Premier League 2016/2017, czyli powrót do normalności (3). Leicester, WHU, WBA, Bournemouth, Southampton

Po spadkowiczach i drużynach z miejsc od siedemnastego do trzynastego pora na podsumowanie wyczynów kolejnych ekip.

***

12. LEICESTER CITY FC (38 meczów, 44 punkty, bramki: 48-63)
Daruję sobie pisanie o cudzie, jakim było mistrzostwo Leicester, bowiem robię to niemal przy każdej okazji. Od radości z majstra do drżenia o ligowy byt – taką drogę przeszły Lisy w zakończonym sezonie. Gdy było widać, że Claudio Ranieri stracił kontrolę nad drużyną, szefowie klubu zwolnili go. Miejsce Włocha zajął jego asystent, Craig Shakespare (to nazwisko dało niektórym komentatorom Canal+ asumpt do opowiadania sucharów). Piłkarski świat zawył w oburzeniu, tymczasem 53-letni Anglik tchnął nowe życie w Leicester, który zaczął wygrywać mecz za meczem; także w Lidze Mistrzów drużyna z King Power Stadium dzielnie walczyła. Trzeba jednak wspomnieć o 1:7 z Tottenhamem w przedostatniej kolejce. Wstyd.

Polacy, Marcin Wasilewski i Bartosz Kapustka, prawie nie grali. Przykre, zwłaszcza w przypadku byłego zawodnika Cracovii.

NA PLUS
Jamie Vardy. Pierwsza część sezonu – do zapomnienia (o jego kolegach można powiedzieć to samo). W drugiej przypomniał się stary, dobry Vardy, który pewnie potrafiłby przebiec dystans z Jastrzębiej Góry do Opołonka, nie zatrzymując się po drodze. Aż o jedenaście goli mniej niż w sezonie mistrzowskim, ale ważne, że w końcu doszedł do siebie.

ROZCZAROWANIE
Riyad Mahrez. Najlepszy zawodnik kampanii 2015/2016, który mógł się pochwalić siedemnastoma bramkami i jedenastoma asystami. Niezwykle efektowny, jak Arjen Robben schodzący z prawego skrzydła w lewo, choć bardziej bazujący na technice niż szybkości. W zakończonym sezonie tylko sześć goli i trzy asysty. Marzył o grze w Barcelonie. Paradoksalnie, mógłby lepiej odnaleźć się w drużynie wicemistrza Hiszpanii niż w swym drugim sezonie w Leicester.

***

11. WEST HAM UNITED FC (38 meczów, 45 punktów, bramki: 47-64)
Slaven Bilić to świetny gość. Inteligentny, z poczuciem humoru. No i dobry trener. A przede wszystkim ważna postać jednej z moich ulubionych drużyn: Chorwacji ’98. Młoty miały świetny przedostatni sezon i – państwo wybaczą – chujowy ostatni. Bilić z wyluzowanego gościa stał się kłębkiem nerwów. To, co West Ham robił od sierpnia 2015 do maja 2016 roku, było – śmiem twierdzić – ponad stan. Nie zmienia to faktu, że ostatnie rozgrywki to porażka. Przeprowadzka z Upton Park na Stadion Olimpijski miała niewątpliwe ogromny wpływ na kiepską postawę The Hammers.

NA PLUS
Manuel Lanzini. Całkiem niedawno marnował się w Al-Jazira Club, obecnie czasem zachwyca w Londynie. Trzeba przyznać, że był jednym z nielicznych zawodników Młotów, który trzymał poziom. Liczba asyst nie zabija (tylko dwie, ale za to osiem goli), lecz warto zwrócić uwagę na to, że Argentyńczyk ma to coś. Niektóre jego zagrania to dzieła sztuki.

ROZCZAROWANIE
Dimitri Payet. W mistrzowskim sezonie Leicester jego gra podobała się mi bardziej niż gra Mahreza. Te podania na nos, stałe fragmenty gry… Magia, którą potwierdził również w niektórych meczach Euro 2016. Miniony sezon to: kontuzje, przeciętna gra, nacisk na klub w celu przeprowadzki do Marsylii. Statystyki (dwa gole, sześć asyst) miał niezłe (zwłaszcza że w styczniu został zawodnikiem OM), ale czar prysł. W minutę osiem Payet przemienił się z jednego z najlepszych pomocników w Europie w jednego z wielu.

