Premier League 2016/2017, czyli powrót do normalności (1). Sunderland, Middlesbrough i Hull

Za nami kolejny sezon. Bardzo ciekawy, choć nie tak szalony, jak poprzedni.

Rozgrywki 2015/2016 były niesamowite. Mistrzostwo Leicester City to był po prostu cud. Zawodnicy Claudio Ranieriego, można powiedzieć, grali lepiej niż potrafią, a faworyci – może nie licząc Tottenhamu – zawiedli na całej linii.

W zakończonej kampanii niespodzianek raczej nie było, choć np. wypadnięcie Arsenalu poza pierwszą czwórkę to ewenement w historii Premier League.

Postanowiłem napisać parę słów o każdej ekipie może wciąż najciekawszej, ale na pewno nie najlepszej lidze świata. Oczywiście nie zobaczyłem wszystkich meczów każdej drużyny, a moje opinie to subiektywne odczucia, nie prawdy objawione.

Na pierwszy ogień idą spadkowicze. Zapraszam do dyskusji.

***

20. SUNDERLAND AFC (38 meczów, 24 punkty, bramki: 29-69)
Gdy jeden z moich ulubionych piłkarzy, Adam Johnson, poszedł siedzieć, raczej przestałem kibicować „Czarnym Kotom” w ich corocznej walce o ekstraklasowy byt. W poprzednim sezonie dał radę utrzymać tę drużynę niezawodny Sam Allardyce, w tym – poległ David Moyes.

Szkot wieloletnią pracą w Evertonie wyrobił sobie taką pozycję, że trafił na Old Trafford. Tam nie uniósł ciężaru legendy Sir Aleksa Fergusona. Po przygodzie z Realem Sociedad (można było odnieść wrażenie, że Moyes pasuje do La Ligi, jak Maryla Rodowicz na Off Festival) podjął pracę w Sunderlandzie. Przy Samie Allardyce’ie, wyglądającym na gościa, który utrzymałby w jednym sezonie Granadę, Pescarę i Ruch Chorzów, urodzony w Glasgow trener robił wrażenie faceta, któremu obwieszczono, że za chwilę Christian Szell usunie mu wszystkie zęby. Od fachury do zagubionego biedaka ze zbolałą miną. Szkoda chłopa.

Biorąc pod uwagę kadrę ekipy ze Stadium of Light, trudno się dziwić temu, że dwukrotny zdobywca Pucharu Anglii w nadchodzącym sezonie odwiedzi m.in. Deepdale i Griffin Park.

NA PLUS
Jermaine Defoe. 34-letni napastnik zdobył 15 bramek. Kapitalny wynik, biorąc pod uwagę to, w jak nędznym zespole przyszło mu grać. Tylko dwóch Anglików – Harry Kane i Dele Alli – trafiło więcej razy. Były gracz Tottenhamu – mimo wieku – bez problemu powinien znaleźć klub, któremu bliżej do środka tabeli, niż do rozpaczliwej walki o utrzymanie.

Świetne oceny zbierał 23-letni angielski bramkarz, Jordan Pickford.

ROZCZAROWANIE
Adnan Januzaj. Gdzie te czasy, gdy Belg błyszczał na Old Trafford, a Kevin Mirallas krytykował powołanie do reprezentacji dla gówniarza. Żadnej bramki, trzy asysty. 22-latek powinien być gwiazdą SAFC, a nie jednym z wielu zawodników odbiegających poziomem od Premier League.

***

19. MIDDLESBROUGH FC (38 meczów, 28 punktów, bramki: 27-53)
To chyba najbardziej nijaka drużyna Premier League. Sunderland mógł wzbudzić współczucie, po strzelającym bramki od wielkiego dzwonu (rzadziej niż ekipa znad rzeki Wear!) Middlesbrough płakać będą tylko jego kibice. Sam życzyłem pozostania ’Boro w lidze, gdyż trenerem drużyny był Aitor Karanka, podstawowy stoper Realu Madryt w sezonie 1999/2000, gdy Królewscy wygrali Ligę Mistrzów. Bask – ponoć skonfliktowany z paroma piłkarzami – stracił pracę w trakcie sezonu, a efektu nowej miotły nie było. Pod wodzą Steve’a Agnew drużyna z Riverside Stadium grała jeszcze gorzej.

