Polak potrafi (2). Łukasz Teodorczyk

Swoimi występami pokazał, że Polacy nie tylko muszą wyróżniać się w pracy na budowie w Belgii…

Dawno mnie tu nie było, a cykl przecież został rozpoczęty. Nie chcę tego pomysłu zaprzepaszczać, zatem bez zbędnego gadania przejdę do kolejnej odsłony.

Anderlecht, czyli popularne Fiołki, to nie jest pierwszy lepszy klub. Z młodzieńczych lat pamiętam, jak w Polsce było głośno o tym, że do tamtejszej szkółki piłkarskiej trafił szalenie utalentowany chłopak. Był nim wówczas syn zmarłego już Stanisława Terleckiego, Maciej. Po latach równie dużo mówiono u nas w kraju z kolei o Macieju Korzymie w Chelsea.

W 2016 roku na wypożyczenie do Anderlechtu trafił napastnik urodzony w Żurominie, zdrobniale nazywany „Teo”.

Wcześniej miał za sobą kilkadziesiąt dość udanych występów w lidze polskiej (dokładnie 80 meczów i 32 gole).

Następnie powędrował na Ukrainę, do lekko zepchniętego przez Szachtara Donieck w ostatnim dwudziestoleciu, lecz nadal wielkiego Dynama Kijów.

Chociaż strzelał gole dla klubu ze stolicy naszych sąsiadów, to kolejnym kierunkiem dla niego była wspomniana Belgia.

Tam właśnie rozkręcił się na dobre. W lidze, w której w latach 80. czterokrotnie najlepszym strzelcem – sezon po sezonie – zostawał niejaki Erwin Vandenbergh; trzykrotnie w barwach Lierse, za czwartym razem w fioletowo-białym stroju.

Teo zdobył 22 gole, zostając najskuteczniejszym piłkarzem ligi, a wraz z drużyną mistrzem Belgii ostatni, 34., taki tytuł w historii tego klubu.

Moją uwagę w omawianym niezbyt szczegółowo sezonie 2016/17 przykuł wizerunek na plecach złotego byka, jaki znajdował się na odwrocie koszulki aktualnego w tychże rozgrywkach najskuteczniejszego piłkarza. Był to oryginalny pomysł, który wyszedł bodajże od jednego ze sponsorów ligi. W pewien sposób przyszło mi wtedy na myśl kolarstwo, jakże zakorzenione w belgijskim społeczeństwie, gdzie lider przywdziewa wyróżniający się z szeregu strój.

O gorszej stronie życia, lecz także o miłości do tej dyscypliny sportu i w szerszym kontekście w ogóle do dwóch kółek, w brawurowy sposób opowiadał film „Boso, ale na rowerze”.

Wracając do tematu głównego: dzisiaj z całą pewnością można stwierdzić, że tamte chwile pozostaną dla Łukasza Teodorczyka jednymi z ważniejszych w całej karierze. Może przyćmić je delikatnie gra w reprezentacji Polski (dotychczas 19 meczów, cztery gole). Czy będzie kontynuowana w kadrze, to pytanie raczej do wróżbitów. Wydaje się jednak, że – mając 28 lat i niezbyt udany ostatni czas w Udinese – będzie to zadanie trudne do wykonania. Tak czy siak, swoje pięć minut miał. W końcu Polak potrafi…

Paweł Król