***

10. WEST BROMWICH ALBION FC (38 meczów, 45 punktów, bramki: 43-51)
Fascynująca drużyna, mógłbym o niej mówić godzinami. Zawodnicy The Baggies fantazją przewyższają Edena Hazarda, Isco i Neymara. Kiedyś Artur Boruc na pytanie, z czym kojarzy się mu Belgia, odpowiedział: „Z niczym”. Miejsce w środku tabeli, imponująca robota Tony’ego Pulisa i brak jakichkolwiek – poza wygraną z Arsenalem – skojarzeń z WBA.

NA PLUS
Matt Phillips. Szkocki ofensywny piłkarz zbierał wysokie noty, cztery razy trafił do siatki, ośmiokrotnie asystował przy golach kolegów. Ma 26 lat, więc wszystko przed nim.

ROZCZAROWANIE
Hal Robson-Kanu. Może to głupota spodziewać się czegoś nadzwyczajnego od kogoś, kto na Euro grał jako zawodnik bez klubu, ale trochę na niego liczyłem. No ale skoro robi się coś takiego:

***

9. AFC BOURNEMOUTH (38 meczów, 46 punktów, bramki: 55-67)

Był czas, gdy z The Cherries działo się naprawdę źle. Osiem meczów bez zwycięstwa sprawiło, że drużyna z Dean Court była uznawana za jednego z kandydatów do spadku. Właściciel klubu, Maxim Demin, wytrzymał ciśnienie i nie zwolnił Eddiego Howe’a. 39-letni angielski menedżer, w podzięce za okazane zaufanie, doprowadził Bournemouth do dziewiątego miejsca. Czas na przeprowadzkę?

NA PLUS
Joshua King. 25-letni Norweg z uśmiechem na ustach zapakował 16 bramek. Wydaje się, jednak że gra w drużynie ze środka tabeli jest w sam raz dla niego. Po kilku wypożyczeniach z Manchester United i nieudanym pobycie w Blackburn Rovers znalazł swoje miejsce.

Nie zawiódł Artur Boruc, który przedłużył kontrakt o rok.

ROZCZAROWANIE
Jordon Ibe. Bez goli, bez asyst. Ten wynik musi szokować, wszak 21-letni Anglik wcześniej świetnie wprowadził się do drużyny bez wątpienia silniejszej, Liverpoolu. Dziwić mogło to, że Jürgen Klopp pozbył się efektownie grającego skrzydłowego. Widocznie – w przeciwieństwie do wielu kibiców i ekspertów – niemiecki menedżer zauważył, że z urodzonym w Bermondsey graczem jest coś nie tak.

***

8. SOUTHAMPTON FC (38 meczów, 46 punktów, bramki: 41-48)
Złośliwi mówią, że ten klub jest tylko po to, żeby jego zawodnicy mogli przechodzić do Liverpoolu za grubą kasę. Ale czy po tym sezonie jakikolwiek zawodnik drużyny z St Mary’s Stadium trafi na Anfield? Oprócz Virgila van Dijka chyba żaden nie ma na to szans. Trzeba powiedzieć, że Southampton pod wodzą Claude’a Puela uczynił krok w tył.

NA PLUS
Virgil van Dijk. Świetny stoper, wysoki, ale nie drewniany. Naprawdę z przyjemnością patrzyło się na to, jak panował nad swoim polem karnym. Idealny partner dla Erica Bailly’ego? Wielka szkoda, że Holender w styczniu doznał kontuzji kostki, która wykluczyła go z gry na pół roku.

ROZCZAROWANIE
Sofiane Boufal. Jeden z tych gości, który potrafiłby przedryblować samego siebie. Tyle że statystyki ma fatalne: zaledwie gol i żadnej asysty. „Wchodzi Sofiane Boufal. Za chwilę na pewno zobaczymy coś niebanalnego” – podnieca się komentator Canal+. Najbardziej podoba mi się, gdy robi to Andrzej Twarowski. „Gareth Bale to piłkarz klasy Cristiano Ronaldo!”, „Nabil Bentaleb – Tottenham ma pomocnika na wiele lat!”. No ok, nie ma się co nabijać, każdy się myli. O czym jeszcze wspomnę.

cdn.

Marcin Wandzel