyjne w przekazie odnośnie sukcesu kadry. Jak informowali dziennikarze, kadrowicze mieli być zniesmaczeni atakiem Michniewicza na menadżera kadry. Selekcjoner, który – jak twierdził w Katarze – „nie zamienia wody w wino”, okazał się jednak cudotwórcą i najlepszy wynik reprezentacji od 1986 roku przekuł w całkowitą klęskę. Michniewicz otworzył tak dużą liczbę frontów walki, że tym zachowaniem przypieczętował swój los.

***

Czytelnikom Slowfoot oraz fanom piłki nożnej życzę w 2023 roku wielu pozytywnych emocji i jak najwięcej uśmiechu (w końcu futbol to rozrywka)!

Łukasz Wierzbowski