Polacy w cenie

Pieniądze przeważnie są jedną z ostatnich rzeczy, o których chcę rozmawiać.

Nie tak dawno temu wpadła mi w ręce książka „Zbijany”. Jej autor, znany czeski prozaik Michal Viewegh, wtrącił tam jedno, mniej więcej takie zdanie: skoro Borussia Dortmund płaci za Tomáša Rosickiego tak ogromną kwotę, musi być to koniec świata. Transfer doszedł do skutku piętnaście lat temu, a niemiecki klub zapłacił Sparcie Praga za tego filigranowego pomocnika 25 milionów marek (ile to było wówczas w koronach, aż trudno sobie wyobrazić). Nie uważam do końca, że była to autorska próba podważania umiejętności i możliwości rodaka. Raczej chodziło o zwrócenie uwagi na to, że sprawy finansowe w sporcie zaszły bardzo daleko…

Jednak nie piszę tych słów, żeby zastanawiać się tutaj nad moralną stroną takiego czy innego transferu (podobnie z samymi zarobkami zawodników). Było już kiedyś o tym sporo mówione: gdy np. Christian Vieri zmieniał klub za gigantyczną kasę. Tutaj zresztą znalazłem specjalnie utworzoną listę najdroższych piłkarzy świata (były włoski napastnik jest aktualnie na 23. miejscu).

Nie zmienia to faktu, że mam swoje zdanie na ten temat, które ogólnie brzmi tak: nie dla kolosalnej mamony w sporcie! Jednak długi wstęp pora porzucić i przejść do sedna sprawy.

Coraz częściej mówi się o kolejnych (po tym Grzegorza Krychowiaka do PSG i Kamila Glika do AS Monaco…) wielkich transferach Polaków do renomowanych europejskich klubów. Tak więc doszło do swoistego rekordu i przenosin Arkadiusza Milika do Napoli (cena: 32 mln euro. Dodajmy jednak, że nie znamy oficjalnej kwoty, jaką zapłacili paryżanie za Krychowiaka), a mówi się również w kontekście tego kierunku o Piotrze Zielińskim; co więcej, ma być on o krok od podpisania umowy z Partenopei. Wciąż głośnym tematem jest także m.in. klubowa przyszłość Bartosza Kapustki: czy trafi on do Leicester. Ponoć jedną noga jest w drużynie Claudio Ranieriego.

Przyjemne jest w tym wszystkim, i to właśnie chciałem wskazać, że polscy piłkarze są doceniani. Przyczyniły się do tego w dużym stopniu mecze z udziałem Polaków w ostatnich mistrzostwach Europy we Francji. Nawet jeśli niektórym z nich nie wszystko na boisku się udawało, to inni dostrzegają w polskich graczach potencjał. I to jest właśnie ten pozytywny sygnał, że można i u nas stworzyć piłkę na odpowiednim poziomie. I że nie tylko, jak to bywało w przeszłości, bramkarze wywodzący się znad Wisły mogą być w cenie…

Paweł Król