NA PLUS
Victor Valdés. Po zupełnie nieudanym transferze do Manchester United, po kłopotach ze zdrowiem wydawało się, że niezwykle utytułowany bramkarz FC Barcelona nie wróci do poważnej piłki. Tymczasem, po otrzymaniu szansy od Karanki, pokazał, że wciąż potrafi bronić. Co prawda, fatalnie „obciął się” w meczu przeciwko Czerwonym Diabłom, ale zostawił po sobie pozytywne wrażenie.


Victor Valdés dziękuję swemu trenerowi. Klasa

ROZCZAROWANIE
Adama Traoré. Efektownie dryblujący Hiszpan był wychwalany przez komentatorów Canal+ w sposób nieadekwatny do tego, co pokazywał na boisku. Bycie wychowankiem Barcelony bądź osobą związaną w przeszłości z Dumą Katalonii zazwyczaj powoduje, że polscy dziennikarze nieco odlatują. Traoré gra niezwykle efektownie, to fakt. Potrafi minąć kilku rywali, przebiec 70 metrów z piłką przy nodze. Problem polega na tym, że 21-letni skrzydłowy ani razu nie trafił do siatki i zanotował jedną asystę.

***

18. HULL CITY AFC (38 meczów, 34 punkty, bramki: 37-80)
Z piekła do… piekła. Tygrysy do ekstraklasy wprowadził Steve Bruce, który zrezygnował, nie mogąc dogadać się z właścicielami klubu. Zastąpił go Mike Phelan i przez czas jakiś wydawało się, że to właściwy człowiek, by utrzymać beniaminka. W pewnym momencie Hull City zaczęło jednak pikować w kierunku Championship. Koniec końców, dzięki bardzo słabej końcówce (m.in. szokująca porażka z Sunderlandem), właśnie tam Tygrysy wylądowały.

Będę jednak się upierał, że menedżer Marco Silva wykonał kawał roboty. Nim 39-letni Portugalczyk zawitał na KCOM Stadium, Hull uprawiało – cytując Roberta Podolińskiego – „piłkarską pornografię”. No, nie dało się tego oglądać. Były trener Olympiakosu sprawił, że Tygrysy zaczęły grać w piłkę. Nagle okazało się, że obrońca nie musi wybijać piłki w aut, a zacząć budować akcję. Jak wytłumaczyć porażkę z fatalnym Sunderlandem u siebie, zwłaszcza że Silva nie przegrał 41 domowych meczów z rzędu, i późniejszą klęskę z Crystal Palace? Pewnie Marco Silva zarywa noce, by dojść do tego.

Kibicowałem byłemu trenerowi Olympiakosu. Choćby dlatego, że jego zatrudnienie wyśmiał m.in. Paul Merson, mój „ulubiony” ekspert od angielskiej piłki.


„Mirror” efektownym tytułem podsumował koniec serii Portugalczyka

NA PLUS
Robert Snodgrass. Nim w styczniu przeszedł do West Hamu, zdobył dla Hull City siedem goli, pozostając do końca sezonu najlepszym strzelcem drużyny. W piętnastu meczach dla Młotów nie trafił ani razu. Gdy The Tigers, odmienione przez nowego trenera, zaczęły grać dobry futbol, wydawało się, że nikt nie będzie płakać po Szkocie. Dziś, gdy patrzymy na dorobek strzelecki drużyny, widać, ile dla niej znaczył Snodgrass.

ROZCZAROWANIE
Kamil Grosicki nie zachwycił, nie udało mu się zastąpić Snodgrassa, ale udanie odnalazł się w angielskiej drużynie. Rozczarował za to Abel Hernández. Urugwajski napastnik zaledwie cztery razy trafił do siatki. Sezon wstecz, gdy Hull grało w Championship, 26-latek zanotował 21 trafień. W sezonie 2014/2015, gdy Tygrysy biły się w ekstraklasie, Urugwajczyk – podobnie jak w zakończonym sezonie – cztery razy pokonał bramkarzy. Być może po prostu Premier League to dla niego za wysokie progi.

cdn.

Marcin Wandzel