Przegrana sprawa Spartaka Trnava?

„Dla mnie ten klub już nie istnieje” – obwieścił urbi et orbi właściciel Spartaka, Vladimir Poor. Jeden z najbogatszych ludzi na Słowacji nie zwykł rzucać słów na wiatr.

24 lipca ubiegłego roku. Stadion Legii przy Łazienkowskiej. Spartak Trnava, mistrz Słowacji, pod wodzą byłego trenera Piasta Gliwice, Radoslava Latala, wygrywa w eliminacjach Ligi Mistrzów 2:0, depcząc marzenia mistrza Polski o fazie grupowej Ligi Mistrzów i wydłużając marzenia o fazie grupowej Ligi Europy. Co prawda przed obiema ekipami jeszcze jest rewanż na Słowacji, ale podopieczni Latala nie wyglądali na frajerów, którzy zwykli wypuszczać taką okazję z rąk…
W składzie Spartaka grali: Martin Chudy – Martin Toth, Matus Conka, Boris Godal, Andrej Kadlec – Erik Grendel (64. Fabian Miesenboeck), Anton Sloboda (86. Ivan Hladik), Jakub Rada, Lukas Gressak, Erik Jirka – Marvin Egho (90+1. Jan Vlasko).

Można tutaj znaleźć starych znajomych z ekstraklasy – Grendela, który zawiódł w Górniku Zabrze, Slobodę, który nie wyrastał ponad przeciętność w Podbeskidziu Bielsko-Biała, wreszcie Vlaskę, który był jedną z niespełnionych nadziei lubińskiego Zagłębia.

Stawili czoła legendom
W kolejnej rundzie piłkarze z Trnavy dopiero po dogrywce odpadli z Crveną zvezdą Belgrad. Gole dla podopiecznych Latala strzelali Grendel i wypożyczony z Viktorii Pilzno Marek Bakos.
Spartak grał więc w Lidze Europy, w której także nie uchodził za faworyta. A jednak – już w pierwszym dwumeczu po karnych wyeliminował Austrię Wiedeń, a w decydującej rundzie, tak jak w Warszawie, załatwił sprawę już w pierwszym meczu. Mistrzowie Słowacji pokonali w Lublanie Olimpję 2:0 po golach Bakosa i samobóju Branko Ilicia. W rewanżu trafił były stoper Zagłębia Lubin, Godal i ponad 15 tysięcy widzów na City Arena Trnava świętowało awans do fazy grupowej Ligi Europy.

Piękny sen piłkarzy Latala trwał w najlepsze, mimo, że do rywalizacji z Dinamem Zagrzeb, RSC Anderlecht i Fenerbahce SK przystępowali z pozycji Kopciuszka. Ale przecież bajka o Kopciuszku kończy się dobrze dla Kopciuszka. W pierwszym meczu w stolicy kraju trnawskiego padli Belgowie, którzy przegrali 0:1 po trafieniu Mateja Oravca.
W rewanżu w stolicy Belgii padł bezbramkowy remis, a z Trnavy na tarczy wyjechali także Turcy, którzy także ulegli 0:1. Bramkę dla Spartaka strzelił Austriak, Kubilay Yilmaz.
Siedem punktów to było za mało, by wyjść z grupy. Wygrało ją Dinamo, pod wodzą Nenada Bjelicy i z Damianem Kądziorem w składzie, przed Fenerbahce (osiem pkt). Wielki Anderlecht na końcu, bez jednego zwycięstwa, z trzema remisami.

Sukces wbrew logice
Znakomite występy Spartaka w Europie to jedno, a sytuacja na krajowym podwórku to drugie. Przed dwumeczem z Legią z klubu odszedł trener Nestor El Maestro, który doprowadził ekipę z Trnavy do mistrzostwa kraju. Ściągnięty w jego miejsce Latal nie pogodził gry na dwóch frontach. W Fortuna Lidze Spartak zajmuje dopiero 8. miejsce na 12 drużyn. W 18 meczach sześć razy wygrał, trzy zremisował i aż dziewięć przegrał.

