Premier League 2016/2017, czyli powrót do normalności (2). Watford, Burnley, Swansea, Crystal Palace, Stoke

Tym razem ekipy nudnawe: The Hornets, The Clarets oraz The Potters, ale i takie, które – choć osiągnęły słabe wyniki – z czegoś zostaną zapamiętane: The Swans i The Eagles.

Ostatnio podsumowaliśmy spadkowiczów.

***

17. WATFORD FC (38 meczów, 40 punktów, bramki: 40-68)

Szerszenie miały bardzo dobrego trenera, Quique Sáncheza Floresa (obecnie w Espanyolu). Hiszpan wykonał świetną pracę, ale ta nie została należycie doceniona przez szefów Watfordu. Następca Hiszpana, Walter Mazzarri, miał dobre momenty, ale summa summarum – poległ. Zniesmaczyć musiała zwłaszcza postawa ekipy z Vicarage Road na koniec sezonu. Sześć porażek z rzędu to wynik kompromitujący. Skwaszona mina włoskiego menedżera idealne podsumowuje grę Watfordu.

NA PLUS
Troy Deeney. Wychowanek Chelmsley Town sylwetką przypomina misia, który będzie miał problem z dobiegnięciem do piłki, a jeśli mu się uda – to z trafieniem w nią. Tymczasem to jedyny napastnik Szerszeni, który nie zawiódł. Autor 10 goli, walczak, idol kibiców, bardzo dobry piłkarz.

Cofnijmy się o cztery lata. Coś pięknego:

ROZCZAROWANIE
Odion Ighalo. Świetna gra Nigeryjczyka, trwająca od sierpnia 2015 do stycznia 2016 r., sprawiła, że można było się zastanawiać jedynie nad tym, w którym z silniejszych klubów wyląduje. Potem były gracz Udinese tylko raz trafił do siatki, kończąc sezon z 15 trafieniami. W ostatnich rozgrywkach kontynuował złą passę: zdobył zaledwie jedną bramkę. W styczniu wyjechał do chińskiego Changchun Yatai.

***

16. BURNLEY FC (38 meczów, 40 punktów, bramki: 39-55)
Gdy spojrzymy na tabelę, nie wygląda to imponująco. Gdy przyjrzymy się kadrze The Clarets, trzeba być pełnym podziwu, że ta drużyna nie była chyba ani przez chwilę zagrożona spadkiem. Sean Dyche (ksywa: „Ginger Mourinho”) to niewątpliwie świetny menedżer, tyle że… domowy. W „home table” Burnley zajęło dziewiąte miejsce, w „away table” – dziewiętnaste.


Kevin Friend i dwaj Mourinho

NA PLUS
Michael Keane. Wychowanek Manchester United przydałby się na Old Trafford, bo poza Erikiem Baillym nie ma tam klasowego stopera. 24-letni Anglik trafił do reprezentacji. To na pewno największy wygrany minionego sezonu.

ROZCZAROWANIE
Niepokorny (niektórzy twierdzą, że po prostu głupi) Joey Barton po tym, jak po raz kolejny przegiął pałę (tym razem w Rangers FC) wrócił do Anglii, by wzmocnić drugą linię drużyny z Turf Moor. Charyzmatyczny piłkarz faktycznie okazał się wzmocnieniem, tyle że został zawieszony na półtora roku za nałogową grę u bukmacherów.

Gorsza od wyczynów Bartona jest muzyka dobrana do wideo.

***

15. SWANSEA CITY AFC (38 meczów, 41 punktów, bramki: 45-70)
Jeden z przykładów, że teoretycznie szalone działania szefów klubów, polegające na wyrzuceniu trenera po zaledwie kilku meczach, mogą mieć sens. Bob Bradley, pierwszy amerykański menedżer w Premier League, nie odmienił gry Łabędzi. Zastąpił go Paul Clement, były współpracownik Carlo Ancelottiego. 45-letni Anglik zadanie wykonał: poprawił grę Swansea i – co ważniejsze – utrzymał drużynę w ekstraklasie. To nie jest skład na Championship. Bez dwóch zdań.

NA PLUS
Gylfi Sigurðsson. Prawdziwy lider. Liczba goli (9) i asyst (13) islandzkiego pomocnika mówi wszystko o roli, jaką spełnia w walijskiej drużynie. Czy Sigurðsson powinien spróbować sił w lepszej drużynie? Pewnie tak. Inna sprawa, że swego czasu poległ w Tottenhamie. Może dlatego, że brakuje mu jednej jedynej rzeczy: szybkości.

Bardzo dobrze spisał się również Fernando Llorente, autor 15 goli. Nasz Łukasz Fabiański zdecydowanie zbyt często wyciągał piłkę z siatki, ale winić za to trzeba w większości przypadków nie reprezentanta Polski, a kolegów z defensywy.

ROZCZAROWANIE
Jefferson Montero. Uwielbiam patrzeć na grę Ekwadorczyka. Oczywiście, gdy jest on w formie. A kiedy w niej był? Na pewno nie w zakończonych rozgrywkach. Zero goli, jedna asysta. Może i piszący ten tekst wykręciłby lepsze statystyki.

***

14. CRYSTAL PALACE FC (38 meczów, 41 punktów, bramki: 50-63)
Czy mając tak silną kadrę, jak Orły, można bronić się niemal do końca przed spadkiem? Jak widać, można. Londyńczycy pod wodzą Alana Pardew grali po prostu źle. A jeśli spojrzymy na to, jakimi zawodnikami dysponował były trener Newcastle, to łatwo zauważyć, że część z nich powinna bić się o puchary, nie o utrzymanie. Skandalistę Pardew zastąpił inny skandalista, Sam Allardyce, i po kiepskim początku pokazał, że jest fachurą pełną gębą. No ale jeśli ktoś utrzymał Sunderland, to dlaczego miałby spuścić Crystal Palace?

NA PLUS
Wilfried Zaha. Nie sprawdził się w Manchester United, w Londynie też do pewnego momentu niekoniecznie czarował, aż tu nagle: bum! Siedem goli, dziewięć asyst i przede wszystkim wreszcie głowa nadążająca za nogami. Wciąż młody (24 lata) zawodnik pokazał, że niekoniecznie musi być uznawany za wieczny talent. Ponoć chciałby go Tottenham. Ciekawe, czy Zaha dałby radę sprostać wyzwaniu.

Warto też wspomnieć świetną grę Mamadou Sakho, który najpierw wkurzył Jürgena Kloppa, więc przytulił go Allardyce. Dobry sezon ma za sobą Christian Benteke (15 bramek).

ROZCZAROWANIE
Patrick van Aanholt. Trochę na siłę umieściłem tego zawodnika. 26-letni Holender wyróżniał się w słabym Sunderlandzie, a ja dziwiłem się, że tkwi na Stadium of Light. Być może w Londynie gra na miarę swych możliwości, a ja miałem zbyt duże oczekiwania.

***

13. STOKE CITY AFC (38 meczów, 44 punkty, bramki: 41-56)
Najpierw była stagnacja, teraz mamy regres drużyny prowadzonej przez Marka Hughesa. Trzy razy z rzędu drużyna ze Stoke-on-Trent zajęła dziewiąte miejsce w tabeli, w minionym sezonie – podobnie jak w 2012/2013 – skończyła na pozycji trzynastej. Patrząc na to, jakich zawodników ma do dyspozycji Hughes, wydaje się, że bardziej adekwatna jest jednak dziewiąta pozycja. Nowe transfery? Nowy menedżer? Właściciele The Potters powinni odświeżyć drużynę.

NA PLUS
Joe Allen. Po nieudanym pobycie w Liverpoolu Walijczyk odnalazł swoje miejsce. Wcześniej bardzo dobrze zaprezentował się podczas Euro 2016, na którym Walia spisała się rewelacyjnie. W Stoke wyróżniał się zwłaszcza na początku, trafiając do siatki jak rasowy snajper. Rozgrywki zakończył z sześcioma golami na koncie. Przydałoby się jedynie więcej asyst (zaliczył dwie).

ROZCZAROWANIE
Wilfried Bony. Świetnie oglądało się go w barwach Swansea. Robił wrażenie – niczym Yaya Touré – nieco ospałego, przyciężkiego, ale ten specyficzny sposób poruszania zwracał uwagę, dodawał oryginalności jego grze. Za więcej niż dobrą postawą poszedł transfer do Manchester City. To był za duży rozmiar kapelusza, więc Iworyjczyk przeniósł się do Stok-on-Trent. Ukłuł zaledwie dwa razy. Jego jedyną ofiarą było – jak na ironię – Swansea City.

cdn.

Marcin Wandzel