W listopadzie z funkcji dyrektora sportowego zrezygnował Pavel Hoftych. To on był adiutantem Poora, człowiekiem, który decydował o obliczu drużyny i klubu. Hoftych ściągnął do Trnavy Latala, który będąc lojalnym współpracownikiem, także zrezygnował z funkcji trenera.

Słowa Poora, które przytoczyłem na wstępie, zdają się przepełniać czarę goryczy. Ta wypełniała się od jakiegoś czasu. Hoftych zarzucił włodarzom Trnavy, że nie chcą mieć w mieście drugiej Viktorii Pilzno. Bo fasady sportowe były naprawdę ładne, ale z tyłu infrastrukturę tworzyły gruzy.
Właściciel klubu miał nie po drodze także z kibicami, których część wygwizdała swoich piłkarzy po… zdobyciu mistrzostwa. Złośliwości z obu stron nie brakowało, bowiem przed jednym ze spotkań z głośników nie popłynął klubowy hymn Spartaka. Poor tłumaczył to… oszczędnościami na energii elektrycznej (sic!).

A jeszcze oliwy do ognia dolały słowa El Maestro, który po rezygnacji z funkcji trenera stwierdził, że na dłuższą metę nie da się pracować w klubie, gdzie każdy jedzie na swoim wózku i każdy walczy z każdym.
Spartak niewątpliwie kroczy drogą FC Koszyce, pierwszego słowackiego mistrza w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zresztą, analogii jest całkiem sporo. Choćby powiązania właściciela z ekipą rządzącą (Alexander Rezes – Vladimir Meciar w Koszycach, Vladimir Poor – Robert Fico w Trnavie) i upadek rządu, niosący za sobą zgubne konsekwencje dla klubu.

Beneficjenci splendoru
Spartak chwieje się w posadach, co bardzo odpowiada… klubom z naszej ekstraklasy, płacących dużo lepiej niż za południową granicą. Zagłębie Sosnowiec ściągnęło doświadczonych Martina Totha i Lukasa Gressaka. Zabrzański Górnik w osobie Martina Chudego będzie miał konkurenta dla Tomasza Loski, z kolei Andrej Kadlec w Jagiellonii wypełni lukę na najbardziej newralgicznej pozycji w Polsce, czyli na lewej obronie. Kto wie, może niebawem powrócimy do czasów, gdy Słowaków w naszej ekstraklasie grało ponad dwudziestu?

Klubów w sąsiednich krajach poszukali także: Marek Bakos (wrócił do Pilzna), Gruzin Vakhtang Czanturszwili (FC Zlin) i Jan Vlasko (węgierskie Puskasi FC). Do Danii powędrował napastnik Marvin Egho (Randers FC), na Cypr trafił Godal (AEL Limassol), zaś do Iranu wrócił Ali Ghorbani. Kto wie, czy klubu za zachodnią granicą nie poszuka także… właściciel. Plotka głosi, że zapałał wielką miłością do Bohemiansu Praga.
Spartak trochę zarobił na szybkim Eriku Jirce, którego zapamiętali w Belgradzie i za 750 tys. euro trafił do stolicy Serbii. Wreszcie bohater starcia z Anderlechtem, Matej Oravec, zakotwiczył w Podbrezovej.

Nadzieja w… Małeckim?
1 stycznia 2019 trenerem Spartaka został Michal Scasny. Jego asystentem jest znany z występów w bramce Górnika Zabrze, Michal Gasparik. Zapewne trenerski duet będzie musiał oprzeć skład na piłkarzach, którzy grali w polskiej ekstraklasie: wspomnianych Grendelu, Slobodzie, Tomasu Kosucie (Arka Gdynia), Dobrivoju Rusovie (Piast Gliwice) oraz na… Patryku Małeckim. Były niespełniony talent polskiego futbolu będzie chyba najbardziej doświadczonym graczem Spartaka na wiosnę. Pod warunkiem że i on nie zmieni klubu…

Grzegorz Ziarkowski
Korzystałem z informacji profilu facebookowego „Aksamitny futbol”.